CLJ-ka od środka: „Każda minuta w CLJ-ce jest cennym doświadczeniem” 

Myślisz „Unia Tarnów„, mówisz: „żużel”. A to nie jedyna sekcja sportowa, którą klub prowadzi. Tarnowianie pogrywają też w piłkę – na poziomie IV ligi. Zajmują się również szkoleniem dzieci i młodzieży, na co w ostatnich latach postawili spory nacisk. Otrzymali złotą gwiazdkę w programie certyfikacji szkółek PZPN, działają przy Szkole Mistrzostwa Sportowego, a ostatnio awansowali po raz pierwszy w historii do CLJ U-15. Jaki mają pomysł na szkolenie? Czym jest dla nich Centralna Liga Juniorów? Rozmawiamy z Łukaszem Jamrogiem, szkoleniowcem drużyny U-15.

CLJ-ka od środka: „Każda minuta w CLJ-ce jest cennym doświadczeniem” 

Rozmawiamy krótko po ogłoszeniu informacji, że nic się nie zmienia w temacie obostrzeń i restrykcji do 18 kwietnia, czyli nadal nie mogą dzieci i młodzież grać w piłkę. Jak trener zapatruję się na tę decyzję?

– Myślę, że tak, jak każdy trener nie jestem zachwycony tym faktem. Każdy chciałby móc trenować i rywalizować w lidze. Natomiast nie mamy na to wpływu i musimy dostosowywać się do warunków, jakie teraz panują.

Jak sobie radzicie w obecnie panujących warunkach, żeby podtrzymać formę u swoich zawodników?

– Każdy z zawodników, po porozumieniu z trenerem od przygotowania motorycznego, otrzymał indywidualną rozpiskę treningową, gdzie kładziemy nacisk na akcenty biegowe i siłowe. Każdy ich trening jest monitorowany, przesyłają nam na grupę screeny swoich wyników. Niektórzy korzystają też ze sport testerów, bo mają w domu taki sprzęt, więc mamy wgląd na to, czy codziennie pracują i jak im to idzie.

Rozumiem, że styczności z boiskiem nie macie w ogóle?

– Niestety, nie możemy trenować, tak, jak większość drużyn. Nie mamy żadnej styczności z treningiem na boisku.

Cały klub jak i akademia w ogóle nie trenują na boisku?

– Jeżeli chodzi o drużynę seniorów, która występuje w IV lidze, wszyscy trenują, bo każdy ma podpisany kontrakt z klubem, więc umożliwia im to treningi na boisku. Z kolei akademia jest cała wyłączona z zajęć i każda grupa pracuje na rozpiskach indywidualnych. Gorzej mają trenerzy, którzy prowadzą najmłodsze grupy, żeby to tak zaplanować, aby dzieci chciały ćwiczyć w domu.

Czy trener powoli godzi się z taką myślą, że jest już to koniec sezonu, gdzie rozgrywki nie zostaną już wznowione, a tym bardziej dokończone? Czy jeszcze ta nadzieja się tli i możliwy jest powrót do CLJ-ki?

– Ciężko mi się odnieść do tego w kontekście Centralnej Ligi Juniorów, ponieważ po raz pierwszy w niej występujemy, więc nie wiem, jak miałbym wyglądać powrót do rozgrywek ligowych. Być może udałoby się rozegrać jedną rundę, żeby chociaż każdy zagrał z każdym? To byłoby w miarę sprawiedliwe rozwiązanie. Rodzi się w głowie pytanie: „co dalej?”, ale nie wiem, jak to będzie. Nastawiamy się na to, żeby rozgrywki zostały wznowione i dokończone, aby chłopcy mogli rywalizować na tym poziomie.

Jakie wnioski wyciągnął trener po debiutanckich meczach w CLJ U-15? Jak ocenia trener start sezonu w wykonaniu swojej ekipy?

– Na inaugurację ligi przegraliśmy 0:1 z AP TOP 54 Biała Podlaska. Czujemy spory niedosyt po tym spotkaniu. Uważam, że nie zasłużyliśmy na porażkę. W pierwszej połowie naprawdę graliśmy dobrze, byliśmy zorganizowani i umiejętnie stosowaliśmy pressing, z którym nie radził sobie przeciwnik. Stworzyliśmy sobie kilka klarownych sytuacji do zdobycia gola, ale je zmarnowaliśmy. W drugiej odsłonie spotkania gra się wyrównała, gdzie obie ekipy dochodziły do głosu, ale to AP TOP 54 udało się strzelić zwycięskiego gola w końcowej fazie meczu. Druga kolejka to mecz z Cracovią. To jest mecz do zapomnienia (śmiech). Pierwszy raz spotkałem się z tym, żeby moja drużyna była aż tak zestresowana przed jakimś meczem. Zauważyłem już to na rozgrzewce. Chłopcy byli naprawdę potwornie zestresowani i nie podołali trudom tego spotkania, gdzie przegraliśmy 1:5. Dla mnie to obyła oznaka, że należy z nimi bardziej popracować nad sferą mentalną. Pierwszy mecz pokazał, że ta liga nie jest taka straszna i można w niej porywalizować z każdym, jak równym z równym. Przed meczem z Koroną Kielce skupiłem się nad poprawą mankamentów w naszej grze i jej organizacji, oraz sferą mentalną. Powiem szczerze, że my nagrywamy wszystkie nasze mecze i stwierdziłem, że powycinam chłopakom ich najlepsze zagrania z poprzednich spotkań w lidze wojewódzkiej, aby pokazać im i uświadomić, że potrafią grać w piłkę. Dobrze to na nich zadziałało i było to widać w starciu z Korona Kielce (3:3). To był mój zespół, który nie bał się i naprawdę fajnie zagrał z drużyną, która aspiruje do wygrania tej grupy. Dodam jeszcze jedną rzecz, a propos wniosków, bo trener Cracovii po meczu powiedział mi coś, z czym się zgadzam: „tej ligi trzeba się nauczyć”. Tutaj jest inna gra. To nie jest już liga wojewódzka. W CLJ każdy błąd kończy się utratą bramki, a poziom jest tutaj na tyle wysoki, że później ciężko jest odrabiać starty.

Odczuwa trener bardzo dużą różnicę między ligą wojewódzką, a CLJ-ką? To są dwa różne światy?

– Ogromny przeskok jest pod względem… fizyczności. Gdy zobaczyłem chłopaków z Białej Podlaski, Cracovii czy Korony, miałem wrażenie, że są to seniorzy, bo wyglądali bardziej dojrzale niż moi chłopcy. W lidze wojewódzkiej nie było aż tak to widoczne, jak teraz, owszem, były dwie drużyny, które dominowały nas pod względem fizyczności, ale teraz odczuliśmy większy przeskok. Widać, że mierzymy się obecnie z topowymi akademiami, które mają wyselekcjonowanych zawodników. Nie dziwię się, że mają w swoich składach chłopaków o takiej charakterystyce – wysoki i silny.

Obserwuję CLJ-ki już od kilku lat i wysnułem taką teorię, że beniaminkowie, którzy wchodzą na poziom centralnym U-15 i U-17, potrzebują trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tej ligi, bo jest to dla nich coś nowego. To są młodzi chłopcy i przychodzi im rywalizować w bardzo dobrze opakowanej lidze. Na meczach pojawiają się skauci ekstraklasowych klubów i selekcjonerzy młodzieżowych reprezentacji Polski. Z niektórych spotkań są prowadzone transmisje na żywo. Do tego dochodzi też pierwsze zainteresowanie medialne itd.  To wszystko wiąże się z tzw. tremą debiutanta, gdzie w tych pierwszych kolejkach zawodnicy mierzą się ze stresem i po prostu nie są w stanie pokazać w pełni swoich umiejętności. Z tego wynikają m.in porażki na początku sezonu. Czy ta teoria ma przełożenie na pańską drużynę?

– Zgadzam się z tą teorią. Może nie zauważyłem tego zjawiska po pierwszym spotkaniu, ale starcie z Cracovią dało dużo do myślenia. Siedziałem w domu i długo zastanawiałem się: „co poszło nie tak?”. Mam bardzo dobry kontakt z chłopakami i tak naprawdę w każdej chwili jesteśmy w stanie spotkać się online, i poprosiłem ich, żeby odpowiedzieli mi na pytanie, w skali 1-10: „w jakim stopniu denerwuję się przed meczem?”. Powiem szczerze, że zaskoczyły mnie ich oceny, bo pojawiały się w większości ósemki i dziewiątki. Po zebraniu tych danych, musiałem na to zareagować i popracować z nimi nad sferą mentalną przed meczem z Koroną Kielce. Myślę, że w jakimś stopniu udało mi się to zrobić. Tej ligi trzeba się po prostu nauczyć.

Zapłacić fryzowe itd.?

– Tak, bo dla chłopców jest to totalnie coś nowego. Mierzą się z zupełnie nowymi, innymi zawodnikami i nie chodzi tu o umiejętności stricte piłkarskie, ale fizyczność.

Jakie metody i działania zastosował pan, żeby zniwelować stres i wzmocnić ich psychicznie przed następnym meczem? Współpracujecie z psychologiem sportowym?

– Jeżeli chodzi o trenera mentalnego, mieliśmy z nim styczność, gdy graliśmy w barażach o CLJ U-15. Wiele wniosków od niego wyciągnąłem i wykorzystuję w codziennej pracy. Głównym elementem było to, żeby pokazać im, że naprawdę potrafią grać w piłkę i nie mają się czego bać, bo wychodząc wystraszony na boisko, przeciwnik wykorzysta tą słabość i wymierzy karę, co wiążę się z wysokim wynikiem. Przez cały tydzień budowałem ich w ten sposób, żeby udowodnić im, że każdy z nich jest wartościowym zawodnikiem, a ta liga jest po to, żeby w przyszłości mogli sami siebie wypromować. Skauci i selekcjonerzy młodzieżowej reprezentacji obserwują te rozgrywki, więc jest to świetna okazja, aby pokazać się z dobrej strony. To jest czas dla nich i powinni go wykorzystać, jak najlepiej potrafią. Jeśli ucieknie im to, przejdą obok tego bez zaangażowania, wtedy druga szansa może im się już nie trafić. Oni muszą sobie uświadomić, że dzięki tej lidze mogą rozwinąć swoje skrzydła w przyszłości.

Załóżmy, że to już jest koniec sezonu i rozgrywki CLJ nie zostaną wznowione. Mimo wszystko, że za nami tylko trzy mecze w tej  lidze, będzie to dla nich bardzo cenne doświadczenie, które może im się przydać w przyszłości? Czy jednak trudno mówić o doświadczeniu w tej lidze, gdy nie udało się rozegrać pełnej rundy?

– Myślę, że będą rozegrane kolejne mecze w tej lidze w tym sezonie, ale nie wiem, jak wyglądałyby spadki i awanse…

Uważam, że rozgrywki zostaną anulowane, tak samo jak w zeszłym roku, czyli nikt nie awansuje i nie spada. Aczkolwiek już na jesień będzie grał rocznik młodszy, więc ci chłopcy stracą możliwość rozwoju na tym poziomie, choć sami wywalczyli promocję do tej ligi.

– Chciałbym, żeby ci chłopcy zagrali jak najwięcej meczów w tej lidze. Nie ukrywajmy tego, wywalczyli sobie miejsce w Centralnej Lidze Juniorów i chciałbym, żeby skorzystali ze wszystkich walorów, jakie niesie za sobą ta liga. Byłoby szkoda, żeby ten czas w tej lidze skończył się dla nich po trzech meczach. Każda minuta w CLJ-ce jest cennym doświadczeniem. To jest dopiero początek i nie każdy miał jeszcze okazję zagrać w większym wymiarze czasowym na tle mocnego przeciwnika. Jeżeli anulowaliby te rozgrywki, moja drużyna od przyszłej rundy będzie już juniorem młodszym, gdzie czeka ich niższy poziom, bo odziedziczamy II ligę wojewódzką. Tak to wygląda na ten moment. Czulibyśmy spory niedosyt, gdyby doszło do takiego obrotu spraw.

W takim razie, czy macie przygotowany jakiś plan na dalszy rozwój utalentowanych zawodników z tego rocznika na kolejny sezon? Bo już trenera wspomina, że jest taka szansa, że przyjdzie im grać w lidze, przynajmniej o dwa poziomy niżej. Co zrobić, żeby oni dalej się rozwijali?

– Wybijający się zawodnicy trafią po prostu do rocznika starszego lub seniorów. Bo celem akademii jest to, żeby, nawet w wieku 16 lat, trafiali do pierwszego zespołu. To będą dobre opcje do tego, żeby mogli dalej się rozwijać. Nie ukrywajmy, nawet IV liga przy tak młodym wieku potrafi poprowadzić zawodnika do wyższego poziomu. Plan jest taki, żeby ci chłopcy wybijający się, trafiali do seniorów lub juniora starszego, żeby mogli rywalizować na wyższym poziomie.

Czym dla Unii Tarnów jest gra w CLJ?

– Myślę, że przede wszystkim jest to swoista nagroda za pracę, jaką tu wszyscy wykonujemy. W 2018 roku utworzyliśmy Szkołę Mistrzostwa Sportowego. Pierwsze roczniki, które przystąpiły do SMS-u to 2005, 2006, i 2007. Uważam, że ta dwuletnia praca pozwoliła na to, że chłopcy mogą czerpać z tego same korzyści. Centralna Liga Juniorów dla nas jest też promocją akademii, jak i miasta. Tarnów jest to 100-tysięczne miasto, które wokół siebie ma kilka ośrodków piłkarskich na wysokim poziomie, jak: Sandecja Nowy Sącz, Wisła Kraków czy Cracovia. To jest też sygnał dla nas, że wykonujemy dobrą pracę. Jesteśmy czwartym zespołem z Małopolski, który jest w CLJ. Połowa drużyn w tej lidze jest z naszego województwa. To pokazuje, że jakość i poziom treningów w naszym klubie jest naprawdę dobra.

Nie oszukujmy się, gdy słyszymy nazwę: „Unia Tarnów” to przed oczami każdy ma żużel, a nie piłkę nożną. Jak wygląda stan tego sportu u was?

– Żużel to jest duża promocja dla miasta i większość ludzi kojarzy Unię Tarnów z klubem żużlowym. Natomiast uważam, że w przeszłości klub piłkarski był słabo zarządzany i na tym tracił pierwszy zespół, jak i dzieci i młodzież. To była główna przyczyna tego, że piłka u nas kulała. Powstał projekt SMS-u, żeby skupić najlepszych zawodników z regionu w jednym miejscu. Uważam, że teraz wszystko jest na lepszym poziomie. Posiadamy busy szkolne, które dowożą chłopców na trening. Zawodnicy są zabierani ze swoich miejscowości i zawożeni do SMS-u. To jest duży plus, jeśli chodzi o naszą akademię. Do tego dochodzi złota gwiazdka w programie certyfikacji szkółek, która potwierdza jakość naszego szkolenia, a przede wszystkim jest to dodatkowy bodziec do dalszej pracy. Bo możemy wykorzystywać otrzymane pieniądze na dalszy rozwój trenerów, jak i infrastruktury, która z roku na rok się poprawia. Mamy wszystkie kategorii wiekowe w akademii od bambini do juniora starszego. Ciągłość szkolenia jest zachowana, choć jeszcze nie tak dawno mieliśmy luki w rocznikach. Na własne oczy widzimy efekty naszych działań: awans do CLJ-ki, złota gwiazdka od PZPN-u.

Ambicje w klubie są takie, żeby żużel i piłka nożna były na porównywalnym poziomie? Czy zawsze będziecie w cieniu żużla, i jesteście pogodzeni z tym faktem?

– Uważam, że miasto nie za bardzo potrafi pogodzić ze sobą żużel z piłką nożną w kontekście stadionu. Odwieczny problem jest taki, że trawa jest niszczona przez zawody żużlowe. Jeśli miasto dołożyłoby wszelkich starań, aby powstał stadion główny dla klubu piłkarskiego, byłoby zupełnie inaczej. To też byłaby świetna rzecz dla dzieci i młodzieży. W Tarnowie niedawno powstało sztuczne boisko, które nie jest pełnowymiarowe i nie można tam rozgrywać meczów na poziomie centralnym. Wiele jest niedociągnięć, które powodują, że jesteśmy w tym miejscu, którym jesteśmy, ale idziemy do przodu. W tym momencie ani żużel ani piłka nożna nie stoi na najwyższym poziomie. Z kolei myślę, że każdy Tarnowianin życzyłbym sobie tego, żeby oba te sporty były na zdecydowanie wyższym poziomie.

Tarnovia Tarnów to jest wasz lokalny rywal? Jak wyglądają wasze relacje?

– To jest odwieczny rywal i między nami odbywają się swoiste „Wielkie Derby Tarnowa”. Aczkolwiek obecnie to się zaciera. Bo każdy trener patrzy na rozwój swoich zawodników. Na tę chwilę Tarnovia jest dla nas klubem obojętnym. Patrzymy nam siebie, rozwijamy się i dążymy do tego, żeby w Polsce mówiło się głośno o Unii Tarnów.

Jakie cele postawiliście sobie przed startem rundy wiosennej?

– Przede wszystkim to, żeby zebrać cenne doświadczenie. Drugim cel – osiągnąć jak najlepszy wynik w ligowej tabeli, bo też jest to odzwierciedlenie tego, na jakim poziomie jesteśmy. Chcielibyśmy utrzymać Centralną Ligę Juniorów dla Unii Tarnów.

I najlepiej, żeby nie odbyło się to przy zielonym stoliku?

– Tak. Do tej ligi bardzo ciężko się dostać, a strasznie łatwo z niej spaść. Byłoby to trochę przygnębiające, dla mnie jako trenera, gdybyśmy spadli z tej ligi. Aczkolwiek myślę, że jesteśmy w stanie walczyć o jak najwyższe rezultaty w lidze i utrzymać się na tym poziomie.

To moje ostanie pytanie proszę traktować z przymrużeniem oka. Wątek humorystyczny. Po prostu, gdyby rozgrywki zostałyby anulowane, wtedy nie byłoby spadków i awansów, więc utrzymalibyście się w CLJ.  

– Mimo wszystko chciałbym, żeby rozgrywki wróciły, żebyśmy mogli jeszcze pograć. Zależy mi na tym, żeby moi zawodnicy zbierali cenne doświadczenie w tej lidze, a mają ku temu okazję, która może im się już nigdy nie przydarzyć.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI
Fot. Unia Tarnów