CLJ-ka od środka: „GKS Tychy jest za dużym klubem, żeby miał tylko jedną CLJ-kę” 

Co słychać w akademii GKS-u Tychy? Dlaczego na rynku trenerskim szukają i pozyskują byłych piłkarzy? Co się zmieniło w tym klubie na przestrzeni ostatnich dwóch lat? Czy w CLJ-ce będziemy częściej oglądać drużyny z Tych? Rozmawiamy z Jarosławem Zadylakiem, koordynatorem szkolenia młodzieżowego w akademii GKS-u.

CLJ-ka od środka: „GKS Tychy jest za dużym klubem, żeby miał tylko jedną CLJ-kę” 

Pan jako koordynator szkolenia młodzieżowego w akademii GKS-u Tychy obserwuje z boku poczynania drużyny juniora młodszego w CLJ U-17. Jak pan ocenia grę i postawę tego zespołu po 9. kolejkach? W tabeli z dorobkiem siedmiu punktów na koncie zajmujecie przedostatnie miejsce.

– Jeżeli chodzi o CLJ-kę to zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będzie to trudniejszy sezon od poprzedniego, w którym grał rocznik 2004. Byliśmy tego świadomi. Natomiast oceniając postawę zespołu na podstawie tych dziewięciu spotkań, mogę powiedzieć, że stać ich na wiele więcej. Na pewno ta drużyna musi lepiej wykorzystywać sytuacje bramkowe, które sobie stwarza. Gdybyśmy mieli wyższą skuteczność to tych punktów na naszym koncie byłoby więcej. Aczkolwiek charakteryzując ten zespół trzeba zaznaczyć, że jest ambitny i zdeterminowany w dążeniu do celu.

Zaznaczył pan w pierwszym zdaniu, że byliście przekonani o tym, że będzie to trudniejszy sezon od poprzedniego. Skąd te obawy?

– Jeszcze przed startem poprzedniej rundy CLJ U-17 aż czterech zawodników z  tej drużyny podpisało profesjonalne umowy z naszym klubem, co też jasno pokazuje, że było tam sporo indywidualności – Miłosz Pawlusiński, Natan Dzięgielewski, Artur Sip, Dorian Orliński, czy Kacper Żelazowski. Oni potrafili zrobić różnicę na boisku. Z kolei w roczniku 2005 nie mamy takich osób. Bazujemy na zespołowości.

Mówiąc bez ogródek rocznik 2005 jest po prostu słabszy od 2004 i o mniejszym potencjale sportowym?

– Pod względem indywidualności to na pewno tak. Aczkolwiek jest to drużyna, która powinna sobie poradzić w Centralnej Lidze Juniorów U-17. Tu nie powinno być problemów, jeśli po prostu poprawią skuteczność wykańczania akcji, które sobie stwarzają podczas spotkań. Nie ma co ukrywać, że brakuje tu indywidualności, czyli zawodników, którzy w trudnych momentach wzięliby odpowiedzialność za grę na swoje barki.

Wracając jeszcze do poprzedniego sezonu, gdzie po raz pierwszy w historii graliście w CLJ-ce, jak go pan ocenia? Bo był taki moment w tamtej rundzie, że byliście w grze o zajęcie pierwszego miejsca w grupie C i awansu do półfinału mistrzostw Polski U-17. Widziałem pana wypowiedzi przed startem CLJ U-17, gdzie pan mówił o tym, że baliście się tej ligi i nie wiedzieliście, z czym to się będzie wiązać. Nie taka ta liga straszna, jak ją malują?

– Przede wszystkim zależało nam na tym w klubie, żeby mieć tę CLJ-kę. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy bardzo mocny rocznik 2004 i powinniśmy wywalczyć awans do CLJ-ki, ale nie wiedzieliśmy, co nas czeka w tej lidze. Obawy były duże, ale po czasie mogę powiedzieć, że bezpodstawne, ponieważ nasza drużyna do przedostatniej kolejki, gdzie przegraliśmy z Rakowem Częstochowa, miała ogromne szanse na to, żeby tę ligę wygrać. Dużo nam nie brakowało do tego celu. To był zespół, który mógł coś więcej ugrać w tych rozgrywkach.

Co teraz dzieje się z tymi chłopakami, którzy grali w CLJ U-17 w poprzednim sezonie? Zauważyłem, że sztab trenerski, który pracował z tym zespołem poszedł o kategorię wyżej, czy wraz z nim udali się zawodnicy i cel jest taki, żeby powalczyć o CLJ U-18? Czy jednak priorytetem jest dla was to, żeby ogrywali się już na seniorskim poziomie w rezerwach i pojawiali się na treningach pierwszego zespołu?

– Głównym celem naszej akademii jest jak najszybsze dostarczenie młodych zawodników do piłki seniorskiej. Chwilę temu wymieniłem takie nazwiska jak: Pawlusiński, Dzięgielewski, Sip, Orliński i Żelazowski. Oni będąc w CLJ U-17, trenowali już z drugim zespołem. Jeżeli nie łapali się do meczu rezerw lub zbliżało się spotkanie w CLJ-ce to na ostatnią jednostkę treningową lub dwie byli zsyłani do tej drużyny. Aczkolwiek byli to zawodnicy, którzy głównie trenowali w seniorach. Przy sukcesywnej współpracy z trenerem pierwszego zespołu, Arturem Derbinem byli też zapraszani na zajęcia pierwszego zespołu, jeździli na zgrupowania itd. Bardzo szybko trafili do piłki seniorskiej, mając na uwadze to, że taki zawodnik jak Natan Dzięgielewski jest z końca roku, zaistniał w IV lidze jako 15-latek. Potrzebowaliśmy zgody lekarza i rodziców, żeby mógł wystąpić w tych rozgrywkach. Bardzo cieszyło nas to, że młodzi zawodnicy bardzo szybko weszli do piłki seniorskiej, bo oni też na to zasłużyli, żeby dawać im szanse. Obecnie ci najbardziej wyróżniający się piłkarze funkcjonują tylko i wyłącznie w seniorach – pierwszy lub drugi zespół. Gdy któryś z nich nie łapie za wielu minut w rezerwach to schodzi do drużyny juniora starszego, której cel na tę rundę jest taki, żeby awansować do Ligi Makroregionalnej U-19.

Myślicie o tym, żeby powalczyć o awans do CLJ U-18?

– Tak, naszym pierwszym celem jest awans do Ligi Makroregionalnej U-19, żeby móc powalczyć o poziom centralny, jednak najpierw trzeba zająć pierwsze lub drugie miejsce w lidze wojewódzkiej, a później wygrać makroregion.  Jeśli uda nam się wykonać ten pierwszy krok to będziemy starać się o to, żeby zdobyć drugą CLJ-kę, bo uważamy, że GKS Tychy jest za dużym klubem, żeby miał tylko jedną.

W archiwalnych wywiadach mówił pan często o tym, że jednym z waszych głównych celów sportowych jest sukcesywne robienie awansu drużyn młodzieżowych. Rozumiem, że w niedalekiej przyszłości chcielibyście mieć trzy drużyny na poziomie centralnym tak, jak największe polskie akademie w Polsce? 

– Priorytetem, który założyliśmy sobie jeszcze w zeszłym roku to awans do CLJ U-15. Ten plan skrzętnie realizujemy. Wszystko idzie, jak na razie, po naszej myśli. Chcielibyśmy już w przyszłym roku powalczyć o tę ligę. Mamy silny zespół, który jest dobrze przygotowany i wszystko jest tak ułożone, żeby w Tychach była również CLJ-ka U-15. Jeśli awansujemy na poziom centralny również w kategorii U-18, będziemy bardzo szczęśliwi, bo to dla naszego klubu jest bardzo ważne, żeby grać na jak najwyższym poziomie w rozgrywkach młodzieżowych. Jeśli nie CLJ-ka to I liga wojewódzka i robimy wszystko, żeby nasze drużyny grały w najsilniejszych ligach, bo tylko w taki sposób mogą poprawiać swoje umiejętności i się rozwijać.

Czym jest dla was Centralna Liga Juniorów?

– Pod każdym względem jest dla nas bardzo ważna, i sportowym, i marketingowym. Przede wszystkim jest to magnes, który przyciąga zawodników do naszego klubu. Jeżeli chcemy pozyskać jakiegoś utalentowanego zawodnika to CLJ-ka jest też silną kartą przetargową.

Czy Centralna Liga Juniorów odpowiednio przygotowuje młodych zawodników do wejścia w piłkę seniorską? 

– Na pewno tak, bo jest to najwyższy poziom sportowy w danym roczniku. Spójrzmy na to, że w CLJ-ce gra się z takimi drużynami jak: Zagłębie Lubin, Górnik Zabrze, Śląsk Wrocław. Sam ten fakt pokazuje, że jest to poważna piłka i grają tu uznane marki, co sprawia, że większy prestiż jest tych rozgrywek. Zawodnicy muszą wzbijać się na wyżyny swoich umiejętności, żeby móc z tymi zespołami rywalizować, co sprawia, że szybciej się rozwijają.

Co się zmieniło w akademii GKS-u Tychy od momentu, kiedy został pan koordynatorem szkolenia w klubie? Jakie poczyniliście działania w ostatnim czasie?

– W styczniu miną dwa lata od kiedy jestem koordynatorem grup młodzieżowych. Priorytetowym celem było to, żeby w naszym klubie pojawiła się Centralna Liga Juniorów. Zrobiliśmy z trenerami wszystko, żeby tę CLJ-kę mieć. Na pewno dużą wartością do klubu było pozyskanie trenera Przemysława Pitrego. Dla mnie, czyli osoby, która grała przez dziewiętnaście lat zawodowo w piłkę, ważne jest to, żeby w najstarszych rocznikach pracowali trenerzy z autorytetem, byli piłkarze. Młody zawodnik musi czuć zaufanie do szkoleniowca i wierzyć w to, co on mówi, i radzi, żeby wykonywać na treningach. Chcieliśmy taką osobę pozyskać do klubu i to nam się udało, z czego się cieszymy. I jakby nie było to Przemysław Pitry wywalczył pierwszy, historyczny awans GKS-u Tychy do CLJ-ki. Poza tym wraz z trenerami zbudowaliśmy własny model gry i filozofię pracy w grupach młodzieżowych. Ważne, że mamy wszystko usystematyzowane, wiemy, jak mamy pracować. Oceniając te dwa lata, nie można pominąć sukcesywnych awansów, które wywalczamy i będziemy wywalczać w kolejnych rundach. Oczywiście, zawsze może być lepiej, ale myślę, że nie mamy się czego wstydzić.

Czym charakteryzuje się wasz model gry, który stworzyliście?

– Chcieliśmy stworzyć model gry dla grup młodzieżowych oparty na podstawowych fundamentach gry, żeby wszystko było jasne i klarowne dla zawodników. Ten model gry wdrażamy od kategorii młodzika i on również funkcjonuje we wszystkich starszych kategoriach. Z kolei młodsi pracują w oparciu o Fundamenty Gry, które mamy w filozofii klubu.

Często mówi się, że trener z doświadczeniem piłkarskim jest w stanie więcej przekazać młodym zawodnikom od tych bez tego doświadczenia. Czy zgadza się pan z tą tezą?

– Uważam, że jest to duża wartość dodana do drużyny, jeżeli trener grał na wysokim poziomie w piłkę nożną. Taki szkoleniowiec z doświadczeniem boiskowym wie, jak zareagować w każdej sytuacji. Czasem trzeba coś pozmieniać w treningu, gdy po prostu nie idzie. I to doświadczenie pomaga, bo taki trener wie, jak się zachować w trudnych sytuacjach, bo już przeżył coś podobnego podczas swojej kariery i wyciągnął wnioski. To jest ta wartość dodana. Aczkolwiek muszę to zaznaczyć, że każdy trener powinien mieć też dużą wiedzę teoretyczną.

Czy Przemysław Pitry był tym brakującym ogniwem w waszej drodze po pierwszą w historii CLJ-kę?

– Gdy przyjąłem propozycję od klubu, żebym został koordynatorem szkolenia to też przypadła mi rola pierwszego trenera drużyny U-17. Jednym z moich priorytetowych celów był awans do CLJ-ki. Pech chciał, że to był czas, kiedy przyszedł lockdown i nie udało się rozegrać tamtej rundy wiosennej, do której miał przystąpić rocznik 2003 i 2004. Minął sezon i do kolejnego już musiał przystąpić kolejny rocznik 2004, musieliśmy dokonać działań, żeby odseparować od siebie te roczniki i stworzyć jeden silny zespół, który powalczy o awans. To był czas, kiedy otrzymałem propozycję pracy przy pierwszym zespole, dlatego nie mogłem prowadzić już tej drużyny, a później do moich obowiązków też należała rola pierwszego szkoleniowca w rezerwach. Dlatego szukaliśmy odpowiedniego trenera, który mógłby się podjąć wyzwania i wywalczyć awans do CLJ-ki. Chcieliśmy, żeby to był szkoleniowiec z autorytetem i doświadczeniem piłkarskim. Zależało mi na tym, bo ta grupa była nie tylko mocno pod względem piłkarskim, ale i charakterów. Potrzebny był im trener z autorytetem, silnym charakterem, osobowością i dużą wiedzą piłkarską, żeby wycisnąć z tych zawodników wszystko, co najlepsze. Padło na Przemysława Pitrego i z tego się cieszymy, bo ten pomysł wypalił.

W jednym z wywiadów dla klubowej telewizji GKS-u Tychy powiedział pan takie zdanie: „projekt TOP Talent był na bardzo potrzebny”. Co się z mieniło po wprowadzeniu tego projektu? I jakie przynosi to efekty?

– Przynosi wiele efektów. Mamy tu do czynienia z grupa wyselekcjonowanych zawodników o największym potencjale w akademii. Dzięki projektowi TOP Talent chłopcy trenują dodatkowo raz lub dwa razy w tygodniu w grupach pięcio-, sześcioosobowych, gdzie głównie koncertujemy się na treningu pozycyjnym. To jest ogromna wartość dodana. Do tego ta grupa ma do dyspozycji psychologa sportu, który uważam, że jest bardzo ważny w procesie szkolenia. I oni mogą z nim pracować w grupach lub indywidualnie. Cieszymy się, że zawodnicy z tego korzystają i traktują te zajęcia bardzo poważnie. Uważam, że ten projekt dał nam wiele korzyści, bo w tak małej grupie możemy bardziej się skupić na deficytach, które mają ci zawodnicy. To jest dla nas ważne i bazujemy na konsultacjach z innymi trenerami. Jeśli ja prowadzę takie zajęcia i mam w grupie zawodników z rocznika 2005 to pytam się trenera Sebastiana Idczaka, nad czym powinienem popracować indywidulanie z chłopcami, bo on ich ogląda na co dzień i wie, czego oni potrzebują i co im brakuje. To jest bardzo rozwojowe.

Jakie cele wyznaczyliście sobie a rundę jesienna, jeśli chodzi o wszystkie grupy młodzieżowe GKS-u Tychy? 

– Chcemy powalczyć o Ligę Makroregionalna U-19. W juniorze młodszym interesuje nas utrzymanie w CLJ U-17, a w pozostałych kategoriach wiekowych mierzymy w awanse na najwyższe możliwe szczeble rozgrywek. Przede wszystkim patrzymy na trampkarza starszego, gdzie chcemy awansować od CLJ U-15. To jest nasz priorytetowy cel.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix