CLJ-ka od środka: „Usunąłbym przepis o młodzieżowcu z Ekstraklasy, ale zostawił w I lidze”

Jacek Paszulewicz to były piłkarz, który na poziomie Ekstraklasy rozegrał ponad 100 spotkań m.in. dla Wisły Kraków, Widzewa Łódź czy Polonii Warszawa. Po zakończeniu kariery piłkarskiej został trenerem, prowadził takie kluby jak Olimpia Grudziądz, GKS Katowice czy Widzew. Jednak też od czternastu lat jest związany z akademią piłkarską Jaguar Gdańsk. Obecnie pełni tam funkcję dyrektora całego projektu. Rozmawiamy z nim o szkoleniu w tym ośrodku, drużynie, która awansowała do CLJ U-15 i perspektywach na przyszłość tego klubu.

CLJ-ka od środka: „Usunąłbym przepis o młodzieżowcu z Ekstraklasy, ale zostawił w I lidze”

Pierwszy raz w historii oglądamy Jaguara Gdańsk na poziomie centralnym. Jak się czujecie w CLJ-ce?

– Patrząc na wyniki, można powiedzieć, że nie czujemy się w niej dobrze. Zaczęliśmy od pechowej porażki z AP Reissa (0:1), ale już w 2. kolejce Lechia Gdańsk nas rozgromiła (6:1). Być może zbyt optymistycznie weszliśmy w te rozgrywki, chcąc grać otwartą piłkę, natomiast to wynika z naszej filozofii. Szkolimy na potrzeby innych klubów, bo jako drużyna seniorska nie jesteśmy w stanie rywalizować z największymi markami w Polsce. Dla nas najważniejszy jest rozwój indywidualny zawodnika. Dzięki CLJ-ce mogą pokazać się na tle najlepszych rówieśników w kraju i wypromować do renomowanych akademii w Polsce lub za granicą. Ostatnio kapitan reprezentacji Polski U-16, Daniel Mikołajewski podpisał kontrakt z włoską Parmą. Młodych zawodników chcemy jak najszybciej wprowadzać do piłki seniorskiej, żeby okrzepli na tym poziomie. Mikołajewski miał 15 lat, kiedy zadebiutował w IV lidze, następnie został wypatrzony przez Marcina Dornę i powołany do reprezentacji, a teraz jest w Parmie.

Czym dla was jest Centralna Liga Juniorów?

– Centralna Liga Juniorów jest dla nas drogą do piłki seniorskiej. Gdy zawodnicy się pokażą na tym poziomie, możemy ich wprowadzać do IV ligi. CLJ-ka to też magnes, który przyciąga młodych chłopaków i przekonuje ich do tego, żeby zostać w danym klubie. Dla Jaguara Gdańsk to na pewno wartość dodana. Dodam, że w roczniku 2008 mamy blisko 90 zawodników, to jest ewenement na skalę krajową. W tym roczniku mamy zgłoszone trzy zespoły – CLJ U-15, I liga wojewódzka U-15 i I liga wojewódzka U-16. Za tym też poszły inne projekty – mamy dwie klasy sportowe. Walczyliśmy pięć lat o to, żeby znaleźć się i zaistnieć w Centralnej Lidze Juniorów. Myślę, że ten hurraoptymizm był trochę na wyrost, że ta otwarta gra i chęć narzucenia swojego stylu, nie do końca nam wychodzi. Musimy okrzepnąć na tym poziomie i mam nadzieję, że się utrzymamy.

Wymienił pan nazwisko Daniela Mikołajewskiego. Zimą padały takie informacje, że został zawodnikiem AS Romy, ale dołączy do klubu dopiero latem. Teraz okazuje się, że trafił ostatecznie do Parmy. O co tu chodzi?

– Pod koniec stycznia tego roku byłem z Danielem Mikołajewskim w Rzymie. Transfer był na ostatniej prostej. Dlaczego nie wyszło? To pytanie należy kierować do menedżera zawodnika. My daliśmy zielone światło na transfer. Mikołajewski miał kilka ofert na stole i mógł wybierać. Już w styczniu mógł zmienić otoczenie. Dyrektor sportowy AS Romy nakreślił na niego plan rozwoju, który w moim odczuciu był optymalny, ale ostatecznie nie doszło do finalnego porozumienia. Padło na Parmę, ale nie byłem przy rozmowach z tym klubem i nie znam szczegółowych ustaleń.

Czyli informacje o tym, że Daniel Mikołajewski został zawodnikiem AS Romy w styczniu i spędzi pół roku na wypożyczeniu w Jaguarze Gdańsk były nieprawdziwe?

– Warunki umowy był tak skonstruowane, że 31 stycznia Daniel Mikołajewski miał zostać zawodnikiem AS Romy. Nie wyszło, jest teraz w Parmie. Trzymamy za niego kciuki. Chłopak chciał wyjechać za granicę i spróbować swoich sił we Włoszech. W minionym sezonie grał IV lidze. Myślę, że był to przełomowy rok dla jego rozwoju. Dużo się nauczył. Trafił do reprezentacji Polski U-16, został jej kapitanem, a teraz wyjeżdża do Włoch.

Ostatniego dnia okienka transferowego zostały dopięte aż cztery transfery młodych zawodników do włoskiej Primavery – Daniel Mikołajewski (Jaguar Gdańsk ->AC Parma), Dariusz Stalmach (Górnik Zabrze -> AC Milan), Jordan Majchrzak (Legia Warszawa ->AS Roma) i Antoni Wodzicki (Legia Warszawa -> Cagliari Calcio). Zbigniew Boniek w programie „Okno transferowe Extra” na Meczyki.pl krytycznie wypowiedział się na temat transferów młodych Polaków do Włoch. Były prezes PZPN-u uważa, że ci młodzi chłopcy robią krok do tyłu, jeśli chodzi o rozwój. Łaszą się na wielkie marki, a będą grać tylko w Primaverze, gdzie w Polsce mogliby ukształtować swoje pozycje i jako ukształtowani piłkarze wyjechać za granicę, żeby grać w seniorach. Boniek zauważył również, że młodzi Polacy często wracają z Włoch z podkulonym ogonem i na naszym podwórku sobie nie radzą. Uważa, że wyjazd do Primavery nie ma żadnego sensu. Co pan na to?

– Na pewno nie wrzucałbym do jednego worka Mikołajewskiego i Stalmacha. Większość ofert, które spływały do naszego klubu za Daniela Mikołajewskiego dotyczyły transferu do ekstraklasowych klubów. Jednak w tych propozycjach było zawarte to, że przewidują naszego zawodnika do gry w Centralnej Lidze Juniorów. Nie jestem w stanie zrozumieć takiego planu. Przed chwilą Daniel Mikołajewski był podstawowym zawodnikiem drużyny, która walczyła o awans do III ligi. W Jaguarze grał m.in. z Marcinem Piotrowskim czy Deleu. Obaj piłkarze mają spore doświadczenie na poziomie Ekstraklasy. Skoro Mikołajewski już wszedł na poziom piłki seniorskiej i nieźle sobie tam radził, to powinien być dalej wprowadzany do seniorów. Żaden klub z Ekstraklasy nie przewidywał Mikołajewskiego w kontekście ogrywania go w drużynie rezerw. Oczywiście mowa tu o pierwszym półroczu. Zgodzę się ze Zbigniewem Bońkiem, że Dariusz Stalmach dużo ryzykuje zmieniając Górnika Zabrze na Primaverę. Chłopak trenował z pierwszą drużyną, był stopniowo wprowadzany do Ekstraklasy, zbierał pierwsze szlify na najwyższym poziomie, a teraz wraca do piłki juniorskiej. To może być krok w tył.

Z kolei Mikołajewski do tej pory grał tylko na poziomie IV ligi, więc to jest zupełnie coś innego. Myślę, że on może zyskać na transferze do Primavery. Z innym doświadczeniem wyjeżdża do Włoch. Reasumując, jeśli młody zawodnik pod względem mentalnym i fizycznym jest gotowy na piłkę seniorską, powinien dostawać swoje szanse, bo to lepiej wpływa na jego rozwój i realizację celów szkoleniowych. Z drugiej strony gro moich kolegów, trenerów, którzy pracują w Ekstraklasie, I lidze przyznają, że nie jeżdżą na Centralną Ligę Juniorów. Natomiast obserwują II-, III-ligę w kontekście młodych zawodników, nawet jeśli chłopak gra tylko 15 minut w danym meczu. To jest dla nich cenniejsze niż 90 minut w CLJ-ce. W tym kierunku powinniśmy iść. Poniekąd zgadzam się ze Zbigniewem Bońkiem, że młodzi Polacy za wcześnie wyjeżdżają za granicę, ale każdy taki wybór rozpatrywałbym indywidualnie. Teraz mamy takie czasy, gdzie menedżerowie są głównymi doradcami młodych zawodników, a ci chcą być w światłach reflektorów i wybierają renomowane kluby.

Tak, ale są to jednak drużyny juniorskie. Boniek podkreślał, że częstą praktyką klubów z Primavery jest to, że masowo ściągają młodych piłkarzy z całego świata, żeby mieć szerszą kadrę, nie mając długofalowego planu na każdego zawodnika. Były prezes PZPN zaznaczył, że nastoletni Polacy podążają za wielkimi markami, a powinni ogrywać się w naszej lidze i wtedy wyjechać do np. Serie A, a nie Primavery.

– To, o czym pan mówi też wiąże się z innym problemem. Zbigniew Boniek podkreśla, że młodzi Polacy powinni spróbować swoich sił na krajowym podwórku, ograć się i dopiero wtedy wyjechać za granicę.  W Ekstraklasie i I lidze tak szybko zmienia się trenerów, że trudno ustalić w danym klubie długofalowy plan wprowadzania zawodnika do pierwszej drużyny. Wyjątkiem jest Tomasz Tułacz, który w Puszczy Niepołomice pracuje od 2015 roku i tam można pomyśleć o tym, żeby taki plan uszykować i stopniowo egzekwować. Jednak w większości klubów brakuje stabilizacji i jednej spójnej wizji, żeby skutecznie nad tym pracować. Problematyczny jest też przepis o młodzieżowcu w Ekstraklasie. Gdy pracowałem w  pierwszoligowej Olimpii Grudziądz to wraz z dyrektorem sportowym Łukaszem Masłowskim pozyskaliśmy siedmiu reprezentantów Polski do lat 19. Przyszli do nas wtedy m.in. Jakub Łukowski, Jakub Wrąbel czy Karol Angielski. Ci chłopcy rozegrali pełne sezony w I lidze, a Olimpia zwyciężyła w programie Pro Junior System. Angielski po pobycie w Grudziądzu poszedł do Ekstraklasy i po jakimś czasie odpalił. Minuty rozegrane na zapleczu Ekstraklasy, przyniosły im korzyści w przyszłości. Przepis o młodzieżowcu sprawia, że trener pracujący w Ekstraklasie ma do dyspozycji sześciu młodych graczy, korzysta z usług czterech, a pełen sezon może rozegra dwóch, bo często jest tak, że ci chłopcy nie są gotowi na ten poziom. A jak wygląda polityka tych klubów? Każdy chce mieć najlepszych młodych zawodników u siebie. Nie będą ich wypożyczać do I lub II ligi, bo trener musi posiadać kilku zdolnych piłkarzy w kadrze pierwszego zespołu, ale i tak nie korzysta z usług wszystkich. Na tym tracą zarówno sami młodzi piłkarze jak i I, II oraz III liga, bo jacy młodzieżowcy tam trafiają? Przepis o młodzieżowcu nie ułatwia gry młodym zawodnikom, bo w pierwszym składzie oglądamy jednego, a za nim w kolejce czeka kilku następnych. Zamiast grać, to oni czekają.

Rozumiem, że nie jest pan fanem przepisu o młodzieżowcu?

– Nie, I liga powinna być poligonem doświadczalnym dla młodych zawodników. Wspomniałem o Olimpii Grudziądz, którą prowadziłem, dodam tylko, że w sezonie 2016/17 wygraliśmy Pro Junior System i otarliśmy się o awans do Ekstraklasy, zabrakło nam dwóch punktów do zajęcia drugiego miejsca w tabeli. Ten przykład pokazuje, że można na poziomie I ligi osiągnąć wynik sportowy i grać młodymi zawodnikami. W Ekstraklasie najważniejszy jest wynik i nic poza tym. Tym bardziej że są tam duże pieniądze i spadek z tego poziomu rozgrywkowego bywa brutalny dla wielu klubów, które nie są przedsiębiorcze. Nie ukrywam, że nie jestem fanem przepisu o młodzieżowcu w Ekstraklasie.

Tylko w Ekstraklasie?

– Tak, usunąłbym przepis o młodzieżowcu z Ekstraklasy, ale zostawił w I lidze i poszedłbym o krok dalej, żeby więcej młodych zawodników musiało grać na niższym poziomie w Polsce. Chodzi tu o minuty w piłce seniorskiej, które są bezcenne. To, że 17-latek jest w kadrze pierwszego zespołu Ekstraklasy i trenuje z seniorami, ale w weekend i tak gra mecze w CLJ-ce, nie jest dobrym pomysłem w kontekście jego rozwoju. Więcej zyskałby, gdyby był wprowadzany do seniorów na niższym poziomie seniorskim. W Jaguarze Gdańsk robimy tak, że już 15-16-latków wprowadzamy do IV ligi, jeśli są na to gotowi. W finale regionalnego Pucharu Polski wystąpiło aż trzech zawodników z rocznika 2006. Szukamy odpowiedniej drogi do tego, żeby jak najszybciej wprowadzać młodych chłopaków do piłki seniorskiej. To, o czym mówił Zbigniew Boniek należałoby rozpatrzyć w kontekście szerszego problemu. Niejeden menedżer piłkarski mógłby odpowiedzieć prezesowi, że lepiej spróbować swoich sił za granicą aniżeli w Polsce iść do ekstraklasowego klubu, który ma wielu młodzieżowców i oferuje regularną grę w Centralnej Lidze Juniorów. Przepis o młodzieżowcu w Ekstraklasie komplikuje wiele spraw. Inną sprawą jest transfer Stalmacha do Milanu, który już ogrywał się na najwyższym poziomie w Polsce, a teraz idzie do Primavery. Puentując, Dariusz Stalmach ma więcej do stracenia aniżeli Daniel Mikołajewski.  

Czy kluczowym celem Jaguara Gdańsk na ten sezon jest pozostanie w CLJ U-15?

– Nie patrzymy na to przez pryzmat tego, że musimy utrzymać się w CLJ-ce za wszelką cenę. Co prawda, pięć lat walczyliśmy o tę ligę i aż czterokrotnie przegraliśmy finał barażów. Jednak czas pokazał, że nie byliśmy gotowi na ten poziom. Dlatego, że drużyny, które nas ogrywały, później spadały z hukiem z CLJ-ki. W tym roku mamy spory potencjał ludzki. Być może okaże się za mały, żeby się utrzymać, ale to jest dopiero początek sezonu i trenerzy mają czas na to, żeby popracować z tym zespołem. Jednak cały czas dążymy do tego, żeby wynik sportowy był efektem naszej pracy, a nie celem samym w sobie. Dla nas najważniejszy jest rozwój indywidualny zawodników i to, żeby oni w przyszłości grali zawodowo w piłkę. To jest nasz główny cel. My jesteśmy otwarci na to, żeby nasi chłopcy byli testowani przez ekstraklasowe akademie i do nich trafiali, jeśli chcą tam spróbować swoich sił. Nie zamykamy się na szkoleniu w Jaguarze i pozwalamy chłopakom iść w świat. Do tego zawsze mają u nas otwartą furtkę, mogą wrócić. Igor Pawlak 1,5 roku trafił do akademii Pogoni Szczecin, a pół roku temu do nas przyszedł z powrotem. W tej chwili gra w IV lidze, a jest z rocznika 2006. To jest przykład zawodnika, który może się rozwijać bez CLJ-ki. Celem samym w sobie nie jest utrzymanie poziomu centralnego. Mamy też inne zespoły w silnych ligach, więc możemy ciągle rozwijać naszych chłopców. Nie ukrywam, że rocznik 2006 ma aspiracje do tego, żeby w tym sezonie powalczyć o baraże do CLJ U-17. 

Co jest największą siłą akademii Jaguara Gdańsk?

– Czternaście lat temu wraz z Michałem Jadanowskim stworzyliśmy akademię piłkarską Jaguara Gdańsk. W tamtym momencie funkcjonowała tylko drużyna seniorska, która występowała w B-klasie. Obecnie w  Jaguarze trenuje 700 zawodników. Do tego dochodzi 100 dzieciaków w programie Jaguar Kids oraz sekcja dla dzieci niepełnosprawnych. Mamy klasy sportowe oraz szkołę treningu indywidualnego. Nasz projekt mocno się rozrósł. Gdy zaczynaliśmy, wychodziliśmy z założenia, że chcemy zrobić coś innego niż wszystkie duże kluby. Zauważmy, że największe akademie w Polsce nie mają w swoich strukturach ponad 700 zawodników. Oni tego nie potrzebują, nie tworzą wielu zespołów w jednym roczniku. Zazwyczaj wystarcza im jeden bądź maksymalnie dwa. Od czternastu lat sami inwestujemy w infrastrukturę sportową. Włożyliśmy w naszą bazę ponad dziesięć milionów złotych. Na ten moment mamy do dyspozycji: pełnowymiarowe boisko z naturalną nawierzchnią, pełnowymiarowe sztuczne, sztuczne 120 metrowe boisko, na którym mogą trenować cztery grupy jednocześnie, halę łukową z wydzielonymi 3 boiskami oraz Zaplecze socjalne i sanitarne z kontenerów. Zaczęliśmy od innej strony niż wszyscy. Naszym hasłem jest „piłka nożna dla wszystkich”.

To jest popularny slogan, który używany jest przez PZPN, ale w kontekście naszego klubu idealnie pasuje. W każdym roczniku mamy cztery grupy treningowe – złotą, srebrną, brązową i białą. Niezależnie od zaawansowania ruchowego, lokomocji, umiejętności piłkarskich jesteśmy w stanie zagospodarować czas każdemu dziecku, które do nas przyjdzie. Przy czym stale rozbudowujemy infrastrukturę, bo z roku na rok jest nas coraz więcej. Mamy złotą gwiazdkę w programie certyfikacji szkółek PZPN, do którego zgłosiliśmy 22 zespoły, a w nich jest ponad 400 zawodników. Warto zaznaczyć, że działamy tylko w jednej lokalizacji. Dzięki temu, że jesteśmy w projekcie „Piłkarska Przyszłość z Lotosem”, możemy naszych najbardziej uzdolnionych zawodników nagrodzić stypendiami. Kilka lat temu wystartowaliśmy z projektem „Joma Five”, który objęty jest patronatem przez PZPN. Są to rozgrywki na wzór związkowej „Turniejady”, gdzie raz na dwa tygodnie rozgrywany jest turniej dla czterech drużyn bez ewidencji wyników i tabel w najmłodszych kategoriach wiekowych. My obraliśmy formę ligi. Trenerzy ze swoimi zespołami przyjeżdżają na nasze obiekty, rozgrywają mecz po meczu, turniej trwa mniej niż dwie godziny i jadą do domu. Ewenementem jest to, że po dwóch latach mamy 136 zespołów w tej edycji. Na bazie masowości jesteśmy w stanie budować jakość.

Jaka przyszłość czeka Jaguar Gdańsk? Jakie macie plany na rozwój akademii?

– Przede wszystkim rozwój infrastruktury sportowej, dzięki temu możemy realizować naszą filozofię. Jeśli zatrzymamy się z budową kolejnych boisk, to nasz projekt się zamknie. Zmierzamy do tego, żeby wybudować kolejne boisko na terenie, który mamy wydzierżawiony. Jesteśmy teraz na etapie poszukiwania kolejnych gruntów, żeby wybudować kolejne boiska. Jeśli chodzi o cele sportowe, to chcemy pojawiać się w CLJ-kach, nawet jeśli nie uda nam się utrzymać, to będziemy dążyć do tego, żeby szybko wrócić. To jest fajne miejsce do rozwoju i magnes, który przyciąga młodych zawodników. Z tyłu głowy mamy też III ligę. Gdyby udało nam się tam awansować z drużyną seniorów, to mielibyśmy jeszcze lepsze środowisko do ogrywania i pokazywania naszych chłopaków. Cały czas też chcemy podnosić poziom naszego szkolenia.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix