CLJ-ka od środka: „Marzenia trzeba spełniać, ale w każdym kolejnym meczu”

W ostatnim czasie głośno było o Polonii Warszawa, którą nadal uznaje się za drugą siłę w piłce nożnej klubowej, jeśli chodzi o stolicę naszego kraju. Aczkolwiek na poziomie III ligi występuje również Ursus Warszawa, który może aspirować do tego miana. Grupy młodzieżowe też mają na określonym poziomie, od kilku rund występują w CLJ U-17, gdzie są w stanie rywalizować z najlepszymi.

CLJ-ka od środka: „Marzenia trzeba spełniać, ale w każdym kolejnym meczu”

W styczniu zmienił się trener tej ekipy, a został nim Ariel Jakubowski, który chwilę wcześniej pracował w drużynach seniorskich Wigier Suwałki i Elany Toruń. Dlaczego szkoleniowiec z licencją UEFA Pro zdecydował się na prowadzenie juniorów? Jakie są różnice w pracy z juniorami a seniorami? Jaki nowy projekt zostanie wdrożony w akademii Ursusa? Na te pytania odpowiedział nam właśnie nowy szkoleniowiec drużyny U-17.

Ariel Jakubowski to przede wszystkim były piłkarz, który na poziomie ekstraklasy reprezentował barwy takich klubów jak ŁKS Łódź, GKS Katowice, Odra Wodzisław Śląski, Wisła Płock, Lech Poznań, Jagiellonią Białystok i Ruch Chorzów, gdzie rozegrał w sumie 247 spotkań. Na boisku występował głównie na lewej obronie, a w 1999 roku zaliczył nawet debiut w pierwszej reprezentacji Polski przeciwko Nowej Zelandii (0:0). 

***

Na, ile zdążył już trener poznać zawodników, których będzie prowadził w rundzie wiosennej w CLJ?

– Myślę, że ich już dosyć dobrze poznaliśmy, zrobiliśmy testy motoryczne. Teraz wróciliśmy z obozu w Puławach, gdzie byliśmy przez tydzień. Mogliśmy bliżej ich poznać, jeśli chodzi o funkcjonowanie w grupie czy dyscyplinę.

Jak wygląda wasz okres przygotowawczy?

– Jesteśmy po obozie i mamy luźniejszy mirkocykl. Wielu chłopaków wyjechało na narty, bo na Mazowszu mamy drugi tydzień ferii zimowych. Trenujemy trochę w okrojonym składzie, ale są też treningi kształtujące. W weekend rozegramy dwa sparingi, żeby chłopcy zagrali w większym wymiarze minutowym. Odbyliśmy już kilka gier kontrolnych, zostały nam jeszcze cztery sparingi przed rundą wiosenną, które nas przygotują do pierwszego meczu ligowego.

Jakie pierwsze wnioski może trener wysnuć po tych kilku tygodniach pracy?

– Na pewno grupa jest chętna do pracy. To jest dla mnie najważniejsze. Chłopaki nie kalkulują i wykonują wszystko z odpowiednim zaangażowaniem. Praktycznie w każdym kolejnym ćwiczeniu, powtórzeniu dają z siebie maksa. Jeśli chodzi o mecze takie główne aspekty to motoryka, technika, taktyka czy podejście mentalne – starają się odpowiednio podejść i zwracają uwagę na te rzeczy, które mocniej akcentujemy. W drużynie jest na pewno dobra atmosfera. Jest kilku zawodników wiodących, ale przede wszystkim wszyscy są chętni do pracy, pokazują odpowiedni charakter do sportu. Myślę, że przyszłość przed nimi.

Czy obserwował trener wcześnie poczynania Ursusa Warszawa w CLJ U-17? Przypomnę, że w rundzie jesiennej pewnie się utrzymali, zajmując piąte miejsce w tabeli z przewagą 13 punktów nad strefą spadkową.

– Tak, gdy byłem w Toruniu czy jeszcze wcześniej, jak pracowałem w Suwałkach, to oglądałem mecze. Choćby w listopadzie widziałem mecz Ursusa ze Zniczem Pruszków (0:1 – przyp. red.).

Ze sztabem pracujecie już nad rozpracowywaniem rywali z waszej grupy CLJ? Czy wychodzicie z założenia, że na tym etapie nie jest ważna analiza?

– Moje podejście jako trenera jest takie, że im więcej się wie o przeciwniku, tym lepiej. Jak będzie okazja, to będziemy chcieli tę wiedzę wykorzystać. Z drugiej strony nie przewartościowałbym tego aż tak mocno, bo nie jest łatwe, żeby w grupach juniorskich przekładać plany na spotkanie w rzeczywistość. Jednak powinno się im już wprowadzać pewne aspekty, analizy, żeby też zobaczyć, jak reagują na pewne wskazówki, czy potrafią je dobrze wykorzystać w grze.

Z drużyny, która grała jesienią w CLJ U-17, sześciu zawodników trenowało w ostatnim czasie z pierwszą drużyną Ursusa. To są przesunięcia na stałe czy zaraz ci zawodnicy wrócą do pana drużyny?

– Ogólnie mamy taką filozofię w klubie, żeby jak najwięcej wychowanków naszej akademii trenowało i grało tam. Mamy już kilka takich przykładów, gdzie udało się wprowadzić od 2001 rocznika, gdzie prowadziłem ten zespół wraz z trenerem Dariuszem Grzegrzółką, to pięciu zadebiutowało w trzeciej lidze. Myślę, że jest to niezły wynik. Z drużyny z rocznika 2002, która grała w CLJ to Yehor Matsenko nie zdążył zadebiutować, choć trenował z pierwszą drużyną, a teraz jest zawodnikiem rezerw Legii. Z kolei w zeszłym roku w najstarszej CLJ był wybrany do najlepszej jedenastki sezonu. Cieszymy się, że spod naszych skrzydeł wyszedł taki zawodnik. Jeżeli chodzi już o rocznik 2003, to największe szanse na zadomowienie się w pierwszej jedenastce Ursusa ma obrońca, Filip Żołek. Grał sporo w sparingach i cały czas trenuje z pierwszym zespołem. Myślę, że on jest najbliżej. Jednak tak, jak pan wspomniał, jest kilku chłopaków, którym trener Michał Pulkowski się bacznie przygląda i będzie ich jeszcze, co jakiś czas sprawdzał.

Czy ktoś odszedł lub odejdzie z waszej drużyny U-17 w przerwie zimowej?

– Skupiliśmy się na tym, żeby utrzymać zawodników, którzy byli u nas wiodący, ale tylko do nas zostali wypożyczeni. Wszystkie działania idą ku temu, żeby zostali. Mam nadzieję, że to się uda. Jak na razie żadne znaczące postaci od nas nie odeszły. Tylko Filip Żołek, ale to dla niego jest na plus, bo jest w pierwszym zespole. Wielkich transferów do nas też nie porobiliśmy, ale jest grupa zawodników, która potrzebuje czasu na aklimatyzację i wdrożenie się do naszego systemu. Będą ważnymi postaciami tej drużyny. Próbujemy dokończyć te transfery, ale jak na razie chcemy opierać się na tych chłopakach, którzy już byli, a ci, którzy dojdą, według mojej opinii mają potencjał, ale potrzebują czasu.

Czym dla Ursusa jest gra w CLJ?

– Na pewno to jest duża nobilitacja dla klubu. Pierwszą drużyną w CLJ był wspomniany rocznik 2002, gdzie trenerowi Michałowi Pulkowskiemu i Arkadiuszowi Szulcowi udało się awansować i utrzymać tę ligę. Ta drużyna z rocznika 2003 nieźle pokazała się w zeszłej rundzie. Będziemy chcieli to kontynuować, aby rywalizować z najlepszymi drużynami z regionu, jest to duża wartość dodana. Odpowiednie miejsce do szlifowania swoich zalet i poprawiania wad oraz przygotowywania taktycznego pod grę w seniorach. Myślę, że jest to dobre przetarcie, aby szybciej trafić do drużyny seniorskiej. Dzięki tej CLJ mogą podążyć śladami starszych kolegów, którzy zadebiutowali na tym poziomie albo poszli do innych klubów. Jakub Świeciński (rocznik 2001) przeszedł przez wszystkie etapy szkolenia w Ursusie, a teraz gra w drugoligowej Elanie Toruń.

Pan przyczynił się do ściągnięcia tego zawodnika do Elany?

– Nie, gdy ja już podpisałem umowę z Elaną, to transfer był już klepnięty, ale tylko się cieszyłem (śmiech), że ten zawodnik trafił do Torunia, bo już to działo się wcześniej. Czy Jakubowski byłby trenerem, czy ktoś inny to i tak on zostałby piłkarzem tego klubu.

Jakie cele stawiacie sobie przed rundą wiosenną?

– Do pewnych rzeczy podchodzimy spokojnie. Na pewno drużyna jest bardzo ambitna. Wiadomo, jak to jest w tych drużynach młodzieżowych, ambicje i marzenia są duże. Jesteśmy zdania, że marzenia trzeba spełniać, ale w każdym kolejnym meczu, a nie rzucając hasła wcześniej. Skupiamy się podczas okresu przygotowawczego na poprawę gry z meczu na mecz. W lidze też będziemy chcieli realizować swoje cele w takim sam sposób.

Czy trener, jak i cała drużyna, nie możecie doczekać się już startu ligi, i pierwszego meczu z Polonią Warszawa, który zaplanowany jest na 7 marca?

– Ostatni okres przygotowań będzie po feriach, więc będzie naprawdę czuć, że ta liga się zbliża i będzie krystalizował się pierwszy skład. Chłopcy na pewno po tym długim okresie przygotowawczym będą chcieli jak najszybciej zacząć, bo już żyją trochę ligą, obserwują. Ten ostatni czas będziemy chcieli wykorzystać na szlify, aby być jak najlepiej przygotowanym. Najlepiej jak się już gra mecze ligowe, bo gdy przygotowania długo trwają, to są dłużące i męczące.

Dlaczego trener z licencją UEFA Pro zdecydował się prowadzić drużynę juniorów młodszych?

– Przede wszystkim musiałem wziąć oddech po moich doświadczeniach w Wigrach Suwałki i Elanie Toruń. Potrzebuję też stabilizacji, której jest więcej w juniorach niż w drużynach seniorskich. Wiadomo, jak to jest w seniorach: podpisuję umowę z klubem grającym na centralnym poziomie, to jest mowa o długim procesie, spokojnym i długofalowym, ale niestety później wychodzi, że jednak jest to tymczasowe. Jako trener i osoba, która chce się rozwijać, jeśli chodzi o rozwój osobisty i doświadczenie poprzez kursy i szkolenia, uznałem, że gdy będę w Warszawie, będzie to dla mnie najlepsze. Tutaj się bardzo dobrze czuję. W Ursusie pracuję z przerwami od 2012 roku. To jest dobre miejsce, żeby spokojnie ustabilizować swoją pracę, usystematyzować wiedzę, złapać doświadczenie, żeby móc dalej popracować. Ursus, jeśli chodzi o pole rozwoju, daje fajną opcję, bo jako trener drużyny CLJ jestem również zatrudniony jako dyrektor pionu sportowego, gdzie pracuję z trenerem Pulkowskim, aby działania taktyczne wszystkich najstarszych grup w Ursusie były ujednolicone, tak, że gdy zawodnicy wejdą do pierwszego zespołu, będą wiedzieć, jak się zachować, będą pewni tego, co robią. Tak, żeby wszyscy funkcjonowali podobnie taktyczne.

Czy praca z juniorami to przystanek w karierze trenerskiej Ariela Jakubowskiego?

– To życie pokaże. Wiadomo, że plany są różne i ambicje mam swoje, jednak tak, jak mówię: przyjemnie mi się pracuje z tą grupą. Myślę, że ta praca, którą wykonuję w okresie przygotowawczym, przyniesie efekty i będzie to sprawiało mi satysfakcję. Nie planuję teraz w życiu większych zmian, ale zobaczymy, co życie przyniesie. Gdy pojawi się oferta, będę ją rozpatrywał. Na ten moment mam umowę do końca czerwca. Jak na razie skupiam się na swoich dwóch obowiązkach.

Pana zdaniem łatwiej jest pracować z juniorami czy seniorami?

– To są inne grupy wiekowe, więc seniorzy są bardziej świadomi. Pewne rzeczy robią z automatu, mają wypracowane. Nieraz jest to plus, nieraz minus, bo jak chcesz zmienić tok myślenia albo przyzwyczajenia, zwyczaje, to jest trudniejsze w seniorach. W juniorach, gdy założenia się wprowadza i mają je robić, to szybciej je chłoną, ale z drugiej strony poprzez słabszą umiejętność koncentracji trochę dłużej to trwa, kreacja tego nawyku. Myślę, że każda z tych grup ma swoje plusy i minusy, ale są różne grupy. Bo w Elanie, Wigrach i Ursusie miałem przyjemność pracować z zawodnikami świadomymi, też mocno zaangażowanymi. Jednak w juniorach jest trochę inaczej. Oni nie kalkulują (śmiech), co im się mówi, to praktycznie robią na sto procent. To jest ich duży plus. Seniorzy ma swoje doświadczenia i przemyślenia, więc też nie do końca zawsze udaje się trenerowi wszytko wprowadzić i musi z nimi coś przedyskutować.

Często mówi się, że trener z doświadczeniem piłkarskim jest w stanie więcej przekazać młodym zawodnikom od tych bez tego doświadczenia. Czy zgadza się pan z tą tezą?

– W żadnym wypadku nie chcę deprecjonować zalet i umiejętności trenerów, którzy nie grali w piłkę albo robili to na niższym poziomie. Jednak patrząc na moim przykładzie, osoby, która uprawiała ten sport zawodowo, to gdy coś tłumaczę, wiem, o czym mówię, jak się zachowują zawodnicy na boisku. Wiem, jakie można wprowadzić zmiany w trakcie meczu, jeśli chodzi o zmianę zachowania zawodnika, ustawienie. Mówiąc o sobie, stwierdzam, że mi to pomaga. Cieszę się, że mogłem mieć taką karierę zawodniczą i w mojej pracy, jeśli chodzi o zespół na boisku czy w szatni.

Czy uważa pan, że jest w stanie więcej przekazać młodym zawodnikom od tych bez tego doświadczenia? Czy nie da się tego porównywać?

– Nie chcę też tak mówić. Jako trener, który ma przeszłość piłkarską, staram się jak najwięcej przekazać. Również są trenerzy, którzy sporo przekazują, a nie grali w piłkę. Nie dzieliłbym tego w ten sposób. Jednak tak, jak wspominałem, wiem, o czym mówię. Wiem, co się dzieje w głowie zawodnika przy porażce. Chodzi o kwestie mentalne, ale też i techniczne. Bo parę rzeczy jestem w stanie spokojnie pokazać im, żeby udowodnić, że mogą sobie dać z tym radę.

Gdy prześledzimy pana karierę piłkarską, to nie pojawia się tam Ursus Warszawa, ani też żaden inny klub ze stolicy naszego kraju. Dlaczego jako początek swojej trenerskiej przygody wybrał pan Ursus?

– Warszawa w moim życiu pojawiła się ze względów rodzinnych, bo moja była małżonka w tym mieście mieszkała, więc się tutaj osiedliliśmy. Koniec mojej kariery piłkarskiej był w Płocku w 2012 roku, wtedy już podjąłem decyzję, że nie chcę grać w piłkę, ale chcę zostać trenerem. W międzyczasie udało mi się zrobić uprawnienia trenerskie. Zacząłem pracę jako szkoleniowiec w mazowieckim ośrodku sportowym szkolenia młodzieży. W międzyczasie z trenerem Pulkowskim, z którym grałem w Ruchu Chorzów, otworzyliśmy małą szkółkę piłkarską. Pierwsze kroki, jakie skierowaliśmy to do urzędu dzielnicy w Ursusie. Tam się nawiązała współpraca z Ursusem, gdzie na początku zostałem koordynatorem szkolenia grup młodzieżowych. Później, gdy trener Matuszewski zrezygnował z prowadzenia drużyny w III lidze, zarząd zaproponował mi to stanowisko i tak to poszło.

Czy pana zdaniem Ursus jako cały klub to obecnie druga siła w Warszawie?

– To jest podchwytliwe pytanie, bo co bierzemy pod uwagę? Tylko i wyłącznie pozycje w tabeli? Bo wiadomo, że teraz Polonia Warszawa jest niżej niż Ursus. Jednak spojrzałbym na to szerzej i my jako klub mocno rozwijamy akademię. Bardzo dużo nowych, młodych adeptów piłki nożnej u nas trenuje. Idziemy w stronę pełnego szkolenia, jeśli chodzi o akademię. Ursus ze swoją oczywiście bogatą tradycją. Do końca nie jest wyjaśniona sprawa daty założenia, ale figuruje rok 1936, więc swoje lata ma ten klub. Ma swoje tradycje, ale nie może się równać z osiągnięciami Polonii Warszawa. Ciężko to określić, my patrzymy na siebie, swoją pracę. Chcemy mieć seniorów jak najwyżej i wychowanków, którzy będą grać regularnie.

Na stronie waszego klubu można wyczytać, że będzie pan odpowiedzialny za nowy projekt w akademii Ursusa. Czy może trener powiedzieć coś więcej na ten temat?

– Mogę powiedzieć, jest to w fazie przygotowania i budżetowania tego programu. Chodzi po prostu o opiekę nad najzdolniejszymi zawodnikami w najstarszych grupach wiekowych w Ursusie. Także chcemy zapewnić im opiekę pod każdym aspektem, jeżeli chodzi o trening mentalny, dietę, odpowiednie badania, trening motoryczny i techniczno-taktyczny. Będzie grupa zawodników, która będzie wybrana przez trenerów i pion sportowy. Chcemy wyciągnąć jeszcze więcej z potencjału, po to, żeby byli jeszcze lepiej przygotowani do seniorskiej piłki, również też ułatwić im treningi indywidualne i inne zajęcia, jeśli chodzi o szkołę, żeby mieli tak to poukładane, aby nie musieli wracać późnymi porami do domu. Współpracujemy też z Zespołem Szkół numer 42 w Ursusie, gdzie jest bardzo dobra infrastruktura sportowa. Dyrekcja technikum z paniami Konczewską i Kaczyńską oraz panem Demczukiem bardzo przyjaźnie patrzą na zawodników i klasy sportowe. Będziemy chcieli to wykorzystać.

Jak chcecie dokładnie to zrobić? Wybieracie najzdolniejszych z danego rocznika czy kilku roczników?

– Bierzemy pod uwagę rocznik 2002, 2003, 2004, 2005, 2006 i może jeszcze zejdziemy niżej, zobaczymy. Chcemy wybrać od dziesięciu do dwunastu zawodników, którzy będą realizować ten program. Program nazwaliśmy TOP TALENT URSUS. A jeżeli chodzi o treningi indywidualne w KS Ursus wprowadzam od etapu szkolenia E2, aktualnie rocznik 2010. W kolejnych etapach szkolenia wprowadzamy trening pozycyjny i formacyjny.

W ramach tego projektu brane są pod uwagę pozycje zawodników czy nie ma to znaczenia?

– Nie, oczywiście na zajęciach techniczno-taktycznych mamy też trening pozycyjny i każdy zawodnik w Ursusie tak pracuje. Ci objęci tym programem będą mieli dodatkowe zajęcia, jeśli chodzi o treningi indywidualne. Kwestia trenerów w tym, czy bardziej jest im potrzebny trening pozycyjny, czy można popracować nad podstawowymi cechami technicznymi.

Trochę czasu pan spędził w Ursusie. Sam trener wspominał, że tutaj pracuje z przerwami od 2012 roku. Czym wyróżnia się ten klub na tle innych?

– Na pewno tutaj atmosfera jest bardzo dobra, jest tu sporo trenerów, którzy są długo związani z klubem. Bo klub ma swoje tradycje i stara się o nie dbać. Przekłada się też to na pierwszą drużynę, gdzie panuje dobra atmosfera pracy i zawodnicy też lepiej się rozwijają. Chcielibyśmy, żeby nas też charakteryzowało to, żeby sporo wychowanków grało w pierwszej drużynie. Było pewne załamanie w rocznikach 1999 i 2000, gdzie było mniej wychowanków, choć dawaliśmy im szanse. Chcemy też, żeby było więcej wychowanków, jeśli chodzi o wyższe ligi. Bo takim sztandarowym przykładem jest Mateusz Możdżeń, który teraz jest we Widzewie, ale ma bogatą ekstraklasową historię.

Jaki jest plan Ursusa na rozwój zawodników?

– Nasz plan polega na tym, żeby byli dobrze indywidualnie wyszkoleni pod względem technicznym. Oczywiście mamy też program motoryczny prowadzony przez trenera Skowrońskiego, żeby ukształtować wszystkie nawyki ruchowe, które są potrzebne przy rozwijaniu motoryki. Technika biegu, koordynacja ruchowa na odpowiednim poziomie, co też przekłada się na umiejętności techniczne. Później z indywidualnego szkolenia wprowadzamy treningi pozycyjne, formacyjne, grupowe. Współdziałania w dwójkach, trójkach i formacjach, żeby to się przekładało na grę zespołową. Chcemy, żeby nasi wychowankowie radzili sobie ze zmianą systemu czy taktyki. Mamy swoje określone systemy grania, w tym jeden główny, ale nie zabraniamy trenerom próbowania innych ustawień, po to, żeby zawodnicy byli bardziej elastyczni. Prowadzimy również specjalistyczne treningi bramkarskie – trenerem bramkarzy w akademii i w 1 drużynie został Paweł Pazdan. Całym procesem szkoleniowym w akademii koordynuje trener Paweł Zacharski.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI
Fot. Newspix