Czołowi zawodnicy odchodzą z Zagłębia. Co wydarzyło się w Lubinie?

Kilka dni temu dotarła do nas informacja, że z Zagłębia Lubin odejdzie spora grupa zawodników. Zerkamy na nazwiska, a tam… młodzieżowi reprezentanci kraju. Dlaczego gracze decydują się na odejście z akademii? Co wydarzyło się w Lubinie?

Czołowi zawodnicy odchodzą z Zagłębia. Co wydarzyło się w Lubinie?

„Miedziowi” mogą się pochwalić jedną z najlepszych w akademii w Polsce. Bardzo dobra infrastruktura oraz holenderskie podejście do szkolenia dzieci i młodzieży sprawiły, że wymienia się w ich gronie topowych ośrodków szkolenia w kraju.

Na pierwszy rzut oka – wszystko super. Młodzieżowe drużyny regularnie walczą o czołowe miejsca w swoich ligach, a Bartosz Białek udowadnia, że można „wybić się” z akademii i z powodzeniem występować w Ekstraklasie. Nie wszystko jest jednak takie kolorowe…

Pod koniec stycznia informowaliśmy o odejściu z Lubina Jarosława i Bartosza Kwiatkowskich oraz Jarosława Rutkowskiego, którzy są uważani za jednych z największych specjalistów w Polsce w zakresie treningu techniki. – Niech cierpią ci, co stracili. Na brak zajęć nie narzekam, prowadzę Szkołę Techniki Fundamentalnej, także mamy dużo pracy. To jest żałosne, co się w tej chwili dzieje z tymi najmłodszymi dzieciakami – w dosadnych słowach wypowiedział się na naszych łamach Stanisław Kwiatkowski.

Chociaż klub poinformował nas, że samo odejście miało wymiar w pełni profesjonalny i oparty na wzajemnym szacunku, to słyszeliśmy w środowisku, że rozstanie nie należało do najprzyjemniejszych.

To była pierwsza sytuacja, która dawała do myślenia, że Akademia Zagłębia Lubin boryka się z problemami na pewnych płaszczyznach. Sami chwalą się tym, że mają u siebie specjalistów od treningu techniki, Krzysztof Paluszek w ciepłych słowach wypowiadał się o nich w „Lidze od Kuźni” i nagle w klubie dochodzą do wniosku, żeby zakończyć z nimi współpracę?

Wróćmy jednak do sprawy zawodników. Części z nim, najzwyczajniej w świecie – nie przedłużono kontraktów. Mowa tu głównie o piłkarzach z III-ligowych rezerw, którzy wraz z końcem czerwca zakończą swoją przygodę z klubem.

Gdyby tylko o to chodziło, to właściwie nic wielkiego się nie stało. Ot, z drużyny odejdzie kilku graczy, którzy nie spełniali pokrywanych w nich nadziei. Ale dlaczego na rozstanie z Zagłębiem Lubin decydują się chociażby młodzieżowi reprezentanci Polski? W tym gronie są Jakub Malec, Marcel Żurek czy Oliwier Zych.

– Mogę powiedzieć, że głównym powodem takiej decyzji był brak pomysłu na moją osobę. Był to efekt złych decyzji klubu, które powielały się już bardzo długo. O odejściu zacząłem poważniej myśleć na początku tego roku, ale pamiętam, że „gwoździem do trumny” były słowa, jeszcze wtedy trenera, a teraz koordynatora Akademii z Holandii, który zarzucił mi w szatni rzeczy, będące zupełną nieprawdą – wyjawia nam jeden z zawodników.

Mamy tutaj do czynienia z dość poważnymi oskarżeniami. Przypomnijmy, że Akademią Zagłębia Lubin zarządza Holender Henny Lee, a funkcję koordynatora ds. rozwoju trenerów i zawodników pełni jego rodak – Robin Pronk.

Może to brzmieć irracjonalnie, że w topowym ośrodku szkolenia dzieci i młodzieży w Polsce nie mają pomysłu na dalszy rozwój zdolnych zawodników. Po to szkolą jednych z najlepszych chłopaków w kraju w danym roczniku, żeby pod koniec ich przygody z piłką młodzieżową oddać ich do innych klubów i nie mieć z tego właściwie żadnych korzyści?

Wyobrażacie sobie, że np. Legia stwierdza, by rozstać się z Szymonem Włodarczykiem czy Arielem Mosórem, chociaż obaj grają w młodzieżowych reprezentacjach Polski i spośród zawodników z akademii mają największe szanse na debiut u trenera Vukovicia?

Zrozumielibyśmy takie myślenie, gdyby chodziło o niewielką szkółkę, która może cieszyć się z tego, że przez kilka lat szkolił się w niej utalentowany zawodnik i oczywiste było, że kiedyś musi odejść do lepszego zespołu, by dalej móc się rozwijać. Nie posądzamy o takie rzeczy Akademię Zagłębia Lubin, bo na tym poziomie nie szkoli się piłkarzy dla samej idei. Jeśli dany zawodnik nie okaże swojej przydatności do gry w pierwszym zespole, to spróbujmy przynajmniej zarobić na jego sprzedaży. W innym wypadku jest to nieporadność klubu.

Czy może było tak, że władze Zagłębia starały się za wszelką cenę zatrzymać u siebie najzdolniejszych graczy? – Miałem jedną rozmowę, z której dowiedziałem się, że gdy odejdę do innej drużyny, to szkoda, ale na koniec podamy sobie ręce. Wiem, że o jednego chłopaka bardziej się starali. Z jednej strony okej, ale z drugiej – szkoda, że im nie zależało – mówi nam zawodnik.

Poznaliśmy zdanie jeden strony, ale żeby być obiektywnym – chcieliśmy poznać także opinię klubu. Czy faktycznie na zawodników nie było dalszego pomysłu?

Chcieliśmy, lecz odpowiedzi nie otrzymaliśmy. – Bez komentarza – tak brzmi oficjalne stanowisko „Miedziowych”.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix