Miniony weekend stał pod znakiem finałów Turnieju o Puchar Prezesa PZPN w kategorii U-11 i U-12. Przed dwa dni w halach OSiR Bemowo i OSiR Wola rywalizowały najlepsze drużyny z całej Polski, którym udało się przejść kwalifikacje trafić na finały do Warszawy. W U-11 triumfowała Akademia Piłkarska Reissa z Poznania, a w starszej kategorii do lat 12 bezkonkurencyjne była Akademia Zagłębia Lubin. Zapraszamy na szczegółowy reportaż z tego świetnego wydarzenia.

Puchar Prezesa PZPN jedzie do Poznania i Lubina

Turniej o Puchar Prezesa PZPN organizowany był po raz drugi. Format całych rozgrywek jest bliźniaczo podobny do Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, z tym wyjątkiem, że mogą w nich występować zrzeszone kluby i akademie z całej Polski, co sprawiło, że rywalizacja stała na bardzo wysokim poziomie, ale zacznijmy od początku.

Już w grudniu wystartowały eliminacje w dwóch kategoriach wiekowych. Z każdego województwa została wyłoniona jedna drużyna w U-11 i w U-12, która była reprezentantem danego regionu na finałach. W wyniku eliminacji poznaliśmy po 16 zespołów w każdej kategorii, które stanęły do walki o Puchar Prezesa PZPN.

Podczas oficjalnego losowania w poniedziałek prezes PZPN Zbigniew Boniek wraz z Filipem Adamusem wylosowali po cztery grupy w każdej kategorii wiekowej. Z tych grup do ćwierćfinałów awansowały po dwie najlepsze drużyny, które rywalizowały na zasadach fazy pucharowej, podobnie jak na finałach Pucharu Tymbarku. Mecze w fazie grupowej trwały 15 minut, a spotkania w fazie pucharowej były rozgrywane w dwóch połowach po 12 minut. W przypadku nierozstrzygnięcia meczu, o awansie decydowała seria trzech rzutów karnych.

Pierwszego dnia do rywalizacji przystąpiły zespoły w kategorii do lat 11. Zauważalną różnicą było to, że w starszym roczniku awansowało zdecydowanie więcej drużyn z ekstraklasowych akademii. Przez sito eliminacji w U-11 nie przeszli, chociażby następcy zeszłorocznych zwycięzców, czyli Akademia Piłkarska Zagłębia Lubin. Jedynym reprezentantem ekstraklasy pierwszego dnia był tylko Śląsk Wrocław, co tylko potwierdza, że w piłkę nożną gra się wszędzie, nie tylko w tych największych aglomeracjach i akademiach.

Rozgrywki grupowe odbywały się w hali OSiR Bemowo przy ulicy Obrońców Tobruku i trwały do godziny 14:00. Następnie była godzinna przerwa i zespoły, które awansowały do fazy pucharowej, zaczynały po 15:00 granie w hali OSiR Wola przy ulicy Obozowej. Oba obiekty są położone blisko siebie, więc nie było problemu z przemieszczaniem się pomiędzy halami.

Pierwszego dnia już po rywalizacji w grupach było widać, kto będzie się liczyć w walce o końcowy triumf. Wszyscy zwycięzcy grup, czyli AS Stomil Olsztyn, Śląsk Wrocław, KS Wisełka Bydgoszcz-Fordon i AP Reissa Poznań zameldowali się w półfinale. Pewnym zaskoczeniem pierwszego dnia była bardzo słaba postawa reprezentantów województwa mazowieckiego. Escola Varsovia bez punktu opuściła halę przy ulicy Obrońców Tobruku. Tabele po fazie grupowej prezentowały się następująco:

W ćwierćfinałach ciekawie zaprezentowała się drużyna FASE Szcecin. Prowadzili 2:0, ale kuriozalna bramka wyrównująca przybiła zawodników z zachodniopomorskiego i to Wisełka Fordon awansowała do półfinału. Bardzo wyrównany bój toczył Stomil z BKS-em, ale więcej zimnej krwi zachowali zawodnicy z Olsztyna i to oni zameldowali się w półfinałach.

 

Wyniki ćwierćfinałów w kategorii U-11 wyglądały następująco:

Półfinały rozpoczęły się po godzinie 17:00 i były transmitowane zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia na kanale Łączy Nas Piłka. Mecze komentowali Adam Delimat i Dawid Sut, a wywiady przeprowadzała Aleksandra Polak, czyli wypisz wymaluj jak w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów. Sporo kamer, banerów, obecność wszystkich najważniejszych ludzi piłki, na czele z prezesem Zbigniewem Bońkiem, sekretarzem Maciejem Sawickim, wiceprezesem Markiem Koźmińskim, Czesławem Michniewiczem i tak byśmy mogli jeszcze wymieniać. W hali obecni byli także selekcjonerzy reprezentacji młodzieżowych oraz prezesi okręgowych związków piłki nożnej. Do tego wszystkiego jeszcze sędziowie z ekstraklasy, czyli Paweł Raczkowski, Tomasz Musiał, Tomasz Kwiatkowski i Szymon Marciniak, którzy zadbali o wysoki poziom sędziowania i wzajemnego szacunku podczas rozgrywek. Chociaż niektórzy rodzice sugerowali z trybun szczególnie sędziemu Marciniakowi, że jest „ślepy”, to wszystko odbywało się w granicy dobrego smaku.

Wszystko było przygotowane na jak najwyższym poziomie, do czego związek zdążył już przyzwyczaić, czy chodzi o pierwszą reprezentację, czy rozgrywki juniorskie. Przed turniejem każdy otrzymał program meczowy skrojony na wzór tych ekstraklasowych. Mogliśmy tam znaleźć sylwetkę każdej z drużyn, słowo od Prezesa, dokładne godziny spotkań i regulamin turnieju. Oprócz tego dla najmłodszych był test wiedzy o reprezentacji Polski i miejsce na autografy od czołowych postaci polskiej piłki. Dodatkowo zawodnicy mieli zapewnione posiłki, a w przerwie pomiędzy meczami mogli skorzystać ze sfery relaksu, gdzie mogli pograć w FIFĘ czy piłkarzyki.

Do półfinałów stanęli wspomniani już zwycięzcy grup. Moim zdaniem, podobnie jak obserwatorów i komentatorów, najwięcej jakości i indywidualności w swoich drużynach mieli Śląsk i Akademia Reissa. Warto wspomnieć, że zawodnicy z Poznania trenowani przez Nikodema Brzęckiego byli bardzo głodni wygranej. Na turniej finałowy do Warszawy przyjechała ta sama ekipa, która zajęła drugie miejsce w XVIII edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Było wiadome, że będą mocni.

W pierwszym półfinale zmierzyły się AP Stomil Olsztyn i Śląsk Wrocław. Zawodnicy z Dolnego Śląska szybko strzelili gola, ale Stomil jeszcze przed przerwą odpowiedział aż trzema bramkami. Pod koniec pierwszej części gry, kontaktowego gola zdobyli zawodnicy z Wrocławia i do przerwy było 3:2 dla Stomilu.

W drugiej połowie Śląsk dominował, ale momentami rozpaczliwa obrona zawodników z Olsztyna dała im upragniony finał. Była to jednak lekka sensacja, ale zawodnicy Stomilu pokazali niezwykły hart ducha i wolę walki, która przekuła się w możliwość gry o puchar Prezesa PZPN.

W drugim spotkaniu o finał Akademia Reissa podejmowała KS Wisełkę-Fordon. Klub z Bydgoszczy już w kategorii U-11 funkcjonuje na zasadach klas sportowych. Dzięki temu mają więcej jednostek treningowych i byli zawodnikami bardziej ogranymi w warunkach halowych. Z kolei Akademia Reissa w ogóle nie trenuje w hali i dla zawodników Nikodema Brzęckiego była to swoista nowość. Jednak zdobyte doświadczenie w postaci 33 turniejów rozegranych w 2018 roku oraz finał Pucharu Tymbarku stawiały drużynę z Poznania w roli faworyta tego meczu.

– Gdyby ten Turniej odbywał się na boisku, to bez żadnej buty powiedziałbym z dużą dozą prawdopodobieństwa, że możemy zagrać w finale, a tak miałem jednak obawy. Piłka nożna w hali to zupełnie inna gra niż ta na zielonej murawie. Wiem, że wiele zespołów trenuje zimą w hali, więc na pewno było im o wiele łatwiej, niż nam, którzy nie mamy z nią styczności – mówił trener Akademii Reissa.

Drugie spotkanie półfinałowe było zupełnie inne. Od początku ruszyła Wisełka Fordon, ale to kapitan AP Reiss Jakub Grześkowiak w 4. minucie dał prowadzenie ekipie z Poznania. Po strzeleniu gola pierwsza połowa się wyrównała, ale tuż po wznowieniu gry już w drugiej części spotkania zawodnicy z Bydgoszczy doprowadzili do wyrównania.

W 17. Minucie Bartosz Ogórkiewicz zaskoczył bramkarza Wisełki i Akademia Reissa ponownie wyszła na prowadzenie. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 5:2, a ozdobą tego meczu była bramka Kajetana Brzezińskiego. Założył siatkę obrońcy i pokonał bez problemu bramkarza gości, co przywróciło humor trenerowi Nikodemowi Brzęckiemu. Warto wspomnieć, że zespół z Poznania miał do dyspozycji dwie wyrównane czwórki. Sam trener wspominał, że nie ma praktycznie żadnej różnicy w umiejętnościach graczy z obu składów.

Meczu o trzecie miejsce nie było, więc po chwili odpoczynku sędzia Tomasz Musiał rozpoczął spotkanie finałowe. Ciekawym obrazkiem w przerwie pomiędzy półfinałami a finałami była gierka zawodników Śląska Wrocław z udziałem prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, któremu uśmiech z twarzy nie schodził przez cały weekend.

W finałowym boju Akademia Reissa zmierzyła się ze Stomilem Olsztyn. Trener Nikodem Brzęcki zastosował ciekawą taktykę na to spotkanie. Zawodnicy z Poznania ustawili się z tyłu i czekali na ataki Stomilu. Ta taktyka przyniosła efekt, bo już w 3. minucie spotkania piłkarze Akademii Reissa wyszli na prowadzenie. W meczu finałowym potwierdziło się to, co zgromadzeni widzieli już wcześniej. Świetna taktyka i przygotowanie, indywidualności, zgranie, silna ławka – to cechowało zawodników Akademii z Poznania. Z kolei po zawodnikach Stomilu było widać duże zmęczenie turniejowym dniem.

– Wiedziałem, że trener Stomilu to doświadczony szkoleniowiec i sprytnie rozgrywa cały turniej. Po obejrzeniu ich meczu półfinałowego było jasne, jakiej gry z ich strony mogę się spodziewać. Liczyli, że zespoły takie jak Śląsk czy nasza Akademia wysoko podejdą, a oni będą mogli wtedy przeczekać napór z tyłu i zagrać z kontry. Tak właśnie ograli w półfinale Śląsk Wrocław. W finale uczuliłem chłopców na to, że trzeba przechytrzyć rywala. Jeden finał już przegraliśmy w Warszawie, bo rzuciliśmy się do gardeł i przeciwnicy nas skarcili. Poradziłem chłopcom, żeby poczekali na własnej połowie, bo wiedziałem, że rywal nie czuję się dobrze w ataku pozycyjnym. Od początku było widać z ich strony zaskoczenie, że nie doskoczyliśmy im „do gardeł”. Naszym zadaniem było spokojne rozgrywanie piłki i budowanie akcji. Mówiłem zawodnikom, że dzięki temu prędzej czy później wpadnie bramka dla nas i będzie nam się grało dużo łatwiej. Wojtek uciekł zwodem do prawej nogi, oddał piękny strzał i objęliśmy zasłużone prowadzenie – mówił trener Nikodem Brzęcki.

Po ośmiu minutach było już 2:0 za sprawą gola Wojtka Szymczaka. W 21. minucie Stomil zdobył bramkę dającą nadzieję na końcowy triumf, ale zawodnicy z Poznania dokręcili śrubę, podwyższyli na 3:1 i zgarnęli Puchar Prezesa PZPN. Przez cały turniej pokazali niesamowitą klasę i umiejętności piłkarskie. Miałem okazję być na jednym z treningów prowadzonych przez Nikodema Brzęckiego i zdziwiony byłem jakością i świadomością taktyczną zawodników z grupy GOLD Akademii Reissa. Na turnieju świetnie zaprezentował się ofensywny tercet – Szymczak, Brzeziński i Grześkowiak.

W Pucharze Tymbarku im się nie udało, ale w turnieju o puchar Prezesa PZPN byli najlepsi i zapewne będą jednymi z głównych kandydatów do wygrania pucharu za rok w wyższej kategorii wiekowej. Oprócz zdobytego pucharu zawodnicy z Poznania wrócą już w marcu do Warszawy na spotkanie eliminacyjne Polska – Łotwa, które odbędzie się na PGE Narodowym. Swojej radości nie ukrywał także prezes Wielkopolskiego ZPN – Paweł Wojtala, który cieszył się, że Puchar jedzie do Poznania.

https://twitter.com/pzpn_pl/status/1096886897484419073

Dla drużyny z Olsztyna 2. miejsce było także sporym sukcesem. Nie poddali się i w każdym meczu walczyli do końca. Pierwszy dzień przyniósł wiele emocji, ale była to dopiero rozgrzewka przed tym, co działo się w niedzielę.

– Dla nas ten turniej zaczął się o wiele wcześniej. Nie było łatwo się dostać na finały, bo Lech czy Warta także chcieli przyjechać do Warszawy. Chciałem, żeby to była dla nich fajna przygoda i żeby zeszli z boiska z poczuciem, że zrobili wszystko, co mogli. Wspomniałem zawodnikom przed meczem finałowym, że dostaliśmy drugą szansę od losu, by grać w finale wielkiego turnieju organizowanego przez PZPN. Drugi raz patrzył Prezes Boniek, ale podkreślałem, że to nie może ich zdeprymować, bo każdy chciałby być na ich miejscu. Z drugiej strony szkoda byłoby stracić taką szansę, więc cieszę się, że tym razem udało się wygrać – podsumował trener zwycięskiej drużyny w kategorii do lat 11.

***

Drugi dzień rozpoczął się od kilku sensacji, szczególnie w grupie B, którą Prezes już na losowaniu określił jako „grupę śmierci”. Dość niespodziewanie UKS Rodło Opole pozostawił w pokonanym polu Akademie Jagiellonii i Legii Warszawa. Biorąc pod uwagę, że UKS szkoli tylko w kilku rocznikach i w swojej szkółce ma około setkę dzieci, to była to zdecydowanie największa niespodzianka całego Turnieju. Jako reprezentant województwa opolskiego udało im się w eliminacjach pokonać mocną Odrę Opole.

– Rozgrywki grupowe były bardzo trudne. Jesteśmy tutaj pierwszy raz i turniej bardzo nam się podobał oraz stoi na bardzo wysokim poziomie sportowym, jak i organizacyjnym. Mieliśmy ogromnie trudną grupę i na pewno nie byliśmy faworytem. Nawet podczas losowania przy Panu Prezesie jeden z organizatorów nazwał nas kopciuszkiem, ale było nam bardzo wygodnie w tej roli. Podchodziliśmy do każdego meczu bardzo poważnie. Pierwszy mecz zremisowaliśmy, a w drugim otrzymaliśmy srogą lekcję 0:4. Mecz z Legią Warszawa był decydujący i miał zdecydować o awansie. Przegrywaliśmy 0:1, ale chłopcy stanęli na wysokości zadania i wygraliśmy 2:1. Awansowaliśmy i byliśmy z tego bardzo szczęśliwi – mówił nam trener UKS Rodło Opole. – Moi zawodnicy, to są tacy sami chłopcy jak Ci z Legii czy Jagiellonii. Mają po 12 lat, dwie ręce i dwie nogi, a zostawiając więcej serducha i zaangażowania są w stanie ugrać wiele. 

W rozgrywkach grupowych dominowało Zagłębie Lubin. Zeszłoroczni zwycięzcy w kategorii do lat 11 prezentowali duży spokój i dojrzałość w grze. Wiedzieli, z czym ten turniej się je. W następnej rundzie mieli zagrać z drużyną z Opola.

W ćwierćfinałach najciekawiej zapowiadało się spotkanie Pogoni Szczecin z Arką Gdynia. Mecz był zacięty i zakończył się remisem. O awansie zadecydowały rzuty karne, które lepiej wykonywali zawodnicy ze Szczecina i to oni zameldowali się w półfinale.

Wyniki ćwierćfinałów wyglądały następująco:

Półfinały były już starciami zdecydowanie najlepszych ekip w starszej kategorii wiekowej. Korona dzielnie walczyła z Zagłębiem, ale na zawodnikach z Lubina nie robiło to dużego wrażenia i wygrali 2:0. Bramkarz Zagłębia, nomen omen najlepszy golkiper turnieju rok temu, pozwalał sobie na szarże pod bramkę rywali i liczył na zakończenie jej golem. Niestety nie udało mu się, ale wyglądało to bardzo ciekawie.

Dużo bardziej zacięte było drugie spotkanie półfinałowe. GKS Katowice mocno zaatakowało od początku i w 7. minucie udało się im wyjść na prowadzenie. Pogoń nie chciała być dłużna i dwie minuty później doprowadziła do wyrównania. Druga połowa nie przyniosła rozstrzygnięcia, a w karnych lepszy okazał się ponownie reprezentant województwa zachodniopomorskiego.

W finale U-12 spotkały się dwie topowe akademie. Obrońca tytułu sprzed roku i Pogoń, która niczym Chorwacja na mistrzostwach Światach, doszła do finału seriami rzutów karnych. Akademia z Lubina planowo wyszła już w 3. minucie na prowadzenie, a potem bramki się już posypały i spotkanie straciło na tempie. Na otarcie łez zawodnik Pogoni, Bartosz Kuśmierczyk popisał się f-e-n-0-m-e-n-a-l-n-ą bramką. Zobaczcie sami.

https://twitter.com/LaczyNasPilka/status/1097229594221076480

W kategorii U-12 triumfowała Akademia Zagłębia Lubin. Skasowali wszystkie nagrody dla najlepszego zawodnika, bramkarza i króla strzelców, których było aż dwóch w barwach miedziowych. Rodzice byli wczoraj podwójnie dumni, bo dodatkowo seniorzy z Lubina pokonali w bardzo ważnym meczu derbowym Miedź Legnica. Przygotowali także okolicznościowe koszulki na ten ewentualny triumf w Pucharze Prezesa PZPN. W nagrodę także wybiorą się do Warszawy na mecz Polska – Łotwa.

– Mieliśmy plan na ten turniej i chcieliśmy pokazać się z dobrej strony tak samo, jak w zeszłym roku. Przede wszystkim chcieliśmy dobrze grać, kreować sytuacje, wykorzystywać je i pokazać, że chłopcy dalej dobrze się rozwijają. Jestem bardzo dumny z chłopaków, bo razem z rodzicami tworzymy fantastyczny zespół i pracujemy na to każdego dnia. Szczerze mówiąc, nie jest łatwo dwa razy z rzędu osiągnąć taki wynik.  Te koszulki to jest przypadek, bo ja o nich nic nie wiedziałem. To sprawa rodziców, ale tak głęboko wierzyli w chłopców, że to się stało. Możemy się tylko cieszyć i widzimy, że drogę, którą obraliśmy wspólnie kilka lat temu, przynosi efekty – mówił nam po finale trener Akademii Zagłębia Lubin, Emil Nowakowski.

***

Turniej był organizacyjnym sztosem pod każdym względem i można się tylko cieszyć, że związek zaangażował kupę pieniędzy, żeby stworzyć taki projekt. W hali OSiR Wola była ścianka wspinaczkowa, która symbolizowała drogę drużyn od początku eliminacji po fazę finałową. Drużyny musiały przejść niełatwe kwalifikacje w swoich regionach, a potem udowodnić wyższość na finałach. Następna edycja już za rok i na pewno pojawię się tam ponownie.

Dawid Dobrasz

fot. PZPN/ŁNP i własne