W drużynie piłki nożnej zawsze są rezerwowi. Zmiennicy na boisku meldują się, kiedy zawodnicy pierwszego składu doznają kontuzji, są zmęczeni bądź sytuacja boiskowa wymaga nieco „świeżości”. Jeśli twoje dziecko na plac gry wychodzi w wyjściowym zestawieniu, problemu nie ma. Co jednak wtedy, gdy zaczyna „grzać ławę”?
Jak poradzić sobie w takiej sytuacji? Jak uniknąć frustracji, złości i negatywnych emocji wobec trenera?
Temat na czynniki pierwsze rozbiera w rozmowie z Weszło Junior trener Łukasz Rutkowski, psycholog, który od dwóch i pół roku pracuje w Lubinie, w Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębie.
Moje dziecko nie gra w pierwszym składzie swojego zespołu. Jak jako rodzic mam poradzić sobie… ze sobą?
–Często zapominamy, że dzieci uczą się poprzez naśladowanie naszych zachowań. Warto wtedy pomyśleć, że nasze zachowanie może pomóc dziecku i zastanówmy się , co jest dla nas najważniejsze. Jeśli rodzic zachowa zimną głowę i spokój, automatycznie przeniesie się to na dziecko i łatwiej będzie mu poradzić sobie z trudną sytuacją. Dzieci wyciągają wnioski o powadze sytuacji z naszych reakcji. Jeśli będziemy przeżywać mocno, że dziecko nie zagrało w meczu, to trudniej będzie mu przejść do normalności. Pomyślmy, że zachowując spokój, pomagamy swojemu dziecku.
Jak w takim momencie zawierzyć trenerowi, nie winić go? Może brakuje mu wiedzy, kompetencji?
– Należy pamiętać, że trenerzy oraz rodzice mają wspólny cel – jest to dobro dziecka. Każdy trener chce dobrze wykonywać swoje obowiązki. Brak konkretnych umiejętności może wynikać ze szkolenia, ale to temat na inną rozmowę. Pomyłki przytrafiają się każdemu, więc zachowajmy chłodną głowę, zanim oskarżymy trenera, że popełnia je celowo. Na czas treningu lub meczu oddajemy naszą pociechę pod opiekę trenera i to on bierze całkowitą odpowiedzialność za dziecko. Trener staje się “rodzicem” na dwie godziny. Niesie to za sobą ogromną odpowiedzialność, ale tak samo jak rodzic nie chciałby, aby trener “wtrącał się” w wychowanie jego dziecka, tak samo rodzic musi uszanować decyzje trenera. Nawet, jeśli ciężko mu się z nimi zgodzić. Trener musi myśleć o 20 dzieciach i mieć dobro całej grupy na uwadze. Jeśli natomiast rodzic uważa, że lepiej wykonałby obowiązki trenera, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby odbyć kurs trenerski i zająć się szkoleniem dzieci.
Jak zatem nastroić odpowiednio siebie i dziecko? Jak zadbać o to, by nie zabrakło nam pozytywnej energii?
– Wracamy do pytania pierwszego. Bardzo dużo zależy od nas. Jeśli rodzic jest szczęśliwy, to dziecko też będzie. Czytałem ostatnio o badaniach naukowych, które mówiły o potrzebach dzieci. Tak naprawdę one potrzebują rodzica zadowolonego ze swojej pracy, który wraca do domu szczęśliwy i spełniony, a nie takiego, który jest w domu dłużej, ale za to jest sfrustrowany. Przekłada się to bardziej na poczucie szczęścia u dzieci. Warto rozmawiać z dzieckiem i zadawać mu pytania: Czy lubi sport? Co w nim lubi? W czym jest dobry na boisku? W tę stronę warto skierować jego uwagę. Dziecko skoncentruje się na pozytywach.
Rozmawiamy o grze w pierwszym składzie i „grzaniu ławy”. Jak powinna wyglądać w tym kontekście różnica pomiędzy zespołami profesjonalnych akademii piłkarskich, jak np. AP KGHM Zagłębie, a piłką amatorską – grassroots?
–To wszystko zależy, z jaką grupą wiekową pracujemy i jaki jest cel naszej działalności. Do pewnego wieku powinniśmy koncentrować swoją uwagę na zabawie. Sport musi kojarzyć się pozytywnie. Tak, aby dorosły Jaś miał fajne wspomnienia i chętniej się ruszał. Musimy pamiętać, że nie każdy będzie zawodowym piłkarzem. Proszę zwrócić uwagę, co system edukacji robi z naturalnym pędem do nauki u dzieci: zniechęca dzieci, a później dorosłych do samodzielnej nauki. Dzieci potrzebę ruchu mają “wbudowaną” naturalnie, więc naszym zadaniem powinno być przede wszystkim, aby nie zniechęcić ich. Czy wuefy są dopasowane do potrzeb dzieci? Może to nie kwestia lenistwa dzieci, a zajęć skrojonych pod ich potrzeby? Gdzie leży problem zwolnień lekarskich z wuefów i rosnąca otyłość wśród dzieci i młodzieży?
Profesjonalne akademie powinny uczyć rywalizacji i wygrywania, ale znów wracamy do przyjemności z uprawiania sportu. Rywalizacja powinna być naturalną częścią treningu. Jeśli nie rywalizuję na treningu, a mam rywalizować w meczu, to jak poradzić sobie z niepowodzeniami? Jeśli nie mam radości z uprawiania sportu, koło się zamyka. Kolejna różnica, to selekcja zawodników. Celem profesjonalnej akademii jest wychowywać zawodników dla pierwszej drużyny, a więc musimy szukać najlepszych. Rodzic musi też mieć świadomość, że zapisując dziecko do profesjonalnej akademii, może spotkać się z taką sytuacją, dlatego warto pomyśleć, aby nie stawiać wszystkiego na jedną kartę. I rozwijać młodego zawodnika w różnych dziedzinach.
Jak jako rodzic możemy pomóc dziecku?
– Zapewnijmy dziecko, że jesteśmy gotowi je wysłuchać i pomóc mu, kiedy będzie tego potrzebowało. Dajmy mu trochę czasu na samodzielną próbę poradzenia sobie z trudnymi sytuacjami, nawet jeśli jest przez chwilę smutne. Dzieci muszą się uczyć, że uczucia, które się w nich pojawiają, są normalne. A czasem reakcja dorosłego może sprawić, że dziecko odniesie inne wrażenie, co w dalszej kolejności oduczy je ufać swoim uczuciom. Sama świadomość, że jest ktoś gotowy nam pomóc, kiedy tego potrzebujemy, da im bardzo wiele, a także nauczy samodzielnego działania.
11-latek, który jest rezerwowym przez dłuższy okres „wie”, że nie zagra w weekend. Jak w jego przypadku zachować koncentrację i „być gotowym” na ewentualną nominację do pierwszego składu?
– Jeśli jesteśmy w treningu, to jesteśmy gotowi do grania, a czas spędzony na ławce można też wykorzystać do nauki. Możemy obserwować, jak gra kolega na mojej pozycji, jak gra przeciwnik, jakie robi zwody. Co mi się może przydać? Jak gra drużyna przeciwna? Mogę sobie ustalić strategię jak wykorzystać ich słabości itd. Przebywanie na ławce też może mieć swoje plusy. Zmieńmy więc trochę perspektywę i wyciągajmy wnioski z trudnych sytuacji.
ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK
Fot. FotoPyK
Obserwuj @pmamczak
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ