„Mamy na tyle szeroki dostęp do materiałów, że nie trzeba jeździć za wiedzą po Europie”

W Akademii Piłkarskiej MKS Polonia Warszawa odpowiada aktualnie m.in. za drużynę juniorów młodszych, koordynację młodszych roczników oraz Program Certyfikacji Szkółek. Dlaczego zrezygnował z zagranicznych stażów trenerskich? Czy „Czarne Koszule” będą bić się w tym sezonie o mistrzostwo w CLJ U-17? O tym porozmawialiśmy z Michałem Maliszewskim.

„Mamy na tyle szeroki dostęp do materiałów, że nie trzeba jeździć za wiedzą po Europie”

W 2022 roku został pan pełnomocnikiem zarządu Escoli Varsovia. Czy nie wpływa to na pana pracę w Polonii Warszawa?

Jest to temat, który kolokwialnie mówiąc, był mocno „grzany” kilka miesięcy temu. Jestem związany z Polonią od bardzo dawna – grałem w piłkę w tym klubie, a następnie prowadziłem przez lata różne zespoły. W „środowisku mazowieckim” dobrze się znamy i wbrew opinii osób postronnych najczęściej jest tak, że paradoksalnie największym zrozumieniem darzą się największe kluby, które na co dzień ze sobą rywalizują. Uważam, że tak właśnie być powinno.

Od jak dawna zna się pan z Wiesławem Wilczyńskim?

– Z prezesem Escoli Varsovia poznałem się, gdy prowadziłem w Polonii jego syna, Jakuba. Gdy 12 lat temu powstawała Barca Academy Warszawa, to przeniósł syna do tego klubu. Nie chcę powiedzieć, że brałem udział w rozkręcaniu tej szkółki, natomiast byłem obecny przy pierwszych naborach czy treningach w Barca Academy. Mogłem poświęcić się nowej pracy albo dalej kontynuować pracę w Polonii Warszawa. Postanowiłem zostać w Polonii, bo klub się rozwijał, miałem mocny rocznik, dobrych zawodników i dla mnie najważniejsze było, żeby tego nie przerywać, aczkolwiek cały czas miałem kontakt z panem Wiesławem. Byłem kilkukrotnie namawiany, żeby dołączyć do Escoli, ale nie miałem powodów, żeby odejść z Polonii. W zeszłym roku doszło do momentu, w którym dałem się przekonać, ale musieliśmy określić mój zakres zadań, żeby nie uderzał w interesy obu klubów. Za porozumieniem prezesów – Pawła Olczaka i Wiesława Wilczyńskiego – udało się wypracować taką formułę, że w Polonii zajmuję się szkoleniem, prowadzę zespół w Centralnej Lidze Juniorów, koordynuję pracę młodszych roczników, tworzę program szkolenia czy odpowiadam za Program Certyfikacji Szkółek, za to w Escoli Varsovia doradzam i zajmuję się projektami, które nie są bezpośrednio powiązane ze szkoleniem.

– Pewnie będą osoby, które nie uwierzą, że obowiązki w obu akademiach nie kolidują ze sobą. Mamy pełną świadomość, że nie jest to rozwiązanie docelowe, a bardziej tymczasowe. Myślę, że będzie ono trwało maksymalnie do końca sezonu. Nie mogę nie skorzystać z okazji i nie podziękować obu panom, bo obaj w mojej przygodzie trenerskiej odegrali kluczowe role. Paweł Olczak od wielu lat stoi na czele Akademii MKS Polonia Warszawa i choćby to, że klub mający na razie do dyspozycji ograniczone możliwości posiada wszystkie zespoły CLJ na bardzo przyzwoitym poziomie to głównie jego zasługa. Jest wymagającym, ale uczciwym szefem oraz przede wszystkim dobrym człowiekiem. Pan Wiesław z kolei przez wiele lat nie miał żadnego interesu, aby mi pomagać, a zawsze mogłem liczyć na wsparcie z jego strony. Dla przykładu kilka moich wyjazdów na staże zagraniczne do największych klubów europejskich w latach, w których było o to bardzo trudno, to jego zasługa. Dodatkowo w klubie bardzo mocno odczuwalne jest jego doświadczenie związane z przywództwem oraz liderowaniem.

Powiedział pan, że w Polonii Warszawa odpowiada m.in. za koordynację młodszych roczników oraz tworzenie programu szkolenia. Woli pan pracę z młodszymi czy starszymi zawodnikami?

– Największą frajdę w piłce nożnej sprawia mi… planowanie. Uważam, że jestem całkiem niezły w planowaniu szkolenia, ale adrenalina związana z prowadzeniem zespołów – szczególnie na szczeblu centralnym – to jest coś, co jest dla mnie najważniejsze. Muszę powiedzieć, że w tym momencie koncentruję własne działania w największym stopniu wokół prowadzenia drużyny w CLJ U-17, a funkcję koordynatora pełnię trochę dodatkowo. Chociaż uważam, że docelowo chciałbym się zająć właśnie tym drugim, czyli planowaniem i metodologią szkolenia. 

Jest pan związany z Polonią od wielu lat. Ilu „znanych” wychowanków miał pan okazję prowadzić?

– Od lat w Polonii działamy w ten sposób, że nie zmieniamy po każdym sezonie czy po dwóch latach trenerów w danym roczniku i sądzę, że to dobre rozwiązanie. Latami byłem związany z dwoma rocznikami – 1998 i 1999. Zaczynałem od naborów, a następnie prowadziłem chłopaków we wszystkich kategoriach wiekowych. Nie wykluczam, że być może byłem największym wygranym tego rozwiązania, bo rozwijałem się przy tych chłopcach i miałem możliwość pracy z wyselekcjonowaną młodzieżą na każdym poziomie szkolenia, a twierdzę, że „dotknięcie” szkolenia na każdym szczeblu działa rozwojowo na trenerów.

Który rocznik był zdolniejszy?

– Początkowo niewiele wskazywało, że będzie nim ’98, z którym udało się zakwalifikować do strefy medalowej mistrzostw Polski w kategorii juniorów młodszych. Przegraliśmy walkę o złoty medal z Lechem Poznań. W roczniku ’98 występowali m.in. Przemysław Płacheta oraz Tomasz Kucz.

Tomasz Kucz szybko zakończył piłkarską karierę.

– Zgadza się, ale na pewnym etapie był pierwszym bramkarzem w młodzieżowych kadrach Polski. W tym roczniku występowali także Bartłomiej Urbański, Cezary Sauczek i Michał Kaput, za to przez rocznik ‘99 przewinął się Michael Ameyaw z Piasta Gliwice. 

Tak się składa, że Kucz występował w Bayerze Leverkusen, czyli w klubie, w którym miał pan okazję być na stażu. Który z zagranicznych stażów wspomina pan najlepiej?

– Do momentu, gdy nie było łatwego dostępu do wiedzy w Internecie, w pierwszych latach trenerskich zakładałem, że każdego roku będę odbywał kilkudniowy staż w zagranicznym klubie i rzeczywiście przez kilka następnych lata udało mi się realizować ten plan. Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że zagraniczne staże są niepotrzebne, ale zrezygnowałem z nich, bo mamy obecnie na tyle szeroki dostęp do materiałów szkoleniowych, że naprawdę nie trzeba jeździć za wiedzą po Europie.

Myślę też, że przez lata w pewnym stopniu zatarła się różnica pomiędzy Polską a Europą. Gdy polski szkoleniowiec uda się na zagraniczny staż, to nie spotka się tam z wieloma rzeczami, które będą dla niego absolutną nowością.

– To na pewno. Po co jechać na zagraniczny staż, skoro można przeczytać wszystkie egzemplarze „Asystenta Trenera” albo za darmo posłuchać ponad 190 odcinków podcastu „Jak Uczyć Futbolu” Przemysław Mamczaka? Skoro każdy odcinek trwa dłużej niż godzinę, to mamy ponad 200 godzin wartościowego materiału. 

Tym bardziej, że w „Jak Uczyć Futbolu” występują również trenerzy pracujący na co dzień za granicą. Niedawno gościem był Marek Wanik.

– Trener Wanik przedłożył koncepcję niemieckiego szkolenia, więc wystarczy przesłuchać półtoragodzinny odcinek i człowiek posiada skonsolidowaną wiedzę na temat tego, jak to wygląda za naszą zachodnią granicą. Mówię o tym, bo sam zaczynałem od… przegrywania VHS-ów na DVD. Będąc na zagranicznych stażach, mogłem wiele się nauczyć i liczyć na sporą dawkę inspiracji, bo oczywiście nie wszystko można było przełożyć później na własną pracę. Uważam, że każdy z wyjazdów stażowych mnie wzbogacił. 

–  Z upływem czasu nauczyłem się również, co robić na tych stażach, o co pytać innych trenerów. Podczas pierwszego stażu w Heart of Midlothian więcej oglądaliśmy niż rozmawialiśmy z kimkolwiek. Gdybym zestawił ten staż z wyjazdem do Valencii, to było coś zupełnie innego, bo w Hiszpanii mieliśmy zaplanowany cykl spotkań z kluczowymi postaciami z akademii – bazowaliśmy głównie na pytaniach i dyskusjach. Uważam, że wybierając klub na staż, należy określić cel stażu, czyli czy chcemy skupić się na atakowaniu, bronieniu, aspektach taktycznych, a może czymś zupełnie innym. Łatwiej skoncentrować się na danym temacie czy zagadnieniu. Nie sugerowałbym się, że im większy klub, tym „lepszy” staż, bo w tych największych ośrodkach bywa różnie z otwartością ludzi na trenerów z zewnątrz, a poza tym stosunkowo niewiele można następnie przełożyć do codziennej pracy.

Bayer Leverkusen, Tottenham, Valencia CF czy FC Barcelona – trochę tych stażów się uzbierało. 

– Na stażu w FC Barcelonie byłem, gdy trenerem w Polonii był José María Bakero, który pomógł nam go zorganizować. Teoretycznie mieliśmy dostęp do najważniejszych osób w strukturach akademii, ale za to mieliśmy ograniczony dostęp do wiedzy i metodologii. Łącznie byłem na zagranicznych stażach w pięciu państwach – Anglii, Czechach, Hiszpanii, Niemczech, a także Szkocji.

Z rocznikiem ’98 otarł się pan o strefę medalową mistrzostw Polski. Wygląda na to, że ten sukces możecie powtórzyć także w tym sezonie. Co sprawiło, że Polonia Warszawa tak dobrze weszła w rozgrywki? 

– Aktualnie zajmujemy 2. lokatę, ale trzeba przyznać, że rozgrywki ligowe w grupie wschodniej Centralnej Ligi Juniorów U-17 są bardzo wyrównane. Gdy spojrzymy na ligową tabelę, „gołym” okiem widać, że w walkę o awans do półfinałów mistrzostw Polski będzie zamieszane kilka drużyn. Sądzę, że dotychczas więcej punktów „straciliśmy” niż zdobyliśmy. Powinniśmy mieć więcej zwycięstw na koncie, bo w kilku meczach domowych graliśmy dobrą piłkę, mieliśmy dużo wejść w pole karne rywali i wysoki współczynnik xG, a mimo to dzieliliśmy się punktami. Szkoda nam spotkań z: Igloopolem Dębica, Wisła Kraków i Wisłą Płock. Przegraliśmy tylko raz – ze Stalą Rzeszów – i to w pełni zasłużenie, bo nie byliśmy w tym starciu lepszym zespołem, chociaż bramkę na 1:2 straciliśmy na kilka minut przed końcem meczu. Jest dobrze, ale mogło być jeszcze lepiej. 

Dlaczego w zeszłym sezonie radziliście sobie gorzej?

– Długo ten zespół prowadzę, więc znam jego mocne i słabe strony. Działamy według konkretnego modelu gry, który jest oparty na proaktywności zarówno w ataku, jak i obronie. Gra w ten sposób jest ryzykowna, ale jednocześnie rozwija zawodników. Latem wzmocniliśmy drużynę w każdej formacji. Dołączyło do nas m.in. dwóch wartościowych obrońców, ale też Marcel Grudziecki czy Alexander Gawarecki, który należy do czołowych strzelców w ligi. Gawarecki trafił do nas z Varsovii, gdy ta odpadła z walki o CLJ-kę. Nowoczesny, proaktywny model gry i letnie transfery doprowadzily do tego, że w tym sezonie należymy do ścisłej czołówki grupy wschodniej. 

W czterech spotkaniach podzieliliście się punktami, a w starciu ze Stalą Rzeszów musieliście uznać wyższość rywali. Patrząc na liczbę zdobytych bramek, nie macie raczej większych problemów ze skutecznością. 

– I tak, i nie. Po każdym meczu liczymy łączną liczbę: strzałów celnych, strzałów niecelnych, wykreowanych sytuacji itd. i wychodzi nam, że współczynnik xG mamy zawsze wyższy niż rzeczywista liczba strzelonych goli. Mogę powiedzieć na przykładzie potyczki z Sandecją Nowy Sącz, z którą wygraliśmy 7:0, to tak naprawdę sam Alexander mógł w tym meczu zdobyć… dziewięć bramek, czego ma świadomość. Skończyło się na sześciu, a w całym spotkaniu doprowadziliśmy do stworzenia 42 szans bramkowych. Siedem strzelonych goli? Niby dużo, ale nie do końca. Naszą „piętą Achillesową” jest gra w obronie i w opinii osób, które regularnie obserwują naszą grę i się na ten temat wypowiadają, na pewno tak jest, ale z drugiej strony cały czas podkreślam, że my często bronimy 1v1 na całym boisku. Obrońcy są bardzo daleko od własnej bramki, co sprawia, że np. w spotkaniu z Igloopolem często dostawaliśmy piłkę za plecy. Uważam, że i tak w tym aspekcie dokonaliśmy sporego progresu. Zawsze byliśmy drużyną, która zdobywa dużo bramek, lecz jednocześnie całkiem sporo ich traci – to wynika z naszej filozofii gry. Nie gramy na 1:0. 

Czy możemy spodziewać się zimą przesunięć wyróżniających się zawodników do zespołu U-19?

– W Centralnej Lidze Juniorów U-19 grają przede wszystkim chłopcy z roczników 2005-2006, z czego trzon drużyny stanowią piłkarze z tego starszego. Realnie myślę, że do momentu, kiedy Polonia U-17 będzie walczyła o najwyższe lokaty, to będziemy chcieli ten cel osiągnąć, a przejścia do starszego rocznika będą możliwe wtedy, jeśli nasi zawodnicy będą regularnie występować w CLJ U-19. Jeżeli trener Chmielewski uzna, że są w naszym zespole chłopcy, którzy mogą stanowić wartość dodaną jego zespołu, to przejdą tam. Nie chodzi o to, żeby przesunąć gracza dla samego przesunięcia, a zbyt częste zmiany zespołów nie muszą wcale działać na jego korzyść.  

Czyli rozumiem, że w tym sezonie walczycie o mistrzostwo? 

– Zespół, który prowadzę od kilku lat każdego roku o nie walczy…

Czasem nie ma do tego odpowiedniego potencjału.

– Owszem, lecz tylko w naszej grupie w walkę o awans do półfinałów będzie zamieszane 8-9 drużyn, a my w tym roku zagramy jeszcze z: Legią Warszawa, AKS-em SMS Łódź czy Wisłą Kraków – wszystkie kluby należą do czołówki ligi. Mamy sporo punktów, zajmujemy wysoką lokatę w tabeli, a sami chłopcy czują, że mogą rywalizować z każdym. Na pewno nie będziemy walczyć o tytuł kosztem zmiany stylu gry. Droga, którą obraliśmy kilka lat temu, musi być kontynuowana, a ona nie zawsze idzie w parze z optymalnym wynikiem „czysto” sportowym. W CLJ U-17 są zespoły, które również grają w bardzo proaktywny sposób, czyli np. Wisła Kraków albo Jagiellonia Białystok, ale są też takie, których z nazw nie będę wymieniał, które są nastawione wyłącznie na… przetrwanie.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Akademia Piłkarska MKS Polonia Warszawa