Niechciani #19 – Fiorentina

Rafał Wolski, Bartłomiej Drągowski czy Szymon Żurkowski – w ostatnich latach do Fiorentiny trafiło kilku wyróżniających się młodzieżowców w Ekstraklasie, jednakże tylko jednemu z nich udało się zaistnieć we włoskim klubie, a wręcz uważa się, że wychowanek Jagiellonii Białystok go… przerasta. 

Niechciani #19 – Fiorentina

My jednak nie chcemy skupić się na Polakach, a w ogóle na młodych zawodnikach, którzy w ostatniej dekadzie opuścili Florencję. Jak to z nimi było? Czy wypuścili z rąk jakiś wielki talent? Na kim udało im się najwięcej zarobić? Kto okazał się transferowym niewypałem 2-krotnych mistrzów Włoch?

Ondrej Mazuch (2 spotkania, 2,8 mln euro)

Do Fiorentiny przeszedł za grubo ponad 2 miliony euro z czeskiego Brna. Wtedy był sporym talentem, ale we Włoszech nie udało mu się zaprezentować swojego potencjału. Jego przygoda z „Violą” skończyła się na dwóch meczach, lecz później z powodzeniem grał w barwach Anderlechtu czy Dnipro Dniepropetrowsk.

Matija Nastasić (29 spotkań, 2,5 mln euro)

W Schalke występuje od 2015 roku, wcześniej był jeszcze kilka lat związany z klubem z niebieskiej części Manchesteru, a przecież Serb… w marcu będzie miał dopiero 28 lat. W Serie A rozegrał 29 spotkań, a potem za 15 mln euro trafił do Premier League. Trzeba przyznać, że jest to stosunkowo udana kariera.

Adem Ljajić (88 spotkań, 6,8 mln euro)

Kolejny zawodnik, na którym Fiorentina zarobiła. Na Półwysep Apeniński trafił z rodzimej Serbii i władze klubu mogą powiedzieć z perspektywy czasu, że opłacało się wtedy tyle za niego zapłacić. W barwach „Violi” rozegrał 88 spotkań, w których zdobył 16 goli i 14 asyst. Tymi liczbami zapracował sobie na transfer do Rzymu, a we Włoszech zaliczył później jeszcze występy w barwach Interu Mediolan i Torino.

Haris Seferović (12 spotkań, 1,35 mln euro)

We Florencji mu nie poszło, był wypożyczany do różnych włoskich drużyn, a ostatecznie przeniósł się do Realu Sociedad. W Hiszpanii również nie zachwycał liczbami, ale to się później zmieniło w Niemczech oraz Portugalii. Dobrze prezentował się w zespole Eintrachtu Frankfurt, a w Benfice został nawet królem strzelców ligi.

Gianluca Mancini (0 spotkań, wychowanek)

Rezygnacja z Manciniego i oddanie go za skromne 150 tys. euro do Perugii było… jednym z największych błędów transferowych Fiorentiny w ostatnich latach. W Serie B wypatrzyła go Atalanta, a potem z Bergamo trafił do Rzymu. Obecnie jest podstawowym zawodnikiem AS Romy i reprezentantem Włoch, którego portal „Transfermarkt” wycenia na 25 milionów euro.

Ianis Hagi (2 spotkania, 2 mln euro)

Syn legendarnego rumuńskiego piłkarza, który może nie ma potencjału, żeby zrobić karierę, niczym jego ojciec, ale też nie jest anonimowym graczem. W Fiorentinie mu nie poszło, lecz obecnie pod wodzą Stevena Gerrarda radzi sobie całkiem dobrze. Wydaje się kwestią czasu, kiedy 22-latek wróci do grania w najlepszych ligach Starego Kontynentu.

Oni również odeszli w młodym wieku: Federico Carraro (4 spotkania, wychowanek), Massimiliano Tagliani (0 spotkań, 1,5 mln euro), Domenico Marchetti (0 spotkań, wychowanek), Tommaso Scuffia (0 spotkań, cena nieznana), Michael Cardinali (0 spotkań, cena nieznana), Marcão (0 spotkań, wychowanek), Alan Empereur (0 spotkań, wychowanek), Paolo Rozzio (0 spotkań, 250 tys. euro), Luca Bittante (0 spotkań, 500 tys. euro), Alberto Rosa Gastaldo (0 spotkań, wychowanek), Kenneth Zohore (0 spotkań, 800 tys. euro), Leonardo Capezzi (1 spotkanie, wychowanek), Nicolò Fazzi (0 spotkań, wychowanek), Filippo Bandinelli (0 spotkań, wychowanek), Cedric Gondo (0 spotkań, wychowanek), Jan Mlakar (1 spotkanie, 1 mln euro), Giuseppe Pandolfi (0 spotkań, wychowanek), Nicolò Gigli (0 spotkań, wychowanek), Giacomo Satalino (0 spotkań, wychowanek), Luca Mosti (0 spotkań, wychowanek), Mamadou Touré Diawara (0 spotkań, cena nieznana).

***

Fiorentina nie bała się kupować młodych zawodników z różnych zakątków Europy i to się im w większości przypadków opłaciło. Czasami trzeba coś zainwestować, żeby zarobić jeszcze więcej, z czego zdają sobie sprawę we Florencji. Można im zarzucić, że kilka talentów też z rąk wypuścili, ale mało kto spodziewał się, że np. Haris Seferović zostanie gwiazdą Benfiki.

Fot. Newspix