Przez lata występował w Legii, bronił również barw Ruchu Chorzów czy Widzewa Łódź. Z Piotrem Mosórem nie porozmawialiśmy jednak o jego karierze, a… piłkarskich początkach nastoletniego syna Ariela, który latem zamienił „Wojskowych” na Piasta Gliwice. 

Piłkarski rodzic: Piotr Mosór

Jeden zaczynał w malutkiej Tarnawie Dolnej, drugi – w samej Warszawie. Mosór senior dojeżdżał codziennie po kilka kilometrów na treningi, za to Mosór junior musiał… przejść przez ulicę, żeby znaleźć się na obiektach Unii. – Zaczął grać w piłkę, jak miał 4-5 lat. Ariel ma starszego brata, który urodził się w 1996 roku. Starsi chłopcy chodzili pokopać na boisko, a on chciał z nimi. Zawsze mu powtarzałem, że ma walczyć i odbierać starszym piłkę, bo oni mu krzywdy nie zrobią. Treningi rozpoczął w Unii Warszawa, czyli klubie założonym przeze mnie oraz Artura Rola-Wawrzeckiego. Klub istnieje do dzisiaj, seniorzy grają w IV lidze. Mamy także wiele grup młodzieżowych – mówi nam pan Piotr.

Wychowanek Garbarza Zembrzyce po zawieszeniu butów na kołek poszedł w trenerkę. Pracował m.in. w Hutniku, Świcie Nowy Dwór Mazowiecki, Mazowieckim Związku Piłki Nożnej, Legionovii Legionowo, Zniczu Pruszków oraz naturalnie w Unii. Czy prowadził również swojego syna? Dlaczego musieli… zakończyć współpracę? – Prowadziłem go do momentu, jakby to ująć, gdy… zaczęliśmy mieć dużo pretensji do siebie w domu. Żona stwierdziła, że nie możemy razem współpracować, że musimy przestać się kłócić. To był mały klub, a rywalizowaliśmy w najwyższych ligach z Legią czy Polonią. Ariel zawsze trenował z rocznikiem starszym, czyli 2002. Zaczął tam trenować, a nie chcieliśmy go cofnąć, bo tam się bardzo dobrze rozwijał – walczył o swoje miejsce w zespole. Po kilku latach wspólnego trenowania stwierdziliśmy, że lepiej będzie, jeżeli ktoś inny go poprowadzi. Przejął go Tomek Reginis, który trenował z nim do 15. roku życia, do czasu przenosin do Legii – wyjaśnia tata zawodnika.

Jaki ojciec, taki syn? Tak było też w tym przypadku, ale pan Piotr zarzeka się, że nigdy nie nakładał na swojego syna presji. – Uważałem, że to on sam musi wybrać, co chce robić w życiu. Byłem bardzo zadowolony, że na początku dwóch moich synów grało w piłkę – starszy był bramkarzem, ale się poddał. W pewnym momencie powiedział, że jest to dla niego za dużo i poszedł na studia, które skończył. Dzisiaj już nie gra, jest trenerem – tłumaczy.

Młodszy z rodzeństwa miał większy talent do piłki. W szkole grał również w siatkówkę, rzucał do kosza, ale najbardziej zafiksowany był na punkcie futbolu. Dwójka braci cały czas grała w piłkę w domu. Ariel musiał radzić sobie ze starszymi zawodnikami, co też pomogło mu w… występach w starszym roczniku. Był wyróżniającym się chłopakiem na tle rówieśników, a zdarzało się nawet, że grał w roczniku 2001. – W roczniku 2002 był kapitanem zespołu. Potem dostał się do Kadry Mazowsza, a następnie do młodzieżowych reprezentacji kraju – wspomina Piotr Mosór, któremu za to nigdy nie było dane zagrać w narodowych barwach.

Chłopak z niewielkiej wioski w województwie małopolskim czy syn byłego znanego piłkarza? Kto miał łatwiejszą drogę do profesjonalnej piłki? Wydawałoby się oczywiste, że Ariel Mosór, ale z drugiej strony – popularne nazwisko jednak do czegoś zobowiązuje, a i konkurencja w dzisiejszych czasach jest zdecydowanie większa niż kiedyś. – Wiadomo, że ja miałem trudniej. Pochodzę z małej miejscowości (Tarnawa Dolna – dop. red.), w której się urodziłem i wychowałem. Na treningi do Zembrzyc musiałem dojeżdżać codziennie po kilka kilometrów. Jak miałem 14 czy 15 lat, zauważyła mnie „GieKSa” i przeniosłem się do Katowic. Z GKS-u po Spartakiadzie Młodzieży dostałem się do Ruchu Chorzów, a później rozpoczęła się już kariera ekstraklasowa. Jeżeli chodzi o Ariela, to wychowywał się w pięknym mieście, jakim jest stolica, miał blisko na boisko, bo wystarczyło przejść przez ulicę, ale z drugiej strony – dziedziczy nazwisko. Wszyscy mówili, że ja go pcham, na siłę próbuję, żeby grał w piłkę, a on sam o wszystko walczy – uważam, że nikt mu nie da nic za darmo. W każdej dziedzinie życia – mówi były obrońca Legii Warszawa.

Na EURO 2020 udało się siedmiu zawodników z przeszłością w Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”: Kacper Kozłowski, Tomasz Kędziora, Jakub Moder, Bartosz Bereszyński, Tymoteusz Puchacz, Kamil Piątkowski oraz Piotr Zieliński. To spora liczba, w kadrze i tak zabrakło Krzysztofa Piątka, Sebastiana Szymańskiego czy Arkadiusza Milika. Dzisiaj już zdecydowana większość młodych zawodników ma styczność z tą inicjatywą. Nie inaczej było z młodym Mosórem. – Ariel brał udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” – dwa razy zajęliśmy trzecie miejsce. W ostatniej edycji, w której grał Ariel, przegraliśmy na bocznym boisku Legii z Lechem Poznań 1:2. Bardzo nas to bolało. Rok wcześniej przegraliśmy w półfinałach 0:1, też nas bolało, ale uważam, że zagrać na Stadionie Narodowym jako 12-latek, to jest wielki zaszczyt – wspomina tata zawodnika.

18-latek ma za sobą debiut na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju (z Lechią Gdańsk), a także regularne występy w III-ligowych rezerwach. Latem „Legioniści” zdecydowali się go jednak sprzedać do Piasta Gliwice. Czy zdaniem Piotra Mosóra, jego syn już dzisiaj jest gotowy na grę w Ekstraklasie? Jakie są jego mocne strony? Co jeszcze musi poprawić? – Jeżeli chodzi o rzeczy, które musi poprawić, to na pewno grę lewą nogą. Dla mnie jest to jego największa wada. Jeżeli chodzi o mocne strony, to bardzo dobrze gra w powietrzu, ma dobre wprowadzenie, nie boi się grać 1v1… Ariel latem przeszedł do Piasta Gliwice. Rozmawialiśmy z trenerem Waldemarem Fornalikiem, mamy ustaloną ścieżkę rozwoju. Uważam, że ma czas. Ma 18 lat, ma być powoli wprowadzany. Myślę, że trener Fornalik super wprowadza młodych zawodników, chociażby ostatnio Arkadiusza Pyrkę, którego prowadziłem w Zniczu Pruszków. Od roku umiejętnie wprowadza go do pierwszego zespołu i chłopak stale idzie do przodu. Ariel jest teraz po obozie przygotowawczym, nie ma kontuzji, chodzi zadowolony, a o to mi w życiu chodzi, żeby moje dziecko było uśmiechnięte – kończy Mosór senior.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix