Mamczak: Godziny do licencji – historia alternatywna. Po monopolu

– Tak naprawdę nie wiadomo czy od stycznia będą istniały jeszcze godziny do utrzymania licencji trenerskich za udział w konferencjach – powiedział w ostatnim „Jak Uczyć Futbolu” Paweł Grycmann, nowy dyrektor Szkoły Trenerów PZPN.

Mamczak: Godziny do licencji – historia alternatywna. Po monopolu

Krótki wstęp dla ludzi spoza branży: każdy trener piłki nożnej z licencją UEFA co trzy lata musi przedłużyć ważność swoich uprawnień. Do tej pory chodziło o udział w minimum 15 godzinach kursokonferencji szkoleniowych, które organizował związek-matka lub związki wojewódzkie. I od kilku lat w okresie od października do grudnia trenerzy w popłochu godzin tych poszukują. Muszą je zdobyć, by licencji nie stracić, więc jeżdżą po całym kraju, płacą jeśli płacić trzeba, nie zważając przy tym na tematykę i organizacyjną jakość poszczególnych wydarzeń. Clue sprowadza się do pytania: „czy będą godziny do licencji?”.

Myślę, że w tym miejscu odpowiedzieć powinniśmy sobie zatem, po co w ogóle godziny te (a w zasadzie punkty, bo o nich mówi konwencja UEFA) zostały wymyślone. W jakim celu zbierają je trenerzy?

To akurat dla wszystkich jest jasne. Chodzi o to, by trener, który licencję UEFA A zrobił w roku 2020, w roku 2040 nadal był „na bieżąco”. Skoro chce czynnie pracować, ma podążać za trendami. Ma rozumieć co przez te dwie dekady zmieniło się w piłce. Wiedzieć, że technologia poszła już trochę do przodu i dziś trenerzy mogą korzystać ze znacznie ciekawszych narzędzi, jednocześnie ułatwiając sobie pracę. Że nowe badania naukowe mówią to, a trendy szkoleniowe w innych krajach są takie. Że przyniosły takie rezultaty. Że dzisiaj dzieci mierzą się z innymi wyzwaniami niż kiedyś, że inaczej postrzegają świat, narażone są na inne bodźce i zagrożenia. Że dzisiejsi seniorzy to inni seniorzy niż ci z czasów COVID-owej pandemii, bo ci dzisiejsi są jeszcze bardziej „instant” i o utrzymanie ich koncentracji zadbać jest jeszcze trudniej.

A więc trener zbiera punkty po to, żeby udowodnić federacji, że nie stoi w miejscu. Jednocześnie od federacji ma bodziec ku temu, by rozwijać się i szukać. Ciągle szukać.

Dzisiejsze przepisy PZPN-u nie spełniają swojej funkcji, o czym otwarcie mówi nawet nowy dyrektor szkoły trenerów. – Zazwyczaj osoby, które jeżdżą po konferencjach niepunktowanych, to ciągle te same osoby. Znamy środowisko i widzimy te same twarze – uważa Grycmann, który wspomina jednocześnie jak wyglądało to w Śląskim ZPN-ie: – Organizowaliśmy darmową konferencję online bez punktów i pojawiło się na niej siedem osób. Głupio było mi przy wykładowcy, którego zaangażowałem do tego wydarzenia. Tę samą tematykę zaproponowaliśmy jednak jakiś czas później już z punktami i w kilka dni lista uczestników została zamknięta, bo pękła setka uczestników...

(Omawiany wątek od około 1:02)

Trener Grycmann problem zauważa, bo sam się z nim zmierzył, co może napawać optymizmem. Teraz pytanie tylko, jak prędko będzie w stanie się zmierzyć z realiami, które zastał. Punkty istnieć muszą, co narzuca konwencja UEFA. Ona mówi jednak również o wymianie myśli szkoleniowej, co interpretować z kolei można na różne sposoby. Do punktowania trenerów podejść możemy inaczej niż dotychczas.

Ja na dzisiaj widzę dwa zasadnicze problemy. Pierwszy – przyzwalamy na bylejakość konferencji organizowanych przez ludzi, którzy wielokrotnie udowodnili już, że o dobrych konferencjach za wiele nie wiedzą. Którzy zawiedli i organizacyjnie, i merytorycznie – setki trenerów w tym roku. W poprzednim także, a i w kilku wcześniejszych latach zawodzili. Mimo to organizują sobie w najlepsze.

Z tego wynika zarazem, że pod górkę mają ci, którzy chcą się kształcić. Którzy robią to na własną rękę, którzy inwestują w to własne pieniądze, często zarobione w zupełnie innych branżach. Bo oni, choć regularnie jeżdżą na interesujące eventy, w systemie wyglądają jak totalni ignoranci. Bo PZPN24 tych eventów nie odnotowuje w żaden sposób. Chociaż więc poprzez działania EkstraTrenera, Deductora, Asystenta Trenera czy Piłki Nożnej Dla Dzieci spędzili w szkoleniowych salach po kilkadziesiąt godzin, ich bilans wynosi okrągłe zero.

Drugą kwestią jest to, że doprowadziliśmy do monopolu. Wojewódzkie związki mają zupełny komfort działań, bo nie ważne co zaproponują i jaką cenę za te działania podyktują (a ostatnio dyktują już ceny na poziomie imprez „komercyjnych”) – trenerzy, którzy nie chcą stracić licencji, będą musieli zaakceptować ich propozycję.

Słyszę teraz, że masowo odbywają się szkolenia, na które zapraszają wojewódzkie związki. Po okresie pandemii, praktycznie każdy z dwudziestu kilku tysięcy trenerów w kraju ma punktowy niedobór. Jest popyt, więc musiała się i pojawić podaż. I jedne występy są lepsze, jak w Krakowie przy Reymonta, gdzie pojawili się Paweł Grycmann czy Łukasz Smolarow, podczas gdy inne stoją na znacznie niższym poziomie.

W JUF 152 z dużym dystansem komentuję kwestie, które dotyczą bezpośrednio mojej działalności. Ale z drugiej strony, im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to po prostu nieuczciwa konkurencja. Dzisiaj ktoś, kto organizuje konferencję na bardzo średnim poziomie merytorycznym, ściągając na treningi pokazowe młodych szkoleniowców z miejscowej szkółki (i za te treningi oczywiście im nie płacąc; któż by nie chciał zrobić takiej przysługi dla związku? Warto mieć tam noty), nie opakowując jej medialnie w najmniejszym stopniu i informując o jej dacie na kilka dni przed startem – ściąga na nią ponad 400 osób. I nie musi zapewnić im nawet butelki wody czy dostępu do kawy, nie wspominając o jakimś notesie czy symbolicznym pakiecie startowym. Ktoś taki wykonuje więc swoją robotę słabo i kompletnie nie zważając na marketing, zgarnia od trenerów kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Czy rynek nie wygląda więc patologicznie? Gdyby ktoś wpadł na pomysł organizacji przetargu na organizację tego typu wydarzeń, jestem przekonany, że większość WZPN-ów w wyścigu z firmami prywatnymi wyłożyłoby się już na pierwszym zakręcie. I oczywiście możemy uznać, że tak działa ten system od lat. Pytanie tylko – czy droga ta do czegokolwiek prowadzi? Czy dzięki pompowanym co roku pieniądzom, wyciąganym z niezbyt głębokich trenerskich kieszeni, coś się zmienia? Czy poziom kolejnych wydarzeń jest wyższy? Czy czujecie, że w zeszłym roku było średnio, ale w tym to jednak jest już top? Firmy prywatne nie mogą sobie pozwolić na kicz, więc każda, od wymienionych wyżej, przez Football Conference, AP Champions, EmSport, po Football Lab i Coervera, przy następnym wydarzeniu musi dołożyć coś extra, by „utrzymać klienta”.

A w sumie dlaczego nie mielibyśmy takich przetargów zrobić? Oczywiście z merytorycznym nadzorem PZPN-u? Dlaczego – idźmy dalej – nie moglibyśmy oddać organizacji kursów trenerskich podmiotom zewnętrznym? Robiłem kiedyś wywiad z Dominikiem Gaworem o projekcie Junior Coach, poczytajcie jeśli interesuje was jak może to wyglądać. Dlaczego tylko WZPN-y mogą dzisiaj organizować kursy UEFA B? UEFA A? Czym one się różnią w kontekście możliwości? Na pewno różnią się w kwestii świeżości. Bo brak świeżej krwi w tych strukturach to powód stagnacji, w której tkwimy od lat.

Kiedy słyszę, że budżet konferencji w Krakowie wyniósł ponad 100 tys. zł, a z drugiej strony wiem, że w Zabrzu konferencja na 1400 trenerów była darmowa i zorganizowana została dwadzieścia pięć razy taniej, to z perspektywy góry spróbowałbym ograniczyć ten monopol, jednocześnie komunikując trenerom, jak ważne dla nich decyzje zapadły. I jak pozytywnie wpłyną na ich przyszłość.

Bijmy się o najwyższy poziom. Skoro o ten poziom nikt bić się nie chce, wpuśćmy tych, którzy z nową energią się tym zajmą.

Grcymann: – Miałem okazję wystąpić na waszym Kongresie Wiedzy o Szkoleniu Piłkarskim i poziom był świetny. Skoro było to na wysokim poziomie, dlaczego nie możemy się pod tym podpisać? Musimy tylko określić standardy, by one były tranaparentnie określone, a nie na zasadzie takiej, jak dostać się do osoby, która zajmuje się tym, żeby były punkty.

Z niecierpliwością czekamy więc na te standardy.

No dobra, odpłynąłem trochę, więc wracam do konkluzji. Godziny Punkty!

Już kiedyś w ramach wtorkowej rozgrzewki pisałem, że ja to bym tych trenerów w ogóle nie ścigał… Jeżeli wykupują bilet na jakieś szkolenie, to z miejsca przyznawałbym im punkty. Jeżeli udział biorą w szkoleniu darmowym – wystarczyłby dla mnie podpis na wejściu. „Jasne”, powiecie, „przecież to doprowadziłoby dopiero do patologii. Wystarczyłoby wpłacić 149 zł w jakiejś przedsprzedaży u Mamczaka i punkty byłyby na koncie delikwenta”. No ale ja odbiję piłeczkę: czym taka akcja różniłaby się od tego, że ktoś podczas szkolenia online czterokrotnie potwierdza swoją obecność? A jednocześnie w tym czasie ogląda mecz, zajmuje się dziećmi albo odpala serial na Netflixie? Mało tego, przecież już na przestrzeni ostatnich miesięcy wielokrotnie słyszałem, że trener miał mecz i nie było go przy komputerze, ale do odkliknięcia tego co trzeba zaangażował żonę czy 13-letniego syna. Albo to (bo to chyba mój ulubiony argument): jaki my mamy wpływ na to, na ile ktoś skoncentrowany będzie na tym, co dzieje się podczas konferencji stacjonarnej? Uderzamy w tych, którzy stoją po korytarzach czy pod toaletami, ale zapominamy o setkach ludzi, którzy scrollują telefon. To może zabierać trzeba i smartfony przed wejściem na salę?

To jest nie do upilnowania. Jeżeli ktoś nie chce, nie będzie się rozwijał. Jedyną drogą jest zaufać ludziom i dać im po prostu szanse rozwoju na różnych płaszczyznach. W taki sposób, w jaki odpowiadać im będzie ten rozwój. Nie utrudniać, a w miarę możliwości angażować. Kto skorzysta – skorzysta. To jego pozytywnie zweryfikuje później rynek. Kto korzystać nie będzie – ten w poszukiwaniu pracy naturalnie będzie miał trudniej. Ja wierzę, że docelowo taki system będzie też w Polsce działał. Zmieniły się czasy, a szkółki piłkarskie to już dobrze funkcjonujące korporacje, więc docelowo – dobra praca musi się obronić, a o doborze trenerskiej kadry i obsadzie kierowniczych stanowisk decydować będzie jakość kandydata i to, co ma on do zaoferowania pracodawcy. Zachować wystarczy tylko sporo… swobody.

Bo moim zdaniem możliwości do punktowania ludzi, którzy rozwijają się na różne sposoby, jest mnóstwo. Kilka z tych, które przychodzą mi na szybko do głowy:

  • Analiza taktyczna

    Analiza gry własnego zespołu oraz tego, co nie funkcjonowało w ostatnim meczu. Do tego plan na najbliższy mikrocykl uwzględniający w jaki sposób chcemy poprawić mankamenty. Wyobraźcie sobie, że za taką pracę można otrzymać punkty do licencji. Ciekawe wyzwanie? Wcześniej PZPN podaje kryteria oceny takiej analizy, a za kilkanaście wyznaczonych w ten sposób obszarów uzbierać można notę łączną od 1 do 100. Prace po ocenie trafiają do związkowej chmury i są dostępne dla wszystkich. Dla tych młodych, nowych w zawodzie, ale i dla starych wyjadaczy. Ogólnopolska baza analiz, z której każdy może korzystać i w której dzięki ocenom możemy analizować albo któregoś z trenerów, konkretnie, albo po prostu – sortując po notach przeglądać najlepsze prace.

  • Uczestnictwo w konferencjach

    Totalna otwartość na wszystko co komercyjne, niekomercyjne, płatne i darmowe. Wojewódzkie ZPN-y, prywatne firmy – nie ważne kto organizuje szkolenie, ważne, jak ono wygląda od środka i czy spełnia określone normy. Dodatkowo można by zobowiązać Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej do zorganizowania na przykład dwóch darmowych konferencji każdego roku (przecież przedłużenie licencji kosztuje – czy to nie powinien być obowiązek? Z tego co pamiętam, każdy trener z UEFA B płaci 300 złotych, a z Grassroots C połowę mniej). Ale konferencji zaplanowanych już w styczniu, bez możliwości zmiany daty. Każdy trener z dużym wyprzedzeniem wiedziałby, kiedy w okolicach późnej wiosny, wakacji lub wczesnej jesieni w jego województwie odbędzie się darmowa konferencja szkoleniowa. Która dla każdego WZPN-u powinna być swoistym świętem i fajną coroczną formą integracji środowiska. Dodatkowo, na przełomie listopada i grudnia w każdym województwie odbywa się też Akademia Grassroots. Odpowiednia informacja wcześniej dla wszystkich trenerów gwarantuje, że nikt nie mógłby mieć pretensji. Możesz zdobyć godziny za darmo. A jeśli te terminy ci nie pasują? Jeśli nie cenisz tego, co twój WZPN proponuje? No to możesz pojechać gdzieś indziej. Na drugi koniec Polski albo tuż obok. Albo zapłacić dowolnemu podmiotowi. Jedni robią tańsze szkolenia, inni droższe. Jeśli objętość zgadzać się będzie jednak z normami narzuconymi wcześniej przez federację, to punktuj sobie u EkstraTrenera czy innego organizatora takiej imprezy. Zdecyduj sam. A może u Wojewódzkiego Związku Piłki Nożnej, który przecież poza dwoma flagowymi imprezami w takim wypadku również może stanąć „do rywalizacji o klienta”? Niech wykaże się tylko kreatywnością, odpowiednim marketingiem i doborem prelegentów, niech bez handicapu opartego o punktowy monopol zepnie budżet. Myślę, że dziesięć godzin w sali wykładowej rocznie to dobra liczba dla każdego trenera. Tym bardziej, jeśli opcji alternatywnych, w tym wiele darmowych, będzie miał kilkadziesiąt.

  • Książki i ich recenzje

    Kolejną z opcji może być… czytanie książek. Co by było, gdybyśmy zaproponowali trenerowi pięć recenzji za pięć punktów do licencji? Pięć recenzji książek, związanych bezpośrednio lub pośrednio ze szkoleniem oraz ich recenzje? Napisanie takiej notki oraz refleksja na temat danego tytułu i treści w nim zawartych to przecież fantastyczny kierunek na rozwojowej ścieżce trenera. Gdyby do tego dołożyć jeszcze jakiś szablon, wobec którego trzeba byłoby odpowiedzieć: „co po lekturze książki zmieniło się na moich treningach?”, „co wyczytałem i zaintrygowało mnie w konfrontacji z moimi nawykami czy przekonaniami?”, „dlaczego książkę tę warto polecić innym trenerom?” – wtedy jestem przekonany, że książka pozostawiłaby trwały ślad i rys na szkoleniowym warsztacie jej czytelnika.

  • Wyjazdy na staże

    Chyba każdy trener uwielbia raz na jakiś czas zmienić otoczenie i klimat, by podejrzeć swojego kolegę po fachu. Dlaczego zagranicznych wyjazdów, które np. masowo organizuje COMT Coaching, nie warto wciągnąć do takiej punktacji? Tydzień w Lizbonie, Zagrzebiu, Madrycie czy Salonikach to niepodważalna wartość, z którą pewnie nikt nie będzie polemizował. Mało tego – kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu edukatorów brało już udział w stażach Bartka Kubicy, więc wiedzą dokładnie jak wyglądają one od środka. A może zorganizowanie czegoś na własną rękę? Może wyjazd do akademii Lecha Poznań, Legii Warszawa, Zagłębia Lubin czy Rakowa Częstochowa? Gdybyśmy wzorem książek dodali do tego jeszcze jakąś ankietę ewaluacyjną, którą trzeba byłoby po powrocie z wojażów wypełnić…

  • Analiza komunikacji trenera

    Nagranie odprawy przedmeczowej lub swojej ławki podczas gry i ich analiza pod kątem komunikacji? Co wniosły moje uwagi? Kiedy mój krzyk był bezwartościowy? W którym miejscu coaching mógł być efektywniejszy? Jaką sytuację przegadałem? Autoanaliza to podstawa samorozwoju w psychologii, a spotkałem wielu trenerów, którzy nagraniami „siebie w akcji” bywali wręcz zszokowani. Znów arkusz do wypełnienia na koniec, materiał video do załączenia w chmurze.

  • Otwarta przestrzeń

    Trener musi być kreatywny, więc zostawmy mu też trochę przestrzeni. Być może praca, która nie jest związana z wyjazdem na staż, udziałem w konferencji, czytaniem książek czy z analizami to też jakieś rozwiązanie? Prezentacja będąca opracowaniem zasad i regulaminu grupy, albo taka pod spotkanie z rodzicami, zebranie na starcie pracy opiekunami Skrzatów, opatrzona filmami i zasadami, która uświadamiać ma dorosłych? A może model gry? Badania naukowe? Analizy statystyczne czy inne treści, które mogłyby rozwinąć środowisko, ale i ich autora? Dałbym tu sporo swobody, bo nawet po swoich publikacjach widzę, jak bardzo wielokrotnie wpływają one na percepcję czytelników. Tutaj znów – jak w przypadku analiz – wszystkie materiały udostępniałbym innym trenerom. Inspirujmy się nawzajem. Temat i koncepcja mogłyby być najpierw zatwierdzane przez kogoś z PZPN-u, ale jeśli ten ktoś byłby osobą otwartą i nastawioną prostudencko (w tym przypadku protrenersko) – wierzę, że za pięć lat polski trener na platformie w chmurze PZPN-u, wchodząc do zawodu, będzie miał morze genialnych materiałów. A jeśli mógłby je jeszcze posortować według ocen edukatorów oraz, być może użytkowników, czyli innych trenerów, posortować prace od najlepszych u góry – no to pojawiłby się nam jeszcze ciekawy wariant dla dyrektorów akademi i działów HR w klubach. Z najlepiej ocenianych możnaby korzystać, proponując pracę. Ambitni mieliby więc motywację, żeby stworzyć coś fajnego. Skoro i tak muszą przedłużyć licencję, to może warto przyłożyć się trochę bardziej i zwrócić na siebie uwagę? Wiecie ilu trenerów zmieniło miejsce pracy lub pojawiło się w jakimś nowym projekcie dzięki „Jak Uczyć Futbolu”? Ja wiem, bo wielu z nich później dziękowało mi za to. W sumie to nie wiem za co, bo to przecież oni zrobili dobrą robotę…

Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym pewniejszy jestem tego, że możliwości jest multum. Te powyżej to tylko kilka szybkich strzałów – strzałów lepszych lub gorszych. Ale jednocześniej strzałów na pewno bliższych celu niż to, co obecnie. Trener Grycmann polecił w audycji, byśmy zebrali wszystkie pomysły i wymyślili koncepcję na przedłużanie licencji wspólnie. Dzielę się więc tym, w czym widzę potencjał. W czym potencjał widzicie wy? Namiar na mnie dostępny jest choćby poniżej, więc jeśli macie ochotę – piszcie. Chętnie przekieruję dalej.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Chcesz podyskutować o szkoleniu? O najnowszym artykule? Nie zgadzasz się ze mną lub chciałbyś coś dodać? Napisz koniecznie – przemyslaw.mamczak@weszlo.com.