Pawłowski o transferze Borysa: „W Śląsku podkopywano pewność siebie u tego chłopaka”

Tadeusz Pawłowski w rozmowie z „Gazetą Wrocławską” odniósł się do transferu Karola Borysa. Pawłowski stwierdził, że nie dziwi się, że nastolatek zdecydował się na zmianę klubu.

Pawłowski o transferze Borysa: „W Śląsku podkopywano pewność siebie u tego chłopaka”

To właśnie Pawłowski ściągał Karola do Akademii Śląska, kiedy nią zarządzał. Doświadczony szkoleniowiec wspomina, że musiał namawiać władze klubu do zwrotu kosztów za paliwo dla rodziców zawodnika, którzy wozili go na treningi do Wrocławia.

– Usłyszałem wtedy pytanie: panie trenerze, ale czy to się chociaż zwróci? Powiedziałem wprost: prezesie, to najlepszy chłopak z tego rocznika! Udało się, Karol do Śląska trafił i etap po etapie, szczebel po szczeblu piął się w górę. W końcu dostał szansę w Ekstraklasie, ale to, co działo się wokół niego ostatnio, musiało doprowadzić do odejścia. Takie jest moje zdanie. Szkoda, że stało się to już teraz – mówi.

Pawłowski uważa, że wokół młodzieżowego reprezentanta Polski odbywała się „dziwna” medialna gra.

 – Zauważyłem to ok. półtora miesiąca temu. Trzy najważniejsze i decyzyjne osoby w klubie, czyli trener Jacek Magiera, dyrektor David Balda i prezes Patryk Załęczny zaczęli bardziej lub mniej wprost opowiadać, że dobrze by było, gdyby Karol odszedł. Zgodnie twierdzili – choć każdy nieco inaczej to argumentował – że obecnie Karol nie gra i raczej grać nie będzie. Dla mnie to był proces wypychania go z klubu. Odejdź, bo i tak nie będziesz grał. Co ma zrobić w takich okolicznościach młody, bardzo utalentowany piłkarz? Jak ma wierzyć w to, że będzie się rozwijał, skoro trener, dyrektor sportowy i prezes mówią, że na ten moment się nie nadaje do gry w Ekstraklasie? Dla mnie było to podkopywanie pewności siebie u tego chłopaka. To ciągle bardzo młody człowiek i musiało to do niego docierać. Dlatego właśnie nie dziwię się, że on sam postanowił odejść i wręcz go rozumiem – podkreśla były dyrektor Akademii Śląska.

Tadeusz Pawłowski sądzi, że skoro Karol Borys był wręcz wypychany z klubu, to może to stanowić zły przykład dla wychowanków klubu, którzy widzą, że mimo talentu nie będą mogli liczyć na regularną grę w pierwszym zespole.

– Dla mnie to porażka, bo porażką jest, że taki chłopak, wychowanek z tak dużym potencjałem, będzie rozwijał się i – oby – dawał radość gdzieś indziej, a nie w klubie, który wiele dla niego znaczy, który kocha i gdzie kochają go kibice. Z czasem może być coraz trudniej przekonywać najbardziej utalentowanych chłopaków z Akademii Śląska, że ich praca zostanie dostrzeżona i nagrodzona grą w pierwszej drużynie. Będą pojawiać się skauci i agencji szeptający do ucha, nakłaniający, żeby skorzystali z ich ofert, bo we Wrocławiu i tak nie stawia się na wychowanków – tłumaczy w rozmowie z „Gazetą Wrocławską” szkoleniowiec.

– Nie chcę powiedzieć, że Śląsk nie stawia na młodych, bo stawia. Tylko tej zimy sprowadzono kilku, ale no właśnie – sprowadzono, czyli wzięto z zewnątrz. Wiem, że może jestem trochę zbyt sentymentalny jak na dzisiejsze standardy, ale odejście Karola to niepowetowana strata. Jeśli prawdą jest, że zarobiono na nim 2 miliony euro, to dobrze. To też jest ważne, aczkolwiek uważam, że zabrakło realnego postawienia na tego chłopaka. Szkoda, bo mógł wyjechać za granicę później, już jako gwiazda Ekstraklasy, albo przynajmniej wyróżniający się piłkarz na swojej pozycji – dodał.

Karola Borys będzie kontynuował swoją piłkarską karierę w Belgii. Zawodnik z Otmuchowa podpisał kontrakt z KVC Westerloo.

Fot. Newspix