Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Piłka nożna jest jak polityka. Każdy zna się na niej najlepiej. Nie żyłem na tyle długo w innych krajach, by ocenić je z podobnej perspektywy, ale Polacy na pewno są w tej materii mocni.

Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Po dobrych meczach reprezentacji znów widzimy się w europejskiej czołówce. Nie wolno nam jednak zapominać, gdzie w tym samym czasie jest nasza piłka klubowa.

Jacek Mazurek w „Jak Uczyć Futbolu” powiedział ostatnio, że gdyby mógł wprowadzić w naszej piłce jakieś zmiany, zacząłby od szkoleń. Dla prezesów i dyrektorów.

To oni wyznaczają przecież kierunek i to oni są jedyną nadzieją na to, by cele, wartości, zasady i filozofia poszczególnych klubów były po prostu… spójne.

Dziś trudno jest nam ocenić obiektywnie to, co dzieje się w gabinetach. Trudno, bo nie mamy do tego odpowiednich mierników. A większość osób decyzyjnych oderwana jest u nas od futbolowego kontekstu.

Akademia jest nam potrzebna, by mieć skąd brać zawodników. Żaden klub nie jest w stanie wydawać co roku dziesiątek milionów funtów na nowych zawodników. Zbankrutowałby, dlatego akademia jest tak istotna – czytam na Twitterze słowa Daniela Levy’ego, prezesa Tottenhamu Hotspur.

O piłkarskim kontekście pisze co rusz Raymond Verheijen, w przeszłości członek sztabów szkoleniowych Guusa Hiddinka (po trzy razy na MŚ i ME) oraz pracownik m.in. Barcelony, Manchesteru City czy Chelsea.

I kiedy sobie o tym głębiej pomyślę, Holender ma sporo racji.

Dlaczego w piłce z otwartymi ramionami witamy trenera przygotowania fizycznego, który specjalizował się w pracy z lekkoatletami?

Zacytuję Verheijena: strength coaches are a good example when they switch from another sport to football. Their first reaction is always that footballers train so little. But after two seasons they understand that football is a ‚game sport’ in which players have to play one or two games a week for 40 to 45 weeks in a row. In that context, it is impossible to do heavy strength training because players have too little time to recover between games (…) e.g. athletes only need to perform for 20 or 30 weeks. Sports such as athletics are rather training sports.

No właśnie. Ten wątek chętnie rozwinę, gdy dobrnę do końca „Football Coaching Theory”, ale na to potrzebuję jeszcze chwili.

Natomiast teorię o tym, że dzisiaj mało kto rozumie clue, choćby szkolenia, trudno podważyć. Bo dziś to jedno wielkie przeciąganie liny. Każdy ciągnie ją w swoją stronę, nie patrząc na klub szerzej.

Potrzebny nam spójny system, struktura, w której jedno nie przeczyć będzie drugiemu. Potrzeba nam współdziałania na wszystkich płaszczyznach, a nie oderwania fragmentarycznych części szkoleniowego poletka od innych dziedzin życia.

Od razu do głowy przychodzi mi paradoksalny wręcz przykład.

Na początek jednak odpowiedzmy sobie wspólnie na pytanie – czy wynik jest ważny? Inaczej, czy wynik powinien być efektem, czy celem (bo zaraz znów rozgorzeje niepotrzebna dyskusja, nie o to mi teraz chodzi). Myślę, że odpowiedź na to pytanie jest jasna nie tylko dla słuchaczy „Jak Uczyć Futbolu” i czytelników moich wtorkowych rozgrzewek. Niemniej spójrzcie na to od innej strony.

Jakieś cztery lata temu, w lidze trampkarzy, grałem z Sokołem Smolec. Drużyną z miejscowości tuż przy granicy z Wrocławiem. Drużyną, która jednak mieści się już w innej gminie – Kobierzyce.

I w całej tej historii przynależność do gminy właśnie jest kluczowa.

Gdzie masz tego napastnika, który jesienią strzelił nam hat-tricka? – zapytałem trenera gospodarzy.
Z bólem serca oddałem go do FC Wrocław Academy – odpowiedział.
Dlaczego z bólem serca? Gra na szczeblu wojewódzkim, jest pewnie pod okiem trenerów choćby Śląska Wrocław. U nas przerastał poziomem ligę…
– No tak, ale walczę o utrzymanie w okręgówce. Spadek do ligi terenowej to dla nas 10 tysięcy złotych rocznie mniej od miasta.

Nie ważne czy kwota ta wynosiła dokładnie tyle (nie pamiętam już szczegółów) – chodzi o mechanizm.

Jako trener lokalnej drużyny na wiosce mam więc rozdwojenie jaźni. Z jednej strony zależy mi na tym, by najlepszych wypychać do góry, by trenowali na wyższym poziomie i rozwijali się indywidualnie. Z drugiej mam świadomość, że klub po ewentualnym spadku traci dotację miejską i nie ma… na moją pensję.

Ilu trenerów postawi w takim wypadku na rozwój pojedynczych zawodników? Nie łudźcie się, że większość. Marny procent.

Ale to się nie dzieje tylko w Kobierzycach. Podczas nagrań do „Ligi od Kuźni” w Chojnicach doszły mnie słuchy, że podobnie jest w Starogardzie Gdańskim. Tam drużyny w lidze wojewódzkiej otrzymują o 30 tysięcy więcej niż te w okręgówce. Gdybyśmy zweryfikowali cały kraj – pewnie podobną dziurę znajdziemy w większości powiatów.

I możemy mówić, że w dziecięcej piłce wyniki nie są celem. Ale koniec końców kisimy się we własnym sosie.

System nie istnieje, w ratuszu pieniądze dzielone są bez analizy sensu tego podziału. A karawana jedzie dalej.

***

Nie uważacie, że ESA powinna jakąś część środków z praw telewizyjnych przeznaczyć na rozbudowę bazy szkoleniowej w każdym klubie? Wprowadzić taki wymóg, że te środki są przeznaczone na obiekty – zapytał po audycji z Mazurkiem Mateusz Pelikański.

Na co odpowiedział mu Bartosz Orzechowski, manager ds. Komunikacji w Ekstraklasie: – Akcjonariuszami Ekstraklasy S.A. są kluby i to one w ramach Walnego Zgromadzenia decydują o podziale środków finansowych z praw mediowych i marketingowych. Także decyzję taką musiałyby podjąć same kluby, ale moje prywatne zdanie jest takie, że byłby to bardzo dobry kierunek.

Znów możemy sobie mówić o logice. Który klub przegłosuje wytyczne, o których pisałem względem podręcznika licencyjnego? Legia, Lech, Zagłębie czy Raków? A po co im realna konkurencja na skautingowim polu? A może Wisła Płock, Podbeskidzie Bielsko-Biała albo Stal Mielec? W końcu co za problem znaleźć parę milionów na zmiany i możliwość funkcjonowania w następnych latach.

Nikt tego nie przegłosuje. Bo dla nikogo nie będzie to rozwiązanie, na którym zyska. Zyskałaby polska piłka. Zyskałby poziom naszej ligi, a wraz z nim na horyzoncie pojawiłyby się w sensownie prowadzony sposób kluby. Dopóki jednak większość prowadzonych będzie bez większej wizji i systemu, jakoś też będzie. Nasza kadencja minie, po co śmietankę spijać mają kolejne.

Piłka nożna jest jak polityka. A karawana jedzie dalej.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Chcesz podyskutować o szkoleniu? O najnowszym artykule? Nie zgadzasz się ze mną lub chciałbyś coś dodać? Napisz koniecznie – przemyslaw.mamczak@weszlo.com.