CLJ-ka od środka: „Rozumienie gry to element, którego brakuje mi u młodych zawodników”

Jeszcze cztery lata temu grał w Centralnej Lidze Juniorów, a dziś nadal funkcjonuje przy tych rozgrywkach, ale już w roli… trenera. Mowa o Arturze Renkowskim, który jako zawodnik przebrnął przez wszystkie szczeble młodzieżowej piłki w akademii Jagiellonii Białystok, a obecnie, mając 23 lata, pracuje przy zespole U-17 w AP TOP 54 Biała Podlaska. Dlaczego nie zaszedł tak daleko w piłce, jak jego koledzy z zespołu: Patryk Klimala, Przemysław Mystkowski czy Paweł Olszewski? Czym jest mityczna „ściana”, z którą zderzają się młodzi zawodnicy wchodząc do piłki seniorskiej?

CLJ-ka od środka: „Rozumienie gry to element, którego brakuje mi u młodych zawodników”

Najpierw porażka 0:2 z Cracovią, następnie remis 0:0 z Koroną Kielce. Jak oceniasz start rundy wiosennej w wykonaniu AP TOP 54 Biała Podlaska? 

– Czujemy spory niedosyt, szczególnie po pierwszym meczu, gdzie byliśmy dobrze przygotowani na starcie z wymagającym rywalem, jakim jest Cracovia. Najpierw nie wykorzystaliśmy rzutu karnego, później wkradły się dwa momenty małej dekoncentracji, które bezlitośnie wykorzystał przeciwnik. Fajna lekcja dla chłopaków, bo pokazuje im to, że podczas meczu nie mogą „wyłączyć się” nawet na chwilę, bo rywal to wykorzysta. W tygodniu porozmawialiśmy na ten temat i efektem tych rozmów był kolejny mecz, gdzie nie pozwoliliśmy sobie na utratę skupienia w defensywie, bo Korona nie była w stanie stworzyć sobie sytuacji podbramkowych. Brakowało nam mocy w ataku i płynnego przejścia z linii obrony do ataku. Gra była nieco szarpana i to będzie element, nad którym mocniej skupimy się przed następnym meczem ligowym.

Na ten moment nie macie jeszcze strzelonej bramki, więc daje to sporo do myślenia, choć warto zaznaczyć, że trafił wam się trudny terminarz na start ligi.

– Cracovia z pewnością jest czołową drużyną w naszej lidze. Warto zaznaczyć, że pierwszy mecz graliśmy na naturalnej nawierzchni u siebie, które było bardzo grząskie. Mieliśmy takie założenia, żeby kontrolować ten mecz w fazach bez piłki. Aczkolwiek mieliśmy też swoje sytuacje podbramkowe. Szkoda, że nie udało się wykorzystać żadnej z nich. Natomiast drugi mecz to jest kolejna lekcja dla chłopaków, bo to spotkanie było zbliżone do warunków seniorskich, widzieliśmy więcej walki niż jakości stricte piłkarskiej. Mecz był zamknięty, a sytuacji jak na lekarstwo. Żałujemy tego i myślimy nad nowymi rozwiązaniami w ofensywie, żeby wyglądało to lepiej w następnym tygodniu.

Widziałem twoją wypowiedź na mediach społecznościowych klubów, że szykujecie się już na derbowe starcie z Motorem Lublin. Faktycznie, mecze z nimi są dla was najbardziej prestiżowe?

– Tak, od wielu lat w regionie mierzyli się ze sobą i dla chłopaków zawsze są to wyjątkowe spotkania. Mamy dobre wspomnienia z ostatniego starcia z Motorem. Szukamy punktów w następnym spotkaniu i na pewno będziemy starali się o to, żeby nasi zawodnicy wiedzieli wszystko o przeciwniku i wyszli na mecz ze spokojnymi głowami, aby mieć go po prostu pod kontrolą. Chcemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby wygrać to spotkanie.

Jak oceniacie wasz okres przygotowawczy do sezonu? Czy mierzyliście się z mniejszymi lub większymi problemami podczas przygotowań? Dochodziły nas słuchy od różnych drużyn z CLJ, że przeszkadzały im kontuzje, choroby lub zła pogoda.

– Pewnie każdy miał podobne problemy, bo pogoda była niesprzyjająca w całym kraju. Dwóch kluczowych zawodników naszej drużyny wypadło na dłuższy czas, z uwagi na urazy. Dlatego szybko musieliśmy nadrabiać wszelkiego rodzaju braki motoryczne i taktyczne. W styczniu mieliśmy więcej treningów biegowych w parku aniżeli na boisku. Z kolei w lutym mieliśmy już dostęp do boiska, ale mierzyliśmy z takim problemami, że nie mieliśmy kim trenować, bo wypadło nam z gry kilku zawodników. Na pewno zabrakło nam więcej czasu spędzonego murawie, bo bylibyśmy w stanie to dobrze wykorzystać, żeby udoskonalić naszą grę. Ten okres przygotowawczy dał nam, trenerom odpowiedź na pytanie, co robić, a czego nie robić w różnych sytuacjach, które nas spotkały. Aczkolwiek zebraliśmy duży bagaż doświadczeń.

Możesz podać jakiś przykład? Co mogliście zrobić inaczej?

– Np. czy warto jechać na sparing, gdy warunki pogodowe uniemożliwiają grę w piłkę nożną? Zagraliśmy mecz z MKS-em Polonia Warszawa, gdzie nasz zawodnik doznał poważnej kontuzji. Na pewno takiego błędu już nie popełnimy. Pojawił się też problem z obozem przygotowawczym. Pojechaliśmy do Sokółki i… nie mieliśmy, gdzie trenować.

Jak to możliwe? Pojechaliście na obóz przygotowawczy i nie mieliście, gdzie grać?

– Przyjechaliśmy do Sokółki i zastaliśmy takie warunki boiskowe, które uniemożliwiały przeprowadzenie jakiegokolwiek treningu. Skupiliśmy się głównie na pracy motorycznej, biegach i siłowni. Niestety, nie mogliśmy realizować założeń stricte techniczno-taktycznych.

Rozumiem, że pobyt na obozie przygotowawczym był skrócony?

– Tak, skróciliśmy pobyt w Sokółce, bo nie było sensu tam długo przebywać, kiedy nie mogliśmy korzystać z boiska.

Sztab trenerski w waszej drużynie składa się z trzech osób: Tomasz Buraczewski, Grzegorz Nowak i Artur Renkowski. Czy możesz przedstawić podział waszych ról? Jak wygląda wasza współpraca?

– Proces treningowo-szkoleniowy opracowujemy wspólnie. Nie ma ściśle określonych zadań, co prawda, każdy odpowiada za swoją działkę. Na pewno trenera Tomasza Buraczewskiego określiłbym jako osobę główną zarządzającą i wyznaczającą zadania do wykonania, jakie mamy jako asystenci. Spina to w całość. My możemy się od niego wielu nauczyć, bo ma swoje doświadczenie. Dał nam szansę pracy przy swoim zespole i wiele na tym zyskujemy. Trener Grzegorz Nowak jest analitykiem i skupia się na analizie przeciwnika, jak i naszej grze pod względem indywidualnym oraz zespołowym. Robi to nie tylko w naszym zespole, bo pomaga przy drużynie U-15 i seniorach, którzy występują w III lidze. Każdy z nas ma wiele pracy do wykonania. Dostaliśmy ogromną szansę i nie możemy jej zmarnować.

A jaka jest twoja rola przy tym zespole?

– Planowanie jednostek treningowych pod kątem tego, co mamy wykonać w danym tygodniu. Mam na myśli cały proces szkoleniowy. Podczas spotkań trenerskich proponuję, dyskutujemy nad tym, co powinniśmy zmienić lub dodać. Moja rola polega na tym, żeby przekazywać przejrzyście zawodnikom to, co mają wykonywać, aby to chłonęli i rozumieli. Sam też grałem w piłkę, więc wiem, jaki język jest przejrzysty dla zawodnika, i jak się do niego zwracać, żeby rozumiał, to, co się do niego mówi. Zawsze przed ćwiczeniem tłumaczę im, co zaraz będziemy robić, co chcemy uzyskać wykonując dane zadanie i co im to da w kontekście ich rozwoju i kolejnych meczów. Przeprowadzam sporo rozmów zarówno grupowych, jak i indywidualnych. Chcemy, żeby rozumienie gry naszych zawodników, było na jak najwyższym poziomie.

Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na pracę trenera w tak młodym wieku?

– Chciałem w młodości zostać piłkarzem. Wszystkie szczeble piłki dziecięcej i młodzieżowej przeszedłem w Jagiellonii Białystok. Jednak miałem świadomość, że nie mam wybitnego talentu, dlatego przechodząc do piłki seniorskiej, wybrałem takie miejsce, gdzie mógłbym szkolić się pod kątem trenerskim. Miałem przekonanie, że będzie to moja przyszłość. To był czas, gdzie w Białej Podlaskiej powstał nowy kierunek na AWF-ie – sport i piłka nożna, współpracujący ze Szkołą Trenerów w Białej Podlaskiej. Dzięki trzyletnim studiom licencjackim zdobyłem niezbędną wiedzą, dzięki której mogłem rozpocząć pracę jako trener. Teraz mogę realizować się w tym, co przynosi mi radość i ogromną satysfakcję. Studia łączyłem z grą w III lidze, a obecnie występuję w IV lidze. Natomiast już od lipca będę szedł tylko w jednym kierunku, bo ciężko pogodzić ze sobą półprofesjonalne granie w piłkę nożną z prowadzeniem zespołu na poziomie centralnym jako trener. Szanuję i doceniam szansę, jaką dostałem w AP TOP 54 Biała Podlaska, dlatego chcę się skupić i podążać ścieżką trenerską. To jest to, co mnie bardziej pociąga niż sama gra w piłkę nożną.

Czyli deklarujesz, że w wieku 23 lat zawiesisz buty na kołek?

– Nie mam z tym problemu. To nie jest decyzja, którą podejmuję z dnia na dzień. Ktoś może powiedzieć, że szybko kończę przygodę z piłką, ale po prostu, niektóre moje mecze kolidowały z spotkaniami moich zawodników. Tym bardziej, że wyjazdy na takie mecze jak z Wisłą Kraków czy Cracovią to dla mnie niesamowite doświadczenie jako młodego trenera i nie chcę też przegapiać takich okazji.

Jak oceniasz swój spędzony czas w Jagiellonii Białystok? I co poszło nie tak, że nie widujemy cię na co dzień w Ekstraklasie?

– Co poszło nie tak? Na pewno nie mam do nikogo pretensji. Po prostu zawodnik musi być gotowy na to, że, gdy podjedzie do niego pociąg z napisem „szansa”, trzeba do niego wsiąść i  skorzystać z tej szansy. Zawodnikiem powinno się być 24 godziny na dobę, a nie tylko na treningu. Miałem epizody w pierwszej drużynie Jagiellonii Białystok. Wystąpiłem w dwóch sparingach u trenera Michała Probierza, natomiast nigdy nie byłem wyróżniającą się postacią w naszej drużynie. W tym zespole byli tacy zawodnicy jak Paweł Olszewski czy Patryk Klimala i kilku innych, którzy grają na poziomie centralnym. Nie mam z tym problemu, że mi się nie udało. Od każdego trenera w Jagiellonii coś wyniosłem dla siebie. To jest klub, w którym się wychowałem i uważam, że tam idzie wszystko w dobrym kierunku. Myślę, że nadchodzą czasy, gdzie coraz więcej zawodników z akademii będzie trafiało do pierwszej drużyny.

Po twoich wypowiedziach odnoszę wrażenie, że mocno wątpisz w swoje umiejętności. Przeszedłeś całą drabinkę szkolenia w Jagiellonii Białystok. Był czas, gdzie funkcjonowałeś przy pierwszym zespole. Czy nie zabrakło ci po prostu wiary w swoje umiejętności  i pewności siebie?

– Myślę, że przede wszystkim to za późno przeszedłem do piłki seniorskiej. Wchodząc na ten poziom zostawały mi dwa lata na bycie młodzieżowcem. Zanim młody zawodnik otrzaska się z tym poziomem i zacznie grać, często jego czas jako młodzieżowca mija. Później to już ciężko wybić się z III ligi na poziom centralny. Nigdy nie chciałem być przeciętnym zawodnikiem III, IV czy V ligi. Zawsze chciałem być bardzo dobry w tym, co robię. Teraz zobaczyłem, że trenerka to jest to, w czym mogę być bardzo dobry i po prostu idę w tym kierunku. Nie chcę nawet rozmyślać nad tym co było. Dostałem szansę pracy jako trener i chcą ją wykorzystać. Mało kto w moim wieku dostaje możliwość poprowadzenia zespołu na poziomie centralnym, a ja mam taką okazję i nie chcę jej zmarnować. Z kolei, dokąd mnie to doprowadzi? Zobaczymy.

Jeszcze cztery lata temu sam grałeś na poziomie Centralnej Ligi Juniorów, a dzisiaj prowadzisz zespół w CLJ U-17 jako trener. Trzeba byłoby to sprawdzić, ale niewykluczone, że jesteś pierwszą osobą, która doświadczyła CLJ-ki z obu stron. Czy możesz nam przybliżyć dwie perspektywy postrzegania tej ligi przez ciebie jako trenera i zawodnika? Jakie widzisz różnice? Czy zmieniłeś swoje zdanie na temat CLJ przez ten czas?

– CLJ? Świetna sprawa, gdy ja byłem w juniorach to te rozgrywki dopiero raczkowały. Pamiętam jeszcze mecze w I lidze wojewódzkiej, gdzie wygrywaliśmy po 15:0. Dla mnie to był duży przeskok, że nagle regularnie grasz z Legią Warszawa, Wisłą Kraków czy Pogonią Szczecin, na którą trafiliśmy w półfinale tych rozgrywek, gdzie zagraliśmy na ich głównej płycie. Myślę, że to bardzo dobra decyzja, że powstały CLJ-ki. Poziom jest wysoki, natomiast piłka seniorska to jest kompletnie coś innego. Zawodnicy muszą być świadomi tego, że przejście z wieku juniora do seniora jest naprawdę ciężkie. To nie jest to samo, co w piłce juniorskiej. Nie chcę też mówić, że to są zupełnie dwa inne światy, ale dużo problemów pojawia się w seniorach, z którymi trzeba się zmierzyć.

Wspomniałeś już, że grałeś w jednej drużynie z Patrykiem Klimalą i Pawłem Olszewskim. Z twojego rocznika jest też Przemysław Mystkowski, więc pewnie też się z nim gdzieś przeciąłeś w drużynach młodzieżowych. To są jedyne postacie, które przebiły się na przyzwoity poziom seniorski? Reszta sobie nie poradziła?

– Zaledwie kilku zawodników z naszej drużyny wybiło się na wyższy poziom. Patryk Klimala był u nas przez chwilę. O Pawle Olszewskim już też wspominałem, a Przemysław Mystkowski grał głównie w starszym roczniku, ale też do nas nieraz schodził na różne mecze. Dawid Polkowski gra obecnie na poziomie centralnym w Błękitnych Stargard. Do tego jeszcze znajdziemy moich kolegów w III- i IV-lidze. Aczkolwiek są też tacy, którzy już w ogóle nie grają w piłkę.

Niektórzy młodzi zawodnicy mogą do tego podchodzić w taki sposób: „jestem w Centralnej Lidze Juniorów, czyli już tylko krok dzieli mnie od Ekstraklasy”. Aczkolwiek, gdy podamy przykłady poszczególnych drużyn juniorskich z poprzednich lat, wyjdzie, że pojedynczym jednostkom uda się wejść na wyższy poziom. 

– Mogę powiedzieć na swoim przykładzie, bo cztery lata temu sam wchodziłem do piłki seniorskiej. Co zauważyłem? To nie jest przypadek, że sporo wyróżniających się osób na poziomie CLJ, nie potrafi odnaleźć się w lidze seniorskiej. To, że ktoś jest wyszkolony technicznie to nie wystarczy, żeby sobie poradzić w seniorach. Często zawodnicy, którzy w juniorach prowadzili grę, byli w posiadaniu piłki, nagle muszą zmierzyć się z tym, że w 90% meczów w III lidze – gra się niżej, trzeba przesuwać i skupić się na obronie niskiej. Do tego twój przeciwnik, którego kryjesz, jest od ciebie o dziesięć lat starszy, w sile wieku, zszedł z I lub II ligi i nagle musisz z nim rywalizować. Duży problem pojawia się też w takim aspekcie, że zazwyczaj w juniorach grałeś wszystko od deski do deski, a wchodząc do seniorów, zderzasz się z tym, że nie występujesz tak często. Masz mniej czasu, żeby zaadaptować się do wyższej intensywności. Do tego też dochodzi bezpośrednia rywalizacja na danej pozycji, gdzie jest zawodnik starszy od ciebie o kilka lat i też ma za sobą przeszłość w ekstraklasowej akademii. W takiej sytuacji musisz walczyć o skład i często zawodnicy wykładają się na tym, że nie podejmują rękawic, bo po prostu się poddają. Uważają, że to trener jest zły, że na nich nie stawia, a najwidoczniej w świecie czegoś im brakuje. Świadomość to jest słowo klucz. Dlatego chcemy, żeby nasi zawodnicy byli świadomymi ludźmi. Nie każdy z nich będzie grał w piłkę. Jeśli nie dadzą z siebie wszystkiego to na wysokim poziomie nie zagrają. Cierpliwość, samodyscyplina i środowisko to są ważne aspekty, które wpływają na finalny sukces. Jeszcze jeden problem, jaki widzę, to nie jest to wyszkolenie techniczne, bo akademie dbają o ten element i zawodnicy zazwyczaj mają to opanowane na przyzwoitym poziomie.

W takim razie, jaki jest to problem? Co takiego zauważyłeś?

– Rozumienie gry to jest element, którego mi brakuje u młodych zawodników, a trzeba nad tym pracować. Bo w seniorach nie ma już czasu na to, żeby tłumaczyć, co to jest ukierunkowanie, gra cieniem, bycie w półdystansie między zawodnikami w defensywie itd. Na tym się skupiamy w pracy z naszymi chłopakami. Bo chcemy, żeby zawodnicy, którzy wyjdą z naszej akademii, byli gotowymi „produktami” pod kątem taktycznym, bo często tego brakuje. Nasi podopieczni mieli ostatnio okazję uczestniczyć w treningu UEFA Pro i sami zobaczyli, że terminy, które poruszamy na treningach, nie są wyjęte z kosmosu, a funkcjonują na najwyższym poziomie. Muszą nauczyć się tego, jak wiedzę teoretyczną, którą im wpajamy, przełożyć na boisko.

Mówisz to też ze swojej perspektywy jako zawodnika, że tobie brakowało tego rozumienia gry? 

– Nie mówię o sobie, bo w Jagiellonii dużo pracowaliśmy pod tym kątem. Jednak widzę to po naszej akademii, gdzie już w młodszych grupach wiekowych wprowadzamy tego coraz więcej do naszych zajęć. Widzimy w tym elemencie spore pole do poprawy.

Poniekąd już odpowiedziałeś na moje następne pytanie, ale chcę ten temat mocno uwypuklić, czyli przejście z wieku juniora do seniora, bo sam przechodziłeś tę drogę i tobie się nie udało. Czy jesteś w stanie powiedzieć, czym tak właściwie jest mityczna „ściana”, z którą zderzają się młodzi zawodnicy, wchodząc do seniorskiej piłki?

– Oprócz tego, co już powiedziałem dochodzi jeszcze presja, gra o „coś”, oczekiwania trenerów i kibiców. Do tego trzeba co tydzień należy udowadniać swoją wartość sobie i wielu innym osobom. Zderzają się też z tym, że, gdy starszemu zawodnikowi coś się nie podoba, to nie będzie owijał w bawełnę, tylko „zjedzie” od góry do dołu zawodnika. Trzeba przygotowywać i uświadamiać zawodników, że takie sytuacje mogą mieć miejsce w piłce seniorskiej. Wiek 16, 17 lat to jest przedsionek piłki seniorskiej, dlatego my sporo pracujemy pod tym kątem, aby ci zawodnicy byli gotowi na wejście do seniorów.

Czego może nauczyć i co ma do przekazania młodym zawodnikom trener Artur Renkowski?

– Na pewno chciałbym być trenerem wymagającym i dbającym o najmniejsze szczegóły. Dla mnie organizacja treningu to jest podstawa. Chcę też jasno przekazywać im to, co od nich oczekuję na boisku, bo to wszystko ma mieć przełożenie nie tylko na wynik meczów, ale na ich rozwój. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żebym przyszedł na trening nieprzygotowany. Zawsze podobało mi się, gdy treningi były uszykowane wcześniej: składy, płynność, przejście między ćwiczeniami, intensywność, gdy to było zadbane, czułeś, że trener jest przygotowany do treningu. Szkoleniowiec powinien wiedzieć, na co warto położyć nacisk w danej jednostce treningowej i na jaki element zwrócić uwagę: techniczny, taktyczny czy mentalny. Ostatnia rzecz to umiejętność przekazania informacji, czego oczekuje od zawodników i co to ma na celu. To wszystko składa się w receptę na dobry i efektywny trening.

Czy jesteś w stanie ze sobą zestawić akademię Jagiellonii Białystok z AP TOP 54 Biała Podlaska pod względem szkolenia?

– Ze względu na położenie geograficzne nie ma wielkich różnic. Jagiellonia nie ma wokół siebie wielu ośrodków, z których może czerpać nowych zawodników. Z kolei dla nas jest to spory problem, z którym się cały czas mierzymy. Możliwości skautingowe mamy dużo mniejsze od Jagiellonii. Nie ma co ukrywać, że jest to jedno z naszych największych wyzwań. Skupiamy się na zawodnikach wyłącznie z najbliższego regionu i staramy się ich rozwijać do takiego poziomu, gdzie mogą wywędrować do bardziej renomowanej akademii czy seniorskiego klubu. Aczkolwiek nie mamy takich możliwości, żeby robić selekcje, jak się to dzieje w innych akademiach. Czasem brakuje nam rywalizacji. Mamy kilku utalentowanych zawodników, których trzeba ukierunkować w dobrym kierunku. Ciężko jest coś wypracować na treningach, gdy wypada nam kilku kluczowych piłkarzy ze składu, z uwagi na kontuzje. Czasem mamy problem, żeby mieć całe boisko wyłącznie dla siebie. W Jagiellonii był i jest rozwinięty skauting, gdzie mogą pozwolić sobie na pozyskiwanie utalentowanych zawodników z całej Polski. W tym elemencie jest to bardzo duża różnica między naszymi akademiami.

W waszych mediach klubowych trafiłem na wywiad z Kamilem Haponiukiem, czyli kapitanem waszej drużyny w CLJ U-17, gdzie powiedział takie zdanie: „jestem przekonany, że AP TOP 54 Biała Podlaska będzie to tylko przystanek w karierze trenerskiej Artura Renkowskiego”. Podpisujesz się pod tym zdaniem?

– Szczerze to kompletnie o tym nie myślę. Dostałem ogromną szansę od trenera Tomasz Buraczewskiego i chcę ją wykorzystać, gdzie mnie to doprowadzi? Zobaczymy. Podporządkowuję wszystko, żeby jak najwięcej przekazać tym chłopakom. Dalej chcę się uczyć, zbierać doświadczenia, uczęszczać na szkolenia i staże oraz ciągle się rozwijać.

Jakie cele postawiliście sobie na rundę wiosenną w CLJ-ce? Na co stać tę drużynę?

– W minionej rundzie znaleźliśmy się na podium. Chłopacy mają potencjał na to, żeby rywalizować z najlepszymi. Oczekujemy też tego od nich w tej rundzie. Jako drużyna chcemy być konkurencyjni i niewygodni dla każdego, prezentując swój styl. Jeśli chodzi o jednostki treningowe, chcemy stworzyć im takie środowisko, żeby mogli błyszczeć na boisku i rozwijać się pod naszą wodzą.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. archiwum prywatne Artura Renkowskiego