Czy polski system rozgrywek młodzieżowych może wyglądać jak w Anglii? „Wytyczne musiałyby być sztywne”

Przemysław Soczyński jest koordynatorem skautingu Polskiego Związku Piłki Nożnej w Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka od prawie dziesięciu lat. Jak w Anglii wygląda system rozgrywek młodzieżowych? Do kiedy nie pojawiają się w nim wyniki? Kto i jakiej wysokości ekwiwalenty płacić musi za pozyskiwanie młodych zawodników? Zapraszamy na długą rozmowę, z której każdy dla siebie wyciągnąć będzie mógł wnioski odnośnie unormowań i standardów, które poprawiły jakość brytyjskiego futbolu. A które, być może, warto byłoby przenieść też na polski grunt…

Czy polski system rozgrywek młodzieżowych może wyglądać jak w Anglii? „Wytyczne musiałyby być sztywne”

W jakiej roli reprezentujesz Polski Związek Piłki Nożnej w Norwich?

Jestem koordynatorem skautingu w Wielkiej Brytanii, koordynuję działalność wszystkich naszych skautów na Wyspach. Jeździmy na spotkania, obserwujemy zawodników, a następnie wprowadzamy raporty do internetowego systemu PZPN. Jeżeli trenerzy młodzieżowych reprezentacji potrzebują jakiś materiałów lub chcą wejść na któryś mecz, kontaktuję się bezpośrednio z klubami i im to organizuję. W Wielkiej Brytanii mieszkam już prawie dziesięć lat. Początkowo przeprowadziłem się do Szkocji, a później zamieszkałem w Norwich. Przyjechałem z zamiarem pozostania tu na rok czy dwa, chciałem zobaczyć, jak wygląda życie na Wyspach. Ale zostaliśmy „trochę” dłużej. Po przeprowadzce natrafiłem na ogłoszenie Maćka Chorążyka – poszukiwał wolontariuszy oraz skautów. Wysłałem swoje CV i spotkaliśmy się z Maćkiem w hotelu w Londynie. Wszedłem do windy, przeglądałem coś w telefonie. Nagle patrzę… a obok mnie stoi Christian Benteke!

Dziś szukasz jego odpowiedników, którzy w przyszłości mogliby wzmocnić polską kadrę. To twoje jedynie zajęcie?

To jest moja druga praca. Od kilku lat pracuję w jednej z największych firm finansowych w Wielkiej Brytanii, gdzie zajmuję się rozwojem produktu w planach emerytalnych.

Jakich zawodników obserwujecie? W jakich kategoriach wiekowych?

Mamy stronę internetową (polskaut.pl), na której zawodnicy oraz rodzice mogą rejestrować swoje profile. Jeśli chodzi o wiek, zaczynamy od ósmego roku życia. Wygląda to tak, że jeżeli zawodnik ma 8-11 lat, to kontaktujemy się z rodzicami, weryfikujemy chłopaka oraz od czasu do czasu monitorujemy go, sprawdzamy co się z nim dzieje. Im zawodnik jest starszy, tym więcej uwagi mu poświęcamy.

Jak to wyglądało z Mattym Cashem?

Matty Cash założył profil na gramydlapolski.pl. Wówczas nie miał jeszcze obywatelstwa, więc podsunąłem temat PZPN-owi. Wiedzieliśmy, że jest taki zawodnik, którego mama jest Polką. Nie miał polskiego paszportu, więc temat ucichł, ale Matty i jego rodzina kompletowali kolejne dokumenty, chcieli doprowadzić sprawę do końca. Jak już później włączył się w to prezydent, to sprawa nabrała przyspieszenia, ale najbardziej szanowałem to, że oni nie oczekiwali, że ktoś będzie ich traktował wyjątkowo, bo Matty gra w Premier League. Składali kolejne dokumenty w normalnym trybie.

Ile to wszystko trwało?

Sama procedura związana z obywatelstwem trwała kilka miesięcy. Jeżeli dobrze pamiętam, Matty do bazy dodał się natomiast dwa czy trzy lata temu. Ale na początku był piłkarzem Nottingham Forest, więc nie było wokół niego wielkiego szumu. 

Skauting skautingiem, ale spotkaliśmy się w innym celu: chcemy porozmawiać o tym jak wygląda system rozgrywek młodzieżowych w Anglii. W Polsce głowimy się nad tym, jak powinien on wyglądać, a tak sobie myślę, że są kraje, które już to przerobiły…

W Wielkiej Brytanii system rozgrywek jest unikalny. Interesuję się też rozgrywkami w innych krajach i każde państwo ma swoją specyfikę. Jeśli chodzi o FA, jest to zorganizowane w zupełnie inny sposób. Bardzo mocno rozdzielono tu piłkę amatorską od profesjonalnej. Zacznijmy od Elite Players Performance Plan, który wystartował w 2012 roku. Co postanowili Anglicy? Doszli do wniosku, że skoro im nie idzie, muszą się przeorganizować. Rozpoczęły się więc rozmowy na temat zupełnej reorganizacji rozgrywek. Postanowili, że podzielą akademie klubów z Premier League, Championship, League One i League Two na cztery kategorie. Od tego, kto w jakiej jest kategorii, zależy jakie wymagania musi spełnić. Dzięki temu może też w określony sposób rekrutować zawodników. To jest bardzo mocno ustandaryzowane. Akademie mogą awansować na poziom wyższy tylko wtedy, gdy spełnią określone warunki. Mogą także z niego spaść. Kryteria są bardzo jasne.

Możesz podać nam kilka przykładów? Czym konkretnie te cztery poziomy się różnią? 

Różnic jest całkiem sporo. Weźmy np. rekrutację zawodników. Akademie na poziomie pierwszym, drugim i trzecim rekrutują zawodników od U-9 do U-23, a akademie czwartej kategorii – dopiero od U-17. Czyli „podpisać” mogą zawodników, którzy są dopiero w wieku juniorskim.

Co to znaczy, że „podpisują” zawodników?

Przykładowo: mamy sześciolatka, który gra w Liverpoolu, ale on nie jest jeszcze ich zawodnikiem. Akademie mogą rejestrować zawodników dopiero od kategorii wiekowej U-9, za to akademie czwartej kategorii czasami mają młodsze roczniki w fundacjach, a w cały zakres wymagań i struktury wchodzą dopiero od U-17. Jeśli chodzi o drugi aspekt, który diametralnie różni się od tego, co mamy w Polsce, to w zależności od tego, jakiej kategorii jest akademia, w takiej lidze gra. Akademie pierwszej kategorii grają ze sobą w Premier League U-18, akademie drugiej kategorii rywalizują ze sobą, tak samo akademie kategorii trzeciej czy czwartej.

Dotyczy to wszystkich kategorii wiekowych?

Liga startuje dopiero od kategorii U-18. W EPPP do 18. roku życia nie ma czegoś takiego jak rozgrywki ligowe czy tabele. Do U-16 rozgrywa się praktycznie tylko mecze sparingowe i festiwale weekendowe. Zespoły spotykają się i grają ze sobą od czwartku do niedzieli. Turnieje, zawody międzynarodowe, a zimą futsal. To wszystko jest  rozgrywane „towarzysko” – nie ma ligi. 

Kto te rozgrywki organizuje? Żeby każdego tygodnia spotykać się z drużynami, które są na podobnym poziomie, potrzeba dobrej organizacji. 

Kategoryzacja akademii powoduje, że te zespoły są na podobnym poziomie, chociaż wiemy, że często tak nie jest, bo zdarzy się drużyna pierwszej kategorii, która nie będzie zdecydowanie lepsza od niektórych ekip z kategorii drugiej. Część turniejów czy festiwali jest organizowana przez Premier League lub EFL. Są też turnieje regionalne, z których niektóre zespoły awansują do następnych turniejów, więc jest tego mnóstwo. Przepływ informacji jest ogromny, kluby są łatwo w stanie ocenić, kto jest na jakim poziomie i zaplanować terminarz meczów na cały rok.

Mamy sparingi, festiwale i turnieje. Rozumiem, że w turniejach liczą się wyniki, bo dają możliwość kwalifikacji do następnego?

Tak. To jest jakaś rywalizacja, ale specyfiką Wielkiej Brytanii jest to, że nigdzie nie ma wyników, nigdzie nie ma składów. Nie ma nic! Pojawiają się czasami informacje, że dana drużyna wygrała czy awansowała, ale poniżej kategorii U-18 nie znajdziesz wyników meczów czy terminarzy na stronach. 

Dlaczego tak jest?

W celu ochrony dzieci. Jest to bardzo mocno przestrzegane. Na spotkania akademii z pierwszych dwóch kategorii nie wejdzie nikt z zewnątrz. Jako skauci musimy organizować wszystko z klubem, nawet rodzice mają własne identyfikatory. Łatwiej jest z meczami akademii z trzeciej czy czwartej kategorii, tam już podchodzą do tego swobodniej. Ale na spotkanie Premier League U-18 nie wejdziesz z ulicy, chyba że grają na głównym obiekcie i może przyjść publiczność. 

Kiedy zrezygnowano z wyników w Anglii?

Przed 2012 rokiem była struktura, która nazywała się Academy of Excellence. Należy rozróżnić dwie ścieżki: Elite Players Performance Plan, według którego rozgrywki ligowe zaczynają się właściwie od kategorii U-18, oraz ligi regionalne, które moglibyśmy nazwać ligami grassroots. Jest jeszcze coś takiego jak Junior Premier League, ale jest to prywatna inicjatywa. Tam zespoły mogą się zapisać i ze sobą rywalizować. Jeżeli w moim regionie jest Norfolk Youth League, to na stronie związku widzisz, kto z kim gra, kiedy, są składy, tabele. Na poziomie grassroots wyniki są ogólnodostępne. 

Nie powinno być odwrotnie?

Tak to jest zorganizowane. 

Czekaj, bo teraz mocno zbiłeś mnie z tropu… Rozumiem rezygnację z wyników w 2012 roku, ale w tych klubach, których ona dotyczy, są też pewnie najlepsi trenerzy – a kwestia wyniku przy świadomym szkoleniowcu staje się kwestią drugorzędną. Inaczej jest z poziomem grassroots, gdzie poziom jest zdecydowanie niższy. To tam wyniki najczęściej doprowadzają do sytuacji „patologicznych”…

Ale wynik jest tu wynikiem, wszystko polega na tym, że najwyżej wygrać możesz swoją ligę regionalną. Jeżeli wygrasz ligę w Norfolk, nie idziesz nigdzie dalej. Nie ma ścieżki takiej, że otwieram sobie szkółkę, pracuję przez kilka lat i idę z naszego regionu do Premier League. Nie da się tego zrobić, nie ma takiej struktury. Teoretycznie jest Junior Premier League, ale wygląda on w taki sposób, że jeżeli spełniasz pewne kryteria i płacisz pieniądze, to… grasz. Trenerzy w pewnym sensie są ograniczeni, bo owszem, mogą wygrać ligę, ale wyłącznie swojego regionu. 

Rozgrywki kończą się na poziomie regionalnym i nie wychodzą dalej, np. na poziom hrabstwa?

Różne regiony organizują to sobie w różny sposób. Każdy region może to sobie zorganizować na własną modłę. Jeżeli wygrasz rozgrywki np. w Bristolu, to nie da się tak awansować, żeby zagrać z Arsenalem czy Manchesterem United. Jeśli chodzi o kluby, które są przypisane do kategorii, to w lidze Premier League U-18 jest podział północ-południe, a następnie zwycięzcy grup grają w fazie play-off o mistrzostwo. Nie ma spadków, nie ma awansów. Tak jak w NBA. Jesteś w pierwszej kategorii? Grasz między sobą. Jeżeli ktoś z drugiej kategorii chce grać w lidze z Manchesterem United lub Chelsea, musi doprowadzić akademię do wyższego statusu.

Co się wiąże z…?

Chociażby z inwestycjami w infrastrukturę. Mamy różne limity godzin treningowych, różne liczby szkoleniowców, którzy przypadają na jeden rocznik. Tych warunków do spełnienia jest ogrom. 

Określone są też pensje trenerów?

Nie, nigdzie nie ma podpunktu o zarobkach. Kluby same decydują o pensji dla trenerów. Jej wysokość zależy od regionu i poziomu klubu.

Gdzie widzisz największe różnice między Anglią a Polską? Co można byłoby wprowadzić u nas?

Bardzo podoba mi się to, że w klubach, które grają w Elite Players Performance Plan rzeczywiście nie widać wyników, nie ma tabel poniżej U-18. Nikt nie wie, jak gra, gdzie gra, o co gra. Od kilku lat jeżdżę na te mecze i widzę, że dzięki temu pozwala się zawodnikom na poprawianie błędów. Na ich spotkaniach są rodziny, trenerzy, ale to jest zamknięte środowisko. Zawodnik ma swobodę popełniania błędów, pozwala mu się na próbowanie. W Wielkiej Brytanii bardzo popularne jest otwarcie gry od krótkiego podania. Gra się od tyłu. Zdarzało się, że obrońca pięć razy tracił piłkę, a trener nic sobie z tego nie robił. Nie ma presji, że musimy wygrać, bo później napiszą, że przegraliśmy 0:5. To jest dobre, chociaż z drugiej strony – są też osoby, które uważają, że zawodnicy się rozleniwiają. Kiedy chłopak podpisze umowę na np. dwa lata, w pierwszym roku czuje się bezpieczny i dopiero w drugim wrzuca wyższy bieg, ponieważ od tego zależy jego przyszłość w akademii. Wszystko ma swoje plusy i minusy, natomiast moja ocena jest taka, że wpływa to dobrze na zawodników, którzy mają większą swobodę. Ktoś może powiedzieć, że na piłkarzy nie nakłada się presji – nie oszukujmy się, jeżeli jest się zawodnikiem Chelsea, Manchesteru United czy nawet klubu z League One, to ta presja jest! Co chwilę ktoś czyha na twoje miejsce, ktoś przyjeżdża na testy. Komuś może się wydawać, że presji nie ma, ale ona jest ogromna. 

W angielskiej piłce toczy się jednak dyskusja nad sferą mentalną zawodników, którzy są w akademii od kategorii U-9 i mają wszystko podane na tacy. Oni się rozwijają i nagle, gdy mają 16 lat, akademia mówi, że nie da im nowej umowy, że muszą odejść. I co wtedy? Znam przykłady z Norwich, które jest na najwyższym poziomie, że chłopcy, z których nagle rezygnowano, trafiali do innych klubów, a tam… trzeba było sobie samemu wyprać getry, przebierać się w kontenerze. Oni nie byli tego nauczeni, więc dużo zawodników rezygnowało, tracąc przyjemność z futbolu. Jak cały czas jest się w reżimie akademii, to w pewnym momencie traktuje się to jak pracę. Celem każdego młodego zawodnika w Anglii jest to, żeby się dostać do akademii. Jak podpisałeś umowę z akademią, to już jest okej.

Jakkolwiek byśmy chcieli podejść do ocen wszelakich reform, będą one niemierzalne. Niemniej patrząc na zmiany w Anglii, ostatnie Euro pokazało, że chyba na wyspiarską młodzież narzekać nie można?

W ostatnich latach zmienił się profil angielskiego zawodnika. To już nie jest rąbanka, tylko zawodnicy typu Jadon Sancho, którzy są świetnymi dryblerami. Ta „fabryka” działa, tylko jakim kosztem… Plan był taki, że Anglia zostanie mistrzem świata w 2022 roku. To był punkt docelowy, ale już na EURO 2020 było blisko. Można powiedzieć, że efekty są. To, co mi się bardzo podoba w tym podejściu, i fajnie byłoby to zastosować w Polsce, to cierpliwość. Mam wrażenie, że czasami mamy jakiś pomysł, on jest przez rok czy dwa wprowadzany, ale ktoś stwierdza, że nie działa i wszystko wywracamy do góry nogami. Anglia odpadła z Islandią, nastroje były tragiczne, a związek powiedział: nie, my wierzymy w ten pomysł, a jak coś nie działa, to poprawiamy go, nie rewolucjonizujemy po raz kolejny. Dali sobie dziesięć lat, działali według planu i widać pozytywne efekty. 

Wyszedłeś od wyników, ale jak podzielić kluby u nas? Polska to nie Anglia. 

W Anglii nie było tak, że wszyscy zgodzili się, że to jest świetny system. Były bardzo duże opory, szczególnie mniejszych klubów. Wchodzimy na kolejny grząski grunt, jakim są ekwiwalenty. Powstała tabelka, ale przychodził Manchester City i mówił, że chce danego zawodnika. Zapłacił tyle, ile jest w tabelce, i tego zawodnika brał, więc małe kluby czuły się pokrzywdzone. O ile dobrze pamiętam, wcześniej był arbitraż i ceny były ustalane między stronami, a teraz jest sztywna tabela, więc bogatszy klub może sobie bez problemów wyciągnąć zawodnika z mniejszej szkółki.

Klub z najwyższego poziomu może najwięcej zrobić, ale jednocześnie najwięcej płaci?

To, ile się płaci za zawodnika, zależy od tego, ile lat trenował w danej kategorii. Jeśli zawodnik trenował w pierwszej kategorii, płaci się więcej, a jeżeli w kategorii niższej, płaci się mniej. Jeżeli klub pierwszej kategorii chce sprowadzić zawodnika z trzeciej kategorii, zapłaci mniej, niż, gdyby klub z kategorii trzeciej chciał pozyskać gracza z pierwszej.

To dlaczego klubom ma zależeć, żeby być w pierwszej kategorii, a nie w trzeciej?

Bo mogą rywalizować z najlepszymi.

A poza tym argumentem? Żeby znaleźć się w pierwszej kategorii muszą zatrudnić więcej trenerów, poprawić infrastrukturę. To dla nich dodatkowe wymogi. Poza tym, że rywalizują w najwyższych ligach, są jakieś inne plusy?

Rozwijają się. W Anglii podjęto decyzję, że idziemy w jednym kierunku i wszyscy wierzą w ten system. Żeby awansować z kategorii drugiej do pierwszej, trzeba zainwestować ogromne pieniądze. Są też dotacje z Premier League. Wyższa kategoria upoważnia również do tego, że możesz rekrutować zawodników z dalszych regionów. To w ogóle jest świetne rozwiązanie, które chroni mniejsze kluby. W pierwszej fazie, która nazywa się Foundation Phase i dotyczy kategorii U9, U10 i U11, akademie mogą rekrutować wyłącznie zawodników, którzy mieszkają maksymalnie godzinę jazdy samochodem od klubu. Skauci Liverpoolu nie mogą przyjechać do Norwich i powiedzieć, że chcą danego dziesięciolatka, bo rodzic nie będzie jeździł przez pół kraju, żeby dowozić swoje dziecko na treningi. W kolejnych kategoriach, od U12 do U16, znajdziemy kolejne atuty dla pierwszej kategorii. Kategoria trzecia i druga mogą ściągać zawodników mieszkających półtorej godziny od akademii, a w kategorii pierwszej nie ma limitów (jeżeli zawodnik jest w systemie „full-time training”).

Mimo wszystko, mało jest tych benefitów, jeśli patrzymy na koszty, które trzeba ponieść.

Ale, brutalnie mówiąc, na zawodnikach z pierwszej kategorii zarabia się więcej pieniędzy…

Kiedy pójdą do profesjonalnego futbolu?

Od U-9 do U-11, we wszystkich kategoriach, klub pozyskujący za każdy rok musi zapłacić trzy tysiące funtów. Później, od U12 do U16, kwoty drastycznie rosną. W trzeciej kategorii dostajesz np. 12,5 tysiąca funtów za każdy rok, a w pierwszej – po 40 tysięcy!

W takim razie system ekwiwalentów wyjaśnia wszystko.

Później są jeszcze dodatkowe kwoty, w zależności od liczby występów zawodnika w pierwszej drużynie.

Ile klubów znajduje się w pierwszej kategorii?

28 klubów: Arsenal, Aston Villa, Birmingham City, Blackburn Rovers, Brighton, Burnley, Chelsea, Crystal Palace, Derby County, Fulham, Everton, Leeds United, Leicester City, Liverpool, Manchester City, Manchester United, Middlesbrough, Newcastle United, Norwich City, Nottingham Forest, Reading, Southampton, Stoke City, Sunderland, Tottenham Hotspur, West Bromwich Albion, West Ham United i Wolverhampton Wanderers. Nie wszystkie są z Premier League. Akademię pierwszej kategorii mają np. Stoke czy Nottingham. Ale nie wszystkie kluby wierzą w ten system: chociażby władze Brentford nie chcą brać w nim udziału. Uważają, że zbyt dużo ich on kosztuje, a mają z tego mało profitów. Ja się z tym nie zgadzam, bo dla klubów Premier League wydanie 3 czy 4 milionów funtów rocznie na akademię, to jest nic. W kategorii czwartej znajdują się Harrogate Town i Huddersfield Town, reszta dzieli się na kategorie drugą i trzecią.

Hipotetyczna sytuacja: jeżeli założyłbym w Anglii szkółkę piłkarską, to jest w stanie wskoczyć do czwartej kategorii, jeżeli spełni wszystkie wymagania?

Nie ma takiej opcji, bo to jest zależne od pierwszej drużyny.

Czyli pierwsza drużyna musi zagrać minimalnie w League Two?

Tak. 

Z czym się „je” wejście do czwartej kategorii?

Każdy poziom wiąże się z godzinami treningowymi czy wymaganą liczbą trenerów, którzy są zatrudnieni na pełen etat. Jeżeli chodzi o pierwszą kategorię, takich szkoleniowców musi być minimum trzech przy drużynie, a dla pozostałych kategorii – po dwóch. Nie jest problemem wejść na czwarty poziom, bo wymagania są dosyć proste do spełnienia.  Tym bardziej, że one dotyczą tylko kategorii od U17. Przykładowo, w Norwich były kontenery budowlane, gdzie zawodnicy się przebierali, ale akademia musiała je wymienić, bo chciała być w pierwszej kategorii.

Czy w Anglii nie ma problemu z trenerami dzwoniącymi do rodziców, żeby ściągnąć zawodników do siebie? W Polsce jest to nagminne.

Jeżeli ktoś jest w Elite Players Performance Plan, to jest to zabronione. Manchester City czy Liverpool otrzymały za to kary. Jeśli klub chce pozyskać zawodnika, musi się kontaktować bezpośrednio z drugim klubem. Rozmowa z rodzicem jest zabroniona. Jeżeli skaut przychodzi na mecz i jest zainteresowany jakimś zawodnikiem, musi o tym powiedzieć trenerowi. Szkoleniowiec musi wiedzieć, że skaut jest na meczu. Podobnie działa to, jeżeli chcemy zaprosić jakiegoś zawodnika na testy. Skaut musi wypełnić odpowiedni formularz.

Wymagana jest zgoda klubu?

Nie, nie musi jej być. Jeżeli rodzic się zgadza, to może iść. Zawodnik, który jest w grassroots, nie jest przypisany do klubu, zwłaszcza w drużynach młodzieżowych. Może w każdej chwili odejść i grać w innym klubie. 

Jeżeli ktoś z Manchesteru dostrzegł ciekawego gracza w Norwich – co musi zrobić, żeby go pozyskać? Rozumiem, że jeżeli najpierw skontaktuje się z rodzicem, a nie z klubem, to otrzymuje karę? 

Tak. Nie pamiętam o który klub z Liverpoolu chodziło, ale FA udowodniło, że kontaktowali się z rodzicami. Obecnie sprawdza się nawet wyciągi z banków, żeby zapobiec łapówkom. Jak stoję z innymi skautami czy agentami po meczu, to skauci idą swoją drogą, a zawodnicy swoją, nie wolno po spotkaniu podejść do zawodnika i porozmawiać z nim. Nie wolno robić zdjęć, nic nagrywać. Ja mam ułatwioną sprawę, bo jestem trochę poza podejrzeniem, jako reprezentant Polskiego Związku Piłki Nożnej. Nie przychodzę przecież po to, żeby wytransferować gdzieś zawodnika. W Arsenalu jest natomiast tak, że na mecz można przyjść maksymalnie kwadrans przed pierwszym gwizdkiem, a skauci mają wydzieloną strefę, w której mogą stać. Miałem kiedyś taką sytuację, że trafiłem na okropną pogodę, wiało i padał deszcz, a jedynym „ratunkiem” była kantyna, w której można było kupić ciepłą herbatę. Stali w niej jednak rodzice i nie mogłem tam wejść! Dopiero ktoś z ochrony poszedł kupić mi to, co chciałem. Wiadomo, że znam rodziców zawodników – kiedyś jeden z nich podszedł, żeby podać mi rękę, ale ochroniarz go zatrzymał i zwrócił uwagę, że nie możemy mieć żadnego kontaktu. Jeśli klub pozyska zawodnika do systemu EPPP, to jest bardzo mocno chroniony.

Na czterech poziomach EPPP znajduje się niemal 100 klubów. Jeżeli przełożymy to na Polskę, wychodzi po pięć-sześć podmiotów na województwo, więc dla całego kraju jasne jest, że jako gość z Norwich możesz kontaktować się z dzieciakami z poziomu grassroots. Czy program certyfikacji PZPN może być zalążkiem do stworzenia podobnego systemu? Do tego, by każdy znał swoje miejsce „w szeregu”?

Myślę, że kluby profesjonalne powinny być oddzielone od pozostałych. Dziś mamy Legię Warszawa, Lech Poznań czy Śląsk Wrocław, ale i szkółki z poziomu regionalnego, które skupiają się tylko i wyłącznie na szkoleniu dzieci i młodzieży. W tym momencie w programie certyfikacji PZPN wszyscy są jednak w jednym worku. System angielski nie jest idealny, ale jest stanowczy. Jesteśmy na profesjonalnym poziomie, więc jak dziecko do nas trafia, to ma zapewnione to, to i jeszcze tamto. Będzie trenować tyle i tyle, jak będzie chciało odejść, to tyle będzie to kosztować. Wszystko jest jasno określone. Jeśli chodzi o mniejsze kluby, to one mają programy i dofinansowania na boiska, głównie w formie grantów. Wsparcie lokalne, tak jak u nas w miastach, gminach, powiatach czy budżetach obywatelskich.

Nie uważasz, że punktem wyjścia powinno być więc to, że te największe akademie spełniają jakieś normy? Skoro w Anglii muszą one wydać 3-4 miliony funtów rocznie, to w Polsce ze świecą szukać takich, którzy wydają choćby milion funtów.

To wciąż jest bardzo dużo pieniędzy.

Tak, ale mówimy o KILKU akademiach, a nie o stu…

Wydaje mi się, że potrzeba dwóch-trzech lat, żeby wypracować wspólne podejście do tego wszystkiego. To się udało w Anglii, co dla mnie jest szokujące, bo Anglicy są narodem, któremu nikt nie będzie mówił, co ma robić. Wiedzą wszystko najlepiej, a jednak stwierdzili, że skoro wszyscy ich leją, to jednak inni znają się na tym lepiej od nich. Bardzo silnie w tej reformie działała firma Double Pass. Przez kilka lat to ona była audytorem akademii, sprawdzała jak wszystko w nich działa. Dopiero niedawno FA wprowadziło swój wewnętrzny system audytowy. Czy kluby w Polsce są w stanie zgodzić się na to, że przychodzi ktoś z zewnątrz i mówi: to robicie źle, to robicie super, to poprawcie? Musiałyby być sztywne wytyczne dla wszystkich i dopiero wtedy można to ocenić. Wtedy nie ma gry opinii. Albo spełniasz wymagania, albo nie.

Mamczak: szkoleniowy suplement podręcznika licencyjnego Ekstraklasy >>

W Anglii było tak, że nagle pojawiły się wymagania i kluby musiały się dostosować? Było dużo narzekania czy wszyscy się dostosowali? Ile kluby miały na to czasu?

Wokół wprowadzenia EPPP było bardzo dużo kontrowersji. Zwłaszcza mniejsze ośrodki mocno krytykowały wprowadzenie sztywnych ekwiwalentów. Podczas głosowania tego projektu w październiku 2011 roku tylko 46 klubów z 72 grających w rozgrywkach English Football League było za. Było kilka klubów, które mówiły, że się nie dostosują i… koniec. Ale wtedy przyszła Premier League i zapowiedziała, że skończy z dofinansowaniem szkolenia młodych zawodników, jeśli EPPP nie zostanie zaakceptowany. To zaskakujące, że w Anglii tyle klubów zrzeszyło się, stworzyło wspólny dokument licencyjny i patrzy jedną stronę. System był wprowadzony rok wcześniej, a oficjalnie zaczął działać od jesieni. To były lata 2011-2012. Niedawno coś podobnego zrobili Szkoci, którzy również podzielili akademie na kilka poziomów. Wiadomo, każdy klub ma własną filozofię, plan na to, jak chce prowadzić zawodników, ale baza jest jednak wspólna. Podstawy są te same.

Mówiłeś, że nie ma gry opinii, więc podejrzewam, że każdy klub ma własny program szkolenia, ale mają mieć określoną liczbę szatni, boisk, godzin treningowych i to jest pewnie nie takie trudne do rozpisania. Gorzej z realizacją, w Polsce kilka klubów by to zrobiło, a reszta miałaby spore opory, bo musieliby wydać spore pieniądze.

To musiałoby się opłacać robić. 

Ale patrząc na tabelę, która mówi o wynagrodzeniu za występy w piłce seniorskiej, to się zacznie opłacać szybciej, niż myślimy. Kiedy pojawią się efekty. To jest inwestycja, nie ma innej drogi niż wprowadzić taki system i cierpliwie poczekać. 

Tym bardziej, że infrastruktura rozwija się w Polsce naprawdę dobrze. Wiele klubów w Anglii nie ma takich obiektów jak Legia Warszawa czy Pogoń Szczecin. 

We wspomnianym już programie certyfikacji dużo uwag przedstawiciele klubów mają do „papierkowej roboty”. Jak wygląda to w Anglii? Najważniejsze jest boisko?

Ono zawsze jest ważne, ale dokumentacji jest bardzo dużo. Każdy zawodnik ma „performance clock”, do którego są wpisywane wszystkie jego mecze, jednostki treningowe, kontuzje. Jak zawodnik przechodzi z jednego klubu do drugiego, to jego nowy klub ma o nim pełen zestaw informacji. Czasami wymagania mogą wydawać się ciężkie do spełnienia, ale jeśli związek wydaje pieniądze, musi mieć możliwość ewaluacji tego wszystkiego. Mam wrażenie, że niektóre kluby chciałyby, żeby dano im pieniądze, a oni je sobie wydarzą wedle własnego uznania. Może ktoś mnie za to skrytykuje, ale myślę, że tak trzeba. Moim zdaniem takie podejście w Polsce wynika z dotacji miast, które dają np. 200 czy 300 tysięcy złotych rocznie, a kluby wydają te pieniądze tak, jak chcą. Nikt w to później nie wnika. Kluby się do tego przyzwyczaiły i teraz, gdy otrzymują pieniądze z innego źródła, które mówi, że chce zobaczyć, jak je wydają, pojawiają się problemy. Nie chcę generalizować, bo jest mnóstwo klubów, które robią to świetnie, mają niewielkie pieniądze, a potrafią zrobić dużo, ale wciąż jest sporo patologii, wciąż sporo jest klubów, które otrzymują pieniądze, a nie dają nic w zamian.

Czyli w Anglii też musisz wydrukować konspekt przed treningiem?

Czasami bez biurka się nie obędzie. W Anglii mnóstwo trenerów narzeka, jak musi zrobić ewaluację zawodnika, czyli opisać go, opisać jego rozwój, mocne i słabe strony, przygotować plan na rozwój. Jeśli masz w drużynie 20 graczy, to trochę czasu ci to zajmuje. Ja pracuję w korporacji. Panuje tu zasada, której się nauczyłem oraz staram się ją wprowadzać do piłki nożnej: planujemy, wprowadzamy, robimy przegląd (review) i wyciągamy wnioski. Jeżeli czegoś nie zapisujesz, nie kontrolujesz, to skąd wiesz czy to działa? 

Jesteś w stanie opowiedzieć mi coś o kursach trenerskich w Anglii?

Ukończyłem Level 1, czyli ten najniższy. Z powodu pandemii, te pierwsze kursy są teraz robione online. Zdecydowana większość tego kursu polegała na… rozmowie. Wymiana doświadczeń, opinii.

To odpowiednik naszego Grassroots C?

Tak, coś w tym stylu. Następnie jest Level 2, Level 3, czyli UEFA B oraz UEFA A. Na ten ostatni jest bardzo ciężko się dostać.

Na UEFA A?

Żeby dostać się na UEFA A, niektórzy czekają w Anglii po kilka lat.

A UEFA Pro?

To już w ogóle… 

Są jakieś informacje od FA, kto się dostaje i dlaczego?

Nie widać tego nigdzie.

Jak reaguje na to społeczność szkoleniowa? U nas było dużo „burzy” o to, że kurs UEFA Pro jest praktycznie niedostępny, czym zamyka się wielu osobom drogę do zawodu. 

Jeżeli chodzi o kurs UEFA A, to jest już spora frustracja. Wielu trenerów decyduje się na to, by zrobić ten kurs w Walii czy Szkocji, niektórzy latają do Irlandii. Jak ktoś jest w akademii, to ma łatwiej, bo akademia pomaga, ale i tak ciężko się dostać. Rozmawiałem z jednym Polakiem, który dostał się na UEFA A, ale nie ma drużyny 11-osobowej i przez to nie może ukończyć kursu.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK