CLJ-ka od środka: „Jeden błąd może zaważyć na wszystkim”

Czy nazwa „TS Przylep Zielona Góra” coś wam mówi? Osoby, które nie są związane z województwem lubuskim, raczej nie słyszały nic o tym klubie. Czy to źle? Nie, bo na krajowej arenie Przylep jeszcze niczego konkretnego nie osiągnął. Trzeba jednak przyznać, że w Zielonej Górze próbują postawić mocniej na szkolenie dzieci i młodzieży, o czym świadczy choćby ostatni awans do CLJ-ki U-15. Co dalej? Jakie mają plany i pomysł na rozwój klubu, jak i młodych utalentowanych zawodników z regionu? Rozmawiamy z Remigiuszem Chyłą, który wprowadził Przylep do Centralnej Ligi Juniorów.

CLJ-ka od środka: „Jeden błąd może zaważyć na wszystkim”

Czy już nie możecie doczekać się wznowienia rozgrywek CLJ i niecierpliwie wyczekujecie pierwszego meczu po dłuższej przerwie?

– Tak! Cieszymy się, że udało się w ogóle wznowić rozgrywki. Bo sam pan wie, jak było w zeszłym roku, kiedy została przerwana liga – już nie ruszyła na nowo, tylko ją anulowano. Szkoda by było, gdyby nie udało się wrócić do CLJ-ki w tej rundzie i nie pozwolono by chłopakom dokończyć ligi. Tym bardziej, że za nami tylko trzy kolejki. Trenujemy, we wtorek zagraliśmy sparing, a w sobotę jedziemy do Częstochowy na mecz z Rakowem. Zostało to rozwiązane w ten sposób, że gramy dalsze kolejki według pierwotnego terminarza, dlatego teraz czeka nas starcie rewanżowe z Rakowem. Cztery mecze, które nie odbyły się w ostatnich tygodniach, zostaną rozegrane w środku tygodnia maja i czerwca. Taki jest plan.

Jak spożytkowaliście czas, w którym nie były rozgrywane mecze ligowe? Indywidualne rozpiski czy udało wam się trenować na boisku?

– Trenowaliśmy na boisku, mieliśmy taką możliwość, dzięki stypendiom, które przysługują naszym zawodnikom. Do tego też wykonywaliśmy inną pracę. Nasza trenerka od przygotowania motorycznego przygotowywała indywidualne rozpiski treningowe dla chłopaków. To są cenne dla nas doświadczenia. Jako trener nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Siedziałem w domu i  intensywnie zastanawiałem się, w jaki sposób dobierać i przeprowadzać treningi – lekko czy ciężko itd. Bardziej skupiliśmy się na elementach taktycznych i materiałach, które mamy o naszych przeciwnikach.

Z tego, co się orientuje, większość drużyn z CLJ U-15 nie trenowała na boiskach w czasie zawieszenia rozgrywek. Czy trener upatruje w tym aspekcie przewagę swojego zespołu w najbliższych kolejkach?

– Nie, powiem szczerze, że my chcemy skupić się na swoim pomyśle, który mamy. Czy to będzie nasza przewaga? Myślę, że nie, bo zespoły, które są od nas wyżej w lidze, składają się z wyselekcjonowanych zawodników. My takich możliwości nie mamy, bazujemy na miejscowych chłopakach. Cieszę się, że mieliśmy w ostatnim miesiącu możliwość trenowania i poprawienia aspektów, które kulały w pierwszych trzech meczach. Wyciągnęliśmy wnioski, widzimy, gdzie popełnialiśmy błędy i pracowaliśmy nad tym, żeby je korygować, aby ich było, jak najmniej. Męczyło mnie to, że ta liga nie wybacza błędów. Jeden błąd może zaważyć o wszystkim. I tak też było w meczu z FC Wrocław Academy. Nasz bramkarz nieszczęśliwie złamał nogę w 15. minucie meczu. Następnie nie wykorzystaliśmy rzutu karnego przy stanie 0:2. Później jeszcze jeden z naszych zawodników otrzymał czerwoną kartkę. To był dziwny mecz. Trochę szkoda, ale na pewno nie zasłużyliśmy na porażkę 0:7. Z jednej strony dobrze się stało, że nastąpiła przerwa od rozgrywek, bo widzę po chłopakach, że zeszło z nich napięcie, pojawił się uśmiech, chęć do ciężkiej pracy. Myślę, że przerwa od rozgrywek dobrze na nas podziałała.

Czy odrabianie meczów, granie co trzy dni w lidze, będzie sporym wzywaniem dla TS-u Przylep? Czy są gotowi na rozgrywanie spotkań na tak wysokiej intensywności w krótkim odstępie między meczami?

– Cieszę się, że mamy szeroką kadrę. W tym momencie liczy ona 28 zawodników, z czego czterech to bramkarze. Wiemy już, że jeden z nich nie zagra do końca sezonu, więc zostaje trzech. Dążę do tego, żeby każdy zawodnik grał tak, aby radził sobie z boiskową presją i nie myślał o tym, że dostał szansę od trenera. To jest taka perspektywa, gdzie wszyscy są przygotowywani na to, żeby podjąć rękawice na boisku. Jednak myślę, że i tak może pojawić problem z grą, co trzy dni. Nie jesteśmy wiodącą akademią jak Śląsk Wrocław czy Zagłębie Lubin, jeśli chodzi o warunki i dobór zawodników. Mierzymy się również z innymi problemami. W drużynie mamy pięciu zawodników z rocznika 2007, którzy w niedługim czasie będą odrabiać mecze kadr wojewódzkich. Zatem będę musiał umiejętnie szachować ich siłami. Może zdarzyć się tak, że mecz ligowy będzie w niedzielę, zaległe spotkanie we wtorek lub środę, a w czwartek kadry wojewódzkie i w weekend znowu CLJ-ka. Będzie trzeba do tego podejść z rozsądkiem, aby dobrze poukładać jednostki treningowe, jak i wyjściowe składy na mecze. To będzie trudne wzywanie, ale myślę, że damy radę.

Jak ocenia trener start sezonu w wykonaniu swojej drużyny w CLJ U-15?

– Jestem mile zaskoczony postawą chłopaków, w takim sensie, że pierwsze dwa mecze ligowe z Rakowem Częstochowa (1:2) i GKS-em Katowice (0:1) były bardzo fajne pod kątem taktycznym, zaangażowania, podejścia chłopaków itd. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się tego, że od samego startu ligi będzie to dobrze wyglądało. Mimo że te mecze były przegrane, byliśmy zadowoleni z tego, jak to wyglądało. Sporo rozmawiam z chłopakami i oni też mają podobne odczucia. Ciężką pracą można wiele zdziałać, zawsze to powtarzam. Mimo że nie mamy wyselekcjonowanych zawodników. Nie mamy też klas sportowych, choć warunki do trenowania mamy dobre, bo do naszej dyspozycji są dwa oświetlone pełnowymiarowe boiska: trawiaste i sztuczne. Chłopaki trenują pięć razy w tygodniu. Z trenerką od przygotowania motorycznego mają indywidualne zajęcia. Sztab trenerski mamy na tyle dobrze rozbudowany, że zawodnicy na tym korzystają. Start sezonu był dobry, ale szkoda, że przegraliśmy tak wysoko z FC Wrocław Academy, bo wynik 0:7 nie oddaje tego, co działo się na placu gry. Aczkolwiek nic nie ujmuję przeciwnikom, byli lepsi. Dobrze wyglądali pod względem fizycznym i fajnie grali piłką. To była ta główna różnica.

Obserwuję CLJ-ki już od kilku lat i wysnułem taką teorię, że beniaminkowie, którzy wchodzą na poziom centralnym U-15 i U-17, potrzebują trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tej ligi, bo jest to dla nich coś nowego. To są młodzi chłopcy i przychodzi im rywalizować w bardzo dobrze opakowanej lidze. Na meczach pojawiają się skauci ekstraklasowych klubów i selekcjonerzy młodzieżowych reprezentacji Polski. Z niektórych spotkań są prowadzone transmisje na żywo. Do tego dochodzi też pierwsze zainteresowanie medialne itd.  To wszystko wiąże się z tzw. tremą debiutanta, gdzie w tych pierwszych kolejkach zawodnicy mierzą się ze stresem i po prostu nie są w stanie pokazać w pełni swoich umiejętności. Z tego wynikają m.in. porażki na początku sezonu. Czy ta teoria ma przełożenie na pańską drużynę?

– Najpierw chciałbym zaznaczyć, jakie różnice są między CLJ-ką a naszą ligą wojewódzką. Nic nie ujmując naszemu województwu, są dwa, trzy zespoły, z którymi można zagrać na równym poziomie. Do tego w naszym regionie znajdą się zespoły, które nie są w stanie sklecić jedenastu zawodników z jednego rocznika i łączą dwa zespoły, żeby grać na danym poziomie i później widać różnice. A w CLJ? Przede wszystkim dominuje tam jakość zawodników. Akademie mogą pozwolić sobie na selekcje i mają sporą wewnętrzną rywalizację na danych pozycjach, gdzie nie ma większej różnicy, jak nie zagra jeden kluczowy chłopak w składzie, bo bez problemu zastępuje go inny. A trema? Byłem bardzo ciekawy tego, jak chłopaki zniosą to nowe doświadczenie. Może w pierwszych piętnastu minutach, można było zauważyć niepewność u zawodników, gdzie nerwowo poruszali się po boisku, ale im dłużej trwał mecz to wchodzili na swój optymalny poziom. Oni też zauważyli, że ta liga to nie jest nic strasznego i nie ma, aż tak wielkiej przepaści, i zaczęli grać, jak równy z równym. Z kolei podczas naszych rozmów, mówili mi takie zdania: „trenerze, ale w tym momencie fajnie zagraliśmy”, „brakowało finalizacji, ale do tego momentu wyglądało to nieźle”.

Pana zdaniem dlaczego w województwie lubuskim nie ma klubów seniorskich na poziomie centralnym, a w juniorach pojawiają się tylko na chwilę, gdzie po awansie od razu zaliczają spadek?

– Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli chodzi o piłkę seniorską to są w naszym regionie fajne warunki do tego, żeby była tutaj pierwsza liga: infrastruktura, boiska itd. Sama Zielona Góra ma wszystko, żeby występować na poziomie centralnym. Jesteśmy trzecim województwem w Polsce pod względem dostarczanie zawodników do dobrych klubów w Polsce.  Dlaczego nie możemy tych chłopaków zatrzymać na dłużej? Nie ma u nas odpowiedniego ośrodka, który kumulowałby wszystkich najlepszych młodych zawodników z regionu w jednym miejscu, choć warunki do trenowania w Zielonej Górze są bardzo dobre. Do tego dochodzą skauci, którzy jeżdżą po wielu turniejach U-10 czy U-11, zapisują w kajeciku nazwiska zdolnych chłopców. Później przekonują rodziców: „macie świetnego syna i on musi przyjść do innego miejsca, bo tutaj to tylko się zmarnuje”. Uważam, że w naszym województwie są naprawdę dobrzy trenerzy. Nie mamy czego się wstydzić, jeśli chodzi o szkolenie, o czym świadczą, chociażby reprezentanci Polski: Kamil Jóźwiak, Tomasz Kędziora, Dawid Kownacki itd., którzy zaczynali grać w piłkę w lubuskim. Moim zdaniem najlepsi młodzi zawodnicy za szybko odchodzą z naszego regionu. Nie wiem czy rodzic nie myśli w ten sposób: „zadzwonili do mnie trenerzy ze Szczecina to już mój syn jest najlepszy i musi tam iść”. To później ma wpływ na jakość zespołów z województwa lubuskiego w starszych rocznikach i to pewnie jest jedna z przyczyn tego, że nie ma tej regularności w CLJ. Cieszę się, że u nas ta kadra mocno się nie zmieniała. Muszę pochwalić rodziców, bo oni przyszli pewnego dnia do mnie i zadeklarowali: „trenerze, my jeszcze tutaj zostajemy do ósmej klasy szkoły podstawowej. Chcemy do tego momentu tutaj zostać, a gdy dojdzie do wyboru nowej szkoły, będziemy chcieli spróbować pójść gdzieś indziej”. To jest racjonalne podejście. Bo też widzą, że jesteśmy w stanie zapewnić tym zawodnikom odpowiednie warunki do rozwoju. Mimo że nie mamy klas sportowych.

Jaka historia stoi za tą konkretną drużyną, która awansowała do CLJ U-15? Dlaczego ci zawodnicy wcześniej funkcjonowali w strukturach innych klubów?

– Większość tego zespołu zaczynała od UKP Zielona Góra. Jeszcze parę lat temu była to naprawdę mocna szkółka w regionie. Byli jedni z pierwszych, którzy koszarowali zawodników w jednym miejscu. Mieli dobry PR i dobrze sobie radzili z rywalami na poziomie centralnym. Z naszą drużyną wyglądało to tak, że na początku mieliśmy w drużynie 48 chłopaków, których podzieliliśmy sobie na dwie grupy, gdzie jedna z nich była zaawansowana. Pracowaliśmy z tą grupą w UKP przez cztery lata, potem pojawiły się różnego rodzaju zawirowania w klubie. Inny pomysł , inni ludzie itd., nie będziemy wchodzić w szczegóły. Efekt był taki, że musieliśmy zmienić otoczenie, jak i pomysł na szkolenie. Przenieśliśmy się do Akademii Piłkarskiej Falubaz Zielona Góra, gdzie spędziliśmy również cztery lata. W międzyczasie połączyliśmy ze sobą drużyny, gdzie tam też mieli fajny zespół z rocznika 2006. Udało nam się to fajnie zgrać ze sobą. W kategorii młodzika sięgnęliśmy po mistrzostwo województwa, gdzie wygraliśmy w finale z UKS „Czwórka” Kostrzyn nad Odrą”, którzy rok wcześniej wygrali Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Bardzo fajny był to mecz. Później sytuacja wyglądała tak, że dostaliśmy fajną propozycję od TS Przylep i tam się przenieśliśmy. Od razu zaznaczę, że to nie jest tak, że coś było źle w APF-ie. Po prostu tam szkolą dzieci i młodzież do kategorii młodzika. Szukaliśmy alternatyw, żeby zapewnić chłopakom dalszy rozwój. Widzieliśmy, że mamy fajną grupę zawodników, z którą możemy jeszcze pograć na dobrym poziomie. To było płynne przejście z APF-u do TS Przylep. Obaj prezesi klubów dogadali się między sobą i tak to się stało, że wylądowaliśmy w szeregach kolejnego klubu. Teraz już leci drugi rok naszej pracy w Przylepie, w międzyczasie udało nam się wygrać ligę wojewódzką, później baraż i jesteśmy w CLJ.

Co się stanie z tymi zawodnikami po tym sezonie?

– W TS Przylep plan jest taki, żeby utworzyć grupę juniora młodszego, z tych chłopaków, którzy zostaną z nami. Bo też zdaję sobie sprawę z tego, że jest spore zainteresowanie kilkoma zawodnikami i oni będą szukać nowych wyzwań po sezonie. Cieszymy się jako klub z tego, że dostaną swoją szansę w innym, bardziej renomowanym miejscu. Aczkolwiek to jest dopiero początek sezonu, jakby to nie brzmiało, bo za nami tylko trzy kolejki CLJ-ki, więc jeszcze sporo meczów, żeby pokazać się z dobrej strony i myślę, że wielu z nich jeszcze zostanie zauważanych przez skautów ekstraklasowych klubów. W tym momencie wiem o zainteresowaniu sześcioma naszymi zawodnikami, ale myślę, że ta liczba się zwiększy po zakończeniu sezonu. Ci co zostaną, trafią do juniora młodszego, a na pewno też dokooptujemy paru chłopaków do tej drużyny. To na pewno nie będzie wyglądało tak, że ta drużyna się rozleci po CLJ-ce. Chcemy dalej z nimi trenować i dać im możlwiość dalszego rozwoju w lidze juniora młodszego. Będzie chcieli grać ze starszymi. Bez presji będzie rok na płynne przygotowanie się do gry w swoim roczniku i walka o coś więcej? Kto wie, zobaczymy, bo mamy też pomysł na to, żeby od przyszłego sezonu koszarować naszych zawodników w internacie w ramach klas sportowych, więc pojawiłaby się  dobry magnes do tego, żeby przyciągnąć nowych chłopaków do tej już mocnej drużyny.

Jaki macie pomysł na szkolenie w TS Przylep? Co was wyróżnia w regionie?

– Projekt pt. „TS Przylep” jest jest jeszcze świeży, bo dopiero gdzieś od dwóch lat ten klub jest bardziej rozpoznawalny w regionie, gdzie pokazał się nieco szerszej publice. Obecnie mamy cztery drużyny młodzieżowe w Przylepie. Wcześniej mieliśmy drużynę seniorów, ale oni połączyli się z Lechią Zielona Góra na mocy współpracy i teraz funkcjonują w ich szeregach jako zespół rezerw. Prezes klubu postanowił spróbować sił z młodzieżą, żeby bardziej na to postawić. Pozyskał nowych trenerów i zadbał o to, żeby była u nas płynność szkolenia, bo mamy drużyny z roczników: 2009, 2008, 2007 i 2006. Teraz będziemy też się starać o chłopaków z rocznika 2005, bo mamy możliwości ludzkie ku temu, żeby on funkcjonował. Teraz mamy pandemię i ciężko to przeprowadzić, ale chcielibyśmy przeprowadzić nabory do najmłodszych kategorii wiekowych. Mamy też sekcję bramkarską. Jestem trenerem, ale po godzinach też bramkarzem. W klubie mamy teraz czternastu, piętnastu golkiperów w różnych kategoriach wiekowych. Chcielibyśmy ten projekt rozszerzyć, bo coraz więcej zawodników do nas przyjeżdża z różnych miast. Widać, że zapotrzebowanie na trening bramkarski jest i będziemy to rozszerzać. W Zielonej Górze jest duża konkurencja, ale my prężnie się rozwijamy i pomału pokazujemy, że coś u nas dobrego się dzieje – awans do CLJ U-15, a do tego sporo zawodników z innych roczników licznie zasila szeregi kadr województwa. Mamy w klubie dobrych, fajnych trenerów i ludzi zaangażowanych w ten projekt i może to iść w dobrym kierunku.

Jakie cele wyznaczyliście sobie na Centralną Ligę Juniorów?

– Pierwszy cel, który sobie założyliśmy po awansie – utrzymanie. Chcemy grać odważny, ofensywny futbol. W pierwszych meczach udało nam się pokazać ten styl, a chłopaki dobrze wykonywali dane im zadania. Chcemy ograć jak największą liczbę zawodników na poziomie centralnym. Do tego też dochodzi promocja najlepszych naszych piłkarzy, bo zdaję sobie z tego sprawę i chcę, żeby oni szli jeszcze dalej i wyżej do lepszych klubów czy akademii.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Odra Nietków