Czy da się zrobić karierę bez wsparcia ze strony rodziców?

W ostatnich latach regularnie słyszymy o przykładach piłkarzy (również z Polski), których droga do sukcesu w dużej mierze została wybrukowana przez zaangażowanie i wsparcie ze strony rodziców.

Czy da się zrobić karierę bez wsparcia ze strony rodziców?

W 2001 roku, a więc na 21 lat przed tym, gdy w końcu zdobył upragnione mistrzostwo świata, Leo Messi wraz z rodziną przeprowadził się z Ameryki Południowej do Hiszpanii. Resztę tej historii wszyscy dobrze znają.

Czy Argentyńczyk zostałby tak dobrym piłkarzem, gdyby nie mógł liczyć w dzieciństwie na wsparcie najbliższych? Nie da się ocenić z całkowitą pewnością, czy był to decydujący czynnik (być może nie był), ale nie ulega wątpliwości, że legenda FC Barcelony mogła na to wsparcie liczyć.

– Można powiedzieć, że nasze rodzinne życie jest ustawione pod moją karierę. Rodzice z bratem razem ze mną wyjechali do Włoch. Wyjazd w pojedynkę byłby dla mnie bardzo trudny, a tak wiele rzeczy stało się znacznie łatwiejszych – mówił niedawno w rozmowie z Weszło! Kacper Urbański, który w ostatnim czasie zaczął regularnie występować w Serie A.

– Dzięki nim (rodzicom – dop. red.) mogę skupiać się tylko na piłce. Tata początkowo pozostawał w kontakcie online ze swoją firmą w Polsce, ale potem całą swoją uwagę skupił na moim rozwoju – dodał młodzieżowy reprezentant Polski.

Inny przykład z Półwyspu Apenińskiego? Patryk Peda. Mama środkowego obrońcy – Elżbieta – w wywiadach wspominała, że treningi Patryka w Akademii Legii Warszawa zabierały rodzinie cztery godziny z życia. Godzina jazdy w jedną stronę, dwie godziny oczekiwania na syna podczas zajęć, godzina w drugą.

Jeszcze większy wpływ na 20-latka miał śp. Zbigniew Peda.

– Zbyszek był bardzo zaangażowanym rodzicem, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Sam uprawiał sport, codziennie widywałem go, gdy biegał. Pchał Patryka w kierunku tego, żeby się udoskonalił – tłumaczył Szymonowi Janczykowi z Weszło! Marek Gołębiewski, były trener Chrobrego Głogów czy Legii Warszawa, który był sąsiadem państwa Pedów i widział trud włożony przez rodziców w sportowy rozwój ich syna.

HISTORIĘ PATRYKA PEDY MOŻECIE POZNAĆ W TYM TEKŚCIE

Krzysztof Zalewski przed śmiercią (chorował na cukrzycę i nowotwór) marzył o zobaczeniu tylko jednej rzeczy – debiutu Nicoli w seniorskiej reprezentacji Polski. 22-latek swój premierowy występ w „biało-czerwonych” barwach zanotował 5 września 2021 roku.

Jego tata, który przez kilka lat codziennie woził go po pracy na treningi do AS Romy (60 kilometrów w jedną stronę, wstydził się wychodzić z samochodu, bo był ubrudzony piachem), a w późniejszym czasie zamknął firmę budowlaną i zamieszkał wspólnie z synem, zmarł 18 dni później.

– Często rozmawiam z Marcinem i drugiego tak rozważnego rodzica, jeżeli chodzi o piłkę nożną i dbanie o karierę dziecka, nie znam. Wszystko analizował, nie podpalał się, mimo że wiedział, że jego syn ma talent – mówił nam Kazimierz Michałowicz, który w Czarnych Otmuchów prowadził Karola Borysa.

– Rodzice są bardzo blisko Olka, natomiast określiłbym ich podejście jako zdrowe. Często ich widziałem, ale nie zawsze oni rzucali się w oczy – właśnie tak to powinno wyglądać – tłumaczy Michał Zapart, który w Łódzkim Klubie Sportowym ma okazję pracować z Aleksandrem Bobkiem.

– Mama i tata chłopaka są kibicami, oboje bywają na meczach ŁKS-u. Rodzice bardzo dobrze go wychowali i dali mu świetne wsparcie – nie ma mowy o żadnej chorej presji, jaka czasami niestety się zdarza” – zwraca uwagę Zapart.

Bez żadnych problemów możemy znaleźć kilkanaście czy kilkadziesiąt podobnych historii, w których rodzice angażowali się w sportową karierę synów lub sami byli w różny sposób związani ze sportem.

Zresztą, zobaczmy tylko na reprezentację Polski:

  • Wojciech Szczęsny (syn Macieja Szczęsnego – byłego bramkarza, wielokrotnego mistrza Polski)
  • Jakub Kiwior (ojciec zawiesił firmę i wyjechał z nim w 2016 roku do Belgii)
  • Bartosz Bereszyński (Przemysław Bereszyński grał zawodowo w piłkę, dziś jest trenerem młodzieży)
  • Jan Bednarek (tata Jana i Filipa Bednarków był dyrektorem MOSiR-u w Kleczewie)
  • Paweł Bochniewicz (ojciec Bochniewicza występował na zapleczu Ekstraklasy)
  • Mateusz Wieteska (tata grał amatorsko w piłkę, jeździł w roli opiekuna na obozy sportowe)
  • Tomasz Kędziora (Mirosław Kędziora był wuefistą oraz trenerem)
  • Piotr Zieliński (ojciec Zielińskiego także był trenerem)
  • Tymoteusz Puchacz (często podkreśla, że rodzice są dla niego dużym wsparciem, ojciec również gra w piłkę)
  • Robert Lewandowski (oboje rodziców było związanych ze sportem)
  • Adam Buksa (ojciec mocno angażował się w kariery Adama i Aleksandra)

Jak to wygląda aktualnie w topowych polskich akademiach? Czy wsparcie ze strony rodziców nie stało się w pewnym sensie warunkiem koniecznym, żeby się przebić?

– Myślę, że niezbędne jest posiadanie autorytetów – może być nim rodzic (tak byłoby najlepiej), ale autorytetu można szukać także w innych osobach. Na pewno warto mieć autorytet i wsparcie zarówno w dobrych, jak i złych chwilach. Czy określiłbym wsparcie ze strony rodziców jako warunek niezbędny? Są też przypadki, w których tego wsparcia nie było, a i tak dana jednostka była w stanie sobie poradzić lub znalazła autorytet w kimś innym – tłumaczy Patryk Kajderowicz, wicedyrektor Akademii Śląska Wrocław.

– Mamy w naszym środowisku sprawdzoną taką optykę, że jeśli rodzic działa, poświęca się, jest aktywny i uczestniczy w życiu sportowym dziecka w pozytywny sposób, to jak najbardziej taki chłopak robi postępy, bo ma spokojną głowę – sądzi Sławomir Kłos – dyrektor ds. sportowych w FASE Szczecin.

– Nie wiem, czy wsparcie ze strony rodziców jest warunkiem koniecznym. Rodzice przekazują nam geny, wpływają i kształtują nasze środowisko od najmłodszych lat. To też zależy indywidualnie od charakteru młodego zawodnika, czy on tego wsparcia wymaga. Słyszymy o pozytywnych przypadkach, ale też znaleźlibyśmy przykłady w drugą stronę, gdy rodzice bardziej przeszkadzali, niż pomagali – mówi Adrian Filipek, koordynator najstarszych grup młodzieżowych w Akademii Wisły Kraków.

Czy w tych trzech szkółkach są przykłady wyróżniających się graczy w swoich rocznikach, których rodzice nie biorą „czynnego” udziału w piłkarskim rozwoju swoich dzieci?

– Raczej nie ma przykładów rodziców całkowicie wyłączonych z tego procesu szkolenia. Wręcz przeciwnie… – odpowiada Kajderowicz.

– Nie można wrzucić wszystkich do jednego worka. Byli zawodnicy, którzy dziś są w kadrach seniorskich drużyn, a udział ich rodziców był znikomy – ograniczał się do kontaktu na niwie szkolnej czy organizacyjnej. Ale mieliśmy też rodziców bardzo zaangażowanych. Przychodzi mi do głowy przykład Kamila Jakubczyka, który w zeszłym roku podpisał kontrakt z Pogonią Szczecin. Jego rodzice chodzili na wszystkie treningi, byli na każdym meczu, bardzo często rozmawiali z trenerami i chłopak też osiągnął sukces – wspomina Kłos.

– Mieliśmy przykłady rodziców „chcących bardziej” od swoich dzieci. Nie mówimy o ogromnej skali talentu, ale znam zawodnika, który jest dobrym graczem, aczkolwiek wydaje mi się, że zbyt długo jest pod opieką swoich rodziców – mówi Filipek.

– Uważam, że czasem dobrze „opuścić” dom i wziąć sprawy w swoje ręce, żeby nie było takiej nadopiekuńczości. To bardzo trudne, bo nawet gdy rodzice popełniają błędy, to mam nadzieję, że robią to w dobrej wierze – dodał.

Wsparcie ze strony rodziców nie należy do warunków niezbędnych, żeby w obecnych czasach zrobić karierę, natomiast mnogość przykładów piłkarzy mogących liczyć na poświęcenie ze strony swoich bliskich świadczy o tym, że absolutnie nie można tego czynnika bagatelizować.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix