Co łączy Juventus Academy Toruń z włoskim klubem? Jak drużyna trampkarzy starszych poradziła sobie z przeskokiem z ligi wojewódzkiej do Centralnej Ligi Juniorów? Dlaczego Tomasz Ćwikliński nie jest zwolennikiem reformy rozgrywek? Porozmawialiśmy ze szkoleniowcem zespołu U-15.
Zanim podjął pan pracę w Juventus Academy Toruń, był związany z Akademią Piłkarską Reissa oraz Football Academy Włocławek.
– Zgadza się, po drodze był również A-klasowy Piast Bądkowo oraz doświadczenia w charakterze innym niż rola trenera. Do Juventus Academy Toruń dołączyłem w 2020 roku, czyli cztery lata temu. Początkowo prowadziłem grupę orlików, następnie drużynę rocznika 2008 w kategorii trampkarza i teraz od dwóch lat pracuję z rocznikiem 2009.
Gdy ludzie widzą „Juventus” w nazwie klubu, zastanawiają się, jaki wpływ na szkółkę mają trenerzy i działacze z Turynu. Jak to wygląda w praktyce?
– Cały model szkolenia jest włoski, odbywają się wizytacje trenerów z Turynu, struktura treningu, mikro- i makrocykle są takie same, jak we Włoszech. Przejmując rocznik 2009, za zgodą klubu odeszliśmy jednak od wyznaczonych schematów i pracujemy inaczej, choć sporo elementów jest zbieżnych – nie da się wymyślić futbolu zupełnie na nowo. Należy tutaj zaznaczyć, że większość naszych chłopców to wychowankowie Juventus Academy Toruń, więc wcześniej byli szkoleni według włoskich wzorców.
W rozmowie z „Radio Toruń” powiedział pan, że niemal wszyscy chłopcy z zespołu U-15 pochodzą z Torunia albo z okolic.
– Tak. Nie licząc Torunia i gmin ościennych, mamy też dwóch chłopców z Włocławka i Brodnicy, jednego ze Świecia i jednego z Janikowa. Rocznik 2009 liczy 34 piłkarzy – mamy podział na dwie drużyny. Myślę, że ok. 60% zawodników pierwszego składu to wychowankowie Juventus Academy Toruń.
Chłopcy z nieco dalszych miejscowości mieszkają w internacie?
– Jeśli się nie mylę, w internacie mamy aktualnie siedmiu zawodników z dwóch drużyn. W przypadku pozostałych chłopców nie ma potrzeby, by lokować ich w internacie.
Jak często dochodzi do przejść między jedną a drugą drużyną tego rocznika?
– Nie mamy ścisłego podziału, że chłopcy są na stałe przypisani do którejś z drużyn, ale z uwagi na różnicę poziomów, zawodnikom z drugiego zespołu, który gra w drugiej lidze wojewódzkiej, czasem ciężko przeskoczyć do CLJ-ki, chociaż zdarza się, że niektórzy otrzymują minuty również na szczeblu centralnym.
Zakładam, że przeskok między drugą ligą a Centralną Ligą Juniorów jest spory, a jak wygląda to w przypadku pierwszej ligi wojewódzkiej, w której w zeszłym roku mieliście okazję rywalizować, i CLJ U-15?
– Prawdę mówiąc, myślałem, że będzie większy. Lech Poznań i Pogoń Szczecin są bardzo mocne, więc pewnie gdybyśmy zmierzyli się z tymi klubami nawet 10 razy, to i tak ciężko byłoby odnieść zwycięstwo. Jeśli chodzi o pozostałe drużyny, to wydawało mi się, że będzie większa różnica. Trzeba zaznaczyć, że liga wojewódzka w kujawsko-pomorskim była dość słaba, bo tak naprawdę liczyły się trzy drużyny – my, Zawisza Bydgoszcz i Olimpia Grudziądz. Sporą różnicą jest to, że teraz każdy mecz jest dla nas wymagający, a wcześniej tych wymagających spotkań było zaledwie cztery w sezonie.
– Tak naprawdę w trakcie trzech sezonów w pierwszej lidze wojewódzkiej, gdy traciliśmy punkty, to niemal wyłącznie w meczach z Zawiszą oraz Olimpią.
W Radiu Toruń wspomniał pan również, że chłopcy mają treningi lekkoatletyczne. Co w trakcie nich robią?
– Pracują m.in. nad prawidłową techniką biegu, mobilnością, skocznością. Ogólnie rzecz biorąc, trenują to, na co brakuje czasu w trakcie treningów piłkarskich. W tym sezonie kładziemy szczególny nacisk na mobilność stawu biodrowego oraz skokowego.
Niezależnie od liczby zgromadzonych punktów na koniec rundy i tak wszystkie drużyny utrzymają się na szczeblu centralnym. Ten fakt rzeczywiście wpływa na zawodników, że czasem odpuszczają lub widać po nich większe rozluźnienie? Czy trenerzy pozwalają sobie na więcej?
– Będąc szczerym, w tych dotychczasowych kilku meczach nic takiego nie zauważyłem. Ani u nas, ani u przeciwników. Wszyscy chłopcy grają, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony. Nie zauważyłem jak dotąd, żeby np. trenerzy przy korzystnym wyniku wpuszczali młodszych graczy.
To ciekawe, bo wydawałoby się, że trenerzy mają aktualnie większą swobodę…
– Wiem, że w meczu z Pogonią Szczecin, który przegraliśmy 2:7, w barwach „Portowców” występowali chłopcy, którzy występują też w CLJ U-17, więc nie było mowy o odpuszczaniu w starciu z beniaminkiem i… dobrze. Nawet w sytuacji, gdy wynik był już bezpieczny i wysoki, ciągle było parcie do przodu i chęć zdobycia kolejnych bramek, co dla nas jest świetną nauką, możemy uczyć się takich zachowań.
Co jest najmocniejszą stroną pańskiego zespołu?
– Chcemy grać w piłkę. Nie cofamy się, często gramy wysoką obroną, stawiamy na pressing. Staramy się grać od bramkarza, krótkim podaniem. Właśnie w meczu z Pogonią Szczecin zdobyliśmy bramkę po akcji, która rozpoczęła się w naszym polu karnym, wymieniliśmy dużą liczbę podań i strzeliliśmy gola.
– Miałem okazję rozmawiać z zawodnikami, którzy wcześniej występowali w Juventus Academy Toruń, a dziś grają w CLJ-ce w barwach innych drużyn. Mówili, że często beniaminkowie stawiają właśnie na defensywę i grę z kontry. My gramy inaczej, co też czasem niestety przekłada się na wysokie rezultaty, natomiast chłopcy mają swobodę w dryblingu czy grze kombinacyjnej.
Jest pan zadowolony z postawy zespołu w pierwszych sześciu meczach?
– Pomijając przegraną 1:6 potyczkę z Lechią Gdańsk, to tak. W tym przypadku zawiódł fakt, że chłopcy nie są w SMS-ie, więc nie mamy stuprocentowej kontroli nad tym, co robią na WF-ach. Okazało się, że większość składu przed meczem biegała beep test, o czym dowiedzieliśmy się już po końcowym gwizdku. To przełożyło się na ich dyspozycję fizyczną, która wyglądała bardzo słabo w tym meczu. Zabrakło komunikacji, ale jest to dla nas pierwszy rok projektu licealnego, więc wyciągamy wnioski i idziemy dalej.
– Przechodząc do pozytywów, myślę, że najlepszą połowę rozegraliśmy z Lechem Poznań, gdy przed przerwą wyglądaliśmy naprawdę dobrze. To świadczy o tym, że gdy jesteśmy właściwie przygotowani motorycznie, to możemy skutecznie rywalizować na szczeblu centralnym.
Pańscy zawodnicy występują w Centralnej Lidze Juniorów w GPS-ach. Można dostrzec dużą różnicę, jeśli chodzi o obciążenia meczowe względem zeszłego sezonu?
– Powiedziałbym, że nie tylko różnicę, a wręcz… przepaść. W wysoko przegranym meczu z Lechią Gdańsk, gdy rzeczywiście wyglądaliśmy słabo pod względem motorycznym, chłopcy mieli porównywalne parametry do tych z pierwszej ligi wojewódzkiej. W pierwszych dwóch spotkaniach, gdy mierzyliśmy się z Akademią Piłkarską Reissa oraz FASE Szczecin, patrząc na liczbę wykonanych sprintów czy pokonany dystans, parametry były ok. 20% wyższe niż na poziomie wojewódzkim.
Jak pan ocenia reformę rozgrywek CLJ U-15? Teoretycznie to właśnie szansa dla klubów podobnych do Juventus Academy Toruń, które wcześniej nie występowały na szczeblu centralnym albo nie występują na nim regularnie.
– Jestem przeciwnikiem.
Dlaczego?
– Myślę, że 14 zespołów bardzo mocno obniży poziom rozgrywek. Nie tylko dla klubów z czołówki nie będą to rozwijające spotkania, ale nawet dla nas. Gdy mamy osiem drużyn, naprawdę wiemy, że każdego tygodnia mierzymy się z mocnymi zespołami, a jeśli tych drużyn zrobi się o sześć więcej i będziemy mieć np. trzy ekipy z woj. kujawsko-pomorskiego, to rzeczywiście będzie to lepsze niż pierwsza liga wojewódzka, ale nie będzie tak prestiżowe, jak Centralna Liga Juniorów w aktualnym kształcie. Problem pojawi się wtedy, jeśli np. spadlibyśmy z CLJ-ki, bo wówczas pierwsza liga będzie już tak wydrenowana…
– Osobiście wolałbym, żeby Centralna Liga Juniorów była 8-zespołowa, i żeby w Juventusie byliśmy w stanie się w niej normalnie utrzymać. Uważam, że lepszym rozwiązaniem byłoby złączenie najlepszych akademii razem i zrobienie czegoś na kształt osobnych makroregionów.
Jak zapowiada się u was rocznik 2010, który będzie rywalizował w tych rozgrywkach w przyszłym sezonie?
– Dość podobnie jak u nas, czyli drużynę w większości stanowią wychowankowie – z tą różnicą, że wiedząc, że za pół roku będą występować w CLJ-ce, do drużyny doszło kilku chłopaków z okolicznych miejscowości. Czy się utrzymają, czy będą grać dobrze, to trudno mi to oszacować, bo też ciężko powiedzieć, jaki będzie poziom Centralnej Ligi Juniorów U-15 w przyszłym sezonie.
ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO
Fot. Juventus Academy Toruń
Obserwuj @Bartek_Lodko
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ