Ponad 100 trenerów zawitało w sobotę do Łodzi na II Kongres Wiedzy o Szkoleniu Piłkarskim Dzieci. Jak zarządzać drużyną dziecięcą w trakcie rozgrywek? O co chodzi w maksymalizacji rozwoju talentu? Jakie są nowoczesne trendy uczenia się w procesie treningowym? Zapraszamy na relację z tego wydarzenia.
Wzorem pierwszej edycji, tegoroczny KWOSP Dzieci również dzielił się na część teoretyczną oraz praktyczną. Tym razem wśród prelegentów znaleźli się:
- Jakub Śpiegowski – trener z wieloletnim doświadczeniem w piłce dziecięcej, współorganizator kongresu, prowadzący bloga „Piłka Nożna dla Dzieci”
- Jacek Pobiedziński – trener w Akademii Watford FC
- Mateusz Ludwiczak – główny trener etapu U7-U11 w Akademii Legii Warszawa
O godz. 10:00 część teoretyczną rozpoczął Śpiegowski, który skoncentrował się na temacie zarządzania drużyną dziecięcą w trakcie rozgrywek. – Nikt mi nie wmówi, że dzieci nie chcą wygrywać – to bzdura. Wszyscy chcą wygrywać, ale wygrywanie meczów nie może być celem samym w sobie, że nie wpuścisz na boisko trzech rezerwowych, bo oni mogą zawalić wynik. Wydawałoby się, że to oczywista sprawa, natomiast przyglądając się czasem dyskusjom internetowym, dochodzę do wniosku, że nie do końca… – mówi.
Jak najlepiej dobierać sparingpartnerów? – Warto szukać „kumatych” trenerów. Jak jadę z drużyną na turniej i widzę, że trener drużyny przeciwnej nie ogarnia, chciałby sterować zawodnikami, jest w stosunku do nich trochę agresywny, to z własnej woli więcej z nim nie gram. Unikam ludzi, którzy pracują niezgodnie z tym, jak uważam, że to powinno wyglądać. Siłą rzeczy, i tak możemy na nich trafić np. w rozgrywkach ligowych, ale gdy mamy możliwość, to lepiej unikać – uważa Jakub Śpiegowski.
Edukator Polskiego Związku Piłki Nożnej skrytykował m.in. chwalenie się bardzo wysokimi rezultatami w mediach społecznościowych. – Jak zdarzy wam się wygrać 20:0 w rozgrywkach dziecięcych, to lepiej to przemilczeć i nie dawać o tym znać światu – sądzi.
„Oberwało się” również trenerom, którzy za wszelką cenę unikają różnych form grania. – Bardzo mnie uwiera w polskim szkoleniu, że boimy się korzystać z różnych form grania. Nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy słyszę, że „oni” grają 9v9 na dużym boisku i nie pojadą na zimowy turniej 5v5 na halę, bo wtedy mieszają chłopcom w głowach i zawodnicy potrzebują po powrocie do gry dwóch tygodni, żeby się znów odnaleźć na pełnowymiarowym boisku. No i co z tego? To się będą odnajdywać – bardziej zaszkodzi im, że kilka jednostek treningowych będzie mniej efektywnych czy że w trakcie tych dwóch miesięcy była okazja wzięcia udziału w kilku turniejach, gdzie gra toczy się na małym boisku, więc chłopcy mogą rozwijać technikę, drybling i szybkość podejmowania decyzji? – pyta Śpiegowski.
Jak powinien zachowywać się szkoleniowiec w trakcie meczu? – Nie wyobrażam sobie jako trener usiąść w trakcie meczu na ławce rezerwowych i nie skupiać się na grze swoich podopiecznych, ale nie wyobrażam sobie też biegać jak małpa wzdłuż linii bocznej. Trzeba być aktywnym, chwalić oraz wspierać drużynę, czasem o coś zapytać lub podpowiedzieć – zwraca uwagę autor bloga o piłce dziecięcej.
– Na trenerów wrzeszczących na dzieci powinien być paragraf. Ale my często nie reagujemy, po prostu odwracamy się, ignorujemy całą sytuację, dając im ciche przyzwolenie na takie zachowanie. Do niektórych nic nie trafia, ale gdy widzisz taką sytuację, to zareaguj, bo większości trenerów zrobi się wtedy trochę głupio – dodał.
W trakcie wykładu Jakub Śpiegowski zaprezentował slajd z powyższym zdjęciem, na którym hiszpański arbiter stara się pomóc młodemu bramkarzowi, by ten właściwie ustawił kolegów w murze. – Wyobrażacie sobie taką scenę w Polsce? Przecież trener drużyny przeciwnej prawdopodobnie „zagryzłby” arbitra… – stwierdził.
Następnie na łódzką scenę wyszedł Jacek Pobiedziński, który mówił o maksymalizacji rozwoju talentu na przykładzie Watford FC – angielskiego klubu, w którym pełni funkcję trenera grup dziecięcych. Pracę tę łączy z prowadzeniem własnej firmy budowlanej.
Początek wykładu Pobiedzińskiego był… dość specyficzny – na kilka minut włączył utwór Eltona Johna, który jest ważną postacią dla Watfordu, a następnie – znów na kilka minut – występ grupy cyrkowej, która popisywała się różnymi akrobacjami. Pobiedziński w ten sposób przekonywał, że zawód trenera musi mieć w sobie dwie cechy: artyzm i pasję.
– Mamy w Polsce ogromny potencjał, ludzi, którzy wiedzą, co robią. To idzie w dobrą stronę – uważa Jacek Pobiedziński.
Akademia „The Hornets” należy do szkółek drugiej kategorii (są cztery), a jej zawodnicy regularnie trafiają do akademii czołowych brytyjskich klubów – Arsenalu, Chelsea, Manchesteru City czy Manchesteru United.
– W Watfordzie unikamy wczesnej specjalizacji na pozycjach. Wszyscy znają Łukasza Piszczka. Zaczynał jako napastnik, a został topowym bocznym obrońcą – zwraca uwagę prelegent.
– Fizyczność jest podstawą w angielskich akademiach. Przy rekrutacji zawodników atletyzm ma znaczenie – stwierdził Pobiedziński w trakcie części praktycznej.
Nie należy nadinterpretowywać powyższych słów – to nie oznacza, że w angielskich akademiach patrzą wyłącznie na wzrost czy siłę danego gracza. Młodzi zawodnicy muszą świetnie grać w piłkę i na dodatek radzić sobie pod względem fizycznym.
Tę kwestię poruszył także m.in. trener Marcin Włodarski w kontekście gry Polaków na zeszłorocznych młodzieżowych mistrzostwach świata. Nie odstawaliśmy od przeciwników techniką. Różnicę robił fakt, że Senegalczykom również piłka przy nodze nie przeszkadzała, a przy okazji byli o głowę wyżsi od naszych piłkarzy.
– Gdy 20 lat temu skończyłem kurs trenerski, to czułem się lepszy od José Mourinho. Myślałem, że teraz to mogę objąć każdy klub na świecie. Pokory nabieramy z czasem – tłumaczy szkoleniowiec Akademii Watfordu.
Jacek Pobiedziński mówił też o wartościach, jakie mają wyznawać młodzi zawodnicy (np. radził zawiesić plakaty w budynku klubowym z pożądanymi cechami), a także o znaczeniu jednostki, a nie drużyny, bo żaden rocznik nie zagra w całości w Premier League – w Watfordzie najlepsi zawodnicy z danego rocznika… zazwyczaj nie rywalizują w swoim roczniku.
Część wykładową zakończył Mateusz Ludwiczak. Trener Akademii Legii Warszawa przekazał bardziej specjalistyczną wiedzę niż Śpiegowski i Pobiedziński, opierając się na konkretnych środkach treningowych. Między nim a Jackiem Pobiedzińskim nawet wywołała się dyskusja, dlaczego obrońca w jednej z sytuacji dryblował, a nie podał do lepiej ustawionego partnera, tworząc w ten sposób przewagę w ataku.
– Jedną z naszych innowacji w tym sezonie jest płynna jednostka treningowa. Co jakiś czas modyfikujemy jednostkę, jeśli chodzi o jej struktury – np. zaczynamy od gry końcowej. Dlaczego wszystko musi być po kolei? A co jeśli dziecko woli nauczyć się czegoś na samym początku treningu, a nie po godzinie biegania? Może tak zawodnikom będzie łatwiej? – mówił Ludwiczak.
Po części wykładowej kongres przeniósł się na boisko AZS-u Łódź. Częścią praktyczną zajęli się Jakub Śpiegowski i Jacek Pobiedziński, natomiast Mateusz Ludwiczak przyglądał się zajęciom z ławki rezerwowych. Później cała trójka prelegentów była do dyspozycji uczestników na after party – to zawsze dobra okazja, by w luźniejszej atmosferze otrzymać kolejną dawkę wiedzy i wymienić się swoimi doświadczeniami.
Za uczestnictwo w Kongresie Wiedzy o Szkoleniu Piłkarskim Dzieci szkoleniowcy nie otrzymują punktów do przedłużenia licencji trenerskiej, co poniekąd oznacza, że w Łodzi mieliśmy do czynienia wyłącznie z pasjonatami, którym zależy na trenerskim rozwoju, a nie „odbębnieniu” jednej czy drugiej konferencji. Im większej liczbie trenerów będzie zależało na rozwoju, tym lepiej dla wszystkich.
Z ŁODZI – BARTOSZ LODKO
Fot. EkstraTrener – Facebook, David Rodríguez
Obserwuj @Bartek_Lodko
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ