„Chciałbym przeprosić wszystkich, których zawiodłem. Teraz, kiedy już trochę ochłonąłem i pracuję z psychologiem, chciałbym, żeby mój przypadek stał się ostrzeżeniem dla innych. Nie warto pchać się w kłopoty, kiedy ma się wiele do stracenia” – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Piłka Nożna” Jan Łabędzki.
Pomocnik ŁKS-u Łódź – wraz z graczem Cracovii oraz dwoma zawodnikami Lecha Poznań – został usunięty przez Marcina Włodarskiego ze zgrupowania kadry rocznika 2006 w Indonezji za wyjście do baru po towarzyskim meczu z USA. „Biało-czerwoni” ostatecznie zakończyli młodzieżowe mistrzostwa świata z zerowym dorobkiem punktowym, przegrywając w fazie grupowej z: Japonią, Senegalem oraz Argentyną.
Dziennikarz Przemysław Iwańczyk zapytał młodego piłkarza, czy chciałby opowiedzieć o tamtym wieczorze. „Chyba nie. Ale nie dlatego, że ja mam z tym jakiś problem. Nie rozmawiałem z trzema pozostałymi kolegami, oni sami też się nigdzie nie wypowiadali, zresztą ważny jest efekt końcowy, a nie minuta po minucie całego zdarzenia. Trudno nawet powiedzieć, by cała sytuacja miała jednego prowodyra. Naprawdę trudno mi zrozumieć, jak taka głupota mogła nam przyjść do głowy, żeby wychodzić z pokoju hotelowego. Przecież na początku mieliśmy tylko obejrzeć film, odpocząć po towarzyskim meczu ze Stanami Zjednoczonymi. I nawet nie jestem teraz w stanie powiedzieć, od kogo padło: idziemy? No i poszliśmy… Przestaliśmy myśleć” – tłumaczy nastolatek.
Czy Łabędzkiego zmieniły wydarzenia z Indonezji? „Tak. Mocno. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić, nawet do restauracji, by coś zjeść. W szatni też się trochę wyciszyłem, choć wcześniej byłem duszą towarzystwa. Piłkarsko również dokonałem pewnych zmian, wiele więcej trenuję indywidualnie – chcę pokazać, że na wiele mnie stać. Na boisku oczywiście. Nawet chyba nie muszę mówić innym młodym zawodnikom, by moja historia była dla nich przestrogą, bo to oczywiste. Ale chciałbym, żeby mój przypadek stał się przynajmniej ostrzeżeniem dla innych” – dodał gracz Łódzkiego Klubu Sportowego.
Fot. Newspix
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ