„Elementy fizyczności są w Evertonie ważne już na początkowym etapie szkolenia”

Everton i Liverpool to nie tylko kluby z tego samego miasta. Ich siedziby położone są bardzo blisko siebie. Czy rywalizują ze sobą w kontekście pozyskiwania młodych zawodników do akademii? Na czym skupiają się „The Toffees” w szkoleniu dzieci i młodzieży? Na te pytania odpowiedział nam koordynator szkolenia w akademii Evertonu, Simon Jennings.

„Elementy fizyczności są w Evertonie ważne już na początkowym etapie szkolenia”

Everton w dniach 29 listopada – 1 grudnia brał udział w międzynarodowym turnieju Number One Cup w Gdańsku, gdzie wystąpiły także takie marki jak PSG, Liverpool, Bayer Leverkusen, RB Lipsk czy Sparta Praga. Relację z tego turnieju przeczytać możecie tutaj.

***

Co sądzisz o turnieju Number One Cup?

Simon Jennings: –  Mieliśmy do czynienia z szerokim zakresem umiejętności, jest to dobre doświadczenie, bo mierzymy się z różnymi stylami gry z wielu krajów.

Zdobyliście osiem punktów w grupie i awansowaliście do ćwierćfinału tego turnieju. Jak wyglądały mecze Evertonu w fazie grupowej?

– To były ciężkie mecze. W pierwszym spotkaniu chłopcy zagrali świetnie i wygrali 3:0 (z Arką Gdynia – przyp. red.). W starciu ze Spartą Praga byliśmy zaskoczeni, że prowadzili 3:2 i dopiero w doliczonym czasie udało nam się wyrównać. Dzięki temu remisowi mogliśmy jeszcze myśleć o awansie do fazy pucharowej. W ostatnim meczu wygraliśmy 1:0 (z Zagłębiem Lubin – przyp. red.) i awansowaliśmy do ćwierćfinału.

Jednak po drodze przegraliście z Varsovią Warszawa aż 1:4.

– To był świetny mecz w wykonaniu polskich zawodników, którzy są od naszych bardziej fizyczni. Wykorzystali swoje sytuacje i wygrali spotkanie.

W decydującym o wyjście z grupy meczu graliście z Zagłębiem Lubin, które świetnie poczynało sobie na całym turnieju. „Miedziowi” są w Polsce uznawani za jedną najlepszych akademii. Co możesz powiedzieć o Zagłębiu?

– Oglądałem wcześniejsze mecze Zagłębia i widziałem tam dwóch świetnych piłkarzy. Gdy Zagłębie mierzyło się z nami, miało już zapewniony awans do ćwierćfinału. Myślę, że mogli być nieco zrelaksowani w tym spotkaniu. Z kolei my nie byliśmy pewni awansu. Sądzę, że w innych warunkach byłby to mecz na topowym poziomie.

Na podstawie tego, co zobaczyłeś na turnieju Number One Cup, co możesz powiedzieć na temat polskiego szkolenia, wizji gry?

Wraz ze sztabem zanotowaliśmy, że wasze zespoły grają z bardzo dużą intensywnością. Nie marnujecie czasu na boisku – pressing, agresja, wślizgi. Do tego zawodnicy są też wyszkoleni technicznie. Jestem pod wrażeniem postawy waszych lokalnych akademii. Uważam, że dużym atutem oprócz agresywności jest też dobra mentalność.

Czy zgodzisz się z ideą tego turnieju: „to coś więcej niż tylko turniej”?

–  Tak, po raz trzeci uczestniczymy w tym turnieju. Zawsze z miłą chęcią tutaj wracamy. Mamy do czynienia z innym środowiskiem. Cała struktura turnieju i jego otoczka powoduje, że jest to dobry test mentalności naszych zawodników. W hotelu Number One jesteśmy zebrani razem ze wszystkimi zespołami, z którymi rywalizujemy na turnieju. Integrują się w nowym środowisku. Jesteśmy z tego zadowoleni.

Czy wasze drużyny często biorą udział w zagranicznych turniejach?

– Tak, bardzo często. Everton ma szeroki zasięg, jeśli chodzi o uczestnictwo w europejskich turniejach. W różnych kategoriach wiekowych szukamy różnych miejsc i wyzwań, które mają na celu rozwijać tych  zawodników. Nie zamykamy się tylko na jeden format rozgrywek, chcemy grać 9v9, czy nawet po jedenastu.

Jakie różnice widzisz między Number One Cup a innymi zagranicznymi turniejami?

– Boisko jest mniejsze niż zazwyczaj. Do tego są większe bramki, więc pada więcej goli. To jest swego rodzaju wyzwanie dla bramkarzy. Jest to też wyzwanie dla zawodników z pola, bo mają większe kłopoty z graniem od tyłu, jak to jest w naszej filozofii. Trudno jest zaryzykować, bo gdy tracisz piłkę, to zaraz też tracisz gola. Ten turniej jest idealny do trenowania podejmowania decyzji. Presja, z jaką zderzają się tutaj, będzie powtarzać się w przyszłości.

Czym Everton różni się od innych akademii piłkarskich w Liverpoolu i Anglii?

– Staramy się znaleźć odpowiednią drogę do pierwszego zespołu. Wielu zawodników, którzy są naszymi wychowankami, trafiło do seniorskiej drużyny, z czego jesteśmy bardzo dumni. Trenujemy cztery lub pięć razy w tygodniu. Dajemy tym chłopakom rywalizować z najlepszymi rówieśnikami, żeby mogli się rozwijać. Każdy zawodnik, który trafi do Premier League z akademii będzie kimś unikatowym. Dlatego szukamy najszybszych i najlepszych dróg do najwyższych dywizji w Anglii.

Jakie cechy musi posiadać trener, żeby mógł pracować w akademii Evertonu?

– W Anglii mamy system edukacji i kwalifikacji trenerów, więc musi mieć wymagane minimum. Do tego musi nawiązać kontakt z Everton Academy. Następnie przechodzi przez naszą drabinkę szkoleniową, poprzez poszczególne młodzieżowe drużyny. Musi poświęcić cały swój czas, żeby móc u nas pracować.

Czy każdy może trenować w akademii Evertonu?

– Nie, mamy proces rekrutacji, który trwa przez cały rok. Cały czas pracujemy nad tym, kto ma trafić do naszej akademii.

Kiedy przeprowadzacie selekcje?

– Pierwsze rejestracje są w wieku 9 lat, następnie 12, 14 i 16, aż do profesjonalnego kontraktu.

Co jest dla was najważniejsze na początkowym etapie szkolenia młodego zawodnika?

– Gdy rekrutujemy piłkarzy do siebie, zwracamy uwagę na techniczne aspekty zawodnika. Do tego w nowoczesnym futbolu powinien być szybki i mocny fizycznie. Profil piłkarza zmienił się w ostatnich 50 latach. Dlatego elementy fizyczności są ważne już nawet w początkowym etapie szkolenia. Dlatego zwracamy uwagę na siłę fizyczną i szybkość.

Czy kreujecie indywidualności w swojej akademii?

– Tak, skupiamy się na indywidualnych umiejętnościach zawodnika, ale ważniejsze jest to, jak on funkcjonuje w zespole.

Powiedz kilka słów o waszej metodologii szkolenia. Co jest dla was najważniejsze?

– Nasi zawodnicy zawsze operują piłką. Chcemy, żeby robili to obiema nogami. Mają, wtedy kontrolę w pojedynkach 1v1. Mogą zmanipulować przeciwnika swoimi ruchami, bo dobrze grają obiema nogami. To jest ważne w naszej filozofii.

 Czy wyniki są ważne w tej kategorii wiekowej?

– Są ważne dla piłkarzy, bo to jest podstawowa rzecz w tej grze. My nie skupiamy się na wynikach. Jednak nie zwracamy też uwagi na to, gdy przegrywamy. Nasz program szkoleniowy proponuje pewne rozwiązania, które mają zachęcić do wygrywania. Uczymy tego, co spotka ich w przyszłości. Przegramy? Ok, jest dobrze. Wygramy? Również jest dobrze. To składa się na rozwój zawodnika. Jednak dzisiaj skupiamy się na zwycięstwie (śmiech).

Dziś liczy się tylko puchar?

– Tak (śmiech).

Czy akademia Evertonu działa tylko w Liverpoolu?

– Tak, mamy swoją bazę w jednym miejscu, gdzie trenuje Everton i młodzieżowe drużyny. Nie mamy oddziałów w innych miastach. Mamy sieć skautingu, dzięki której jesteśmy w stanie pozyskać zawodników mieszkających niedaleko akademii.

Czy Liverpool i Everton „walczą” o pozyskanie młodych zawodników?

–  Te dwa kluby są z tego samego miasta i znajdują się blisko siebie. Dlatego zawsze ze sobą rywalizujemy, ale nie o zawodników. W pewnym sensie jesteśmy dla siebie konkurencją.

Wiecie wszystko o zawodnikach The Reds?

– Znamy tych piłkarzy, ale nie skupiamy się na nich. Nie staramy się ich zabierać do Evertonu.

Kiedy w akademii rozpoczynacie analizę wideo?

– Już u dziewięciolatków patrzymy na umiejętności techniczne, drybling. Gdy zawodnik staje się starszy, zwracamy uwagę na defensywę, zgodnie z naszym programem szkoleniowym, czyli gra jeden na jeden w obronie, blokowanie. Wprowadzamy wszystko krok po kroku.

Czy ta grupa zawodników, która przyjechała do Gdańska, to najlepsi z najlepszych z rocznika 2007 w waszej akademii?

– Ta drużyna to mix dwóch grup, więc to jedyni zawodnicy z tego rocznika, których mamy. Pierwszy raz gramy w takim zestawieniu. Bo w Anglii jest to związane ze szkołą. U nas rocznik jest połączeniem tych, którzy urodzili się w okresie od września do sierpnia.

Czy widzisz potencjał w którymś z tych chłopców na to, żeby kiedyś zadebiutował w pierwszej drużynie Evertonu?

– To jest bardzo trudne pytanie. Nie wiemy, jak będzie wyglądał futbol za kilka lat, bo cały czas się on zmienia. Gdy oni dojdą do wieku seniora, to nie wiadomo jak będzie wyglądać pierwszy zespół i przede wszystkim sami zawodnicy. Dlatego jeździmy, jeździmy i jeszcze raz jeździmy po całym świecie, żeby zobaczyć tych młodych piłkarzy, jak reagują na nowe środowisko. Mamy swoich psychologów i swoją wiedzę o sporcie. Mamy wszystko, czego potrzebuje młody piłkarz, żeby podnosić swoje umiejętności. Nie tylko piłkarskie, bo dbamy też o edukację, nasi młodzi piłkarze mają nauczyciela, który ich pilnuje.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI