„Młode asy z Ekstraklasy” – wspomnienie sezonu 2015/16

Jak wyglądały początki seniorskich karier Krzysztofa Piątka, Przemysława Frankowskiego czy Mariusza Stępińskiego? Kto wyróżniał się spośród młodzieżowców przed reformą rozgrywek? W „Młodych asach z Ekstraklasy” wspominamy sezon 2015/16. 

„Młode asy z Ekstraklasy” – wspomnienie sezonu 2015/16

Przychodzili prosto z Old Trafford, pojawiali się dosłownie znikąd albo rozgrywali swój czwarty sezon w tych rozgrywkach. O co chodzi w naszym cyklu “Młode asy z Ekstraklasy”? Od czasu do czasu będziemy wspominać największe piłkarskie talenty ostatniej dekady z najwyższego szczebla rozgrywkowego w kraju. Wszystko jasne? No to zaczynajmy!

Vanja Milinković-Savić (Lechia Gdańsk – 11 spotkań, 4 czyste konta)

Jeżeli mielibyśmy wyróżnić jakiegoś bramkarza, to tutaj wybór wśród młodzieżowców jest mocno ograniczony i teoretycznie zamyka się na serbskim golkiperze. Oczywiście był również Bartłomiej Drągowski z Jagiellonii Białystok, ale o nim było już w ostatnim odcinku cyklu. Vanja Milinković-Savić do Gdańska trafił z samego Manchesteru United, a wiosną zdążył rozegrać 11 spotkań, w których tylko raz zdarzyło mu się stracić więcej niż dwie bramki.

Mariusz Stępiński (Ruch Chorzów – 34 spotkania, 15 goli i 3 asysty)

To był świetny sezon w wykonaniu młodziutkiego wówczas Stępińskiego, który rok później występował już we francuskim Nantes. Napastnik Ruchu Chorzów lepiej radził sobie jesienią niż wiosną, a w wyścigu o tytuł najlepszego strzelca ligi przegrał tylko z Nemanją Nikoliciem z Legii Warszawa (28 trafień) i Airamem Cabrebą z Cracovii (16 bramek).

Krzysztof Piątek (Zagłębie Lubin – 33 spotkania, 6 goli i 4 asysty)

Krzysztof Piątek był ważną postacią Zagłębia Lubin w I lidze oraz w dużej mierze przyczynił się do awansu „Miedziowych” na najwyższy szczebel rozgrywkowy w kraju. Jak radził sobie w pierwszej pełnej kampanii w Ekstraklasie? Nienajgorzej, ale chociażby liczbami nie zbliżył się do Mariusza Stępińskiego. „Piona” z sezonu na sezon strzelał coraz więcej i więcej, wylądował we Włoszech, gdzie z miejsca stał się czołowym snajperem Serie A, a potem czar lekko prysnął…

Dawid Kownacki (Lech Poznań – 24 spotkania, 6 goli i 1 asysta)

Dla wychowanka „Kolejorza” to był trzeci sezon w elicie, ale niestety pierwszy okraszony licznymi urazami (m.in. naderwane więzadła zewnętrzne w kolanie). Kownacki stracił prawie całą jesień, natomiast jak już zaczął dostawać szanse na wiosnę, to zdążył sieknąć pięć goli, z czego dwa w spotkaniu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza, gdy na boisku pojawił się w… 88. minucie.

Przemysław Frankowski (Jagiellonia Białystok – 31 spotkań, 6 goli i 0 asyst)

Młody skrzydłowy przed rozpoczęciem sezonu sezonu 2015/16 miał na swoim koncie ponad 60 spotkań w tych rozgrywkach, więc był już dobrze obyty z Ekstraklasą. Jagiellonia Białystok wówczas mocno stawiała na młodzież, a Frankowski był jednym z tych, którzy raczej nie musieli się martwić o miejsce w wyjściowej jedenastce. Czy Michał Probierz słusznie na niego stawiał? Nie był to sezon marzeń 26-latka, ale też ciężko nazwać go jakimś wielkim rozczarowaniem.

Michał Przybyła (Korona Kielce – 22 spotkania, 5 goli i 0 asyst)

Ciekawy przypadek, bo Michał Przybyła jako jedyny z tego grona nie zdołał zaistnieć w „poważnym” futbolu ani utrzymać się chociażby na szczeblu centralnym. Tamten sezon rozpoczął od dwóch bramek w meczu z Jagiellonią Białystok, tydzień później wpisał się na listę strzelców w starciu z Zagłębiem Lubin, a w 6. kolejce zapewnił Koronie Kielce trzy punkty przy Łazienkowskiej. Co poszło nie tak, że dzisiaj występuje w… III-ligowej Unii Swarzędz? – Na pewno przeżyłem w Koronie w tamtym sezonie wiele miłych chwil, ale mogłem wycisnąć więcej. Dziś jestem mądrzejszy, wtedy w pewnych momentach trzeba było zacisnąć zęby, przymknąć oko na pewne kwestie. Popełniłem sam różne błędy, trochę zabrakło mi zaufania trenerów, ale nie ma co biadolić – mówił w rozmowie z portalem gol24.pl w zeszłym roku.

Patryk Lipski (Ruch Chorzów – 36 spotkań, 4 gole i 8 asyst)

Dlaczego Patryk Lipski był kilka lat temu uważany za spory talent polskiej piłki? Bo pokazywał, że ma naprawdę niezłe umiejętności i na poziomie Ekstraklasy może się wyróżniać. Ruch Chorzów miał wówczas szczęście posiadać w swoich szeregach dwóch zdolnych młodych zawodników – Lipski był odpowiedzialny za asysty (zanotował ich osiem), natomiast Stępiński za wykańczanie akcji.

***

Jeden błyszczał w Mediolanie, żeby drugi w tym samym czasie występował zaledwie na III-ligowym szczeblu. Różnie potoczyły się losy młodych bohaterów Ekstraklasy z sezonu 2015/16, jednakże nie wliczając zawodnika Korony Kielce, Mariusz Stępiński, Dawid Kownacki oraz Przemysław Frankowski zdołali zadebiutować w biało-czerwonych barwach, a Krzysztof Piątek, jeżeli nie złapie nagle jakiejś kontuzji, jest pewniakiem do wyjazdu na EURO 2020. Nie ma tragedii, ale od „Kownasia” czy Patryka Lipskiego można było wymagać trochę więcej, natomiast „Piona” zrobił zdecydowanie wynik ponad stan.

Fot. Newspix