Pietrzykowski: „Normalność jest bardzo ważną rzeczą w świecie futbolu”

Dlaczego nie zgłosił się na kurs UEFA Pro, mimo że by się na niego dostał? Jak wywalczył tak dużą liczbę awansów? Czemu łączy trenerkę z pracą w salonie fryzjersko-kosmetycznym? W „Jak Uczyć Futbolu” gościliśmy Ireneusza Pietrzykowskiego.

Pietrzykowski: „Normalność jest bardzo ważną rzeczą w świecie futbolu”

Ireneusz Pietrzykowski – ze Stalą Stalowa Wola awansował z trzeciej do pierwszej ligi, a na swoim koncie ma łącznie sześć awansów do wyższej klasy rozgrywkowej. Nie licząc aktualnego miejsca pracy, 54-latek do tej pory był związany wyłącznie z klubami z województwa świętokrzyskiego.

Kiedy stwierdził, że będzie trenerem?

– Byłem raczej słabym zawodnikiem, funkcjonowałem na poziomie starej drugiej, trzeciej ligi, ale zawsze miałem… dużo do powiedzenia. Myślę, że to przyszło w dość naturalny sposób – zacząłem ok. trzydziestki, będąc grającym trenerem.

– Podziwiam młodych ludzi, którzy w wieku 20 lat zdają sobie sprawę, że nie będą piłkarzami i idą bardzo wcześnie w trenerkę, natomiast mi cały czas – błędnie – wydawało się, że tym piłkarzem będę. Poźniej, mimo wciąż bardzo młodego wieku, są na naprawdę dobrym poziomie.

Jaki jest sekret tak dużej liczby awansów?

– Tak naprawdę chyba nie ma sekretu, bo każdy awans był trochę inny. Najbardziej różnił się awans z trzeciej do drugiej ligi ze Stalą, bo tam trafiłem w trakcie rundy wiosennej, przyszliśmy razem z trenerem Jaroszem i zastaliśmy gotowy zespół. W przypadku pozostałych awansów wyglądało to tak, że dobierałem sobie ludzi, których chciałem i poprzez pracę z nimi osiągaliśmy sukcesy.

Trener Pietrzykowski kilkukrotnie obejmował drużyny ze strefy spadkowej. Od czego zaczynał swoją pracę?

– Zaczynaliśmy od wzmocnienia zespołu – to było podstawą, bo z jakiegoś powodu drużyna musiała się znaleźć w strefie spadkowej. Nie mam czarodziejskiej różdżki, która sprawia, że dotknę nią zawodnika i on od tego momentu będzie umiał grać w piłkę. Transfery przychodzące były bardzo ważną kwestią.

– Im niższa liga, tym bardziej liczy się, jak jakościowy jest dany zawodnik. Fakt, że udawało nam się sprowadzać jakościowych piłkarzy, pomagał. Wiadomo, że procesem treningowym możemy zdecydowanie pomóc zawodnikowi, aczkolwiek kluczem była ich jakość.

– W Stalowej Woli jest troszkę inaczej. Nie powiem, że nie mamy jakościowych graczy, ale oni nie są rozchwytywani przez przeciwników. Tutaj bardzo dużo pomogliśmy drużynie procesem treningowym. I myślę, że to widać po naszym sposobie gry.

Dlaczego Pietrzykowski jest aktywnie zaangażowany w proces transferowy?

– Gdy jako trener zaczynasz rozmowy z agentem albo zawodnikiem, to ten piłkarz od samego początku ma poczucie, że naprawdę go chcesz. Gdy usłyszy od dyrektora sportowego, że będzie ważnym zawodnikiem, to te słowa nie ważą tyle samo, gdy usłyszy tę informację od trenera. Od razu ma jasny przekaz, że szkoleniowiec ma na niego konkretny pomysł i widzi go w takiej, a nie innej roli. Łatwiej wtedy przekonać zawodnika do projektu.

– Ten model ma również wady. Jeżeli zawodnika ściągnął dyrektor sportowy, on zagrał rundę albo sezon i dziękujesz mu za grę, to ta relacja jest zupełnie inna, niż gdy samemu kogoś sprowadziłeś. Wielokrotnie zdarzyło się, że było czuć w powietrzu niewypowiedzianą pretensję, że coś się kończy. No cóż, przede wszystkim muszę mieć na uwadze dobro klubu.

Na co zwraca uwagę Ireneusz Pietrzykowski, obserwując zawodników?

– To się zmieniało z czasem. Im wyższa liga, tym więcej zawodnik musiał prezentować na boisku. Dziś szukamy mobilnych zawodników – to rzecz, która chyba wyróżnia naszą drużynę. Zawodnicy z linii pomocy i ataku są raczej niewysocy. Szukamy mobilnych graczy, czyli zawodników wielostrefowych, szybkich, którzy komfortowo czują się z piłką.

– Myślę, że mogę być jednym z niewielu trenerów w naszym kraju, który nie ma potrzeby posiadania wysokich zawodników – chcemy mieć dobrą fazę z piłką, a do niej potrzebujemy mobilności. Mam wrażenie, że coraz więcej ludzi idzie w tym kierunku. „Zabijające” wszystkich dookoła szóstki nie są konieczne.

Jak bronił Mateusz Zachara w ŁKS-ie Łagów?

– Mam anegdotę. Do ŁKS-u Łagów dołączył Mateusz Zachara, były reprezentant Polski. Graliśmy z Avią Świdnik i tam na szóstce grał ich najlepszy zawodnik – Paweł Uliczny. Zachara miał zadanie odciąć tę szóstkę i po meczu śmialiśmy się, że chyba nigdy tyle pracy w defensywie nie wykonał, bo naprawdę mało było go z przodu, a ciągle biegał za tym Ulicznym. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy ofensywni zawodnicy są zadowoleni ze swoich zadań w fazie bronienia, ale po prostu tak gramy.

Jak Ireneusz Pietrzykowski ocenia „łatkę” trenera od awansów?

– Myślę, że ona bardziej pomaga, aniżeli przeszkadza. Jeśli zawodnicy widzą człowieka, który jest liderem szatni, który wyznacza kierunek, to jest łatwiej. Weźmy chociażby początek sezonu w drugiej lidze – zdobyliśmy dwa punkty w czterech meczach, ale cały czas otrzymywali przekaz, że gramy w piłkę i gramy w nią przyzwoicie, więc za chwilę przyjdą wyniki. Nie przyszły od razu, natomiast ostatecznie skończyło się kolejnym awansem.

Dlaczego w zeszłym sezonie mówił, że Stal Stalowa Wola będzie walczyła tylko o utrzymanie?

– Kiedyś powiedziałem, że w drugiej lidze jest naprawdę niewielka różnica pomiędzy tymi, którzy walczą o awans a tymi, którzy bronią się przed spadkiem. Od samego początku byłem przekonany o tym, że stać nas na awans do baraży, lecz będąc beniaminkiem, robiąc dość nieoczywiste transfery i notując niezbyt udany początek sezonu, wygłupiłbym się, gdybym zapowiedział, że walczymy o awans.

Jest myślenie w Stalowej Woli, że może uda się pójść za ciosem i zrobić kolejny awans – tym razem do Ekstraklasy?

– Walczymy o utrzymanie…

To samo mówiliście rok temu.

– I tym roku też tak mówię.

O kompetencjach trenerów:

– Czasy, w których pierwszy trener robił wszystko w pojedynkę, dawno minęły. Dzięki sztabom trenerskim jesteśmy lepszymi szkoleniowcami, a to znów wpływa na lepsze funkcjonowanie całego zespołu.

Jakie wartości są kluczowe dla trenera Pietrzykowskiego?

– Chyba uczciwość jest najważniejsza. Zawsze staram się być prawdziwy i oczekuję, że tak samo będzie to wyglądało z drugiej strony. Daję 100% i od innych wymagam 100%.

Prezes klubu ze Stalowej Woli stwierdził, że chciałby, żeby Ireneusz Pietrzykowski był miejscowym Fergusonem. Co miał na myśli?

– I po przecinku dodał, że nim będę, tylko muszę wygrywać. W klubie zajmuję się wieloma rzeczami, nie tylko takimi, które należą do zakresu moich obowiązków. Lubię pracować i jeśli robimy coś w sferze medialnej czy sponsorskiej, to nie mam problemu z tym, żeby się zaangażować, bo wszyscy chcemy, żeby Stal Stalowa Wola szła do przodu. Pewnie o to chodziło prezesowi.

O ego w świecie piłki nożnej:

– Przyszedłem do klubu i powiedziałem „dzień dobry” pani, która tam sprząta. Dzień później podeszła do mnie i powiedziała, że jestem pierwszym trenerem, który się z nią przywitał, a już kilka lat tam pracowała. Taka normalność jest bardzo ważną rzeczą w piłce nożnej, w której jest strasznie dużo wybujałego ego. Zawodnicy czy trenerzy czują się wybrańcami losu i czasem zapominają o tym, żeby być normalnym.

– Pamiętam, że trener Maciej Jarosz powiedział mi kiedyś, że jestem ekscentryczny. Zaniemówiłem, bo trochę można mi zarzucić, ale na pewno nie jestem ekscentryczny. Wytłumaczył, że w świecie futbolu, gdzie jest dużo ludzi z odrobinę wybujałym ego, zachowuję się normalnie, więc jestem w pewien sposób ekscentryczny.

Dlaczego jeden dzień w tygodniu poświęca na pracę poza piłką?

– Od 2012 roku jestem wspólnikiem w dość dużym salonie fryzjersko-kosmetycznym w jednej z kieleckich galerii. Na co dzień wszystko ogarnia wspólniczka, a ja w ten jeden z dwóch dni w tygodniu, w których nie mamy treningów lub meczu, zajmuję się papierami.

Dlaczego Ireneusz Pietrzykowski nie zapisał się na kurs UEFA Pro?

– Nie zapisałem się, a jak później sprawdziłem punktację, to chyba bym się dostał. Przyjąłem, że jeśli utrzymam się na szczeblu centralnym do następnej edycji, to wtedy wystartuję. Pamiętajmy o tym, że pracuję poza województwem świętokrzyskim dopiero od marca zeszłego roku. Do tego momentu byłem związany wyłącznie z III- czy IV-ligowymi klubami z lig świętokrzyskich.

Skoro w Stalowej Woli zainwestowano w infrastrukturę sportową, to dlaczego władze klubu nie zdecydują się też na dużą inwestycję w akademię?

– Zgadzam się, że w naszym regionie powinna prężnie działać akademia. Jak to w życiu, wszystko ma związek z pieniędzmi. Jak chcesz mieć dobrą akademię, to po pierwsze musisz zatrudnić dobrych trenerów i nie mówię, że aktualni trenerzy są słabi, ale jeśli płacisz stosunkowo niedużo, to oni mają jeszcze inne obowiązki. Drugą kwestią jest szkoła, żeby można było ściągać dzieci z kilkudziesięciu kilometrów od Stalowej Woli. I tu też wracamy do kwestii pieniędzy.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. EkstraTrener – Facebook