Najmłodsza z szóstki rodzeństwa, wychowywała się na wsi i do dziś występuje w klubie o nazwie UKS 3 Weronica Staszkówka Jelna. Dlaczego zainteresowaliśmy się zawodniczką z małej, pierwszoligowej drużyny? Bo Paulina Tomasiak jest obecną reprezentantką Polski, która w zeszłym tygodniu zaliczyła debiut w kadrze w starciu z Czeszkami (5:0). Jak wyglądała jej droga do reprezentacji? Czym wyróżnia się 19-latka? Jak wyglądały jej początki z futbolem?

Z Podwórka do Kadry: Paulina Tomasiak

W cyklu “Z Podwórka do Kadry” przedstawimy sylwetki reprezentantek Polski, które brały udział w Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, zaczynając od początków przygody z futbolem, a kończąc na ich aktualnej sytuacji na europejskim lub krajowym podwórku. W pierwszej odsłonie naszej serii opowiedzieliśmy wam historię Kingi Kozak. Teraz czas na Paulinę Tomasiak z UKS 3 Weronica Staszkówka Jelna.

O początkach słów kilka

Rytro to wieś położona w powiecie nowosądeckim. To tu wychowywała się Paulina Tomasiak. Co ciekawe, ona nadal mieszka w rodzinnej miejscowości, bo stamtąd ma niedaleko do swojego klubu. Jednak zanim trenowała i grała ze swoimi rówieśniczkami, przyszło jej kopać piłkę z chłopcami w Rytrze. Paulina jest najmłodsza w domu, ma dwie siostry i trzech braci. Gdy ma się starsze rodzeństwo, będąc jeszcze dzieckiem, chce się robić wszystko to, co oni – podążać ich śladami. I nie inaczej było w przypadku Pauliny, która grała w piłkę, dlatego, że jej bracia to robili. Od tego się wszystko zaczęło.

Na pierwszy trening zaprowadzili mnie moi starsi bracia. Była to oczywiście grupa, gdzie trenowali sami chłopcy, którzy byli starsi ode mnie. Nie było z tym problemu, żebym dołączyła do grupy. Miałam duże wsparcia od rodzeństwa. Z kolei koledzy dobrze mnie przyjęli, wręcz można powiedzieć, że po czasie traktowali mnie jak chłopaka, kolegę, a nie dziewczynę – mówi nam Tomasiak.

Miała 8 lat, gdy po raz pierwszy pojawiła się na treningu piłki nożnej. – Sport pokochałam dzięki mojemu starszemu rodzeństwu. Jednak najpierw próbowałam swoich sił w siatkówce, dlatego, że moje starsze siostry lubiły w nią grać. Jednak, gdy już wyprowadziły się z domu, przyszedł czas na piłkę nożną. Bracia często zabierali mnie na boisko – wspomina.

Bracia zaszczepili w niej pasję do futbolu, która towarzyszy jej do dziś, aczkolwiek nikt z jej rodziny nie uprawia już tego sportu na jakimkolwiek poziomie. Wytrwała najmłodsza. – Bardzo podoba mi się piłka nożna jako sport. To jest odskocznia od życia codziennego. Spotykając się regularnie z innymi można stworzyć trwałe więzi. To jest jak druga rodzina. W Jelnej stworzyliśmy takie warunki, gdzie czuję się bardzo komfortowo, jak w domu. Do tego jesteśmy jednością, gramy zespołowo, jesteśmy ze sobą zżyci. To jest dla mnie niesamowite, że tylu ludzi w jednym zespole jest w stanie się ze sobą porozumieć dla jednego wspólnego celu – strzelenia bramki – podkreśla Tomasiak.

W Rytrze nie tylko trenowała z chłopakami, ale i jeździła z nimi na turnieje. W wielu przypadkach była rodzynkiem, jeśli chodzi o dziewczyny grające tam w piłkę. Z jakimi spotykała się reakcjami na boisku? – Pamiętam pierwsze turnieje, gdzie grałam tylko z chłopakami. Słyszałam głosy przed niektórymi meczami: „grajcie stroną, gdzie jest dziewczyna, ona sobie nie poradzi”. Na samym początku zabolały mnie te słowa, ale później powiedziałam sobie: „coś wam udowodnię, bo ja też potrafię grać w piłkę, nie będziecie mieli łatwo”. To była dla mnie motywacja. Dodatkową satysfakcję przynosił fakt, gdy przy okazji kolejnego spotkania z tą samą drużyną już nie chcieli grać tą stroną, gdzie jest dziewczyna – podkreśla.

Czy Paulina miała takie momenty w swojej przygodzie z piłką, gdy chciała zrezygnować? Czy jej miłość do tego sportu miała swoje kryzysy? – U mnie wyglądało to tak, że zawsze była tylko piłka. Nie chciałam tego zmieniać na inne aktywności. Nie pamiętam takiej sytuacji, gdzie nie chciałam pójść na trening czy na mecz. Nigdy nie miałam załamki czy chwili zwątpienia. Ważne było to, że zawsze blisko mnie był trener, który mnie motywował i wspierał. Do tego zawsze miałam i mam koło siebie rodzinę i przyjaciół. Jeśli mecz mi nie wyszedł, zawsze mogłam liczyć na wsparcie. Nigdy nie załamywałam się tym, że mi coś nie wychodziło na treningu czy meczu, zawsze dążyłam do tego, żeby to poprawić i udoskonalać swoje umiejętności. W taki sposób kształtował się mój charakter – uważa zawodniczka.

W rodzinnej miejscowości grała z chłopakami, a w 2010 roku trafiła pod skrzydła trenera Wojciecha Mroza do UKS 3 Weronica Staszkówka Jelna. Historia tego klubu jest bardzo ciekawa i nietypowa. Szkółka głównie działa w dwóch miejscowościach: Staszkówce i Jelnej. Dziewczyny, które trenują w Staszkówce, nie jeżdżą na treningi do Jelnej, tak, jak zawodniczki trenujące w Jelnej, nie jeżdżą do Staszkówki. Aczkolwiek i tak tworzą jedną drużynę. – Staszkówkę z Jelną dzieli odległość czterdziestu kilometrów. W obu tych miejscowościach mamy swoich trenerów, którzy na co dzień pracują z dziewczynami. Na mecze jeździmy razem, choć czasem dwoma busami – mówił nam Wojciech Mróz, prezes klubu.

Jak wyglądały jej początki w drużynie, w której trenują tylko dziewczynki? – Na początku wyglądało to tak, że nie chciałam trenować z dziewczynami. Wolałam grać z chłopcami, bo na tle swoich rówieśniczek czułam, że mam od nich dużo większe umiejętności – wspomina. – Paulina przez długi czas grała z chłopcami, bo nie chciała grać z rówieśniczkami. Pamiętam taką sytuację, kiedy na zawodach szkolnych na skutek jej strzału, dziewczynka drużyny przeciwnej złamała rękę. Po tej sytuacji Paulina obawiała się grać z dziewczynami, jeśli były to zawody o trochę niższej rangi. Po prostu nie chciała zrobić innym krzywdy. Należy zaznaczyć, że miała mocny strzał i była lepiej zbudowana fizycznie od swoich rówieśniczek – dodaje Mróz, jej wieloletni trener.

Jakie odległości musiała pokonywać Tomasiak, żeby móc uczestniczyć w treningach? – Od czasów gimnazjum regularnie trenuję z dziewczynami. To wyglądało tak, że po szkole, odbywały się treningi w tym samym mieście, czyli Nowym Sączu. Zatem można to było ze sobą połączyć. Rodzice nie musieli dodatkowo wozić swoje córki na zajęcia, bo było to skorelowane ze szkołą. Do Nowego Sącza mam 24 kilometry, a autobus pokonywał tę trasę w 30-40 minut – opowiada zawodniczka.

Co ją wyróżniało na tle innych zawodniczek? – Bardzo mocna psychika, umiejętność brania gry na siebie i dobry drybling. Do tego bardzo szybko prowadzi piłkę, gdy wchodzi w kontakt z przeciwnikiem i ma bardzo silny strzał z dystansu. Paulina jest bardzo ciekawą zawodniczką też pod takim względem, że jest zupełnie innym człowiekiem na boisku, aniżeli poza nim. Na co dzień jest skromna, nieśmiała, małomówna i nierzucająca się w oczy, a na boisku jest dokładnie na odwrót, bo jest bardzo energiczna, gra twardo i zdecydowanie – uważa Mróz.

Z Podwórka na stadiony

Można śmiało powiedzieć, że jej przygoda z piłką nożną zaczęła się na Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, ponieważ jeszcze grając w drużynie z chłopakami, startowała na etapie powiatowym tych rozgrywek. Nie udało się jej awansować dalej, ale wpadła w oko Wojciecha Mroza, który postanowił ją dokooptować do UKS-u Jelna.

Pierwszy raz ją zobaczyłem na etapie powiatowym Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” w Nowym Sączu. Ona grała wtedy z chłopakami w jednej drużynie i była o dwie klasy lepsza od nich. Rzucała się w oczy od razu, a był to 2009 rok. Od razu po tych rozgrywkach rozmawiałem z wuefistką Pauliny, i zapytałem, czy nie chciałaby zagrać w drużynie żeńskiej. Sytuacja wyglądała następująca, że drużyna Tomasiak odpadła z Turnieju, a moja ekipa szykowała się do etapu wojewódzkiego. Z kolei regulamin rozgrywek pozwalał na to, żeby dokooptować dwie zawodniczki na dalszą część rozgrywek. Paulina zgodziła się do nas dołączyć i tak się zaczęła jej przygoda z piłką – wspomina trener.

Z Pauliną Tomasiak w składzie drużyna z Jelnej okazała się najlepsza w województwie Małopolskim i pojechała do Warszawy na etap ogólnopolski, gdzie doszli do półfinału w kategorii U-10. Ostatecznie zajęli czwarte miejsce. Była to XIV odsłona Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.

Paulina brylowała w każdym meczu. Była zdeterminowana, nieustępliwa i charakteryzowała się wielką ambicją, co sprawiało, że od razu wyróżniała się na boisku. Grała wtedy mocno indywidualnie. Jej talent wtedy mocno eksplodował, gdzie wszyscy łapali się za głowę, skąd my taką dziewczynę wzięliśmy. Pamiętam, że ona na tym Turnieju strzeliła kilka bramek głową. Był to ewenement, bo nie miała wtedy jeszcze 10 lat – opowiada.

Utkwiło mi w pamięci to, że był to świetnie spędzony czas. Byłam strasznie zadowolona z tego, że mogłam brać udział w tym Turnieju. Było to dla mnie coś nowego, wielkiego. Wcześniej grałam na małych turniejach, które odbywały się na wioskach lub w małych miejscowościach. Tutaj przyszło mi grać w Warszawie. To jest spora różnica dla dziewczynki. Przyjechaliśmy z małej wioski do wielkiego miasta i potrafiłyśmy pokazać, że umiemy grać w piłkę. To było spore przeżycie – wspomina Tomasiak.

Tomasiak była kluczową postacią drużyny trenera Mroza i otrzymała nagrodę dla najlepszej piłkarki całego Turnieju. – To był dla mnie szok, że dostałam nagrodę dla MVP Turnieju. Nie spodziewałam się tego, rozglądałam się wokół, czy to na pewno o mnie chodzi, a nie o koleżankę z innej drużyny – podkreślała. – Ona praktycznie z każdego Turnieju przywoziła jakąś statuetkę – MVP lub królowa strzelczyń. Wyróżniała się na tle rówieśniczek. Już wtedy było widać, że jest to materiał na zawodniczkę topowej klasy – dodaje prezes „Trójeczki”.

Czy Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” ma szczególne miejsce w pamięci reprezentantki Polski? – Takie Turnieje zostają z nami na zawsze. Od Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” wszystko się zaczęło w moim piłkarskim życiu. Gdybym mogła, chętnie powtórzyłabym udział w tych rozgrywkach – zaznacza.

Historia współczesna

Paulina wszystkie szczeble szkolenia przeszła w UKS 3 Weronica Staszkówka Jelna. Oczywiście, wcześniej, jak i po drodze pojawiały się turnieje i mecze z chłopakami, ale z rówieśniczkami rywalizowała w „Trójeczce”. I od dziewczynki doszła do etapu profesjonalnej zawodniczki. W 2010 roku powstał ten klub, który rozpoczynał swoją działalność od rocznika 2002. I kto do dziś stanowi o silę tej drużyny? Oczywiście, że Paulina Tomasiak, która już 11 lat spędza w jednym miejscu. Nie ulega wątpliwości, że jest jedną z głównych autorek wszelkich sukcesów tej drużyny. I zapisała się wielkimi zgłoskami w kartach historii klubu.

Czy trener Wojciech Mróz, który ją prowadzi od samego początku, aż do teraz, poświęcał jej więcej uwagi, dlatego, że ma większy talent i predyspozycje od innych zawodniczek? – Paulina jest tzw. treningowcem. Ona uwielbia trenować, woli ćwiczyć więcej od innych. Ona prosi o dodatkowe treningi, rozpiski treningowe. Poza treningiem chce iść na siłownię, a po zajęciach z piłki nożnej lubi zostać na treningu strzeleckim. Muszę przyznać, że czasami poświęcałem Paulinie więcej czasu, ale głównie wynikało to z jej ambicji i tego, że jest bardzo zdeterminowana w dążeniu do celu. Nieraz też mnie prosiła o treningi indywidualne pod kątem przygotowania fizycznego – wyjaśnia.

Tomasiak jest pomocniczką, która wyróżnia się swoją walecznością i zaangażowaniem na boisku. Zawsze mecz wybiega. – Monitorujemy jej postępy. Ona w każdym meczu przebiega ponad 10 kilometrów. Takie wyniki wykręcają panowie z Premier League. Jej przygotowanie motoryczne jest na fantastycznym poziomie. To wszystko dzięki ciężkiej pracy, determinacji i zaangażowaniu – podkreśla trener.

UKS 3 Weronica Staszkówka Jelna obecnie występuje na zapleczu Ekstraligi Kobiet. W minionym już sezonie dokonali wielkiej rzeczy, bo dotarli do półfinału Pucharu Polski, gdzie przegrali z UKS-em SMS-em Łódź. Niestety, Tomasiak nie mogła zagrać w tym meczu, gdyż pauzowała za kartki. Teraz możemy tylko gdybać, jakby wyglądał ten mecz, gdyby mogła grać Paulina, która jest kluczową postacią w talii Wojciecha Mroza.

– Przed sezonem nie sądziliśmy, że uda nam się dojść do półfinału Pucharu Polski. Jednak w każdym kolejnym spotkaniu czułyśmy się pewnie i przechodziliśmy dalej, mimo że to nie był nasz główny cel. Grałyśmy dla siebie. Po losowaniu par ćwierćfinałowych każda z nas udała się do domu i szukała informacji na temat KKP Sportis Bydgoszcz. To było niesamowite, że same chciałyśmy rozpracować przeciwnika, a na spotkaniach z trenerem przekazywałyśmy nasze plany na ten mecz. Po strzeleniu pierwszego gola w tym meczu, poczułyśmy się pewnie. Wiedziałyśmy, że możemy wygrać. I tak się stało. Pokazałyśmy, że mały klub z wioski może pokonać klub z Ekstraligi – podkreśla z dumą w głosie.

– Nie mogłam zagrać w półfinale, dlatego mocno wspierałam i motywowałam drużynę przed starciem z UKS-em SMS-em Łódź. Nie udało się wygrać, ale pokazałyśmy charakter, wolę walki. Jestem dumna z postawy naszej drużyny i tego, jak daleko zaszłyśmy w tych rozgrywkach – dodaje.

Tomasiak ma 19 lat, ukończyła liceum, napisała maturę. To teraz czas na nowe wyzwania? Nic nie jest jeszcze przesądzone. Ma ważny kontrakt, jest bardzo zżyta z drużyną, trenerem i przede wszystkim rodziną. Nie wykonała jeszcze tego kroku, żeby wyjechać w piłkarski świat i opuścić rodzinny dom. Ten etap jeszcze przed nią. Czy to wydarzy się tego lata? Na oferty i zainteresowanie swoją osobą nie może narzekać, bo praktycznie każdy zespół z Ekstraligi widziałby ją u siebie w składzie. Na ten moment wiemy tylko tyle, że Paulina rozpocznie przygotowania do nowego sezonu ze swoim macierzystym klubem.

– Jednym z moich celów, jakie sobie założyłam to pomoc mojej drużynie w awansie do Ekstraligi Kobiet. Określiłam na ten cel konkretne ramy czasowe, jeśli się nie uda w tym czasie tego zrealizować to poszukam nowych wyzwań – stwierdza.

Czy to nie jest odpowiedni moment, żeby zmienić środowisko, spróbować nowych wyzwań i zrobić krok do przodu, jeśli chodzi o poziom ligi? Bo, co by nie mówić to Tomasiak gra na zapleczu Ekstraligi, która sama w sobie nie jest najlepszą ligą w Europie, a ona nawet nie występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju. Oczywiście, że jest niepodważalnym filarem i gwiazdą pierwszej ligi, ale predyspozycje ma zdecydowanie większe.

– Paulina już od dwóch lat otrzymuje wiele propozycji dotyczących jej przyszłości. Nie ukrywam, że jakiś czas temu pytał o nią Vfl Wolfsburg. Natomiast do tego momentu ona uczyła się w Nowym Sączu. Mieliśmy taki układ między klubem, Pauliną a jej mamą, że do momentu ukończenia szkoły, nie będzie szła w piłkarski świat. W tej chwili Tomasiak ma wiele propozycji z ekstraligowych klubów, ale dopiero, co się skończyła liga. Teraz jest czas na odpoczynek. Trochę jest za wcześnie, żeby mówić o jej przyszłości – czy odejdzie, czy zostanie u nas. Jednak, jeśli dostanie fajną propozycję od innego zespołu, to nie będziemy robić jej żadnych przeszkód, żeby mogła dalej się rozwijać – zapewnia prezes UKS-u 3 Weronica Staszkówka Jelna.

Droga do reprezentacji

Skalę talentu Pauliny Tomasiak podkreśla fakt, że na co dzień występuje w pierwszej lidze, a od dwóch lat jest w kręgu zainteresowań seniorskiej reprezentacji Polski. To nie jest coś, co zdarza się bardzo często, wręcz jest to wyjątek. Kadra reprezentacji Polski składa się głównie z zawodniczek z polskiej Ekstraligi i klubów z najwyższych klas rozgrywkowych w Europie. Aż tu nagle pojawia się postać, która gra w pierwszej lidze.

– Spodziewałem się tego, że trafi do pierwszej reprezentacji z dwóch powodów. Po pierwsze jest główną postacią pierwszej ligi, gdzie wyróżnia się w każdym meczu. Drugi powód jest ważniejszy. W tej chwili PZPN ma system skautingu i monitorowania zawodniczek na bardzo wysokim poziomie. Praktycznie, na co drugim naszym meczu jest skaut PZPN-u. Oni ze mną rozmawiali i wiedziałem, że Paulina jest w notesie selekcjonera już od półtorej roku – podkreśla Mróz.

Czy pierwsze powołanie do seniorskiej kadry było wielkim zaskoczeniem? – Pierwsze powołanie było dla mnie dużym zaskoczeniem. Przebywałam w szkole, a tu nagle dzwoni do mnie selekcjoner reprezentacji Polski, Miłosz Stępiński i mi mówi, że chce mnie dowołać na zgrupowanie, bo jedna z zawodniczek zachorowała na koronawirusa. Pech chciał, że mnie też on dopadł i nie mogłam pojechać na kadrę. Aczkolwiek minął miesiąc i na listopadowe zgrupowanie mogłam już pojechać, choć po drodze też borykałam się z małymi problemami, jeśli chodzi o wyniki testów na COVID-19, bo najpierw wyszedł mi pozytywny, ale odwołałam się i już pokazało negatywny – opowiada Tomasiak.

Ewa Pajor i Katarzyna Kiedrzynek – Vfl Wolfsburg,  Paulina Dudek – PSG, Sylwia Matysik – Bayer Leverkusen, a Paulina Tomasiak… UKS 3 Weronica Staszkówka Jelna. Nie trzeba się znać na piłce kobiecej, żeby zauważyć, że jeden klub nie pasuje do reszty. Jak do tego podeszły reprezentantki Polski? Jak przyjęły Paulinę w drużynie? – Byłam w szoku, bo, gdy przyjechałam na kadrę to od razu dziewczyny do mnie podchodziły i ze mną rozmawiały. Pytały o podróż, jak się czuję, co u mnie i w klubie. Dostałam dużo pytań, ale czułam się komfortowo. Dziewczyny mnie ciepło przyjęły i za to jestem im wdzięczna – podkreśla.

Czy Tomasiak czuła, że odstaje poziomem od reszty zawodniczek? – Na początku byłam zestresowana i czułam, że jestem słabsza, ale z treningu na trening to się stopniowo zmieniało. Bo zaczęłam dobrze się czuć w tej drużynie. To spowodowało, że po prostu nie odstawałam poziomem od innych kadrowiczek – uważa.

Mimo że była już powołana do kadry w 2020 roku to na debiut musiała poczekać do 14 czerwca 2021 roku. Tydzień temu zagrała w wygranym meczu z Czeszkami (5:0). Na boisku pojawiła się w 62. minucie, zmieniając Ewelinę Kamczyk. Jakie emocje towarzyszyły debiutantce w tym spotkaniu? – Gdy już miałam wejść na boisku, otrzymałam od dziewczyn wielkie wsparcie. Mówiły mi: „bądź sobą”, „graj swoje”, „pokaż swoje umiejętności”, „należy ci się ten debiut”. Zostałam dobrze zmotywowana. Dzięki temu czułam się dobrze, nie byłam zestresowana – zaznacza.

Nina Patalon, czyli nowa selekcjonerka reprezentacji, dobrze zna Paulinę Tomasiak, bowiem powoływała ją wcześniej do młodzieżowych kadr Polski. Raczej możemy spodziewać się tego, że częściej będziemy oglądać wychowankę „Trójeczki” z orzełkiem na piersi. Aczkolwiek, czy tak będzie? Czas pokaże.

Komu Tomasiak zawdzięcza to, że jest w tym miejscu, którym jest, że doszła aż do seniorskiej reprezentacji Polski grając w pierwszej lidze? – Bardzo wiele zawdzięczam rodzeństwu, bo to od nich się wszystko zaczęło. Gdyby nie oni pewnie nie grałabym dzisiaj w piłkę. Muszę też wyróżnić mamę, która mi zawsze pomagała i wspierała moją pasję, również finansowo. Wiele też zawdzięczam trenerowi, Wojciechowi Mrozowi, co, do którego mam ogromne zaufanie, mogę mu wszystko powiedzieć, co by się nie działo, zawsze był obok i pomagał – podkreśla reprezentantka Polski.

ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix