CLJ-ka od środka: „Nie czerpiemy z tego projektu żadnych profitów”

UKS Lotos Gdańsk w kolejnym sezonie znajduje się w czubie tabeli CLJ U-15. Pomimo tego, że to nie jest szkółka piłkarska, a projekt realizowany m.in. przez „Piłkarską Przyszłość z Lotosem”. Trafiają do niego zawodnicy w wieku 13-15 lat, po to, by podnieść swoje piłkarskie umiejętności w rywalizacji z lepszymi. Z Łukaszem Godlewskim, który prowadzi drużynę Lotosu w CLJ-ce, przeprowadziliśmy gorącą dyskusję na temat projektu i kontrowersji, które wywołuje.

CLJ-ka od środka: „Nie czerpiemy z tego projektu żadnych profitów”

Runda jesienna Centralnej Ligi Juniorów U-15 powoli dobiega końca. Do rozegrania zostały tylko dwie kolejki. Jak pan podsumuje poczynania swojego zespołu w tej części sezonu, gdzie po 12. meczach zajmujecie drugie miejsce w tabeli?

– Patrząc na cały nasz projekt w zupełnie inny sposób podsumowuje rundę jesienną w CLJ U-15. Z tego względu, że naszym głównym celem jest rozwój indywidualny chłopców, a wiadomo, że gra w tej lidze to dla nich cenne doświadczenie. Z uwagi na wysoki poziom rozgrywek mogą co tydzień podnosić swoje umiejętności rywalizując z najlepszymi. Cieszymy się, że nasza dobra postawa w lidze spowodowała to, że będziemy mogli grać na tym poziomie również w rundzie wiosennej, a to przyniesie im kolejne cenne doświadczenia. Obserwując ligi wojewódzkie w naszym makroregionie, można dojść do takich wniosków, że nowi beniaminkowie będą mocni i poziom CLJ U-15 grupy B na wiosnę będzie jeszcze wyższy.

Rozumiem, że dla was najważniejszy jest rozwój indywidualny, ale też chciałbym zahaczyć o aspekt sportowej rywalizacji. Jak pana podopieczni sprawowali się w meczach CLJ-ki jako całość, drużyna? 

– My na pewno chcemy grać ofensywnie. Na stronie Facebookowej „Piłkarska Przyszłość z Lotosem można zobaczyć gola Oskara Śliwowskiego w ostatnim meczu z Radunią Stężyca. Oczywiście był to piękny strzał przewrotką, ale warto też zwrócić uwagę, ilu zawodników uczestniczyło w tej akcji ofensywnej, a było ich aż ośmiu w strefie wysokiej. Idealnym podsumowaniem naszej gry ofensywnej jest ta bramka. Chcemy, żeby nasi boczni obrońcy grali wyżej i parli do przodu. Z kolei, jeżeli chodzi o naszą defensywę to w większości naszych spotkań wyglądało to również obiecująco, jesteśmy drugim zespołem z najmniejszą ilością straconych bramek. Gramy w obronie wysokiej i było wiele takich momentów, gdzie odbieraliśmy piłkę w strefie niskiej przeciwnika. Jeżeli chodzi o nasze cele i obszar techniczno-taktyczny to również z uwagi na nasz dwuletni projekt, gdzie w pierwszym roku pracy skupiamy się głównie na działaniach indywidualnych i grupowych – widać duży progres u naszych zawodników. W drugim roku pracy, gdzie pojawia się Centralna Liga Juniorów U-15 skupiamy się na działaniach zespołowych i uważam, że idzie to w dobrym kierunku. Jednak, jeśli mówimy o aspekcie stricte sportowym to naszym celem nie jest spoglądanie na tabelę, a to, żeby chłopcy mieli okazję rywalizować przez cały sezon na tym poziomie rozgrywkowym.

Czy tabela oddaje poziom tej ligi? Dwie drużyny odstają od reszty, a pozostali są na równi, gdzie każdy może wygrać z każdym. Mam na myśli Lecha Poznań, które wszystkie mecze wygrał i Spartę Sycewice, która jest outsiderem z zerowym dorobkiem punktów na koncie.

– Lech Poznań na pewno jest poza zasięgiem tej ligi. Jeżeli chodzi o Spartę Sycewice to na ten zespół należy spoglądać trochę inaczej. Z resztą szeroko opisywaliście to na łamach portalu, gdzie ci chłopcy dobrze radzili sobie w lidze wojewódzkiej – mieliśmy też z nimi okazję rywalizować na tym poziomie, więc mogę to potwierdzić – a w CLJ nie idzie im za dobrze. Trzeba sobie zadać pytanie – czy byli dobrze przygotowani do tego, żeby grać w Centralnej Lidze Juniorów? Nie chciałbym tego oceniać, bo rozegraliśmy z nimi tylko dwa spotkania, a pozostałych po prostu nie widziałem, ale należałoby się nad tym zastanowić. Jednak dodam, że Lecha bacznie obserwowałem w tym sezonie i obejrzałem sporo ich spotkań, i mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że na ten moment są poza zasięgiem tej grupy. 

Niech pan coś powie teraz o swojej drużynie… 

– Właśnie! Znam dobrze wasz czwartkowy cykl z wywiadami i wiem, jak działają inne akademie i ich projekty, które realizują. Dlatego też warto skupić się na sensie naszego projektu, za którym stoi Pomorski ZPN przy wsparciu Urzędu Marszałkowskiego i programu „Piłkarska Przyszłość z Lotosem”, bo jest inny niż wszystkie. Celem tej inicjatywy jest połączenie edukacji z możliwością szkolenia piłkarskiego dla wyróżniających się zawodników z województwa pomorskiego. To jest najistotniejsze, a naszym celem szkoleniowym jest rozwój indywidualny chłopców, żeby to był ich kolejny krok do zrealizowania swoich celów i marzeń. Jeżeli chodzi o nasz projekt to należy zaznaczyć, że zawodnicy są wypożyczeni do nas z klubów macierzystych na dwa lata, czyli okres 7-8 klasy szkoły podstawowej. Nikomu nic nie ujmując, niektórzy chłopcy, którzy do nas przychodzą, doznają wielkiego przeskoku jakościowego. Wcześniej trenowali dwa razy w tygodniu i rozgrywali mecze na poziomie klasy okręgowej, a tutaj trafiają do silnej grupy treningowej, gdzie ćwiczą sześć razy w tygodniu (w środę mamy dwie jednostki). Do tego puentą naszej tygodniowej pracy są mecze w lidze wojewódzkiej lub CLJ U-15. Dlatego niektórzy chłopcy przeżywają szok, jeżeli chodzi o obciążenia treningowe. Na ten moment nasza drużyna liczy 24 zawodników, z czego 16 mamy zakwaterowanych w internacie. 

Dlaczego szesnastu jest w internacie, a nie cała grupa?

– Bo są to chłopcy z całego województwa, więc są też tacy, którzy mieszkają w Trójmieście i mają blisko do nas. Dużym plusem jest dla nas to, że internat jest zintegrowany z budynkiem szkolnym. Podziwiam osoby, które decydują się na taki krok, żeby przenieść się ze swojej rodzinnej miejscowości do internatu. Bo to jest duże wydarzenie i na pewno niełatwa decyzja, którą musieli podjąć rodzice wraz z synem. Plan treningowy jest zintegrowany z lekcyjnym. Realizujemy mikrocykl treningowy po zajęciach szkolnych lub rozpoczynamy dzień od treningu tak, jak ma to miejsce we wtorek czy czwartek, a później odprowadzamy chłopaków do szkoły. Warto zaznaczyć, że ta klasa sportowa jest pod patronatem Pomorskiego ZPN, wspierana przez „Piłkarską Przyszłość z Lotosem”, czyli chłopcy nie ponoszą żadnych dodatkowych kosztów, bo dzięki tym organizacjom mają zapewniony sprzęt sportowy, letnie i zimowe zgrupowania oraz wszelkie wyjazdy na mecze i turnieje. Dodatkowo, zawodnicy, którzy rok już funkcjonują z nami i obecnie występują na poziomie CLJ-ki, są objęci stypendium sportowy, który jest finansowany przez „Piłkarską Przyszłość z Lotosem”.

Dlaczego ten projekt obejmuje tylko dwa lata pracy w okresie 7 i 8 klasy szkoły podstawowej? 

– To był pomysł prezesa Pomorskiego ZPN, żeby to była kontynuacja byłego GOSSM-u (Gimnazjalny Ośrodek Szkolenia Sportowego Młodzieży). Braliśmy pod uwagę rozwój chłopców. W tym momencie mamy CLJ U-15, więc jest to dobre przygotowanie do tego, żeby ci zawodnicy mogli się rozwijać w starciach z najmocniejszymi rywalami w Polsce.

Dotarły do mnie różne głosy z kilku środowisk dotyczących działań waszego projektu. Powtarzano mi, że UKS Lotos Gdańsk to jest sztuczny twór, który nie ma za wiele wspólnego ze szkoleniem młodzieży, tylko mąci w głowach młodych ludzi i nie ma realnego wpływu na ich rozwój. Jest pan w stanie skonfrontować się z tymi opiniami?

– Ani Pomorski ZPM ani „Piłkarska Przyszłość z Lotosem” nie czerpię z tego żadnych profitów, więc ciężko mi się odnieść do komentarzy, że my mieszamy tym chłopcom w głowach. Pamiętajmy o tym, że oni mają 13 lat, kiedy do nas przychodzą. Zaznaczę raz jeszcze, że my nie czerpiemy z tego projektu żadnych profitów, mało tego, zawodnik, który do nas przychodzi, ma z tego same korzyści. A propos tego mieszania chłopcom w głowie to pamiętajmy, że nabór do naszego projektu jest otwarty i na przykładzie roczników, które prowadziłem, czyli 2005 i 2007 mogę powiedzieć, jak wyglądało „pozyskiwanie” zawodników. Obserwowaliśmy ich w lidze, potem przeprowadzaliśmy wywiad, ale następny krokiem był nabór otwarty, gdzie odbyły się testy sprawności ogólnej i ocena gry. Oczywiście, jeśli widzieliśmy potencjał w danym zawodniku, żeby sprawdził się w silnej grupie treningowej to wysyłaliśmy taką informację do klubów, że jesteśmy danym chłopcem zainteresowani, a dopiero potem rozmawialiśmy z rodzicami, żeby przedstawić im projekt. Mamy wysoko wykwalifikowaną kadrę trenerską i oferujemy zawodnikom trening w silnej grupie treningowej.

Do tego gwarantujemy opiekę fizjoterapeutyczną, fundusz stypendialny i ubezpieczenie. Wspomniałem również o sprzęcie sportowy oraz wyjazdach na obozy, które są finansowane przez nasz projekt. Najważniejszy w tym wszystkim jest rozwój chłopców i po dwóch latach możemy zobaczyć, co będzie dalej się z nimi działo. Tak, jak wspomniałem oni są wypożyczeni do nas na dwa lata z klubów macierzystych, więc po tym czasie mogą wrócić lub trafić do bardziej renomowanej akademii. Sam pan wspomniał, że zajmujemy drugie miejsce w CLJ-ce, gdzie co tydzień chłopcy pokazują swoje umiejętności skautom i trenerom z całej Polski, więc mogą komuś wpaść w oko i pójść gdzieś wyżej. Warto zaznaczyć, że w takim przypadku ekwiwalent za wyszkolenie trafia do klubów macierzystych. Po moich doświadczeniach z rocznikiem 2005, mogę powiedzieć, że chłopcy trafili do innych akademii, które zapłaciły ekwiwalent klubom z województwa pomorskiego za wyszkolenie i nie były to małe kwoty, więc korzyść czerpią wszyscy.

Skoro jest to projekt przyszłościowy, wspierany przez firmę Lotos oraz Wojewódzki ZPN, który ma rozwijać młodych zawodników, dlaczego funkcjonuje tylko w Gdańsku, a nie w całej Polsce? 

– Dobre pytanie. W rozmowach z ludźmi z innych województw mogę panu powiedzieć, że oni zupełnie inaczej odbierają nasz projekt. Mam takie pytanie, kto panu powiedział, że mącimy zawodnikom w głowach? To byli trenerzy spoza naszego województwa czy stricte od nas?

To były głosy nie tylko trenerów, ale i rodziców. I pochodziły nie tylko z województwa Pomorskiego. 

– Kontynuując, dążyłem do tego, że trenerzy spoza województwa, z którymi rozmawialiśmy, bardzo chwalili nasz projekt i chcieliby, żeby funkcjonował także u nich. Dlaczego w Gdańsku? Bo to był zamysł Pomorskiego ZPN, a do tego znalazł się odpowiedni podmiot, który wsparł ten projekt – „Piłkarska Przyszłość z Lotosem”. Oni zadbali o to, żeby chłopcy, którzy chcą uczestniczyć w naszym projekcie, nie musieli za nic płacić. Wiem, że jest jedno województwo, które mocno myśli o tym, żeby u nich ruszył taki projekt. Uważam, że jeśli powstałyby takie ośrodki jak nasz w każdym województwie to na pewno przyniosłyby wiele korzyści dla wszystkich. Prosta matematyka, 16 ośrodków po załóżmy 20 zawodników czyli 320 zawodników w zorganizowanym, systematycznym procesie szkoleniowym. A pamiętajmy, że szkolenie obejmuje dwa roczniki czyli podwajamy tą liczbę. Niekoniecznie też muszą wszyscy grać w CLJ-ce, może graliby tylko ze sobą? Może wtedy odbiór innych trenerów byłby jeszcze bardziej korzystny dla tego projektu?

Nie jestem przekonany, czy udzielił pan konkretnej odpowiedzi na to pytanie, dlaczego akurat w Gdańsku funkcjonuje ten projekt. Bo te negatywne opinie ludzi, z którymi się spotkałem dotyczyły też tego, że wy jako UKS Lotos Gdańsk jesteście sztucznym tworem. I padały takie pytania, skoro to jest taki świetny projekt, dlaczego funkcjonuje tylko w Gdańsku?

– Pomysł i zasługa przy tym projekcie należy do prezesa Pomorskiego ZPN i programu „Piłkarska Przyszłość z Lotosem”. Tak bym to interpretował. Też nie bez przyczyny podkreślam to, że my nie czerpiemy z tego profitów. Dlaczego w naszym województwie nie ma takiego projektu jak nasz, ale komercyjnego? W innych województwach są, a nie mówię tu o akademiach, a projektach, gdzie chłopcy mają zintegrowaną edukację ogólną z kształceniem sportowym, ale muszą płacić 1500 złotych za sprzęt sportowy, obozy itd. Po czym chcąc wrócić do klubów macierzystych, te muszą zapłacić określoną klauzulę.

Na pewno tym, co przyciąga zawodników do was jest Centralna Liga Juniorów…

– Tu nie chodzi o to, że ona ma przyciągać. Wiemy, jak patrzą dzieci i rodzice na Centralną Ligę Juniorów. Akademie też promują nabory do siebie poprzez to, że posiadają CLJ-kę to działa jak magnes. Gdy zawodnik U-17 nie znajduje się obecnie w klubie, który ma tę ligę to za wszelką cenę szuka zespołu po całej Polsce, żeby grać na tym poziomie. Traktujemy CLJ-kę jako miejsce, który daje zawodnikom możliwość zbierania doświadczenia i kolejny krok do rozwoju umiejętności.

Tym wstępem dążyłem do zupełnie innego pytania – czym jesteście w stanie przekonać do siebie zawodników, żeby do was przyszli? Bo CLJ-ka pojawia się w ósmej klasie szkoły podstawowej i równie dobrze chłopcy, którzy do was przychodzą, mogą się nie doczekać tych rozgrywek, gdy przydarzy się spadek starszego rocznika, czego nie można wykluczyć. Na poziomie I ligi wojewódzkiej jest wiele drużyn i zawodników. W jaki sposób jesteście w stanie namówić chłopca do tego, żeby zmienił klub i szkołę, skoro gra na co dzień na tym samym poziomie rozgrywkowym – I liga wojewódzka? Czy też trochę nie działacie tak, żeby osłabić inne drużyny z waszej ligi poprzez podbieranie zawodników, żeby samemu stworzyć jeden silny zespół? To pytanie też wiąże się z tymi głosami o tym, że jesteście sztucznym tworem, który zabiera innym zawodników, żeby osiągnąć dobry wynik w lidze, kosztem tych ekip.

– Mam na to zupełnie inną optykę. Podam może kilka przykładów, żeby zobrazować mój punkt widzenia. Leśnik Cewice to klub, gdzie był jeden wyróżniający się zawodnik i my go zaprosiliśmy do siebie na testy, na których dobrze wypadł i zaoferowaliśmy mu regularny trening w silnej grupie treningowej. W jaki sposób mu mącimy w głowie, skoro jest w klubie, który w niedalekiej przyszłości nie będzie w stanie stworzyć drużyny w jego roczniku? My wyciągamy do niego rękę, wypożyczamy go z Leśnika, a ten klub ma szansę za jakiś na nim zarobić w postaci ekwiwalentu za wyszkolenie, jeśli na tyle się rozwinie, że będą nim zainteresowane większe akademie. Do tego też patrząc z perspektywy rodzica to ich syn ma godzinę drogi z domu do nas. Inny przykład, a propos osłabienia klubów z regionu, chłopiec z Wietcisy Skarszewy, owszem grali na poziomie I ligi wojewódzkiej, ale to sam trener tej drużyny wskazywał nam tego zawodnika, żeby go zaprosić do nas na testy, do silnej grupy treningowej. I ten chłopak przyszedł do nas i rywalizował w lidze z Wietcisą, co było dla niego dużym przeżyciem. Ta drużyna zajęła ostatnie miejsce w tabeli. Pytanie – gdybym ten zawodnik został w tym zespole to by się tak rozwinął, jak u nas? On otrzymał niedawno trzy zaproszenia do innych klubów po obserwacji, jak sobie radził w rozgrywkach CLJ U-15. Mogę mnożyć kolejne przykłady. Był taki chłopak w roczniku 2005, który wchodził do internatu z płaczem, w momencie, gdy rozpoczynał się nasz projekt. Nie tylko on płakał, ale też jego mama. Zapytałem się ich: „co się stało?”. Roztrzęsiona mama mi odpowiedziała, że boją się rozłąki i nie wiedzą, czy sobie z tym poradzą – jedna i druga strona. Po mojej rozmowie wyszło wszystko dobrze i w dalszej perspektywie trafił do klubu z Wielkopolski. Możemy teraz sobie gdybać, co by było, gdyby od razu wyjechał poza województwo i jak poradziłby sobie w obcym otoczeniu. Ten projekt to też przygotowanie do dalszego życia, rozłąki z domem, gdzie w przyszłości łatwiej będzie oswoić się z nowym środowiskiem.

W naszej prywatnej rozmowie powiedział pan, że czytał wywiad z Krzysztofem Wilkiem, który jest trenerem u was i odczuł pan niedosyt. Co w tej rozmowie zabrakło? Co nie wybrzmiało, jeśli chodzi o wasz projekt? Jakich pytań nie zadałem, a powinienem?

– Moim zdaniem zabrakło pytań i argumentów dotyczących celu tego projektu i jakie korzyści płyną z niego dla rodzica, zawodnika i klubu macierzystego. 

W takim razie niech pan rozwinie swoją myśl. Co powinniśmy wiedzieć o tym projekcie? Niech pan też laikowi wyjaśni, dlaczego działacie w taki specyficzny sposób, gdzie wypożyczacie zawodników i działacie z nimi w okresie, gdy są w klasach 7-8 szkoły podstawowej.

– Cel – rozwój zawodników z mniejszych ośrodków szkoleniowych w silnej grupie treningowej. Podałem wcześniej korzyści, jakie płyną dla rodzica, zawodnika i klubu macierzystego. Nie czerpiemy z tego żadnych profitów, a tak, jak pan zauważył, ciągle walczymy z takimi opiniami, że mącimy młodym chłopcom w głowach. Wiem, że tak to jest odbierane, aczkolwiek nie za bardzo rozumiem, dlaczego tak się dzieje. Bo nasz projekt jest następstwem GOSSM-ów. W każdym województwie był taki ośrodek, który skupiał zawodników w jednym miejscu, gdzie mieli zintegrowaną edukację szkolną z rozwojem sportowym. Trzy lata spędzali w GOSSM, a później wracali do swoich macierzystych klubów lub szli gdzieś dalej w Polskę. U nas to trwa dwa lata, a zawodnik po tym czasie może trafić do większego ośrodka szkoleniowego, gdzie jego poprzedni klub otrzyma fundusze za wyszkolenie w postaci ekwiwalentu. Jeden z zawodników z rocznika 2006 grał w CLJ U-15, przeniósł się do Lecha Poznań, po trzech miesiącach wrócił do swojego macierzystego klubu, Jaguara Gdańsk z różnych powodów. Wyciągnęliśmy do niego pomocną dłoń, pomogliśmy mu w wielu obszarach. Teraz gra w IV lidze w barwach Jaguara Gdańsk, gdzie strzela bramki i regularnie asystuje. Jest młodzieżowym reprezentantem Polski. Kto wie, gdzie, w jakim miejscu byłby, gdyby nie kompleksowa pomoc UKS Lotos.

Czy w tym czasie, kiedy rekrutujecie zespoły, czyli 7-8 klasa szkoły podstawowej – Lechia Gdańsk czy Arka Gdynia to wasi konkurenci, jeśli chodzi o pozyskiwanie zawodników?

– My mamy otwarty nabór i testy. Nie traktowałbym tych klubów jako naszą konkurencję. Musimy zadać sobie pytanie, co się stanie z zawodnikami po dwóch latach pracy z nami? Może trafią do Arki lub Lechii? Czyli pozostaną w naszym województwie pomorskim. To wszystko jest uzależnione od decyzji tych klubów, zawodników, rodziców i klubów macierzystych.

Co was wyróżnia na tle innych ośrodków szkoleniowych w regionie?

– Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo pod względem szkoleniowym nie wiem, jak funkcjonują inne ośrodki w naszym regionie. Mogę jedynie powiedzieć o naszych mocnych stronach, żeby się nie powtarzać to skupię się na tym, co jeszcze nie padło w tej rozmowie, a warto podkreślić, że u nas funkcjonuje. Mamy taką możliwość, żeby nagrywać mecze CLJ-ki przy użyciu drona, a co za tym idzie perspektywa analizy meczów jest zupełnie inna w momencie, gdy spotkanie jest rejestrowane z trybun, zza bramki itd. Mam w swoim sztabie dwóch bardzo młodych trenerów – Damian Fos i Krystian Świst, którzy są na wolontariacie, chcą się rozwijać i widzą, że poziom gry w CLJ jest zupełnie inny niż w I lidze wojewódzkiej. Na zgrupowaniach mamy taką możliwość, żeby obserwować obciążenia treningowe przy pomocy GPS-ów. Moim celem jako trenera jest też to, żeby wyrównywać szansę w drużynie, aby każdy był sobie równy, dlatego też preferujemy jednakowe ubrania w klubie, aby uniknąć sytuacji, gdzie chłopcy wywyższają się nad innymi, bo mają lepsze ciuchy. Oczywiście rodzice nie ponoszą dodatkowych kosztów za te ubrania. Podsumowując, jesteśmy projektem, który stara się pomóc zawodnikowi, a siłą rzeczy także klubowi macierzystemu, który otrzyma po 2-letnim okresie lepszego zawodnika lub ekwiwalent za wyszkolenie. Ważnym aspektem jest to, że zawodnik nie ponosi żadnych kosztów o czym mówiłem wcześniej, więc projekt jest skierowany do wszystkich i stąd może zainteresowanie zdolnych chłopców z mniej zamożnych rodzin. Jest to pewnego rodzaju misja, z której nie czerpiemy żadnych korzyści. Mamy przyjemność pracować i pomagać zdolnej młodzieży, a to nakręca nas do dalszego rozwoju projektu. 

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Piłkarska Przyszłość z Lotosem/Facebook