CLJ-ka od środka: „W przyszłości chcemy być rozpoznawalną marką w Europie”

Akademia Piłkarska Stal Rzeszów to projekt społeczny na miarę Europy” – takie zdanie możemy wyczytać na oficjalnej stronie klubu. Co się kryje za tymi słowami? Jakie ambicje i cele stawiają sobie w Stali? Czy Resovia to mocny, lokalny rywal, dzięki czemu oba te kluby mogą się wzajemnie napędzać? CLJ to jest miejsce, w którym na stałe zagości Stal? W jaki sposób chcą wprowadzać młodych, zdolnych zawodników do seniorskiej piłki? O tym wszystkim porozmawialiśmy z Krzysztofem Skarżyńskim, koordynatorem grup jedenastoosobowych w akademii Stali Rzeszów.

CLJ-ka od środka: „W przyszłości chcemy być rozpoznawalną marką w Europie”

Jak podsumowałby pan rundę jesienną w wykonaniu drużyn jedenastoosobowych w akademii Stali Rzeszów? To był udany czas dla waszych zespołów?

– Zaczynając od rocznika 2006, a skończywszy na zespole rezerw, który też podlega pod akademię, muszę przyznać, że jesteśmy zadowoleni. Cele zostały zrealizowane, może poza rocznikiem 2006, który minimalnie  przegrał rywalizację o miejsce w barażach CLJ U-15. Pozostałe zespoły zaliczyły sportowy awans. Rocznik 2005 będzie grał w I lidze wojewódzkiej juniora młodszego, bo rywalizowali do tej pory z rok starszymi chłopakami w II lidze, którą wygrali. Z uwagi na fakt, że rocznik 2004 awansował do CLJ, ich młodsi koledzy będą mogli grać o ligę wyżej. Junior starszy zakończył rozgrywki na pierwszym miejscu i uzyskał awans do Ligi Makroregionalnej, a na wiosnę będą walczyć o awans do CLJ U-18. Z kolei zespół rezerw obecnie występuje w klasie okręgowej, gdzie grają zawodnicy z roczników 2001-2004. W tym sezonie plan był taki, żeby spokojnie zespół utrzymać w lidze, aby w przyszłym roku powalczyć o awans do IV ligi.

Uważam, że była to udana jesień, zarówno od strony sportowej jak i organizacyjnej, bo przybyło do nas wielu dobrych zawodników, których udało nam się na tyle zintegrować ze środowiskiem, że faktycznie dobrze się czują w Rzeszowie i utożsamiają się z naszą organizacją. Warunki, które stworzyliśmy, powodują, że chłopcy dobrze się u nas czują. Czas w internacie mają na tyle zorganizowany, że nie żyją tylko samym treningiem czy szkołą, ale również innymi zajęciami. Proces treningowy, który staramy się wspólnie z trenerami wypracować daje efekty, a to z kolei widzimy po postępach, jakie robią nasi zawodnicy, zarówno od strony sportowej, jak i społecznej. Chłopcy są bardzo świadomi wyrzeczeń, jakich trzeba się podjąć, żeby zostać zawodowym piłkarzem i staramy się im w tym pomagać. Dbamy o to, żeby mieli u nas warunki domowe, których nie mają na co dzień, bo nie mieszkają już z rodzicami. Internat jest i ma być dla nich domem, a nie tylko poczekalnią na trening. 

Czym dla was jest awans do CLJ U-17?

– Przede wszystkim gra w CLJ podniesie nam poziom sportowy, bo rywalizacja z zespołami z naszego regionu nas nie zachwycała, a to dlatego, że te zwycięstwa były dość okazałe, nawet nie były na styku, choć znajdziemy pojedyncze przypadki takich spotkań, gdzie losy ostatecznego rozstrzygnięcia wahały się do końcowych minut. Awans do CLJ spowoduje, że zawodnicy będą mieć świadomość rywalizacji na szczeblu centralnym, co podniesie ich poziom sportowy oraz wzmocni nas w innych obszarach. Jeśli Stal będzie miała trzy drużyny na poziomie centralnym, spowoduje to, że nasze szkolenie jeszcze mocniej pójdzie do przodu, a przy ciekawych ruchach skautingowych będzie nam łatwiej pozyskać ciekawego zawodnika, już w perspektywie wprowadzenia go do pierwszego zespołu. Szkolimy pod kątem seniorskiej drużyny Stali. Chcemy budować świadomość, że u nas stawia się na młodych zawodników i przez drużyny młodzieżowe trafia się do seniorów. Jeśli obronią się sportowo – zostają, jeśli nie, będą mieli możliwość grania na niższym poziomie, a my nadal będziemy ich obserwować. 

Czy jednym z waszych głównych celów sportowych, jeśli chodzi o piłkę juniorską, jest posiadanie trzech zespołów w CLJ?

– Tak, na pewno jest to nasz cel, bo tak, jak już powiedziałem, będzie nam łatwiej w ten sposób pozyskać nowych zawodników już od kategorii U-15, więc tego czasu na zapoznanie się z naszym procesem treningowym będzie dużo więcej. Chcemy prestiżowo traktować Stal jako akademię. A trzy drużyny w CLJ dodałyby takiego dodatkowego prestiżu. Aczkolwiek nie patrzymy pod takim kątem, żeby walczyć o mistrzostwo w CLJ. Chcemy, żeby nasi chłopcy rywalizowali z mocnymi przeciwnikami. Nie oczekujemy najwyższych miejsc w tabeli. Najważniejsza jest możliwość rywalizacji na najwyższym poziomie. Gdy zawodnik jest na to gotowy, przesuwamy go do rocznika wyżej. Im szybciej, tym lepiej, bo w taki sposób mogą się chłopcy rozwijać. Dlatego też chcemy rozwinąć drużynę rezerw, aby w przeciągu kilku lat występowała na poziomie III ligi, bo to tylko ułatwi przejście do pierwszego zespołu.

Najważniejsze są same awanse do CLJ, żeby po prostu posiadać tam zespoły? Czy cel jest taki, żeby tam się zadomowić na stałe? Do tej pory wyglądało to tak, że jak widzieliśmy Stal Rzeszów na poziomie centralnym to tylko na chwilę.

– Jeśli już uda nam się wywalczyć awans do CLJ to tylko z perspektywą pozostania na dłużej. To jest sport, więc nie możemy założyć tego, że nie spadniemy, natomiast będziemy bardzo starać się o to, żeby mieć CLJ w każdym roczniku. To jest plan stricte szkoleniowy – rywalizacja na wysokim poziomie w danych rocznikach i utrzymanie tego jak najdłużej.

Teraz będzie liczyć się utrzymanie za wszelką cenę, nawet kosztem procesu szkoleniowego? Jeśli pojawi się widmo spadku, wtedy wszystkie ręce na pokład i bronimy? Czy podchodzicie bardziej do tego, że jak spadniecie, to mówi się trudno i żyje się dalej? 

– Raczej nie podchodziłbym do tego tematu w taki sposób, że musimy utrzymać się kosztem procesu szkoleniowego, ale na chwilę obecną ciężko mi się do tego odnieść – jak będziemy na to patrzeć. Rozpoczną się rozgrywki, będziemy obserwować i weryfikować nasz poziom na tle innych zespołów. Gdy już dany zawodnik na stałe wszedł do starszego rocznika, nie będziemy go ściągać do młodszego zespołu, żeby tylko pomógł w utrzymaniu. Myślę, że świadomie podchodzimy do procesu szkolenia. Na pewno pojawią się błędy, a z nich będą rodzić się też porażki. Mam nadzieję, że nie będzie ich za dużo. Trudno coś przewidzieć w tym momencie. Naszym głównym zadaniem jest przygotowanie zawodnika do gry w pierwszym zespole, jeśli tam będzie, to nie weźmiemy go tylko po to, żeby nam utrzymał zespół w CLJ. Zawodnicy sami mają się obronić wynikiem sportowym. Po to codziennie pracujemy, inwestujemy czas i pieniądze w tych chłopaków, żeby oni czuli się odpowiedzialni za to, co robią. Grając w CLJ, muszą czuć odpowiedzialność za piłkę, że już wchodzą w poważne granie i ich zadaniem jest obronić się sportowo, bez żadnego nacisku na wynik z naszej strony.

Do tej pory byliście za mocni na województwo i za słabi poziom centralny? Jakie przyczyny stoją za tym, że do tej pory byliście w CLJ tylko przelotnie?

–  Trudno mi się do tego odnieść, bo w Stali Rzeszów pracuję dopiero od roku, więc wszystkie awanse i spadki z CLJ nie dotyczyły mojej osoby. Nigdy też nie podejmowałem rozmów na ten temat. Nie chciałem wracać do tego, co było, zająłem się materiałem, jaki mieliśmy na dany moment. Staramy się, w miarę możliwości, działać mocno pod względem skautingu, żeby wzmocnić nasze roczniki.  

Jak wygląda skauting w akademii Stali Rzeszów? Macie rozbudowaną siatkę skautingową? Zatrudniacie skautów czy ta rola przysługuje trenerom? Jaki macie plan na ten sektor działań w akademii, bo słyszę, że przykuwacie jemu sporą uwagę?

– Dział skautingu jest nadal w trakcie budowy, ale mamy już wylane fundamenty – swoich ludzi i działamy bardzo prężnie w tym temacie. Mamy osoby, które działają u nas na zasadach wolontariatu na terenie całej Polski. My ich obserwujemy, oni swoją rzetelną pracą, dążą do tego, żeby na stałe dołączyć do naszego działu skautingowego, gdzie działaliby już odpłatnie. Jak działamy? Obecnie są spore utrudnienia związane z oglądanie meczów drużyn młodzieżowych na żywo. Jedynie osoby, dzięki swoim kontaktom są w stanie coś zobaczyć. Nasi trenerzy nagrywają mecze, później dyskutują z innymi na temat danego zawodnika. Obserwuję to na bieżąco, jeśli potrzebuję raport o jakimś zawodniku, ten bardzo szybko trafia na moje biurko. Działamy głównie przy piłce młodzieżowej. Za skauting w rocznikach młodszych jest odpowiedzialna inna osoba. Zapraszamy młodych piłkarzy do siebie na treningi, mogą zobaczyć, jak to wszystko wygląda, pomieszkać w internacie itd. Są z nami kilka dni, więc możemy im się na spokojnie przyjrzeć. Staramy się mocno przeczesywać rynek, żeby wiedzieć w przyszłości, na kogo możemy postawić i sprawdzić u siebie. Patrzymy pod kątem zawodników, których już mamy. Stawiamy na jakość, a nie ilość.

Chcecie po prostu zwiększać środowisko rywalizacji?

– Tak, ale patrząc w perspektywie dalszej, mamy chłopaków o statusie młodzieżowca, których nie interesuje już gra na poziomie juniorskim i widzą swoją szansę w seniorach. Dajemy im taką możliwość, za sprawą umów partnerskich z takimi klubami jak Izolator Boguchwała czy Wólczanka Wólka Pełkińska, dzięki którym chłopcy mogą już teraz ogrywać się na poziomie III lub IV ligi.

Czy głównym zamysłem skautingu jest to, żeby pozyskiwać zawodników, którzy są mocno związani z miastem Rzeszów lub Podkarpaciem? Czy szukacie dalej i nie ma to znaczenia, z jakiej części Polski trafia do was młody zawodnik, bo najważniejsze jest podniesienie poziomu rywalizacji w zespole?

– Chcemy budować społeczność w oparciu o zawodników z Rzeszowa bądź z Podkarpacia. Dla nas jest to ważne, bo łatwiej takiemu chłopakowi utożsamić się z klubem. Aczkolwiek nie zamykamy się na inne regiony. Cieszy nas to, że obecnie zawodnicy sami do nas się zgłaszają, żeby spróbować swoich sił w CLJ.  Wcześniej musieliśmy szukać, dzwonić i przekonywać, a teraz przychodzą do nas na testy chłopcy z przeszłością w CLJ. Jeśli będą na odpowiednim poziomie to ich szansa na ponowną grę na poziomie centralnym się zwiększa. Najlepiej byłoby utrzymywać balans między zawodnikami lokalnymi a przyjezdnymi, nawet w stosunku 40 do 60. Jednak nie ma w piłce nożnej na to jednego patentu. Wiele sposobów się sprawdza. Dla nas najważniejsze jest to, aby dać zawodnikowi możliwość rozwoju, niezależnie od tego czy jest z Pomorza, Wielkopolski czy Podkarpacia.

A wychowankowie, ci, co zaczynali proces szkoleniowy od samego początku w akademii – dochodzą do końca tej ścieżki? Czy im dziękujecie po drodze, kosztem lepszych zawodników spoza regionu?

– Nie ukrywam, że w roczniku 2004 jest tak, że te proporcje między wychowankami a zawodnikami spoza regionu dzielą się pół na pół. Może rodowici Rzeszowianie nie odgrywają pierwszoplanowych ról w tym zespole, ale cały czas utrzymują odpowiedni poziom rywalizacji, żeby tutaj być i grać. Oni też walnie przyczynili się do awansu do CLJ U-17. W ostatnim czasie do pierwszego zespołu trafił Michał Musik (rocznik 2004), który jest wychowankiem Stali. Stawiał tutaj swoje pierwsze kroki, a w tym sezonie został zauważony przez trenera Marcina Wołowca. Bardzo się z tego cieszymy, bo to jest przykład dla innych, że nie zamykamy się tylko na zawodników przyjezdnych. Jeśli ktoś jest dobry, to u nas zostaje. W drużynie U-19 jest mniej chłopaków z Podkarpacia czy Rzeszowa, ale jest taki trend utrzymany do dzisiaj, że kapitanem zespołu jest rodowity krajan. Na tyle jest mocno utożsamiony z klubem i broni się sportowo, że cały czas nosi opaskę kapitańską. 

Temat pochodny do skautingu, czyli negatywna selekcja. Jeśli ktoś nowy, lepszy przychodzi do was -> dla słabszego nie ma miejsca w zespole. Jak często dochodzi do tej selekcji? Jak do niej podchodzicie?

– Do tej pory uczestniczyłem tylko przy jednym etapie selekcji, która miała miejsce w okresie letnim, z uwagi na fakt mojego krótkiego stażu pracy w Stali…

A na zimę też szykujecie selekcje?

– Tak, ale o mniejszym natężeniu. Oczywiście sprawdzamy zawodników cały czas i chcemy wzmocnić drużynę U-17. Aby zwiększyć rywalizację w zespole, chcemy pozyskać chłopaków na dwie, trzy pozycje. Selekcja nie wygląda tak, że seryjnie odrzucamy zawodników. Nie chcemy się ich pozbywać, bo są wartością dodaną do drużyny. Dajemy im szansę. Część chłopaków, gdy poczuła większą rywalizację, zrezygnowała, bo nie widzieli szans na grę. Stworzyliśmy im alternatywną drogę do regularnych występów w postaci drużyny rezerw. Inni mogą wykorzystać swój potencjał w IV-ligowym Izolatorze Boguchwała, aby poczuli, jak to jest być w piłce seniorskiej. Dostali szansę i ją wykorzystywali. Czy pozbywamy się zawodników? Raczej staramy się ich utrzymać w akademii, żeby grali chociażby w drugich drużynach swoich roczników. Proces selekcyjny jest stopniowy. Staramy się wprowadzić balans, a taka stricte selekcja negatywna jeszcze u nas nie nastąpiła na tyle, żebym mógł powiedzieć, że to odczuliśmy. Wzmacniamy zespoły lepszymi graczami, a słabszym dajemy możliwość grania w drużynach „B”. Nie można nikogo od razu skreślać, bo za rok lub dwa może się wszystko zmienić. Zawodnicy rozwijają się w różnym tempie. Też warto wspomnieć, że wszystko jest połączone ze szkołą, bo podjęli naukę w SMS-ie i nie chcieliby zrezygnować z edukacji w tym miejscu. Nasza perspektywa też jest taka, że nie możemy sobie pozwolić na rezygnację z zawodników, którzy są słabsi piłkarsko, a bardzo dobrze się uczą, choćby dlatego nie selekcjonujemy na tym poziomie tak intensywnie, ale jest to nieuniknione i na przestrzeni roku lub dwóch pewnie selekcja nastąpi samoistnie.

Jaki macie pomysł na wprowadzanie do piłki seniorskiej, i rozwój, najbardziej utalentowanych zawodników w akademii? Co robicie, żeby stworzyć im odpowiednie warunki do łagodniejszego wejścia do piłki seniorskiej? 

– W tym miesiącu najbardziej wyróżniający się zawodnicy raz lub dwa razy w tygodniu brali udział w  treningu pierwszego zespołu. Bierze się to z tego, że gdy był potrzebny zawodnik na daną pozycję do treningu, przychodził najbardziej utalentowany z akademii. W perspektywie tych utalentowanych zawodników, ale jeszcze nie gotowych na poziom centralny piłki seniorskiej, istnieje możliwość ogrania się w zespole III- lub IV-ligowym, o czym już wspominałem wcześniej. Mamy takich chłopaków, którzy na tym korzystają, bo dobrze się prezentują w tych zespołach i nadal są w kręgu naszych zainteresowań. Jesteśmy w kontakcie z trenerami Wólczanki i Izolatora. Podam jeden przykład: Daniel Pawłowski w tym roku był już na etapie treningów z pierwszym zespołem Stali, następnie został wypożyczony do III-ligowej Wólczanki Wólka Pełkińska, a tam się rozwinął niesamowicie, zrobił postępy i był kluczowym obrońcą tej drużyny w rundzie jesiennej. Jego przykład pokazuje, że pamiętamy o tych zawodnikach, obserwujemy i liczymy na nich w kontekście dalszej przyszłości. 

Pod kątem rywalizacji na boisku – Resovia to mocny rywal na lokalnym podwórku? Dobrze, że taki klub macie blisko siebie w kontekście rozwoju swoich piłkarzy?

– W kontekście efektów sportowych, fajnie, że w mieście jest jeszcze jakiś klub, który różni się historią i barwami. Taka rywalizacja dodaje dodatkowego smaczku, jeśli oczywiście jest to zdrowa rywalizacja. Wolałbym unikać dantejskich scen, wyzwisk, bójek – zwłaszcza w piłce młodzieżowej. Pod względem sportowym mogę podać przykład ligi U-19, gdzie mecze z Resovią były najbardziej emocjonujące i na styku. To były spotkania, które miały swoje historie, a o pozostałych meczach ligowych raczej się nie pamięta, bo kończyły się wysokimi zwycięstwami. Podobnie jest w innych kategoriach wiekowych. Zdrowa rywalizacja, bez animozji kibicowskich. Piłka nożna ma łączyć a nie dzielić.

Gdy się wchodzi na waszą stronę internetową, rzuca się w oczy hasło: „Akademia Piłkarska Stal Rzeszów to projekt społeczny na miarę Europy”. Co mamy rozumieć przez te słowa? Skąd wzięła się taka opinia?

– Do naszego klubu chcemy zatrudniać osoby świadome, które podniosą poprzeczkę całej organizacji. Nasz projekt jest inny niż te, które do tej pory powstawały. Chcemy być w pewnym sensie pionierami, odkrywcami. Naszym celem jest gonienie Europy. Nie chcę, żeby to zabrzmiało w ten sposób, że jesteśmy na to gotowi, bo jest to długoletni proces. Niewykluczone, że za jakiś czas nie będę już w nim uczestniczył, bo wiadome jest to, że sukces wymaga ofiar. Jednak chcemy prowadzić klub na tyle rozsądnie, żeby ludzie, którzy zaczęli budować Stal, będą wyznacznikiem jakości, która pozwala myśleć po europejsku, czyli odejście od starych schematów szkolenia, wprowadzanie nowinek technologicznych, bo ważny jest rozwój. Jeśli chcemy za 10-15 lat funkcjonować w piłce europejskiej, trzeba najpierw wylać fundament pod dalsze działania. I ludzie, którzy tu przychodzą, muszą tak o tym myśleć. To też nie jest tak, że Polska nie jest w Europie, a Stal odcina się od wszystkich, bo nie można zapominać o swoich korzeniach. Po prostu chcemy w przyszłości jako Stal Rzeszów mówić o sobie, że jesteśmy w Europie rozpoznawalną marką. Daleko nam teraz do Lecha czy Legii. Jednak chcemy się rozwijać i poprzeczkę zawieszamy sobie wysoko. Myślimy w taki sposób, żeby dogonić Europę i tam się zadomowić, a Stal Rzeszów i jej akademia będzie w pierwszej setce najlepszych ośrodków szkoleniowych, skąd będą wychodzić fajni zawodnicy do europejskich lig. Sama organizacja klubu wymaga też mocnych fundamentów do dalszego funkcjonowania, więc staramy się, żeby ludzie myśleli odpowiedzialnie na swoim stanowisku, byli kreatywni i cały czas dążyli do poprawy swojej jakości, która ma się przelać na dobre imię klubu.

Czy przez użycie słów: „projekt społeczny” mamy rozumieć, że wy wychowujecie swoich piłkarzy? Na jakich zasadach funkcjonuje ten projekt społeczny – bierzecie do siebie łobuzów i sprowadzacie ich na jasną stronę mocy?

– Nigdy nie masz gwarancji, że chłopak, który przychodzi na trening – nie ma złych nawyków. Myślę, że każdy dorosły takie ma. A niektórzy potrafią przekuć to na coś oryginalnego, co wyróżnia ich spośród innych ludzi. Przychodząc do Stali Rzeszów zawodnicy, jak inni ludzie mają wpływ na rozwój. Wyznacznikiem pracy trenerów będzie to, jacy piłkarze będą stąd wychodzić. Jednak przede wszystkim chcemy tym dzieciom stworzyć takie warunki, żeby przygotować ich do życia w społeczeństwie. Bo nie każdy będzie grał w piłkę. A te wartości, które tutaj przekazujemy, zostaną na dłużej. Chcemy wychowywać poprzez sport. Wspominałem o internacie, gdzie chłopcy mają spotkania, na których dowiadują się różnych rzeczy. Chcemy, żeby zawodnicy Stali Rzeszów po zakończeniu edukacji szkolnej, mogli rozwijać swoją ścieżkę nie tylko pod kątem piłkarskim, ale i pozostania przy sporcie, bo opcji jest wiele: trener piłkarski, trener mentalny, trener od przygotowania motorycznego, fizjoterapeuta itd. Sport nie kończy się tylko na graniu w piłkę nożną. Można robić wiele rzeczy związanych z piłką i czerpać z tego radość i inne korzyści. To jest nasze założenie.

Jakie są wasze najbliższe plany, które ziszczą się po przerwie świąteczno-noworocznej?

– Plany są takie, żeby w piłce jedenastoosobowej wrócić do treningów 11 stycznia. Nie organizujemy żadnych obozów. Odchodzimy od obozów piłkarskich w piłce jedenastoosobowej. Raczej staramy się zintegrować na miejscu, poprzez dwa treningi dziennie. Dostępny jest internat, więc można korzystać z wielu możliwościowi, jakie daje to miejsce: analizy, spotkania, oglądanie meczów. Chcemy jak najlepiej przygotować się do rywalizacji w juniorze starszym, gdzie postawiliśmy sobie cel: awans do CLJ. Chcielibyśmy utrzymać ciągłość, żeby chłopaki z rocznika 2004, którzy teraz będą grać w CLJ U-17, występowali na tym samym poziomie jesienią przyszłego roku. W juniorze młodszym nie mamy wielkich celów. Wierzymy w to, że się utrzymamy, bo mamy mocny zespół. W trampkarzu chcemy powalczyć o awans do CLJ U-15. To tyle, jeśli chodzi o cele sportowe, drużynowe. A indywidualne? Chcemy, żeby zawodnicy z roczników 2003 i 2004 mieli możliwość dostania się do pierwszego zespołu. Pozostaje im odpowiednio pracować, żeby być gotowym wejść na ten poziom. Jeśli się to nie uda, dostaną szansę w klubach partnerskich na szczeblu seniorskim. Naszym głównym celem jest stwarzanie odpowiednich warunków do rozwoju i iść na tyle mocno w tym kierunku, żeby promować ich do piłki seniorskiej. 

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Stal Rzeszów