Papszun: „Zastępca kierownika jest tak samo ważną osobą w sztabie, jak pierwszy asystent”

W „Jak Uczyć Futbolu” dwukrotnie rozmawialiśmy z Markiem Papszunem. Za pierwszym razem, czyli niemal cztery i pół roku temu, z pewnością nie był postacią anonimową, ale jeszcze przed wszystkimi swoimi największymi sukcesami.

Papszun: „Zastępca kierownika jest tak samo ważną osobą w sztabie, jak pierwszy asystent”

Na co dziś patrzy inaczej? Czy polskie kluby są dobrze zarządzane? Czy każdy trener musi mieć własny model gry? Co będzie robił w przyszłości? Dla tych, którzy wolą czytać niż słuchać podcastu, przygotowaliśmy wersję tekstową.

Dlaczego media wciąż mówią o Marku Papszunie?

– Myślę, że najprostszą odpowiedzią są sukcesy, które w jakiejś mierze były też moim udziałem. Sukcesy, które w ostatnim czasie odnosił Raków Częstochowa, na pewno są imponujące i są czymś, czego nie zrobił nikt wcześniej w Polsce, ale i chyba na świecie.

Czy prowadzi obecnie „intensywne” życie?

– Myślę, że jest intensywnie, ale zupełnie inaczej. Intensywniej w innych obszarach i mimo wszystko bez takiego ciśnienia, zamknięcia się w wąskim obszarze działań, bo przez ostatnie lata koncentrowałem się głównie na Rakowie Częstochowa. Prowadziłem życie od meczu do meczu. Dziś to się zmieniło. Teraz zajmuję się głównie sobą, rodziną. Pracuję w telewizji, ale też szykuję się do nowego wyzwania, trochę jeżdżę „po świecie” i oglądam, obserwuję. Staram się dobrze wykorzystać ten czas pod względem edukacyjnym.

Co zmieniło się w Papszunie w ostatnich czterech latach?

– Wczoraj odsłuchałem naszą rozmowę z 2019 roku, bo zastanawiałem się, co tam powiedziałem. Zmieniło się… dużo i mało. Jestem wciąż tym samym człowiekiem, trochę starszym, z większymi sukcesami, więc bagaż doświadczeń, który mam dziś ze sobą, jest większy. Jeśli chodzi o kompetencje czy wartości, myślę, że one się wzmocniły i rozwinęły, ale nie ma tutaj niczego rewolucyjnego.

Na co dziś patrzy inaczej?

– Ludzie powinni być zawodowo na różnych etapach. Kiedy zaczynasz, doświadczasz, dopiero wchodzisz do zawodu, to jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz się temu poświęcić, a z czasem zaczynasz korzystać ze swoich kompetencji lub doświadczenia. Musisz też zadbać o siebie, o rodzinę, bo to są sprawy fundamentalne. Jeśli zaniedbasz zdrowie, nie będziesz pracował. Jeśli zaniedbasz rodzinę, zostaniesz sam, rozwiedziesz się, wiemy, jak to wszystko wygląda, więc tego też nie można bagatelizować. Jestem w takim momencie, że większość czasu poświęcam sobie i rodzinie. Tu jest największa zmiana.

O podjęciu pracy w telewizji:

– Miałem sporo pytań do nowego pracodawcy. Od merytorycznych, czyli kwestia roli, co miałbym robić w telewizji, drugi obszar to kwestie organizacyjne, czyli jaka dostępność, jak wygląda struktura programu, analiz, a kończąc na umowach. Wszystko należy ustalić na początku, żeby nie było później żadnych niedomówień. Miałem sporo pytań i to do kilku osób, żeby nie być zaskoczonym albo rozczarowanym, bo coś widziałem inaczej.

Czy polskie kluby są dobrze zarządzane?

– Trzeba byłoby wejść dokładnie w struktury każdego klubu, ale mówiąc na poziomie ogólnym, mamy pole do poprawy i optymalizacji. To jest widoczne, że brakuje stabilizacji, powtarzalności, a to wszystko jest związane z zarządzaniem. Z tym, żeby kluby stale funkcjonowały na odpowiednim poziomie do ich możliwości. Nie możemy oczekiwać od niektórych klubów w Ekstraklasie, że będą walczyć o mistrzostwo, a widzimy w ostatnich latach, że różnie z tym bywa. Mam wrażenie, że często nie potrafimy określić, jaki mamy potencjał, na co nas naprawdę stać.

– Są kluby, które osiągną wynik ponad stan, więc oczekiwania wobec nich są stają się później niewspółmierne do tego, na co naprawdę je stać. Nie drużynę, bo drużyna może prezentować inny poziom niż cały klub. Wyważenie oceny potencjału jest bardzo ważne w kontekście kompletowania kadr na wszystkie stanowiska w danych klubach. Struktury muszą być stworzone, muszą być kompetentni ludzie, żeby każdy wiedział, za co odpowiada i był rozliczany z tego. Wtedy jest szansa na to, żeby kluby były stabilne.

O sztabie szkoleniowym:

– Dla mnie rola sztabu, ale i wszystkich ludzi w organizacji była kluczowa w procesie. We wszystkich obszarach miałem olbrzymie wsparcie w ostatnim czasie i myślę, że to była droga do sukcesu – umiejętność zbudowania tego sztabu, ale stworzenie też z niego takiej jedności.

– Często mówi się, że jest „chemia” między zawodnikami, natomiast w sztabie powinno być podobnie. Należy stworzyć taką atmosferę, takie warunki i możliwości, żeby pracownicy czuli się dobrze, ale też nie rywalizowali ze sobą w niezdrowy sposób. Żeby rywalizowali, lecz na zdrowych zasadach. Chcemy być lepsi i się rozwijać, ale to zespół jest najważniejszy i czasem muszę własną ambicję odłożyć na bok. Mimo że coś widzę inaczej, może zostawiam to dla siebie i wykorzystam w przyszłości, gdy będę miał inną rolę lub zostanę pierwszym trenerem.

– Miałem świetny sztab szkoleniowy. Pracowałem ze świetnymi ludźmi, bardzo kompetentnymi, ale też porządnymi – jako ludzie, rozumiejący rolę, kierujący się dużą empatią do siebie i innych ludzi.

Maciej Kędziorek, Dawid Szwarga, Gonçalo Feio – dlaczego są tam, gdzie są?

– Całą trójkę łączy to, że są bardzo inteligentnymi ludźmi. Drugi wspólny mianownik? Piłka nożna jest dla nich pasją, każdy ją kocha. Myślę, że mają już teraz wysoki poziom kompetencji połączony z doświadczeniem. Możesz mieć wiedzę, ale bez praktyki to jest za mało. W dużej mierze to świadomi zawodnicy, którzy wiedzą, czym jest profesjonalizm, potrafią ocenić wartości i zaangażowanie trenera. Oni szybko to zweryfikują.

– Było wiele osób, które pełnią funkcję niewidoczną, ale równie znaczącą i równie ważną, które pomagały nie tylko mi, ale też tym chłopakom, którzy dziś sami zarządzają zespołami. Nawet w kwestiach technicznych czy organizacyjnych. Tak samo ważną osobą w sztabie jest zastępca kierownika, jak i pierwszy asystent. Odpowiadają za zupełnie inne rzeczy, ale bez nich proces będzie upośledzony, więc należy doceniać tych ludzi, jak i znać wartość ich pracy.

Dlaczego w pewnym momencie „wkurzył się” na stażystów?

– Od pewnego czasu zaczęliśmy zapraszać na staże wyłącznie osoby, które znaliśmy i wiedzieliśmy o tym, czym się cechują, bo zaczęło dochodzić do sytuacji, że z naszej gościnności korzystali trenerzy nieprzygotowani. Zgadza się, że byłem w pewnym momencie rozczarowany stażystami, bo nie wiedziałem, po co ci ludzie przyjeżdżają. Sam jeździłem na staże i wiem, jakie miałem podejście, że dla mnie ten wyjazd był priorytetem, że musiałem się do wszystkiego dostosować –  do godzin czy obowiązującego grafiku. Trzeba było zabiegać o spotkania, o wiedzę, żeby jak najwięcej wyciągnąć z takiego wyjazdu, ale też nie być natarczywym czy namolnym. Niektórzy trenerzy nadużywali naszej gościnności, więc zaczęliśmy przyjmować tylko tych, którzy byli na odpowiednim poziomie.

O postępie:

– Musimy mieć świadomość tego, że Zachód nie stoi w miejscu. We wszystkich aspektach jest ciągły postęp. My się rozwijamy, ale świat też cały czas idzie do przodu. Musimy coraz mocniej wciskać pedał gazu, żeby tę różnicę niwelować, aczkolwiek dalej jest ona bardzo duża. Jednak patrzę optymistycznie w przyszłość i wierzę, że w klubach będą zwyciężały kompetencje i młodzi ludzie z właściwymi wartościami, chcący coś osiągnąć. Będzie też coraz więcej doświadczonych osób, które już nie będą „skażone” tym myśleniem socjalistycznym, które będą wartością dodaną i będą umieć edukować oraz rozwijać następne pokolenia.

O swojej przyszłości:

– Mam sporo energii i takiego entuzjazmu w sobie, żeby jeszcze coś w tej piłce osiągnąć, żeby kolejną jakąś barierę pokonać. Przerwa od piłki bardzo dobrze na mnie działa, bo mogę poświecić czas na inne rzeczy, ale też przemyśleć niektóre aspekty, poddać swoją karierę takiej trochę weryfikacji, co można usprawnić, jak lepiej działać. To jest super czas. Czas, w którym głowa odpocznie od reżimu, presji wyniku i ciągłym wysokim oczekiwaniom, żeby iść do góry.

Drobna korekta, która dała duże zmiany?

– Wprowadziliśmy dużo korekt w różnych obszarach. Według mnie nie ma szans, żeby niewielka korekta przełożyła się na wyniki, ale jak weźmiemy np. 100 niedużych zmian, to wtedy tak. Jeśli usprawnimy proces skautingowy, regeneracji, analizy przeciwnika, doprowadzenia zawodnika do pełnej sprawności po kontuzji, optymalizacji, dietetyczny i cateringu, wyżywienia, analizy i organizacji treningu… – mógłbym tak wyliczać i wyliczać. W każdym aspekcie można coś poprawić. Uważam też, że to nie pierwszy trener powinien być inicjatorem takich drobnych zmian, tylko specjaliści odpowiadający za dane obszary. Ważni więc są ludzie, którymi się otaczasz.

Trzy pierwsze kroki, które podjąłby po objęciu posady selekcjonera reprezentacji Polski:

– Struktura sztabu – to jest klucz. Jacy ludzie? Na jakich stanowiskach? Kolejny aspekt, czyli zasady funkcjonowania tej reprezentacji. Zasady poza boiskiem, na boisku, żeby każdy zawodnik wiedział, czego oczekuje się od niego poza boiskiem i na boisku. W każdym zespole, za który będę odpowiadał, będzie dla mnie ważne, żeby ludzie wiedzieli, jakie są zasady i oczekiwania wobec nich.

O zasadach:

– Niby każdy zdaje sobie sprawę, jak wygląda zdrowa dieta, ile należy jeść posiłków dziennie i tak dalej, ale wielu osobom ciężko wdrożyć ją we własne życie. Nie, że przez jeden dzień, tylko robić to systematycznie. To są proste rzeczy, ale ciężko o konsekwencję. Każdy da radę wyznaczyć zasady, ale największa trudność jest w ich respektowaniu. Istotą jest systematyczność.

Czy każdy trener musi mieć swój model gry?

– Myślę, że trener powinien mieć ideę gry we wszystkich fazach oraz wiedzieć, jak ten jego zespół ma grać i funkcjonować. Oczywiście można zrobić to na dwa sposoby – zrobić własną koncepcję, co jest bardzo trudne, bo dziś o rewolucję będzie ciężko albo to, co młodzi trenerzy robią obecnie najczęściej, czyli kopiują i starają się zmodyfikować dany model gry na swój użytek. Trener Siemieniec w Jagiellonii Białystok kopiuje pewną koncepcję, ale to też jest sztuka zrobić to w odpowiedni sposób.

Co Marek Papszun musiał zmienić w swojej osobowości?

– Myślenie socjalistyczne. Byłem wychowywany w rygorze. To myślenie było mało empatyczne, mało zrozumienia drugiej osoby w tym wszystkim było. Dużo o tym rozmawialiśmy, że każdy człowiek jest inny, ma inne możliwości, nie można wymagać od każdego tego samego, trzeba zrozumieć deficyty danej osoby. Ale też trzeba być wymagającym. Rolą trenera jest wydobyć z ludzi to, co mają najlepsze, żeby wykorzystali swój potencjał. Czasem niektórych trzeba za to wręcz hamować, żeby trochę odpuścili. 

Jak trener Papszun zdobywa wiedzę?

– Powiem szczerze, że w ciągu tych pięciu miesięcy nie udało mi się skończyć ani jednej książki, więc wygląda to chyba jeszcze gorzej, niż gdy byłem czynnym trenerem, natomiast dużo oglądam i analizuję meczów – wyjeżdżam tam, gdzie mam możliwość wejścia w struktury klubu, żeby zobaczyć, jak funkcjonuje, co jest bardzo dużym kapitałem. Pracując na najwyższym poziomie, nigdy nie masz na to czasu. Muszę być przygotowany do pracy w telewizji, ale muszę też być przygotowany do pracy, czyli gdy rozmawiam z klubami, to dużo analizuję i oglądam, co daje mi pogląd na inne ligi. Pracując w Polsce, bardzo rzadko oglądałem mecze zagranicznych lig. Dziś mam na to czas i z tego czasu korzystam.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. FotoPyk