Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Z młodzieżą powinni pracować najlepsi trenerzy. Co to znaczy? Chodzi mi o praktyków, byłych piłkarzy, którzy potrafią pokazać. Kiedy idziemy na kurs na prawo jazdy, uczy nas ktoś, kto umie jeździć – powiedział w ostatnim „Jak Uczyć Futbolu” Dariusz Dźwigała. Czy trener faktycznie musi mieć za sobą lata gry na profesjonalnym poziomie?

Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

W naszej rozmowie Dźwigała kilkukrotnie mocno podkreślił wartość szkoleniowców, którzy wpływają na swoich podopiecznych poprzez doskonały pokaz. Inspirując ich, wyjaśniając, jak dane zagranie należałoby wykonać. Wszak sam słynął z precyzyjnych uderzeń i dziś na zajęciach indywidualnych prowadzi wielu młodych adeptów futbolu, często poprawiając ich strzały.

Umiejętności piłkarskie są oczywiście trenerom bardzo przydatne. Myślę, że bardzo im pomagają. Taki trener jest znacznie bardziej wiarygodny, a jego komunikacja z zawodnikiem ulega uproszczeniu. Jednocześnie nie zgadzam się z tezą, że bez tego się nie da.

Bo nawet jeśli cofniemy się do analogii o nauce jazdy: przecież to, że instruktor potrafi jeździć samochodem, to jedno, ale on nie kieruje za nas, a siedzi… obok. Podpowiada, naprowadza, koryguje. Ale nie łapie za kierownicę, by pokazać nam, jak zaparkować równolegle. Mimo to uczymy się kierować i koniec końców zaliczamy egzamin na prawo jazdy. Z tym byłym piłkarzem to trochę więc tak, jakbyśmy chcieli, żeby prowadzenia samochodu uczył nas rajdowiec.

Piłka nożna, wbrew jej całkowitej prostocie, jest bardzo złożona. Dlatego były piłkarz, który przez 15 lat zajmował się futbolem na pełen etat, ma oczywiście przewagę nad kimś, kto w tę piłkę nie grał. Przewaga doświadczenia to jednak nie wszystko. Pal licho, jeśli ktoś jest otwarty i do lat gry dokłada wiedzę czerpaną z kursów, stażów czy książek. Takie nastawione na rozwój przykłady warto wyróżniać. Warto dawać im szanse. Tym bardziej, jeśli do nowej roli podchodzą z dystansem i nie mają na starcie kosmicznych wymagań. Gdy nie jest dla nich problemem to, że zaczną u kogoś od asysty czy popracują któryś sezon z młodszymi rocznikami.

Fajnym przykładem takich działań jest Krzysiek Wołczek. Dziś w sztabie Jacka Magiery, przez ostatnie 9 lat doskonalił się w fachu. Nie pchał się (jako mistrz Polski) na starcie do tego, by prowadzić drużyny Młodej Ekstraklasy Śląska czy z miejsca wskoczyć „na karuzelę”. W Olympicu rozpoczął z żakami. Później przyszła praca z trampkarzami już w WKS-ie, dalej byli juniorzy, by ostatnio rywalizować na poziomie CLJ U-18. Jego pracę dostrzegł też PZPN, który zaprosił go przed dwoma laty na zgrupowanie Talent Pro.

Ze spokojem swoją piłkarską przygodę kontynuuje też na przykład Sebastian Madera, którego swego czasu spotkałem na kursie UEFA B. Dziś asystent trenerów U-16 i U-17 w Widzewie Łódź, wcześniej nie miał oporów, by asystować Hubertowi Wędzonce czy Bartoszowi Bochińskiemu w Akademii Lecha. – Jestem byłym zawodnikiem i potrzebuję się uczyć od ludzi, którzy są przygotowani do tego zawodu pod kątem teoretycznym – ukończyli wyższe uczelnie, są od dłuższego czasu w strukturach akademii. A ta jest jedną z najlepszych w Polsce i szkoli zawodników w określony sposób od wielu lat. Dla mnie, jako byłego zawodnika, jest to rewelacyjna sprawa. Przyjść tutaj, czerpać od nich wiedzę, uczyć się planowania, organizacji pracy, z czym my, jako zawodnicy, nie mieliśmy do czynieniamówił Madera w „CLJ-ce od środka”.

Nigdy będę deprecjonował wartości płynących z doświadczeń byłych piłkarzy. Uważam nawet, że do treningów pozycyjnych czy treningów techniki w akademiach trudno znaleźć będzie kiedykolwiek lepszych kandydatów niż oni. Ale poza umiejętnością wykonania określonych zagrań, istotna jest też odpowiedź na pytanie: dlaczego tak, a nie inaczej? Wiedza empiryczna – jest przydatna, niemniej dopiero opakowana teorią, a przede wszystkim licznymi analizami, stanowi prawdziwą wartość.

Bo czy taka ekipa Deductora ma mniejsze pojęcie o techniczno-taktycznych detalach od byłych piłkarzy, którzy przez lata występowali w Ekstraklasie? Czy dla zapaleńców z Dąbrowy problemem jest dziś to, że nie wszystko są może w stanie idealnie pokazać?

Myślę, że nie. Myślę, że to też kilka lat pracy. Innej niż ta na boisku (albo po prostu w innej roli), ale jednak pracy. Równie wartościowej i ważnej. Dźwigała wspomina o współpracy z Patrykiem Klimalą, ale nie przypadkiem z Deductorem od lat spotyka się Kamil Wilczek, a z Radkiem Bellą – Jakub Świerczok.

W ostatecznym rozrachunku ważnym jest to, by znać i rozumieć szkoleniowe detale. To wspaniałe, gdy byli piłkarze są w stanie je pokazać. Opisać, zobrazować. Czy ktoś jednak pokazuje? Dźwigała opowiada, że „paluszkami chce kopnąć chmurkę”, czym z miejsca działa na wyobraźnię i zdradza jak zrobić tak, by wychodziło. Tak jak wychodziło przez lata jemu.

Takich materiałów przydałoby się jednak więcej. Bo one edukują nie tylko młodych piłkarzy, a mogą wpłynąć na warsztat wielu trenerów. Filmy, które zobrazują dany ruch i uproszczą go – żeby być szczerym, mało który były piłkarz sprawdzi się tutaj w roli efektywnego „edukatora”. Bo nie chodzi o odtwarzanie wzorców, ja w to też do końca nie wierzę. Chodzi o małą konkretną uwagę, tip, podpowiedź – dzięki którym zrobimy boiskowy progres.

Trochę jak na siłowni. Podchodzisz do martwego ciągu i zawsze na początku plecy lecą ci łukiem. „Spróbuj tak, by przez cały ruch lewa łopatka dążyła do dotknięcia prawej. I odwrotnie” – takie zdanie od trenera personalnego wystarczy, byś dbał o wyprostowane plecy i wykonywał ćwiczenie bez przeciążenia kręgosłupa.

Takich uwag pewnie można byłoby zebrać również sporo w piłce. Jakie to uwagi? Ja sam nie znam ich wcale tak wiele. Bo przez kilkadziesiąt odcinków JUF mało kto o nich mówi.

Ale przy rzutach wolnych Dźwigała dał konkret i chwała mu za to. Takiego brakło mi, pamiętam, gdy Dariusz Gęsior opowiadał o grze głową. I o tym jak jest ważna.

O ile Dźwigała mocno zaszufladkował trenerów – byłych piłkarzy i nakreślił podział między nimi oraz pozostałymi, o tyle ja nie byłbym tak radykalny. Duża wartość – owszem, ale konieczność? W żadnym wypadku.

Możemy przecież wykorzystać najlepszego w naszej grupie, by pokazał kolegom co trzeba. Mamy też na wyciągnięcie ręki fragmenty video z zagraniami najlepszych zawodników świata, a do tego smartfony i tablety w plecaku, dzięki którym w banalny sposób wycinków tych użyć możemy podczas zajęć.

Bo analizy topowych graczy i ich zachowań pozwalają nam dostrzec detale. Detale, których czasem próżno szukać nawet… w Ekstraklasie. Niektórzy trenerzy poświęcili w ostatnich latach na to setki godzin. Dziś prowadzimy studia podyplomowe „Rozumienie Gry”, gdzie wykładowcy takich wycinków filmowych mają gigabajty. Zobaczylibyście dyski twarde Maćka Kędziorka, Filipa Raczkowskiego, Maćka Szymańskiego, Radka Belli czy Pawła Drechslera… Wariaci? A którego z nich kojarzycie z gry w piłkę?

A koniec końców – wszystko można drugiej osobie wytłumaczyć. Bo czasem możesz umieć coś pokazać, ale nie wiesz, jak to przekazać. Wtedy wygrywa ten trener,  który jest lepszy nie w grze w piłkę, a w komunikacji.

Bądźmy otwarci. Jedni na drugich. Wtedy synergia, jak to synergia, na pewno pozytywnie wpłynie na cały futbolowy ekosystem.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Chcesz podyskutować o szkoleniu? O najnowszym artykule? Nie zgadzasz się ze mną lub chciałbyś coś dodać? Napisz koniecznie – przemyslaw.mamczak@weszlo.com.