„Już w autobusie czuliśmy, że jedziemy, by zagrać na Narodowym”

Ostatnio zastanawialiśmy się czy projekt Akademii Młodych Orłów był udaną inicjatywą (TUTAJ), a dzisiaj przedstawimy jeden z jego namacalnych sukcesów. AMO z Rzeszowa w 2018 roku okazało się najlepsze w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. O triumfie w kategorii wiekowej do lat 10 porozmawialiśmy ze szkoleniowcem tej drużyny – Maciejem Marczydło. 

„Już w autobusie czuliśmy, że jedziemy, by zagrać na Narodowym”

Ile razy brał pan udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”?

– Dwukrotnie udało nam się awansować do finałów ogólnopolskich. Jako Akademia Młodych Orłów mieliśmy obowiązek brania udziału w tym Turnieju. W Warszawie byliśmy na XVII i XVIII edycji. Za drugim razem okazaliśmy się najlepsi.

Eliminacje były łatwe, szybkie i przyjemne czy jednak musieliście trochę powalczyć o awans?

– Myślę, że najtrudniejszym pojedynkiem w całym Turnieju był nasz ostatni mecz w finałach wojewódzkich. Dopiero po rzutach karnych zdołaliśmy wyeliminować Beniaminka Krosno. Trzeba nadmienić, że do Warszawy jechaliśmy trochę większą grupą, bo udało nam się też awansować w kategorii U-12. Myślę, że nawet na skalę Polski nie jest to zbyt częsty obrazek. Mieliśmy całe piętro w hotelu dla siebie, pojechaliśmy do stolicy z czterema trenerami.

Gra na Stadionie Narodowym była dużym przeżyciem dla dzieciaków?

– Oczywiście –  fantastyczne uczucie, fantastyczne miejsce. Trudno znaleźć turniej, w którym gra się w takim miejscu. Jechaliśmy do Warszawy z nastawieniem, żeby właśnie zagrać na Narodowym! Nikt nie myślał o zwycięstwie, ale chcieliśmy zajść daleko. Chłopcy mieli trochę doświadczenia, bo niektórzy brali udział we wcześniejszej edycji. Wiedzieliśmy, jak to wygląda. W autokarze było czuć takie nastawienie, że jedziemy zagrać na Stadionie Narodowym.

Czuł pan, że tych chłopców stać na taki sukces?

– Jak najbardziej. Myślę, że nasza Akademia Młodych Orłów w Rzeszowie funkcjonowała i funkcjonuje dalej bardzo dobrze.

Już niedługo…

– Niestety. W moim odczuciu wyglądało to bardzo fajnie. Wprowadziliśmy w AMO treningi indywidualne, udało nam się wpleść to do takiego tygodniowego mikrocyklu. Są to zajęcia w małych grupach, gdzie na jednego szkoleniowca przypada maksymalnie czterech dzieciaków. Dodatkowo nasza selekcja stała na bardzo wysokim poziomie. Mieliśmy zawodników o podobnych umiejętnościach i jak widać szło to w dobrym kierunku. Zwłaszcza, że nie graliśmy w żadnych innych turniejach.

Pana zdaniem decyzja o zakończeniu projektu Akademii Młodych Orłów jest trafna?

– Nie jestem jakoś obiektywny, bo pracuję tylko w jednym ośrodku. Dla mnie nie jest to dobra decyzja. Myślę, że ci chłopcy mieli duży bodziec do pracy, w każdym roczniku spotykało się 16 najlepszych zawodników z okolicy. To był bardzo duży plus. W Rzeszowie to dobrze funkcjonowało, mieliśmy dobry kontakt z klubami, rodzice byli zadowoleni itd. U nas ten projekt na pewno się sprawdził.

Wróćmy do Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Jeszcze się finał dobrze nie rozpoczął, a wy już przegrywaliście. Tak szybka strata bramki nie podłamała chłopaków?

– Nie. Nigdy nie nakładaliśmy na nich dużej presji, więc oni wychodząc na Stadion Narodowy, już w pewnym sensie czuli, że są zwycięzcami. To samo w sobie było dużą nagrodą. W finale zagrali na luzie to, co potrafią. Cieszyli się grą. Szybka strata bramki w ogóle ich nie podłamała, graliśmy dalej.

Jakie są pana zdaniem największe zalety tego Turnieju?

– Przede wszystkim, dzieci mogą zebrać bardzo dużo doświadczenia. Jeżdżę trochę po tych turniejach i ciężko znaleźć jakiś, na którym jest możliwość spotkania się z reprezentantami Polski, porozmawiania z nimi. Ogólnie rzecz biorąc, jest to bardzo udany turniej.

Miał pan okazję brać udział w dwóch edycjach z rzędu. Widział pan różnice, jeśli chodzi o poziom rozgrywek?

– Hmm… myślę, że porównując do siebie XVII i XVIII edycję Turnieju, nie widziałem większej różnicy w poziomie. Pod tym względem było dosyć porównywalnie.

Stara się pan śledzić ten Turniej do dziś?

– Tak. Nie dane nam było wziąć udziału w poprzedniej edycji, bo po naszym zwycięstwie Akademia Młodych Orłów już nie mogła startować. Po drodze spotykaliśmy też inne ośrodki AMO. W grupie trafiliśmy na Akademię Młodych Orłów z Kielc, a bodajże w półfinale pokonaliśmy AMO Olsztyn. Myślę, że każdy, kto interesuje się piłką dziecięcą, musi ten Turniej śledzić.

Obecnie jest pan trenerem w Stali Rzeszów.

– Owszem, prowadzę grupę rocznika 2009, są to orliki starsze. Stal Rzeszów się teraz bardzo mocno rozwija, wielu tych chłopców, którzy grali w AMO, przechodzi do naszej akademii. Mamy wiele ciekawych projektów i tylko czekamy, kiedy będziemy mogli wrócić na boiska.

Jak aktualnie wyglądają wasze treningi?

– Jest to dla wszystkich ciężki okres. Oczywiście mamy treningi online. W każdym roczniku wygląda to troszeczkę inaczej. Jest szereg nagranych ćwiczeń przez trenerów i chłopcy raczej trenują indywidualnie. Naturalnie, gdy mają jakieś pytania, to jesteśmy do ich dyspozycji. U mnie w grupie wprowadziliśmy np. szachy, które są dobrym ćwiczeniem na naukę koncentracji, skupienia, kreatywnego myślenia. Wykorzystaliśmy ten okres na rozwój w trochę innych obszarach niż ćwiczymy na co dzień. Naszym celem nie są zwycięstwa w turniejach czy pojedynczych spotkaniach, ale wychowanie zawodnika, który kiedyś będzie grał w Ekstraklasie, a może i w pierwszej reprezentacji Polski.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. zpodworkanastadion.pl