Dziółka: „Dopiero będąc trenerem zrozumiałem, jak istotny jest właściwy przekaz dla zawodników”

W 224. odcinku „Jak Uczyć Futbolu” gościliśmy Jakuba Dziółkę, trenera ŁKS-u Łódź. Czego nauczył się podczas rocznej pracy w Rakowie Częstochowa? Czym różni się Ekstraklasa od pierwszej i drugiej ligi?

Dziółka: „Dopiero będąc trenerem zrozumiałem, jak istotny jest właściwy przekaz dla zawodników”

Jakub Dziółka – w najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrał 32 spotkania. Po zakończeniu piłkarskiej kariery został trenerem. Pracował w Skrze Częstochowa, GKS-ie Katowice czy Akademii Cracovii. Był w sztabie Michała Probierza oraz Dawida Szwargi. Od czerwca bieżącego roku jest odpowiedzialny za pierwszą drużynę Łódzkiego Klubu Sportowego.

Jak należy komunikować się z zawodnikami?

– Dopiero będąc trenerem zrozumiałem, jak istotny jest przekaz dla zawodników, jak istotne jest zrozumienie przez piłkarza danego środka treningowego czy wytłumaczenie, co chcemy danym środkiem treningowym osiągnąć.

Co wyróżnia dobrego trenera?

– Trenerów na dobrą sprawę ocenia wynik sportowy i to jest najważniejsza rzecz. Jeśli trener jest skuteczny, wygrywa, punktuje, to jest dobrym trenerem – to oczywistość i zawsze tak będzie.

O współpracy z trenerem mentalnym:

– Kiedyś nie czułem potrzeby współpracy z trenerem mentalnym czy psychologiem. Dzisiaj wiem, że na tym najwyższym poziomie jest to dla trenera taki wentyl i sam zacząłem korzystać z usług trenera mentalnego. Trener mentalny też mnie rozwija i inspiruje – pokazuje inną stronę tego, jak jestem postrzegany na zewnątrz.

Jakim trenerem jest Jakub Dziółka?

– Mam w sobie cechy starej i nowej generacji. Myślę, że jestem połączeniem tych dwóch szkół.

Jak Dziółka dołączył do sztabu Michała Probierza?

– Kiedyś byłem jego podopiecznym. To nie było tak, że od razu dołączyłem do jego sztabu, bo wcześniej byłem trenerem w Centralnej Lidze Juniorów w Cracovii. Przyszła pandemia, rozgrywki młodzieżowe zostały przerwane, a ja dołączyłem do sztabu pod koniec marca lub na początku kwietnia, to było jakoś przed finałem Pucharu Polski. Część piłkarzy zespołu U-19 trenowała razem z pierwszą drużyną, a że ze sztabu Michała Probierza odszedł jeden trener, to ja naturalnie wskoczyłem w jego miejsce.

Czego nauczył się od obecnego selekcjonera reprezentacji Polski?

– Michał Probierz dbał o relacje – ze śp. prof. Januszem Filipiakiem, członkami sztabu szkoleniowego, pracownikami klubu i zawodnikami. Postrzegamy go jako osobę niedostępną, a tak nie jest. Przede wszystkim jest szczery, prawdziwy.

Dlaczego przyjął ofertę z Rakowa, skoro wcześniej pracował już jako pierwszy trener?

– Pracując jako pierwszy trener w Skrze Częstochowa, chciałem dalej nim być, ale że pojawiła się propozycja z Rakowa, to zboczyłem ze swojej ścieżki. Chciałem „dotknąć” europejskich pucharów, bo wiedziałem, że taka sytuacja może się nie powtórzyć. Gdybym podjął wówczas pracę w pierwszej lidze, to też na pewno rozwinąłbym się jako trener, ale zależało mi na pracy w Rakowie Częstochowa i europejskich pucharach. Oczywiście osoba Dawida Szwargi, którego byłem asystentem i z którym znałem się z GKS-u Katowice, również miała na to wpływ.

O roku pracy w Rakowie Częstochowa:

– To była bardzo intensywna praca od pierwszego dnia. Dla mnie był to na pewno rozwojowy okres, pokazujący kierunek, w jakim trzeba iść jako trener i klub, bo Raków ma jasno określoną tożsamość.

O grze Rakowa w europejskich pucharach:

– Zobaczyliśmy z bliska intensywność taktyczną i motoryczną drużyn europejskich. Zobaczyliśmy również, jakich zawodników trzeba pozyskiwać, żeby regularnie występować w Europie i łączyć Ekstraklasę z grą w pucharach, co teraz robią Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa.

Czego nauczył się w trakcie pracy w Rakowie Częstochowa?

– Konsekwencji. Raków jest konsekwentny w swoich działaniach i to też przekłada się na pracę trenerów. Nie ma znaczenia, czy wygrasz, przegrasz, czy zremisujesz mecz, dalej pracujesz konsekwentnie. Dalej jesteś wymagający wobec zawodników, dalej jako trener jesteś wymagający wobec sztabu, więc to jest wartość dodana.

– Poza sportowymi rzeczami, dotyczącymi stricte pracy pierwszego trenera, to zacząłem przykładać większą wagę do tematu regeneracji. W ŁKS-ie kładę na to duży nacisk, nie nazwałbym tego regeneracją, tylko treningiem regeneracyjnym. To ważne, by uświadomić zawodnikom, jak istotne są takie działania, bo my chcemy grać intensywnie oraz wysokim pressingiem.

Czym jest intensywność taktyczna?

– To szereg działań, połączenie motoryki z taktyką. W niektórych zespołach zawodnicy znajdują się 50-60 metrów od futbolówki, a i tak wykonują działania taktyczne. To dla mnie jest intensywność taktyczna, żeby każdy zawodnik na boisku robił to, co do niego należy.

Dlaczego w piłce nożnej najważniejsze są fazy przejściowe?

– Bo tak wygląda futbol. Składa się z faz przejściowych i po nich kreuje się najwięcej sytuacji, po nich pada najwięcej bramek. Też tego doświadczyliśmy, grając w europejskich pucharach, że tam musieliśmy się najlepiej przygotowywać właśnie do faz przejściowych.

Jakie są główne zasady u trenera Dziółki, jeśli chodzi o fazy przejściowe?

– Jako trener chcę, żeby zawodnik, który odbiera piłkę, grał do przodu, diagonalnie, żeby zrobić jak najszybciej progresję w grze. To są rzeczy, na które kładziemy największy nacisk, bo uważam, że moment, w którym przeciwnik traci piłkę i jest w fazie budowania ataku, to najlepsza szansa, by wejść w jego pole karne i spróbować stworzyć szansę bramkową.

Dlaczego Jakub Dziółka w Łodzi zaczął grać na czterech obrońców?

– Tak był zbudowany zespół. To było z góry nakreślone przez wiceprezesa Grafa, że będziemy występować w strukturze czwórkowej, szczególnie w budowie ataku. Nie miałem z tym żadnego problemu, bo dla mnie nie jest najważniejsza struktura, tylko detale i zasady, a zawodnicy mogą mieć podobne zadania zarówno w strukturze trójkowej, jak i czwórkowej.

Jaka jest różnica między Ekstraklasą a pierwszą i drugą ligą?

– Dynamika gry i jakość piłkarzy. Na najwyższym poziomie jest zdecydowanie mniej czasu na podjęcie decyzji na boisku. Zdecydowanie mniej. To nie jest różnica widoczna gołym okiem albo w telewizji, ale mimo wszystko ta różnica na murawie jest widoczna.

– W Pucharze Polski zdarza się, że zespoły z trzeciej ligi wygrywają z ekipami występującymi w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale myślę, że na przestrzeni 5-10 meczów ta różnica będzie już zauważalna.

– Pracując w Skrze Częstochowa, pozyskiwałem piłkarzy z drugiej ligi i wiem, jak długo zajmowało im przystosowanie się do gry w wyższej lidze, nawet jeżeli zależało im na samorozwoju.

Trenerska „czutka” – czy da się jej nauczyć?

– Myślę, że tak, że można się tego nauczyć. To, że byłem piłkarzem, na pewno mi pomogło, bo byłem też po drugiej stronie. Dzisiaj kieruję się taką zasadą, że zanim podejmę jakąś decyzję, staram się wejść w skórę piłkarza, żeby wyobrazić sobie, jak on odbierze daną informację. Oczywiście nie za każdym razem, bo niektóre decyzje muszą być brutalne, aczkolwiek w tym zawodzie trzeba kierować się specyficznym rodzajem empatii.

Czym Jakub Dziółka różni się od Dawida Szwargi?

– Jesteśmy różnymi osobami, więc trochę inaczej zarządzamy zespołami. Myślę, że więcej nas łączy niż dzieli. Podobnie postrzegamy piłkę nożną. 

Dlaczego woli wygrać mecz 2:0 niż 5:3?

– W kontekście wielu meczów wolę wygrać 2:0 niż 5:3. Zdarzają się spotkania, jak ze Stalą Rzeszów, gdy wygraliśmy 4:2 i było to widowiskowe, ale w kontekście ligi wolę kilkukrotnie wygrać 2:0. Mistrzostwa i tytuły najczęściej zdobywają zespoły, które tracą najmniejszą liczbę bramek. Gra na zero z tyłu „buduje” defensorów i bramkarza. Widzę tutaj dużo plusów.

– Powiedziałem to, gdy wchodziłem do ŁKS-u, który stracił 75 bramek w Ekstraklasie, więc moim celem było poprawienie gry w obronie. To nie oznacza, że jako ŁKS cały czas bronimy w obronie niskiej.

Co należałoby zmienić w szkoleniu, żeby oszlifować zawodnika do gry w piłce seniorskiej już na etapie juniora?

– Myślę, że wynik w grupach juniorskich jest ważny, bo tam trzeba umieć rywalizować. Do piłki seniorskiej zabieramy najbardziej wyróżniających się zawodników z grup juniorskich, którzy muszą nauczyć się tej rywalizacji. Tutaj już nie są najlepsi, tylko jednymi z wielu, mimo że mają duży potencjał.

– Drugą rzeczą, bardziej merytoryczną, jest indywidualny rozwój piłkarzy na pozycjach, żeby było im łatwiej zafunkcjonować w piłce seniorskiej. Dla mnie młodzi zawodnicy powinni być wyposażeni we wszystkie działania indywidualne, czyli grę w ataku i obronie, bo zdarza się, że środkowi obrońcy bardzo dobrze wprowadzają piłkę, ale nie potrafią bronić, grać w kontakcie czy powietrzu. Zdarza się, że środkowi pomocnicy w zespołach juniorskich bardzo dobrze operują piłką, są w stanie się przy niej utrzymać, ale nie widzą progresji.

Jak będzie wyglądał futbol za dziesięć lat?

– Mam nadzieję, że dużo się nie zmieni, że te nowości nie zabiją nam najważniejszej rzeczy, czyli emocji. Przerwy, sytuacje, kiedy piłka jest poza linią boczną, są już naprawdę długie, a my je dodatkowo wydłużamy VAR-em i innymi rzeczami. Oczywiście nie jestem przeciwnikiem VAR-u, ale chciałbym, żeby było więcej piłki na boisku, bo zdarzają się mecze, w której samej gry jest z ok. 35 minut.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. Newspix