Makowski: Marek Papszun i Maciej Skorża mają ze sobą wiele wspólnego

Z Rakowem Częstochowa wygrał Puchar Polski, z Lechem Poznań zdobył mistrzostwo Polski, za to w Japonii świętował zwycięstwo w Azjatyckiej Lidze Mistrzów z drużyną Urawa Red Diamonds. Wojciech Makowski w „Jak Uczyć Futbolu” m.in. porównał Macieja Skorżę do Marka Papszuna oraz opowiedział o pracy w J-League.

Makowski: Marek Papszun i Maciej Skorża mają ze sobą wiele wspólnego

Czego nauczyły go cztery lata w Rakowie Częstochowa?

– Cztery lata w Rakowie bardzo mnie ukształtowały jako trenera. Miałem to szczęście od razu trafić do profesjonalnej piłki. Gdybym miał wymienić kilka rzeczy, których się nauczyłem lub zdałem sobie sprawę, że są istotne w pracy trenera, to z pewnością wskazałbym wysoką kulturę pracy – sam klub i drużyna stawały się coraz bardziej zorganizowane i mogłem z tego projektu wyciągnąć właśnie dobrą organizację.

– Na pewno wymieniłbym też dobre zarządzanie działaniami klubu ze strony pierwszego szkoleniowca, mam na myśli m.in. organizację pracy zawodników czy sztabu. Była to też nauka pod kątem merytorycznym, czyli po prostu rozumienia gry. Uczyłem się tego, żeby nie szukać wymówek i nie szukać winnych. Powiedziałbym też, żeby warto mieć określoną wizję i kierunek oraz mocno do niego dążyć.

Dlaczego odszedł z Rakowa Częstochowa?

– Dla mnie to było niesamowite doświadczenie i niesamowity rozwój, natomiast było tak, że już pamiętam w październiku – w swoim czwartym sezonie w Częstochowie – trener Papszun zaproponował mi przedłużenie kontraktu na następny sezon. Poprosiłem o chwilę czasu do namysłu i doszedłem do wniosku, że jeśli chcę rozwijać się dalej, to potrzebuję nowego bodźca, nowego środowiska. Poinformowałem trenera Papszuna w grudniu, że to mój ostatni sezon w Rakowie Częstochowa. To były piękne cztery lata. Nie miałem zapewnionej pracy w Lechu, natomiast wierzyłem, że jakaś wartościowa oferta się pojawi.

Czy praca w Częstochowie była wymagająca?

– Była wymagająca, ale… z trenerem Skorżą również była. Pracowałem z trenerami, którzy są wymagającymi osobami i oczekują, że ich sztab będzie wykonywał swoją pracę na najwyższym poziomie.

Co łączy Macieja Skorżę i Marka Papszuna?

– Trener Skorża i trener Papszun mają ze sobą wiele wspólnego – przede wszystkim obaj są bardzo ambitni. Obaj są także bardzo zmotywowani, co widać na każdym kroku. Obaj zawsze są bardzo dobrze przygotowani, nie ma sytuacji, że pierwszy trener „nie zna” najbliższego rywala albo nie potrafi wymienić zawodników z drużyny przeciwnej. Obaj mają mentalność zwycięzcy – nikt nie lubi przegrywać, ale to jest wręcz taka „dzika” żądza wygrywania i nie, że nie lubią, tylko nienawidzą przegrywać.

– Jeśli chodzi o aspekt merytoryczny, obaj bardzo dobrze analizowali grę. Zarówno swoją, jak i przeciwnika, co skutkowało tym, że np. najczęściej dokonywali właściwych zmian w trakcie meczu. Gdybym miał wymienić jakąś różnicę między nimi, to myślę, że trener Papszun bardziej trzymał się własnego modelu gry, a trener Skorża był gotowy na większą elastyczność względem przeciwnika.

Za co odpowiadał Makowski w sztabie Macieja Skorży?

– W Lechu Poznań byłem analitykiem i asystentem, więc uczestniczyłem w procesie treningowym, a do tego robiłem na zmianę z Hubertem Barańskim analizy przeciwnika oraz analizy pomeczowe naszego zespołu. W Japonii – wraz z Rafałem Janasem – pełniłem funkcję asystenta, a w sztabie mieliśmy dwóch japońskich analityków.

Czy Makowski chciałby zostać pierwszym trenerem?

– Jeśli znajdę wartościowy projekt, to moim głównym celem jest rozpoczęcie pracy w charakterze pierwszego szkoleniowca, natomiast to też nie jest „koncert życzeń” i w sytuacji, w której nie znajdę przez jakiś okres satysfakcjonującej oferty, wtedy otworzę się na ponowną pracę w sztabie i nie będę miał z tym problemu.

Kogo będzie chciał ściągnąć do swojego sztabu trenerskiego?

– W pierwszej kolejności będę chciał rozpoznać, czy taka osoba jest dobrym człowiekiem, a w drugiej, czy jest gotowa do pracy. Przede wszystkim musi to być osoba, która będzie merytoryczna i będzie miała odpowiednią bazę. Jeśli człowiek nie będzie miał odpowiedniej wiedzy, to nie będzie potrafił mi pomóc jako pierwszemu trenerowi oraz nie będzie potrafił pomóc rozwijać się zawodnikom.

Dlaczego Maciej Skorża, Wojciech Makowski i Rafał Janas opuścili Japonię?

– Zakładaliśmy przed wyjazdem, że będziemy tam do końca kontraktu (rocznego), a potem zobaczymy, co dalej. To nie tak, że zerwaliśmy umowy, tylko one od razu były podpisane na rok, a jeśli druga strona by chciała, to wtedy zastanowimy się, czy zostajemy dłużej. Trener Skorża zdecydował, że nie przedłuża kontraktu, a my jako jego najbliżsi współpracownicy nie otrzymaliśmy propozycji przedłużenia umowy.

Jakie są realia J-League?

– Na pewno jest to liga bardzo dobrze opakowana, z wieloma kibicami. Urawa Red Diamonds ma najbardziej fanatyczną grupę kibiców i to też przekładało się na atmosferę na stadionie w trakcie naszych spotkań. Doświadczenie pracy w J-League było „dotknięciem” piłki nożnej szybszej, bardziej intensywnej i zorganizowanej, natomiast na pewno mniej fizycznej niż Ekstraklasa.

– W zespołach ligi japońskiej ciężko było znaleźć większe przestrzenie do wykorzystania, rzadziej można było spotkać drużyny niezdyscyplinowane pod względem taktycznym. Myślę, że liga japońska jest z jedną „półkę” wyżej niż nasza liga, jeśli chodzi o wyszkolenie techniczne i taką piłkarskość.

Czy wyobrażał sobie kontynuowanie pracy w Japonii?

– Tak, byłem gotowy na pracę w Japonii przez kolejny rok.

Jak Makowskiemu współpracowało się z Japończykami?

– Bardzo dobrze współpracowało mi się z Japończykami. Jeśli trener coś powiedział, to zawodnicy chcieli wykonać dokładnie to samo na boisku. To mógł być plus, ale też czasem minus, bo gdy w meczu pewne przestrzenie są zamknięte u przeciwnika, zawodnicy muszą wziąć odpowiedzialność za grę na własne barki, a tam czasem piłkarze starali się zbyt na siłę wykonać „jota w jotę” polecenie zgodnie z instrukcją trenera.

Czy w Japonii zarabia się dużo więcej niż w Polsce?

– Nie chcę mówić o szczegółach, natomiast po prostu więcej.

O języku angielskim w Japonii:

– Mało Japończyków mówi po angielsku. W naszej drużynie wyglądało to tak, że mieliśmy dwóch tłumaczy z angielskiego na japoński, a do tego dwóch naszych japońskich analityków także mówiło po angielsku.

– Jeśli chodzi o komunikację w stricte piłkarskich aspektach, to z pomocą tłumaczy nie było z tym problemu, ale zdecydowanie trudniej było zbudować jakąś relację z zawodnikiem. To było ciężkie ze względu na to, że po pierwsze Japończycy nie są narodem otwartym, są skryci, nie chcą pokazywać swoich emocji, a druga kwestia jest taka, że jak się chciało tego zawodnika lepiej poznać i porozmawiać z nim, to zawsze musiał być z nami tłumacz, co w tym przypadku było mało komfortowe.

– Tylko jeden zawodnik był w stanie komunikować się po angielsku na takim podstawowym poziomie i mogliśmy porozmawiać z nim też o rzeczach niepiłkarskich, po prostu bez tłumacza.

O swoich celach:

– Doceniam, w jakich sztabach miałem okazję pracować, natomiast tym, co mnie najbardziej pociąga i do czego czuję największą pasję, jest jednak bycie pierwszym trenerem. Moim celem nigdy nie było dojście do piłki seniorskiej i praca w sztabie trenerskim, tylko moim celem zawsze było bycie pierwszym trenerem, więc to, co robiłem w ostatnich latach, traktuję po prostu jako taką drogę.

Czym będzie kierował się Wojciech Makowski jako pierwszy trener?

– Pierwszą rzeczą, która przychodzi mi do głowy, to chcę być trenerem logicznym, czyli chcę, żeby zawsze coś wynikało z czegoś. Chciałbym, żeby nasze treningi były przygotowaniem do tego, co ma się wydarzyć w meczu. Na pewno chcę być trenerem konsekwentnym i nie chodzi tutaj o jakieś kary, tylko bardziej konsekwencję w podążaniu w danym kierunku. Nie chciałbym, żeby błąd w trakcie naszego pożądanego zachowania skutkował tym, że całkowicie zmienię sposób, w który chciałem prowadzić grę.

– Dodałbym też, że chciałbym być trenerem spójnym, czyli w sytuacji, kiedy ustalam jakąś zasadę, to chciałbym, żeby inni widzieli, że także się do niej stosuję. Jeśli wymagam punktualności, to nie mogę samemu się spóźniać.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. Newspix