– To było zderzenie z innymi światami. Wiadomo, że sytuacja, do której doszło w trakcie zgrupowania, trochę nas rozbiła (czterech zawodników zostało usuniętych z kadry za spożywanie alkoholu – dop. red.), trudniej nam się wchodziło w te mecze – tłumaczy w rozmowie ze „sport.pl” Karol Borys.
Podopieczni Marcina Włodarskiego w listopadzie wzięli udział w młodzieżowych mistrzostwach świata w Indonezji, gdzie przegrali w fazie grupowej z: Japonią, Senegalem oraz Argentyną i szybko wrócili do domu. – Moim zdaniem taktycznie najlepsza była Japonia. Argentyna to Argentyna, wiadomo, nie trzeba nic więcej mówić. Świetni piłkarze, jak grali z nami, to trudno było im w ogóle zabrać piłkę. Senegal to siła fizyczna – zabiegali nas, to przeważyło. Nie mieliśmy ani sił się z nimi ścigać, ani ścierać. To były bardzo duże chłopy. Piłkarsko nie było źle, ale tu była ta różnica – zwraca uwagę Borys.
Piłkarz Śląska Wrocław uważa, że dziś mógłby być w innym miejscu, gdyby Ivan Đurđević nie odstawił go swego czasu od gry w pierwszym zespole. – Dobrze nam się dogadywało – był w porządku i jako trener, i człowiek. Tak naprawdę on postawił na mnie w kilku meczach. Zagrałem dobrze, czułem się dobrze… i mam niedosyt, że nie zostałem w pierwszym składzie. Myślę, że byłbym dziś w innym miejscu – mówi 17-latek, który w tym sezonie rozegrał zaledwie 60 minut w Ekstraklasie.
Nie licząc fizyczności, co mógłby poprawić nastolatek? – Decyzyjność – nie mogę się tyle zastanawiać. Jak mam piłkę, to czasami muszę po prostu uderzyć. Przyjąć, uderzyć. Nie machnąć rywala, po prostu strzelić – odpowiada Karol Borys.
Fot. Newspix
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ