Grzelczyk: „Mówią, że jesteśmy szaleńcami, wprowadzając wysoki pressing na każdym calu boiska”

Śląsk Wrocław, Górnik Zabrze, Lech Poznań, Raków Częstochowa, Zagłębie Lubin, Pogoń Szczecin, a następnie… Lechia Zielona Góra – tak przedstawia się aktualnie tabela grupy zachodniej rozgrywek juniorów młodszych. O trwającym sezonie i futbolu w woj. lubuskim porozmawialiśmy z trenerem Michałem Grzelczykiem.

Grzelczyk: „Mówią, że jesteśmy szaleńcami, wprowadzając wysoki pressing na każdym calu boiska”

Myślę, że to dość nietypowe na szczeblu centralnym, że łączy pan pracę w CLJ-ce z prowadzeniem zespołu w klasie okręgowej.

– Czy nietypowe? Taka jest specyfika naszego województwa, że tutaj troszeczkę wchodzimy na „głębszy ocean” i budujemy inne struktury klubów. Liczę na to, że w przyszłości będę mógł zająć się wyłącznie centralnym poziomem oraz być cząstką projektu, którego założycielem jest Maciej Murawski. Wiemy, jaka jest specyfika pracy trenerów w Polsce – nie każdy może sobie pozwolić na to, żeby pracować i utrzymywać rodzinę poprzez pracę tylko w jednym miejscu. Stąd takie połączenie.

– Z Zorzą Ochla jestem związany od 10 lat, bo postanowiłem, że pomogę dzielnicy Zielonej Góry stworzyć projekt, który pozwoli na wyciągnięcie zespołu z B-klasy do wyższych lig. W klubie mamy zarówno doświadczonych zawodników, którzy mają pomagać młodym graczom, jak i tych młodych, którzy właśnie mają uczyć się rzemiosła piłkarskiego od starszych oraz bardziej doświadczonych piłkarzy. Mamy potencjał, żeby bić się o IV ligę.

– Chcielibyśmy wszyscy w Lechii Zielona Góra, żeby pierwszy zespół zakotwiczył na poziomie I lub II ligi, natomiast drużyny młodzieżowe występowały na szczeblu centralnym.

Zorza Ochla jest formalnie powiązana z Lechią Zielona Góra?

Formalnie nie, natomiast są to projekty, które są ze sobą kompatybilne. Kluby ze sobą współpracują, ale nie jest to współpraca sformalizowana. Można powiedzieć, że jestem takim łącznikiem, więc terminarze meczów klasy okręgowej są ułożone pod spotkania w Centralnej Lidze Juniorów. Na pierwszym miejscu jest Lechia, a później układam terminarze w okręgówce.

Młodzieżowcy, którzy nie mogą liczyć na regularną grę w Lechii Zielona Góra, dostają szansę u mnie w okręgówce i są wypożyczani na pół roku lub cały sezon do Zorzy, żeby się ogrywać w piłce seniorskiej. Myślę, że Zorzę Ochla można nazwać nieformalną filią Lechii, która daje możliwość spełniania się młodym zawodnikom, niemającym pełnego zakresu minut w rozgrywkach centralnych w Lechii Zielona Góra.

Spodziewał się pan, że Lechia Zielona Góra jako beniaminek CLJ U-17 nie będzie zespołem zmuszonym do rozpaczliwej walki o utrzymanie?

Tworząc ten zespół w lipcu zeszłego roku, wiedzieliśmy, że to będzie trudny sezon. Musieliśmy zebrać zawodników, którzy rocznikowo spełniają wymogi tych rozgrywek, natomiast mieliśmy też zespół w CLJ U-15, który po pierwszej rundzie spadł do ligi wojewódzkiej, więc tych chłopców też wciągnęliśmy w ten projekt. Runda jesienna była okresem szybkiego budowania tej drużyny i ta drużyna, delikatnie mówiąc, miała różnego rodzaju mankamenty. Cel był taki, żeby nie zakotwiczyć w grupie spadkowej i żeby nie było zbyt dużej straty do pozycji gwarantującej utrzymanie się w CLJ-ce.

– Udało się to zrobić, a my wiedzieliśmy, że nasz model gry, dość trudny, bo wymagający odpowiednich parametrów motorycznych oraz umiejętności indywidualnych, będzie przynosił efekty. Nie jesteśmy jeszcze pewni utrzymania, natomiast z optymizmem patrzymy na zakończenie tego sezonu i oby utrzymaliśmy dobrą dyspozycję do końca rundy wiosennej.

W rozmowie z Radio Zielona Góra powiedział pan, że kadra tego zespołu jest złożona z ponad 30 zawodników, z czego część gra w CLJ U-17, natomiast pozostali rywalizują w Lidze Makroregionalnej U-19. W których rozgrywkach rywalizują lepsi i bardziej zdolni chłopcy?

Priorytetowym projektem jest Centralna Liga Juniorów. Trzeba powiedzieć, że drużyna w Lidze Makroregionalnej U-19 to ten sam zespół…

Który również pan prowadzi?

– Nie, ale wraz z moim asystentem, trenerem Stańczukiem, staramy się pomagać pierwszemu trenerowi tego zespołu, Henrykowi Mazurkiewiczowi. Zawodnicy, którzy nie występują od 1. minuty w CLJ-ce, zazwyczaj grają w pełnym wymiarze czasowym w Lidze Makroregionalnej U-19.

Nie oszukujmy się, można powiedzieć, że Liga Makroregionalna U-19 spadła nam z nieba, bo w rozgrywkach wojewódzkich w kategorii A1 mamy pięć zespołów na krzyż. W juniorze starszym naprawdę nie ma z kim tutaj rywalizować, więc chłopcy – zostając w rozgrywkach juniorskich – po prostu traciliby czas i ich rozwój zostałby ograniczony. W Lidze Makroregionalnej U-19 mogą rywalizować z bardzo dobrymi drużynami, które w swoich składach mają czasem piłkarzy o dwa czy trzy lata starszych od naszych. Staramy się dzielnie pokazywać, nie ma wyników dwucyfrowych i wielkiej tragedii, a chłopcy łapią minuty i czują się dowartościowani, jeśli chodzi o możliwość gry.

Co wyróżnia pański zespół w Centralnej Lidze Juniorów?

– Uważam, że model gry, który wdrażamy. Każdy przyjeżdża i gdzieś tam śmieje się z nas, mówi, że jesteśmy szaleńcami, wprowadzając wysoki pressing na każdym calu boiska. Oczywiście mamy też fazy, w których tego pressingu nie stosujemy i przechodzimy do struktury nazywanej potocznie przesuwem. Jest dużo elementów bezpośredniej walki 1v1 – przede wszystkim w defensywie, ale i ofensywie. Myślę, że naszą fajną stroną od tego sezonu jest tzw. bank informacji. Chcemy mieć świetnie „przeczytanego” przeciwnika, czyli wiedzieć, jakie są jego mocne i słabe strony, w którym fragmencie boiska trzeba go mocniej zaatakować. To sprawia, że zawodnicy – przy nauce gry 1v1, odpowiednim ustawieniu ciała, odbiorze piłki – potrafią to realizować i tą agresją zdobywać punkty.

– Gdy popatrzymy na cały sezon, to poza porażką 0:4 ze Śląskiem Wrocław, czyli jedynym meczem, którego nie przeanalizowaliśmy, bo nie mieliśmy materiału, za każdym razem, gdy przegrywaliśmy, to byliśmy w stanie nawiązać walkę z drużyną przeciwną. Przegrywaliśmy na styku, to nie tak, że przyjeżdża „walec” i rozjeżdża beniaminka.

– Nie podniecamy się naszą serią zwycięstw na wiosnę (skończyła się na pięciu, w miniony weekend przerwał ją GKS Tychy – dop. red.), bo wygrywamy z drużynami, które mają swoje problemy. Wiemy, że Zagłębie Lubin, z którym wygraliśmy 2:1, ze względu na urazy i powołania graczy do młodzieżowych kadr Polski, musiało grać młodszymi zawodnikami. Zwycięstwa budują nas pod względem mentalnym, cieszymy się z pozycji w tabeli i liczby zgromadzonych punktów, ale twardo stąpamy po ziemi.

Jest zespół, który naprawdę zrobił na panu duże wrażenie w CLJ-ce?

Myślę, że jest dużo takich drużyn. Gdy ostatni raz byłem w tych 16-zespołowych rozgrywkach, jeszcze za czasów UKP Zielona Góra, to trochę inaczej to wyglądało. Teraz ten poziom naprawdę znacznie podskoczył. Jest sporo drużyn, które zrobiły na mnie wrażenie. Uważam, że Śląsk Wrocław to zespół kapitalnie operujący piłką, umiejący zmieniać ustawienie taktyczne w trakcie gry, więc nie tylko indywidualności, ale też umiejętność dopasowania się zawodników do taktyki oraz wydarzeń boiskowych.

– Zespoły, z którymi wygrywaliśmy, też chciały grać w piłkę. Nie ma zespołu, który siermiężnie podchodziłby do tematu i skupiał się tylko na końcowym wyniku. Mogę powiedzieć, że cała liga robi na nas wrażenie i cała liga wygląda solidnie, co też świadczy o punktach. Nie licząc Gryfu, trzy zespoły ze strefy spadkowej mają minimalną stratę do miejsca gwarantującego utrzymanie się w tych rozgrywkach. Poziom ligi jest bardzo wyrównany i cieszymy się, że możemy w niej występować. 

Załóżmy, że w przyszłym sezonie Lechia Zielona Góra również będzie rywalizowała w CLJ U-17, ale pytanie, czy będzie miała kim w tych rozgrywkach grać? Czy w młodszym roczniku macie równie utalentowaną grupę zawodników?

Tak, są następcy. Mam nadzieję, że za kilka spotkań będziemy mogli już spokojnie ogrywać chłopców z rocznika 2009. W naszej kadrze jest obecnie dwóch takich zawodników – Tymon Ziarkowski i Gracjan Tchórz. To są dwaj zawodnicy, którzy mocno „pukają” do tego zespołu. Na razie walczą też w lidze wojewódzkiej trampkarzy starszych, by Lechia Zielona Góra awansowała do CLJ U-15, która od przyszłego sezonu będzie rozgrywana w nowym formacie. Zależy nam na tym, żeby tam trafić i robimy wszystko, żeby tak było. Nie martwimy się o to, co będzie w przyszłości.

Gdyby wrzucić pański zespół z CLJ-ki do ligi okręgowej, to…?

– To byłby awans do IV ligi. Zimą rozegraliśmy sparingi i powiem szczerze, że nawet doświadczeni zawodnicy Zorzy schodzili z boiska z zadyszką oraz tętnem skaczącym powyżej normy, więc trzeba było się mocno nabiegać i napocić. Jeden mecz zakończył się zwycięstwem Lechii, a dwa pozostałe remisami, ale to też dlatego, że trochę szastaliśmy składem. Myślę, że gdyby dołożyć do zespołu juniorów młodszych dwóch doświadczonych piłkarzy, to spokojnie pokusiłby się o awans do IV ligi.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Krzycha Fotki – Facebook, regionalnyfutbol.pl