CLJ-ka od środka: „Średnia ocen w szkole poniżej 3,5? U mnie nie grasz”

Adam Majchrzak na co dzień łączy zawód trenera z pracą… w więzieniu. Jak jest w stanie pogodzić ze sobą skrajnie różne zawody? Twarda ręka, dyscyplina, chłodne spojrzenie na zawodników? Czy to styl szkoleniowca AKS SMS Łódź? Czy jest coś, co przenosi z jednej pracy do drugiej? Jakie warunki musi spełnić piłkarz, żeby zagrać u Majchrzaka? O tym wszystkim porozmawialiśmy w pierwszej CLJ-ce od środka w 2021 roku, gdzie nie zabrakło oczywiście wątków związanych z ligą i klubem, jaki reprezentuje nasz rozmówca.

CLJ-ka od środka: „Średnia ocen w szkole poniżej 3,5? U mnie nie grasz”

Jaki to był rok dla trenera? Jaki był dla AKS-u SMS Łódź?

– Jeżeli chodzi o klub, to 2020 rok był chyba najlepszym w historii. Udało nam się przezwyciężyć trudności, które wiązały się z pandemią. W czerwcu bursa była już u nas otwarta, więc mieliśmy możliwość powrotu do regularnych treningów, z czego skorzystaliśmy. Wywalczyliśmy awans do CLJ U-15. W ostatnim czasie podpisaliśmy współpracę z RKS-em Radomsko, czyli klubem, który na co dzień występuje w III-lidze. Nasi najlepsi wychowankowie już w wieku 17-18 lat będą ogrywani na poziomie III-ligowym. Współpracujemy również z Liderem Włocławek, który rywalizuje w IV lidze, więc jest to dodatkowa alternatywa dla naszych zawodników, którzy nie załapią się do RKS-u, bo będą mogli już funkcjonować w piłce seniorskiej. Idziemy nieco inną drogą od klubów, które prowadzą swoich podopiecznych przez całą drabinkę szkoleniową, aż do 19-roku życia. Obraliśmy inną perspektywę, aby nieco wcześniej ogrywać tych chłopaków z seniorami. Prezes naszego klubu, Piotr Stępień zbudował potęgę w pięć lat. To jest młody człowiek, wizjoner, który ma niesamowite umiejętności zarządzające, a do tego jest fachowcem, ma sporą wiedzę w dziedzinie treningu motorycznego. Spokojnie mógłby pracować jako prezes w jakimś klubie ekstraklasowym, a w Łodzi stworzył pięć lat temu akademię, która na chwilę obecną jest jedną z najlepszych w Polsce. Rozwój klubu wygląda bardzo dobrze. Otrzymaliśmy złotą gwiazdkę w programie certyfikacji szkółek PZPN i ją utrzymaliśmy. Szkolimy dzieci już od 4. roku życia. W samej certyfikacji bierze udział blisko 200 naszych zawodników. A dochodzą do tego jeszcze przecież drużyny młodzieżowe, gdzie trenuje u nas 150 chłopców. Istniejemy zaledwie pięć lat, a już możemy pochwalić się wychowankami w klubach ekstraklasowych czy pierwszoligowych: Krzysztof Toporkiewicz (Jagiellonia Białystok), Mateusz Borcuch (Lechia Gdańsk), Jakub Maślak (Wisła Płock). Michał Orzechowski (Termalica BrukBet Nieciecza).

Czym jest dla was sam awans do CLJ U-15?

– Sam awans jest zwieńczeniem ciężkiej pracy. Ten sukces nie jest dziełem przypadku. Lato, wakacje, a moi zawodnicy przyjechali do naszego ośrodka w lipcu i cały czas trenowali. Poświęcili wyjazdy rodzinne, spotkania towarzyskie, żeby pod względem motorycznym wyglądać bardzo dobrze w lidze. I tak było, bo wyglądaliśmy rewelacyjnie na tle innych ekip. Teraz są ferie zimowe, a ja wczoraj w święto Trzech Króli na treningu miałem 35 zawodników. Mimo przerwy chłopcy są świadomi rozwoju, chcą grać na najwyższym poziomie. Oni już dużo potrafią, a do tego są bardzo świadomymi ludźmi nastawionymi na cel. A w CLJ-ce zdobędą cenne doświadczenie, które ich będzie przygotowywało do gry na najwyższym poziomie. A w przyszłym sezonie będą już grać z rocznikiem o rok lub nawet dwa lata starszym, aby lepiej przygotować ich do piłki seniorskiej.

Czy pańscy zawodnicy są gotowi wejść na wyższym poziom, jakim jest Centralna Liga Juniorów?

– Myślę, że chłopcy spokojnie sobie tam poradzą. Jesteśmy przyzwyczajeni do rywalizacji z najlepszymi drużynami. W przyszłym tygodniu mierzymy się z Lechem Poznań, później czekają nas starcia z Koroną Kielce, Sandecją Nowy Sącz i Wartą Poznań. To są jedne z najsilniejszych ekip w Polsce w tym roczniku. W czerwcu przyjechał do nas Raków Częstochowa na sparing i przegrał 2:6. Mój zespół jeszcze przed startem I ligi wojewódzkiej pokazał, że jest w stanie rywalizować z najlepszymi zespołami w kraju. Teraz przypada nam, trenerom, przygotować ich odpowiednio do ligi. A tam czekają na nas fajni rywale. Mamy dużą kadrę składającą się z 44 zawodników. Cały czas przyjeżdżają do nas nowi na testy. Na chwilę obecną mam wyselekcjonowaną grupę 24 zawodników, która będzie rywalizować o meczową osiemnastkę. Mocna, wyrównana kadra, praktycznie każdy z nich może nagle wywalczyć miejsce w wyjściowym składzie. Trzeba pamiętać, że jest to liga, więc należy brać poprawkę na ew. kontuzje, choroby i pauzy za żółte czy czerwone kartki. Dlatego ta kadra musi być szeroka. Na każdą pozycję mam po dwóch, trzech zawodników. Wygląda to obiecująco. A jak będzie w lidze? To wszystko będzie od nich zależało.

Kadra waszego zespołu mocno zmieni się w kontekście CLJ? Czy raczej wychodzicie z założenia, że skoro ci zawodnicy wywalczyli awans, mają prawo grać w lidze, a ci, którzy do was przychodzą, są raczej uzupełnieniem składu?

– Najgorsze co może być, to wymienienie całej jedenastki tuż przed startem ligi. Siłą tej drużyny, którą prowadzę od samego początku jest to, że z rundy na rundę, z sezonu na sezon, dokładam tylko cegiełkę. Nie wymieniam całego zespołu, tylko pojedyncze jednostki do nas dochodzą. Na pewno pojawią się wzmocnienia, gdzie dwóch, trzech nowych zawodników może wskoczyć do składu. Jednak mamy teraz trzy miesiące pracy na przygotowanie zespołu. Sytuacja wygląda tak, że dochodzi po prostu do rywalizacji wewnątrz zespołu o miejsce w składzie. U mnie nie ma tak, że mam jakiś ulubionych zawodników. W pierwszym zespole grają ci, którzy są w najbardziej optymalnej formie na swojej pozycji. Jak to będzie wyglądało za trzy miesiące? Czy wskoczą nowe jednostki? To zależy od nich. Dokonaliśmy osiem transferów i na tym etapie zakończyłem już selekcję, i pozyskiwanie nowych graczy.

Jak na okres zimowy to dosyć spora grupa nowych zawodników. 

– Dla porównania w ubiegłym roku przyszło do nas 20 zawodników. Aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że nikt od nas nie odchodził. Nie było selekcji negatywnej, mieliśmy po prostu bardzo wąską kadrę.

Rozumiem, że ośmiu nowych zawodników od razu nie wejdzie do pierwszej jedenastki?

– Nie ma mowy, żeby coś takiego miało miejsce. Tak naprawdę dwóch, trzech, może czterech, ma szanse przebić się do pierwszego składu. Reszta jest uzupełnieniem kadry. W tym roczniku mamy dwa zespoły, więc będą mieli, gdzie grać, jeśli nie załapią się do CLJ. Mam mocny zespół i w tym momencie ciężko ściągnąć jakiegoś zawodnika z Polski, który jest lepszy od mojego na danej pozycji. Z uwagi na fakt, że jakość piłkarska jest tutaj wypracowywana przez lata na takim poziomie, że to my jesteśmy jedną z najlepszych drużyn w województwie.

Na naszym portalu przedstawialiśmy sylwetkę waszej drużyny, ale chciałbym, żeby trener krótko przypomniał historię budowy tego zespołu. Powstawała ona praktycznie od zera, gdzie na pierwszym treningu zastał pan czterech zawodników, do tego dwóch z delikatną nadwagą

– Nie taką delikatną, bo mieli sporo za dużo (śmiech). Ciekawostka: jeden chłopak z tego wyszedł i jest ważnym zawodnikiem w moim zespole. Potrafił dostosować się do trudów treningowych, co świadczy o jego charakterze. Historia prezentuje się tak, że przejąłem zespół po trenerze, który próbował coś zbudować, ale to mu się nie udawało. Wykonaliśmy ciężką pracę, jeżeli chodzi o skauting, gdzie w klubie mamy profesjonalnego skauta Sławomira Czyrskiego, który jeździ po całej Polsce i szuka talentów. Też mu w tym pomagam i razem szukamy zawodników oraz rozmawiamy z rodzicami, a są to trudne rozmowy. Bo z grupy potencjalnych 300 zawodników przyjdzie maksymalnie 20-30. To jest trudne, ale da się to zrobić. Wszyscy zawodnicy, którzy do nas przyszli, są w tym zespole do dzisiaj. Atmosfera jest fajna. Pierwszy sezon był na przetarcie, graliśmy w lidze okręgowej, gdzie udało nam się wyjść z ostatniego miejsca w tabeli na czwarte. Ta drużyna nakręcała się każdym kolejnym sukcesem, w tym przypadku awansem. Kluczowy moment i największy kop motywacyjny? Druga runda, gdzie zajęliśmy pierwsze miejsce w lidze okręgowej. Jednak, żeby awansować do II ligi wojewódzkiej, należy przejść przez trzystopniowe trudne baraże. Tak, to wygląda u nas, w Łodzi. Najpierw graliśmy dwumecz z Sokołem Aleksandrów Łódzki, następnie z Widzewem Łódź, a na koniec mierzyliśmy się z Mazovią Rawa Mazowiecka. To były bardzo ciężkie mecze, musieliśmy rozegrać dodatkowych sześć spotkań, aby znaleźć się w II lidze wojewódzkiej. Kolejna runda, następne wyzwania i walka o awans z GKS-em Bełchatów. Udało się i przyszedł czas na I ligę wojewódzką.

Jedną rzecz chcę tylko uwypuklić. W województwie łódzkim jest tak, że każda drużyna walczy dla siebie, a nie młodszych roczników. Np. jeśli w rundzie wiosennej AKS SMS Łódź w kategorii młodzika młodszego wywalczy awans do I ligi wojewódzkiej, jesienią nowego sezonu rywalizuje już na tym poziomie, ale jako młodzik starszy.

– Dokładnie tak, dlatego była możliwa taka historia, żeby od zera w dwa i pół roku wywalczyć samemu, bez niczyjej pomocy, awans do CLJ. Starsze roczniki nie pomagały nam w tym, tylko sami krok po kroku wywalczaliśmy kolejno następne awanse. Prowadzę tę drużynę od wiosny 2018 roku. Wynotowałem sobie szczegółowe statystki tego zespołu na przełomie wszystkich sezonów, rozegraliśmy 66 oficjalnych spotkań, na co składa się: 48 zwycięstw, 8 remisów i 10 porażek.

Sukces tego zespołu to efekt uboczny waszej pracy? Czy celem samym w sobie była gra pod wynik i szybkie awanse do wyższych lig?

– Ładnie to pan określił: „efekt uboczny waszej pracy”. I pod tym bym się podpisał, bo wykonaliśmy ciężką pracę, a wyniki i nasze sukcesy przyszły przy okazji, a nie były celem samym w sobie. To nie jest tak, że rezultaty ponad wszystko. Gdy przyszedłem do tego zespołu, zastałem fantastyczne warunki dla rozwoju trenera, jak i zawodników. Mamy dostęp do bursy, obok szkoła, a ja mogę pozyskiwać zawodników z całej Polski. Mogę wręcz powiedzieć, że miałem wszystko, co jest potrzebne do pracy trenera. Gdybym odpowiednio się w to nie zaangażował i ciężko pracował, zaprzepaściłbym im świetne możliwości, jakie mają do rozwoju. Nie trzeba tych zawodników dodatkowo motywować, bo, gdy chłopak przyjeżdża do bursy oddalonej od jego domu o 400 km – wie, po co tutaj przyjechał. Są ferie, a mamy po dwie jednostki treningowe dziennie. Chcemy w CLJ-ce grać jak najlepiej, dlatego się przykładamy do pracy na treningach. Czy osiągniemy dobry wynik? Nie wiem, zobaczymy. Miałem marzenie, żeby AKS SMS Łódź ponownie zawitał do CLJ i rywalizował z najlepszymi. To się ziściło, powtarzałem chłopakom, żeby uwierzyli w siebie, bo mogą osiągnąć wiele. I to się udało. Jestem takim trenerem, który nie lubi przegrywać. Gdy przydarzy się porażka – analizuje, nie śpię, próbuję poprawi grę drużyny, wdrażam coś nowego w treningi i mecze. I to przynosi efekty, na ten moment.

„Czarne pantery”, bo taki jest wasz przydomek, będą czarnym koniem CLJ?

– Bardzo bym sobie tego życzył, ale na to składa się wiele czynników. Czy będą wszyscy zdrowi? Czy dobrze przepracujemy okres przygotowawczy? Czy chłopcy psychicznie będą gotowi na grę na tym poziomie? Na ten moment wydaje mi się, że są gotowi i będą dobrze przygotowani, ale wiemy, jak jest, usłyszymy pierwszy gwizdek i może być różnie. Wierzę w nich. Nie chcę zapowiadać i przepowiadać przyszłości – czy będziemy walczyć o mistrzostwo, czy utrzymanie? Oczywiście chcemy zaistnieć w tej lidze, zagrać i zaprezentować się, jak najlepiej na arenie ogólnopolskiej. A boisko zweryfikuje.

Co jest największa siłą waszego zespołu?

– Kolektyw, a nie indywidualności. Mamy solidną kadrę. Treningi są bardzo mocne, a klub nam bardzo pomaga, żebyśmy mieli wszystko to, co najlepsze. Robert Szwarc, koordynator naszej akademii nam sporo podpowiada z zakresu, choćby taktyki i ustawienia zespołu. Sławomir Czyrski szuka odpowiednich wzmocnień jako skaut AKS-u SMS-u. Razem tworzymy całość i mocną ekipę. Nie ma u nas pojedynczych gwiazd, tworzymy monolit.

Jest to możliwe, żeby stworzyć kolektyw w tak krótkim czasie? Cały czas dochodzą nowi zawodnicy, w jednym okienku zimowym przyszło do was dwudziestu, teraz ośmiu… 

– Tylko, że nikt od nas nie odchodzi. W 2018 roku zastałem czterech zawodników na treningu, a teraz mamy kadrę 44-osobową, więc ją sukcesywnie budowaliśmy. Stopniowo dochodzili nowi zawodnicy i wzmacniali tę drużynę. Mieliśmy tylko jedno okienko transferowe, gdzie przyszło aż dwudziestu chłopaków, wcześniej były to pojedyncze osoby. Ci co są od początku, utrzymują się dalej w tej drużynie. Rywalizacja jest ciągle podnoszona. Grają wszyscy na wysokim poziomie. I ta kadra się ze sobą zgrała. Dlatego też tak szybko zdecydowaliśmy się na pozyskanie nowych zawodników, w listopadzie i grudniu, żeby mieli sporo czasu na wdrożenie się do zespołu, zaznajomienie się z taktyką itd.

Jaki macie pomysł na rozwój utalentowanych zawodników i wdrażanie ich do piłki seniorskiej?

– O tym już wspominałem na początku naszej rozmowy, więc nie będę się powtarzał, ale dodam kilka istotnych faktów. Nasz koordynator akademii Robert Szwarc jest pierwszym trenerem RKS-u Radomsko w III-lidze. I on wdraża najlepszych naszych zawodników do piłki seniorskiej, którzy wcześniej nie wybędą do ekstraklasowych drużyn. Młody zawodnik ma wszystko na wyciągnięcie ręki: szkoła, bursa, treningi w akademii jak i z seniorami. To jest super, że jako młodzieżowcy mogą ogrywać się na fajnym poziomie. III liga może być dla nich trampoliną do profesjonalnej piłki.

Jaka jest filozofia waszego klubu? Szkoła Mistrzostwa Sportowego od razu kojarzy się z UKS-em, który już od kilkudziesięciu lat szkoli zawodników na określonym poziomie i co chwilę słyszymy o jakimś ich wychowanku na szczeblu centralnym. W jakich aspektach różnicie się od siebie? Co was wyróżnia, a zarazem odróżnia od waszego najbliższego sąsiada z internatu?

– AKS SMS Łódź został stworzony przez Piotra Stępnia, co już wspominałem, ale warto podkreślić jego wizjonerstwo. Bo miał kompleksową wizję, jeśli chodzi o rozwój klubu, zawodników i trenerów. Jako akademia pracujemy na najwyższych standardach w Polsce. Jeżeli chodzi o sam styl zarządzania, możemy być porównywalni do klubów z Ekstraklasy. Kompleksowo obserwujemy rozwój każdego zawodnika, zapisujemy to cyfrowo przy pomocy Pro Train Up. Chcemy jak największą liczbę zawodników wypuścić w Polskę, ale takich, którzy będą w stanie poradzić sobie w Ekstraklasie. Trenujemy codziennie. Porównując się z UKS-em, mamy zupełnie inny styl zarządzania. Nie chcę wypowiadać się na temat, czy lepiej, czy gorzej. Jednak my to robimy inaczej. Pokazaliśmy, że w pięć lat możemy osiągnąć najwyższe cele. Mamy CLJ-kę, nasi zawodnicy wchodzą do piłki seniorskiej przez III i IV ligę, mamy złoty certyfikat przyrzynany przez PZPN. W pięć lat osiągnęliśmy więcej niż niektóre kluby przez 50 lat swojego istnienia. Funkcjonujemy na najwyższym poziomie. Prezes jest wymagający. Profesjonalizm jest na początku dziennym. A trenerzy są nauczeni tutaj ciężkiej pracy i ciągłego rozwoju. Ze strony klubu są stawiane spore wymagania, takie jak w najlepszych akademiach w Polsce. To wszystko składa się na taki szybki sukces naszego klubu.

Tylko na polu zarządzania klubem się różnicie?

– Nie, bo mamy również swój system szkolenia, jeśli chodzi o klub. Koordynator taki stworzył i my go realizujemy. My dokładnie wiemy, co i kiedy robimy. We wszystkich rocznikach realizujemy to samo, dlatego, że bardzo dobrze to funkcjonuje. Temat zajęć poniedziałkowy, wtorkowy czy środowy się nie zmienia, ale treningi wyglądają inaczej, bo każdy trener może dostosować je pod swoje potrzeby. Nie chcę wchodzić w szczegóły naszego planu, ale poruszamy w tygodniu praktycznie wszystkie aspekty treningowe: technika fundamentalna, małe gry, skoki pressingowe, otwarcie gry, stałe fragmenty gry. Organizacja, zarządzanie, system szkolenia to jest coś, co nas wyróżnia. Mamy niesamowite warunki treningowe. Na obiekcie jest Szkoła Podstawowa, liceum, bursa, fizjoterapia, boiska pełnowymiarowe, basen, szatnie, odnowa biologiczna i sauna. Wszytko, co potrzebują zawodnicy do rozwoju.

Na co dzień łączy pan ze sobą zawód trenera z rolą strażnika więziennego. Jak pogodzić ze sobą dwa tak skrajnie różne zawody?

– To są dwa bieguny, które tak naprawdę się nakrywają, bo przechodzą ze skrajności w skrajność. To jest ciężka praca. A zawód trenera jest dla mnie niesamowitą odskocznią. Nie przejmuję się problemami. Zajmuję się piłką, nawet w pracy często myślę o tym sporcie. Gdybym tylko pracował w więzieniu, wtedy człowiek mógłby zwariować. Bo, jeżeli chodzi o funkcjonariuszy, borykają się na co dzień z różnymi problemami. A piłka pod względem psychicznym mnie ratuje, bo mam tę odskocznię. Wychodzę z pracy – myślę o piłce. Jestem w pracy – myślę o piłce. Dzięki temu, że mam piłkę to funkcjonuję bardzo dobrze.

Czy jest coś, co jest pan w stanie przenieść z jednej pracy do drugiej i odwrotnie?

– Jeżeli chodzi o przenoszenie umiejętności z jednej pracy do drugiej, jest tego dużo. Przede wszystkim organizacja i hierarchia, która muszę w pracy zachować. Nie mam problemu z wykonywaniem poleceń od przełożonych w klubie. A są tacy trenerzy, którzy mają do tego pewne obiekcje. Funkcjonariusze są bardzo dobrymi pracownikami w innych miejscach pracy, bo, gdy mają jakieś zadanie do wykonania, realizują je, bo muszą to zrobić. To jest związane z poleceniami i nakazami, które są określone w dokładnym terminie, i trzeba je wykonać. Dyscyplina – muszę ją utrzymywać w więzieniu i potrafię przenieść ją do zawodu trenera, może nie tak rygorystycznie, ale jestem trenerem bardzo wymagającym Chłopcy muszą się uczyć w szkole. Jestem wychowawcą, więc w każdej chwili mogę wejść w elektroniczny dziennik i sprawdzić ich oceny. W moim zespole panuje prosta zasada: zawodnicy poniżej średniej ocen 3,5, nie grają w ligowym meczu. Dobrze wiemy, że nie każdy zostanie piłkarzem, choć chciałbym, żeby większość z nich grało na jak najwyższym poziomie, ale nie wszyscy będą zajmować się piłką w przyszłości. Dlatego jest to ciśnienie na naukę i każdy ma utrzymać określony poziom. Zadaniem każdego jest zdanie matury. Moja rola w tym, żeby ich zmotywować do tego. Jeżeli chodzi o katalog kar, to mam bardzo duży (śmiech). Gdy ktoś się nie uczy, nie zagra w meczu. Gdy ktoś coś przeskrobię w szkolę – też ominie go spotkanie ligowe. Rywalizacja w drużynie jest na takim wysokim poziomie, że nie trzeba ich dwa razy motywować. Jeżeli ktoś ma zagrożenie z jakiegoś przedmiotu, musi poprawić. Jeśli tego nie zrobi, nie będzie grał. Nie ma dla mnie znaczenia to, kto jaki ma poziom piłkarski. Prosta zasada: średnia ocen min. 3,5 i tego wszyscy mają się trzymać. Trzymam się kurczowo ustalonych wcześniej reguł.

Twarda ręka, dyscyplina, chłodne spojrzenie, czyli to, co kojarzy się z pana codzienną pracą – przekłada pan to na treningi z młodymi zawodnikami?

– Tak, aczkolwiek jest to pozytywna dyscyplina, jeżeli chodzi o zawodników. Bo to nadal są dzieci. Jednak staram się ją trzymać w zespole, o czym świadczą zasady, które wprowadziłem.

Jakie są wasze najbliższe plany i cele na rundę wiosenną CLJ U-15?

– Plany są takie, żeby jak najlepiej przygotować się do sezonu, aby tam wypaść pozytywnie. Nie chcę mówić o celach w kontekście miejsca w tabeli na koniec rundy. Na pewno w każdym meczu będziemy walczyć o zwycięstwo. Nasza dyspozycja w CLJ na ten moment to wielka niewiadoma.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. archiwum prywatne Adama Majchrzaka