Jakie błędy najczęściej popełniają trenerzy przedszkolaków? „Są sztuczni”

W ostatnim odcinku „Jak Uczyć Futbolu” gościliśmy Artura Hibnera – szkoleniowca specjalizującego się w pracy z najmłodszymi dziećmi. Czy osoba pracująca z dziećmi musi cały czas się uśmiechać? Jakie błędy najczęściej popełniają trenerzy przedszkolaków?

Jakie błędy najczęściej popełniają trenerzy przedszkolaków? „Są sztuczni”

Artur Hibner – pedagog przedszkolny i wczesnoszkolny, trener najmłodszych grup dziecięcych w Warcie Wartosław (woj. wielkopolskie), związany również z kilkoma projektami Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Wcześniej pełnił funkcję trenera m.in. w Lech Poznań Football Academy oraz Błękitnych Wronki. Stworzył również żeński klub „Creative” oraz „Fabrykę Nadziei” – profilaktyczny projekt dla rodziców i dzieci.

Czemu Hibner jest osobą predysponowaną do pracy z dziećmi?

– Myślę, że osobą predysponowaną do pracy z dziećmi jest osoba, która odpowiada na potrzeby dzieci. Predysponowana do pracy z dziećmi jest osoba, która rzeczywiście bawi się z dziećmi i jest osobą empatyczną. Myślę, że jest to też taka osoba, która jest w dużym stopniu stabilna emocjonalnie i cierpliwa. Trzeba też być świetnym aktorem oraz mieć dystans do swojej osoby, bo dzieci są szczere.

Dlaczego warto być świetnym aktorem?

– Dzieci świetnie wyczuwają naszą sztuczność. To „aktorstwo” nie ma polegać na tym, że udajemy osobę, którą nie jesteśmy na co dzień, tylko np. potrafimy wczuć się w daną rolę, wejść w narrację opowieści ruchowych. Będąc aktorem, oddziałujemy też na sferę emocjonalną dziecka.

O uśmiechu:

– Pracując z dziećmi, uważam, że nie trzeba być nieustannie uśmiechniętym. Każdy z nas zmaga się z jakimiś problemami, nieraz jesteśmy zmęczeni, zamyśleni. Nie udawajmy, że jesteśmy cały czas radośni.

O kursach trenerskich:

– W innych federacjach są ścieżki dla trenerów dzieci, natomiast w Polsce kończy się ona w zasadzie na kursie UEFA C. Na kursach UEFA B czy UEFA A nie ma wiedzy na temat pracy z dziećmi, a już w szczególności tymi najmłodszymi.

O standardach pracy w najmłodszych kategoriach wiekowych:

– Rzeczy, o których mówię, nie będą miarodajne dla większości trenerów pracujących z kategorią skrzat, gdyż zdecydowana większość szkoleniowców nie jest na co dzień związana z przedszkolami, nie są pedagogami przedszkolnymi.

– Jestem zdania, że nie powinno być tak, że trenerem skrzatów jest zawodnik pierwszej drużyny, który na szybko zrobił sobie licencję trenerską, by dorobić do wypłaty.

– Na Zachodzie nieraz wygląda to tak, że trenerami w najmłodszych kategoriach wiekowych powinny być osoby w wieku 40-50 lat, które mają troszeczkę mniej testosteronu, wykazują się większą empatią w stosunku do dzieci i nie chodzi mi tutaj o większą wiedzę czy dojrzałość życiową. Dzieci traktują mnie trochę jak… starszego tatę. 

Jakie błędy najczęściej popełniają trenerzy przedszkolaków?

– Są sztuczni i nie wierzą w swoją pracę. Są w tym miejscu, w którym są, dla pieniędzy – nie czerpią z niej satysfakcji. Nie trzeba mieć wykształcenia pedagogicznego – znam takich, którzy go nie mają, a fantastycznie bawią się z dziećmi, potrafią wejść w rolę, czują klimat. Myślę, że największym błędem jest właśnie bycie sztucznym.

Jak czerpać satysfakcję z pracy z przedszkolakami?

– Uśmiech dziecka jest dla mnie satysfakcją. Dzieci często nie wiedzą, jak inaczej wyrazić swoją wdzięczność do drugiej osoby, więc… się przytulają. Jeśli rozmawiam z rodzicami i słyszę, że ich syn uważa zajęcia ze mną za najfajniejsze w przedszkolu, to jest to dla mnie satysfakcja.

O metodzie ruchu rozwijającego:

– Metoda ruchu rozwijającego Weroniki Sherborne zakłada, że ruch jest najlepszym ze sposobów oddziaływania na rozwój dziecka. Chodzi o aktywizację i integrację funkcji psychomotorycznych. To warunek prawidłowego przebiegu uczenia się. Rozwój psychiczny i rozwój motoryczny współistnieją i przewijają się nawzajem w człowieku.

Artur Hibner ma piątkę swoich dzieci. Czego się od nich nauczył?

– Posiadanie dziecka jest najwspanialszą podróżą w głąb człowieka. Dzieci się różnią, mają inne charaktery. Posiadanie własnych dzieci, zawężając do obszaru piłki nożnej, nauczyło mnie pełnić funkcję obserwatora w meczu, który oglądam z perspektywy rodzica. Dzieci nauczyły mnie też, żeby nie pytać o końcowy wynik. Słyszałem, że w jednej z zachodnich akademii został wprowadzony nakaz rozmawiania z dziećmi o meczu nie wcześniej niż… 1-2 dni od jego zakończenia. Uważam, że to świetny pomysł. Pytanie o końcowy wynik nakłada na dziecko presję. „Koniec meczu, a ja jeszcze muszę tłumaczyć się z wyniku” – myślą. Piłka nożna jest sportem zespołowym, nie wszystko zależy od jednego dziecka. Mogło rozegrać najlepszy mecz w życiu, mimo że końcowy wynik mówi coś innego.

Dlaczego Hibner zakazał swojemu ojcu chodzić na mecze wnuka?

– Mój tata, człowiek starej daty, przychodził na mecze najstarszego wnuka i coś tam pokrzykiwał. Podjęliśmy wraz z żoną i synem decyzję, żeby nie przychodził. Ciężko było mu się pogodzić z tą decyzją, ale ostatecznie ją uszanował. I dzięki temu dziecko czuło się bezpieczniej, lepiej na boisku. Mój ojciec chciał dobrze, ale początkowo nie rozumiał, że jego zachowanie przeszkadza.

O rodzicach na treningach:

– W niektórych akademiach zabrania się rodzicom przebywania na treningach. W mojej opinii ich obecność jest jednak bardzo cenna. W najmłodszych kategoriach to też pomoc dla trenera, np. w przypadku konieczności skorzystania z toalety. Każdy trening to też dla mnie okazja, by powiedzieć dzieciom coś, co tak naprawdę skierowane będzie do rodziców.

Czy świat bez ocen byłby lepszym światem?

– Myślę, że tak. Ocena jest trucizną dla dziecka, bo odwraca uwagę od najważniejszego. Podam przykład. Objąłem drużynę żaków starszych, to była pierwsza klasa szkoły podstawowej. Zaczyna się trening i słucham, że Antek dostał szóstkę, Tomek piątkę, a Grześ – czwórkę. Kończy się trening, podsumowujemy zajęcia i pytam się ich, czy chcieliby, żebym teraz każdemu wystawił ocenę? Że Antek dostałby piątkę, Tomek czwórkę, a Grześ wykonał któreś ćwiczenie na dwójkę? Pytam się, czy lepiej się czują, gdy nikt ich nie ocenia? Odpowiadają, że tak. Oceny służą temu, by dzieci porównywały się nawzajem. Jako dorośli jesteśmy przyzwyczajeni do znaczenia wyników i ocen, rozumiemy, jaką odgrywają rolę, ale wśród dzieci wygląda to inaczej.

– Jaką wartość ma ocena celująca z rysunku, który dziecku namalowała mama? Chodzi o fałszywą satysfakcję.

O nagrodach i karach:

– Posłużę się cytatem: „Wychowanie dzieci to pomaganie im, gdy mają problem. Karanie ich to sprawianie, by cierpiały za to, że mają problem. Aby twoje dzieci wyrosły na osoby radzące sobie z problemami, skupiaj się na rozwiązaniach, a nie karach” – L. R. Knost.

Gdzie szukać inspiracji i wiedzy?

– Podcasty „EduAkcji” i warsztaty „Famiga” – oba polecam. Do tego książki, m.in. „Zrozumieć sygnały sensoryczne dziecka” autorstwa Angie Voss czy „Wszystkiego, co naprawdę muszę wiedzieć, dowiedziałem się w przedszkolu” Roberta Fulghuma.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. EkstraTrener – Facebook