Niektórych rzeczy nie da się nauczyć – albo to masz, albo tego nie masz. Co w takim razie ma Gonçalo Feio, czego nie mają inni szkoleniowcy? Przemysław Mamczak wziął pod lupę ten temat na łamach Weszło TV.
Legia Warszawa, Motor Lublin, Raków Częstochowa, Wisła Kraków – mimo wciąż młodego wieku, Gonçalo Feio z polską piłką jest związany od wielu lat. Nad Wisłę trafił w 2010 roku w ramach wymiany uniwersyteckiej.
Dlaczego Portugalczyka uważa się za taktycznego geniusza? Jaki jest jego największy atut? I czemu dochodzi z jego udziałem do sytuacji takich, jak w niedawnym starciu z Brøndby czy z Pawłem Tomczykiem w Lublinie?
Mamczak, który poznał Feio, odbył u niego staż. – Jeżeli zaczynasz z nim rozmawiać o taktyce, to od razu orientujesz się, że kuma ją na najwyższym poziomie. U Feio nie ma momentu, że podchodzisz jako piłkarz i o coś pytasz, a on się zastanawia. Masz odpowiedź wystrzeloną jak przez ChatGPT – z tą różnicą, że ChatGPT czasem ściemnia, a od Gonçalo dostaniesz konkretną informację – tłumaczy w swoim materiale.
Gonçalo Feio ma swój własny model gry, ale przecież nie on jedyny. Ze słów dziennikarza wynika również, że Portugalczyk posiada ogromną wiedzę na temat piłki nożnej, a jego modelowe zasady są uszczegółowione do bólu. Nie ma w nich przypadkowości.
– Najbardziej imponujące jest chyba to, że bez względu na system, czy to jest 3-4-3, czy 3-5-2, czy 4-3-3, bez względu na fazę gry, wie, co każdy zawodnik ma robić. Wie, gdzie pojawi się problem, wie, kto będzie miał za daleko, gdzie pojawi się luka, wolna przestrzeń, którą można wykorzystać. Analizując więc mecz, nie rozmawia się u niego o opiniach, są tylko fakty. W danej strefie miał być zawodnik X, miał odbudować według tych zachowań. Skoro go nie było, to on sprawił, że zespół stracił gola – słyszymy.
– Gonçalo Feio daje potężną bazę. Daje mapę, jest jak przewodnik na wycieczce do Disneylandu, który przy długich kolejkach odbija za ciebie fastpassa. Mówi o zasadach indywidualnych, sektorowych, grupowych, drużynowych. W jego modelu tych szczegółów jest tysiące. On z tygodnia na tydzień wdraża kolejne, a zespół – wyposażony w nie – rozumie się coraz lepiej, łapie automatyzmy – mówi Mamczak.
W modelu gry 34-latka wszystko się zazębia, a on sam zwraca dużą uwagę m.in. na grę obronną, bo jak zawsze podkreśla, drużyna która nie wpuści gola, ma zagwarantowany co najmniej jeden punkt.
Trener Legii Warszawa przykłada również bardzo dużą wagę do indywidualnej pracy z zawodnikami. – Wszyscy, którzy pracują z Gonçalo, mówią, że to kozak. Bo zawodnicy otrzymują czasem od niego więcej niuansów i podpowiedzi niż w trakcie całej dotychczasowej kariery. To niekiedy są drobne rzeczy, ale kiedy piłkarz widzi, że słowa Feio przekładają się na grę, tym bardziej wierzą w proces i są w stanie bardziej się temu procesowi oddać – wyjaśnia dziennikarz.
Idąc dalej, Portugalczyk dobrze czyta grę, więc potrafi w najdrobniejszych detalach rozpracować drużynę przeciwną. Piłkarze otrzymują konkrety, nie banały typu, że uważajcie na dośrodkowania.
– Myślę, że Gonçalo mógłby zrobić doktorat z przygotowania fizycznego w specyfice piłki nożnej. Fizjologia, biochemia, anatomia – na każdy z tych tematów również ma ogromną wiedzę – dowiadujemy się.
Nobody’s Perfect
Jednakże nie ma na tym świecie ludzi idealnych. I Gonçalo Feio absolutnie idealny nie jest.
– Stara się mieć kontrolę nad wszystkim. Boi się oddawać odpowiedzialność, wszystkie konspekty treningowe robi sam, bo wie, że zrobi to najlepiej, więc jak odda to zadanie komuś innemu i ono nie zostanie zrobione tak dobrze jak mogło, to może zabraknie tego przy golu, może zabraknie do zdobycia punktu, może ten punkt zdecyduje o mistrzostwie czy awansie? – tłumaczy Przemysław Mamczak.
8-godzinny dzień pracy? Nie ma mowy. Portugalczyk jest pracoholikiem, który najchętniej pierwszy przychodziłby do klubu i ostatni z niego wychodził. – Żyje swoją pracą, dba o każdy detal. Wszędzie szuka zysków marginalnych. Jest pracoholikiem, ale standardy pracy zapewnia najwyższe. I tych najwyższych standardów wymaga również od innych – słyszymy.
Perfekcjonizm Portugalczyka prowadzi do sytuacji, że jedyną osobą, która jest w stanie wytrzymać z nim na dłuższą metę, jest… on sam. – On szczerze potrafi zainteresować się obcą osobą, być dla mniej miłym, by chwilę później, gdy wydarzy się coś nie po jego myśli, zareagować wybuchowo – zdradza dziennikarz.
– I chociaż ciągle trzymam za Gonçalo kciuki, to trzymam i już trochę nie wierzę. Można być wyrazistym, można być szalonym, można być pozytywnie postrzelonym. Ale są pewne wartości i granice, których przekraczać nie można. To są granice dobrego smaku – dodaje w swoim materiale Mamczak.
Nie można zarzucić Portugalczykowi, że nie ma wyników – z Motorem Lublin awansował do pierwszej ligi, Legię wprowadził ostatnio do fazy ligowej Ligi Konferencji. Feio ma potencjał na pracę w topowym zagranicznym klubie i może zapisać się złotymi zgłoskami na kartach futbolowej historii. Tylko że ten potencjał może zostać zmarnowany, a wszystko przez brak kontrolowania swoich emocji.
Sytuacja z niedawnego meczu z Brøndby IF w el. LKE (1:1), gdy środkowym palcem „pozdrowił” kibiców gości, nie była pierwszą tego typu w jego karierze trenerskiej. Wszyscy pamiętają wydarzenia z Lublina, a przecież problemy były z nim już wcześniej – m.in. dlatego podziękowano mu w Rakowie Częstochowa.
Czy Feio mógłby się zmienić? Może i by mu mógł, tylko że nie mamy przekonania, że by chciał. A gdy znów zrobi coś bardzo nierozsądnego, to kolejnej szansy może nie dostać.
Jeżeli interesuje was jego fenomen i taktyczne niuanse, nie możecie przegapić tej analizy.
BARTOSZ LODKO
Fot. Newspix, FotoPyK
Obserwuj @Bartek_Lodko
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ