CLJ-ka od środka: „Rocznik 2004 to początek nowej ery w Stomilu”

Czym się różni praca trenera grup kobiecych od męskich? Czy szkoleniowcy powinni być przypisani do futbolu kobiecego lub do męskiego? Jak wygląda i zmienia się szkolenie w akademii Stomilu Olsztyn? Jakie są plany na dalszy rozwój tego ośrodka szkoleniowego? Rozmawiamy z trójką przedstawicieli myśli szkoleniowej w tym klubie: Markiem Maleszewskim, dyrektorem akademii ds. rozwoju piłki młodzieżowej, Piotrem Krztoniem, koordynatorem bloku chłopców U13-U19 i Michałem Alancewiczem, koordynatorem akademii oraz szefem metodologii.

CLJ-ka od środka: „Rocznik 2004 to początek nowej ery w Stomilu”

Za nami runda jesienna, jaka ona była w wykonaniu drużyn młodzieżowych akademii Stomilu Olsztyn?

Marek Maleszewski: – To była udana runda pod względem wyników sportowych. Awansowaliśmy do Ligi Makroregionalnej U-19, wygraliśmy ligę wojewódzką. Dodatkowo, drużyna juniora młodszego utrzymała się w CLJ U-17, choć po słabym starcie sezonu nikt nie wierzył, że uda się to nam zrealizować. Wiadomo, że to nie jest jeszcze efekt naszego szkolenia, a realizacja celów, jakie sobie założyliśmy. Chcemy w przyszłości rywalizować z najlepszymi w Polsce. Drużyna trampkarza starszego też była najlepsza w województwie, ale do CLJ U-15 nie udało się nam awansować. Ważne jest też dla nas to, że chłopcy złapali już pewne doświadczenie, grając w barażach, choć finalnie nie udało się nam wywalczyć promocji na poziom centralny.

Jesteście przygotowani na to i dążycie do tego, żeby mieć trzy drużyny młodzieżowe na poziomie centralnym?

MM: – Bardzo tego pragniemy. Prowadzę zespoły młodzieżowe kobiet i wiem jak dużo zawodnikom i zawodniczkom daje gra z najlepszymi zespołami w Polsce. Gdybyśmy też mieli trzy drużyny na poziomie centralnym u chłopców, mielibyśmy więcej argumentów dla wyróżniających się zawodników z województwa, którzy do tej pory szukali swojego miejsca w akademiach oddalonych od rodzinnego domu o 300 czy 500 kilometrów. Gdy ścieżka rozwoju do piłki seniorskiej jest klarowna i obfita w najwyższy możliwy poziom rywalizacji sportowej, utalentowany chłopak nie będzie musiał opuszczać naszego województwa. To, czego oczekuje od akademii piłkarskiej, będzie miał u nas. Jednak jeszcze długa droga przed nami, potrzebujemy czasu na stabilizację spraw organizacyjno-finansowych i infrastrukturalnych. Chcemy pewne rzeczy w akademii poukładać, pracujemy nad tym, ale na efekty jeszcze trzeba poczekać.

W rundzie wiosennej sezonu 2020/21 byliście rewelacją CLJ U-17. Byliście beniaminkiem tej ligi, a otarliście się o pierwsze miejsce w grupie A i półfinały mistrzostw Polski. Mieliście tylko punkt mniej od UKS-u SMS-u Łódź, który później został mistrzem Polski. Sami byliście zdziwieni aż tak dobrą postawą drużyny Adama Zejera w lidze?

Piotr Krztoń: – To był bardzo dobry sezon w wykonaniu tej drużyny. Myślę, że to, co osiągnęli, to był maksimum ich możliwości. Chociaż mamy świadomość, że niewiele zabrakło, żeby znaleźli się w czwórce najlepszych drużyn w kraju. W tej grupie było wielu zdolnych chłopców, także ci, którzy byli do nas wypożyczeni i teraz pokazują się z dobrej strony w drużynach seniorskich. UKS SMS Łódź miał bardzo mocny rocznik, prezentował się kapitalnie, stąd też taki wynik sportowy. Aczkolwiek nawet tam rocznik rocznikowi jest nierówny, co pokazali łodzianek – po mistrzostwie przydarzył się im spadek.

MM: – To jest też efekt tego, że ta drużyna była budowana przez trzy czy cztery lata. Machina się rozpędzała, zrobiła awans do CLJ U-17, tworzył się kolektyw, który łapał ciągle doświadczenie. Warto zaznaczyć, że ten zespół już drugi sezon rywalizuje z drużynami seniorskimi w wojewódzkim Pucharze Polski. W tamtym roku doszli do 1/8 finału, teraz idą podobną drogą, bo też doszli do tego etapu, gdzie zmierzą się z IV-ligową Mrągovią Mrągowo. Owszem, występują pod szyldem drugiego zespołu Stomilu, ale jest to w pełni ekipa juniorska. To ogranie z seniorami też miało wpływ na ich dobrą postawę w CLJ-ce. Awans ich napędził i z wielką wiarą weszli do ligi. Dla nas to bardzo miłe zaskoczenie. Zobaczymy, co dalej będzie się z nimi działo.

Czy rocznik 2004, który grał w ubiegłym sezonie w CLJ U-17, jest najmocniejszym w waszej akademii? Czy z tej ekipy powinniśmy oczekiwać największej liczby zawodników, którzy wejdą na poziom centralny seniorskiej piłki?

Michał Alancewicz: – Myślę, że oni zapoczątkują pewną erę. My jako akademia jesteśmy na ostatniej prostej tworzenia swojego modelu gry, według którego będziemy podążać. Rocznik 2005, który teraz występuje w CLJ U-17, wcale nie jest gorszy od 2004. Ich wyniki sportowe mogą wynikać z tego, że jeszcze się poznają, nie tworzą takiego monolitu jak tamten zespół. Trener Adam Zejer przez trzy lata pracował z rocznikiem 2004, miał czas na to, żeby to wszystko poukładać, dlatego, tak to wygląda. Ci chłopcy dostali już swoje szanse na zaprezentowanie się na treningach pierwszego zespołu. Jednak jeszcze potrzeba trochę czasu i pracy na to, żeby zostali pełnoprawnymi i pełnowartościowymi zawodnikami pierwszej drużyny. To nie jest tak, że oni teraz z marszu wejdą do zespołu pierwszej ligi. Chcielibyśmy, żeby na wiosnę wywalczyli awans do CLJ U-19, bo tam będą mieli przedsionek piłki seniorskiej i ostatni etap przed wskoczeniem do seniorów.

MM: – Jeszcze dużo pracy przed nimi, ale jesteśmy dobrej myśli. Pamiętajmy też o tym, że wielu z tych chłopców jest już na profesjonalnych kontraktach w Stomilu, np. Jakub Brdak czy Jakub Banul. Oni powolutku wchodzą do seniorskiej piłki, łapią pierwsze minuty w pierwszej lidze, trenują regularnie z pierwszym zespołem. Myślę, że rocznik 2004 przetrze szlaki dla innych zawodników akademii Stomilu w kontekście gry w „jedynce”. Mam nadzieję, że to już ten moment, gdzie, co jakiś czas, ktoś będzie wypływał i wchodził na ten poziom seniorski. Aczkolwiek jeszcze sporo pracy przed tymi chłopakami z rocznika 2004.

W sierpniu sporo się zmieniło w waszej akademii. Co nowa ekipa wniosła do Stomilu Olsztyn? Jakie działania podjęliście w tym czasie? Co planujecie jeszcze zrobić, żeby to funkcjonowało u was tak, jak powinno?

MM: – Już od dłuższego czasu są podejmowane próby przywrócenia na nogi akademii Stomilu Olsztyn. Bo nie wyglądało to u nas za dobrze pod względem organizacyjno-finansowym. Brakowało planu i celów funkcjonowania akademii, a do tego też finansowo nie było za kolorowo, bo akademia po prostu podupadała. W sierpniu podjęliśmy w klubie pierwsze kroki, żeby ustandaryzować ten podmiot. W pierwszej kolejności chcieliśmy to wszystko poukładać od strony organizacyjnej i finansowej. Dlatego też tak wiele osób ma określone funkcje, żeby było wiadomo, kto i za co odpowiada. Jestem dyrektorem akademii ds. rozwoju piłki młodzieżowej, czyli zajmuję się zespołami jedenastoosobowymi. Jakub Dujko-Domański jest dyrektorem akademii ds. rozwoju piłki dziecięcej, czyli zajmuje się kategoriami od U-5 do U-12. Michał Alancewicz jest koordynatorem akademii i szefem metodologii, czyli odpowiada stricte za sprawy sportowe, treningowe. Piotr Krztoń jest koordynatorem bloku chłopców U13-U19, Szymon Dujko-Domański odpowiadał za blok U5-U12, ale w październiku otrzymał ofertę pracy w sztabie szkoleniowym Sokoła Ostróda i  tam się przeniósł. Na jego stanowisku pojawił się wakat. Obecnie zastępuje go na tym stanowisku Andrzej Mierzejewski.

I co ta ekipa przez ostatnie pół roku  zmieniła?

MM:- Najważniejsza była dla nas infrastruktura. Udało nam się wyprostować to, żeby drużyny młodzieżowe z poziomu centralnego mogły rozgrywać mecze na bocznym boisku Stomilu Olsztyn, które jest naturalne. Chcieliśmy zadbać o to, żeby nasi zawodnicy i zawodniczki mieli swój dom. Przygotowywaliśmy się do programu certyfikacji szkółek PZPN. Wystartowaliśmy o srebrną gwiazdkę. Pracujemy nad swoim modelem szkolenia. W styczniu powstanie grupa robocza trenerów, która stworzy plan szkolenia w oparciu o zespoły jedenastoosobowe. Mamy już bazę, bo wcześniej nad tym pracował Grzegorz Lech. Chcemy nad tym pracować, modyfikować, dołożyć parę cegiełek od siebie, żeby to odpowiednio funkcjonowało. Dodatkowo, w zespołach jedenastoosobowych zaczęliśmy organizować spotkania z trenerami, gdzie po każdym weekendzie analizujemy mecze i grę poszczególnych zawodników, gdyż przygotowywaliśmy się do wystartowania z grupami Talent Pro dla najbardziej wyróżniających się jednostek w naszej akademii. Nie mamy jeszcze swojego modelu szkolenia, dlatego też zależało nam na tym, żeby od razu narzucić nasz pomysł na trening. To było trudne do wprowadzenia. Dajemy sobie pół roku, żeby od lipca wprowadzić nasz autorski model szkolenia. Bardzo ważne na tym początkowym etapie były rozmowy i konsultacje z trenerami. Zmieniliśmy też naszą politykę transferową. Naszym celem jest doprowadzać do transferów definitywnych, a nie wypożyczać, tak, jak to było, chociażby w przypadku poprzedniej rundy, gdzie kilku zawodników wróciło do klubów macierzystych, gdy skończył się sezon CLJ U-17. Myślimy też o infrastrukturze, prowadzimy rozmowy z miastem, żeby w przyszłości wyglądało to u nas lepiej pod względem boisk. W październiku dołączył do nas Igor Biedrzycki w roli przedstawiciela zarządu do spraw sportowych oraz skautingu. Biedrzycki wyszukuje najbardziej utalentowanych zawodników z naszego regionu i zaprasza na test mecze. Dzięki czemu mamy lepszy przegląd potencjalnych nowych zawodników do akademii. Nie ukrywam, że też szukamy trenerów do młodszych grup szkoleniowych. Przyglądamy się niektórym, ale jest to jeszcze na wstępnym etapie. Jeszcze jest sporo do zrobienia. Chcielibyśmy, żeby był u nas główny trener od przygotowania motorycznego, który przygotowałyby swój plan szkolenia na ten rodzaj treningu. Podobne zamiary i plany mamy wobec trenera bramkarzy. Musimy być cierpliwi, dużo pracy jeszcze przed nami. Potrzebujemy stabilizacji.

Pan Marek Maleszewski wspomniał, że pracujecie nad wprowadzeniem modelu szkolenia. W takim razie, jak wygląda obecnie praca trenerów w akademii? Samowolka? Czy wprowadziliście już jakieś ramy, podstawy, których muszą się trzymać szkoleniowcy?

MM: – Na wspomnianych spotkaniach z trenerami narzucaliśmy sobie pewną pracę do wykonania w konkretnych dniach czy bloku. Z kolei nasz model gry chcemy wprowadzić od stycznia. To jest przedsionek całego planu szkolenia. W tym momencie nasi trenerzy koordynatorzy kończą pracę nad naszym modelem gry, czyli naszym planem na przyszłość, jak zespoły Stomilu mają wyglądać od tych najmłodszych grup do najstarszych. Do tej pory pracowaliśmy w zespołach młodzieżowych nad tym, żeby wycisnąć jak najwięcej potencjału z naszych zawodników. Teraz będziemy dążyć do usystematyzowania naszej pracy. Chcemy zrobić coś podobnego, co wprowadziłem w sekcjach żeńskich. Gdy zawodniczka idzie do starszej kategorii wiekowej to nie musi przyzwyczajać się do innego stylu pracy i gry, bo jest wypracowany jednolity schemat dla wszystkich kobiecych zespołów. Będziemy dążyć do tego, żeby tak samo było w męskich drużynach Stomilu.

Czym się różni praca trenera grup kobiecych od męskich?

MA: – W naszej akademii dokonujemy takich ruchów, żeby trenerzy od zespołów chłopięcych, zobaczyli, z czym się je piłkę kobiecą. I odwrotnie szkoleniowcy od drużyn żeńskich, przyglądają się i pomagają przy drużynach męskich. Ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że miałem okazję i przyjemność pracować przy damskiej drużynie, choć na co dzień funkcjonuję przy grupach chłopców. Uważam, że nie ma za wiele różnic między tymi ekipami. Na pewno dziewczyny są bardziej zdyscyplinowane i nastawione na to, żeby realizować to, co trener założy, nie grymaszą. To jest taka różnica. Uważam, że większy wpływ na wynik w piłce kobiecej ma przygotowanie techniczno-taktyczne niż u mężczyzn. U tych drugich bardziej widoczna jest fizyczność, siła i przygotowanie motoryczne. Nieraz u facetów są takie mecze, gdzie za dużo piłki w piłce nie ma, bo jest to bardziej pole walki, gdzie o końcowym rezultacie decyduje to, kto umiejętniej przepchnie rywala. W meczach kobiet są bardziej widoczne efekty pracy na treningach nad aspektami techniczno-taktycznymi.

MM: – Pamiętajmy, że piłka męska jest szybsza i bardziej siłowa. Mamy też do czynienia z zupełnie inną intensywnością treningów i meczów u chłopaków niż u dziewczyn. Wspomniałem o tym, że mamy usystematyzowane szkolenie w grupach dziewczyn. Założyłem je w Stomilu dziesięć lat temu, budowałem od zera, pracowałem nad tym, żeby praca we wszystkich grupach była jednolita. Teraz widoczne są efekty. Na wiosnę dwie nasze drużyny zagrają w Centralnej Lidze Juniorek. Mamy swój wypracowany, charakterystyczny styl gry, który ciągnie za sobą również dobre wyniki sportowe, a nasze zawodniczki harmonijnie się rozwijają i trafiają do młodzieżowych kadr Polski.

Trener dziewczyn i trener chłopców to te same zawody? Czy wymagają zupełnie innych umiejętności? Treningi wyglądają tak samo? Czy szkoleniowiec specjalizujący się w pracy z kobietami, bez problemu odnajdzie się, gdy przyjdzie mu prowadzić grupę chłopców?

MM: – Trener musi być dobrym psychologiem, jeśli pracuje z dziewczynami. Inna jest komunikacja, bo czasem chłopakom można coś doraźnie i dosadnie powiedzieć, przedstawić, a do kobiet trzeba podchodzić w trochę inny sposób, żeby źle nie odebrały pewnych komunikatów. Każda jest inna, bo na jedną zadziała krzyk, a drugą to przytłoczy. Trenerzy, którzy na co dzień pracowali z chłopcami, niekiedy boją się rozpocząć treningi z dziewczynami. Mają obawy, jak się zachować. Inna jest intensywność zajęć, ale to tylko jedyna różnica, jaką zauważam w organizacji treningu. Tu i tu wykonuje się taką samą pracę i ćwiczenia. Największe różnice może zauważyć trener od przygotowania motorycznego, bo w tym aspekcie widoczne są duże rozbieżności w kontekście siły i intensywności. Jednak dalej w obu miejscach mamy do czynienia z treningiem piłki nożnej. To nie jest inna dyscyplina sportu.

Trener Medyka Konin, Roman Jaszczak, powiedział kiedyś takie zdanie: jedni szkoleniowcy powinni być przypisani do futbolu kobiecego, a drudzy do męskiego. Bo ktoś z męskich sekcji nie zrozumie pracy z kobietami. Zgadza się z tym trener Maleszewski?

MM: – Trener, który pracuje z kobietami powinien być dobrym psychologiem. Dziewczyny częściej są rozemocjonowane i miewają różne nastroje. Do tego też ich więzi z innymi ludźmi wyglądają zupełnie inaczej niż u chłopców. Trener musi bacznie obserwować zachowania dziewczyn i reagować na bieżąco. Musi wiedzieć, jak podejść do każdej z nich, żeby nie obraziły się i nie zniechęciły do piłki nożnej. Zgadzam się z trenerem Jaszczakiem i podam taką analogię do piłki męskiej, gdzie są trenerzy, którzy są predysponowani do pracy z seniorami i tylko tam się odnajdują lub szkoleniowcy, którzy świetnie się czują, prowadząc zajęcia z dziećmi. Mowa tu o specjalizacji.

Jednak w Stomilu nie trzymacie się twardo tej zasady, bo dążycie do tego, żeby trenerzy od grup chłopięcych poznawali specyfikę pracy z dziewczynami. Po co taki ruch?

MM: – Nie chodzi też o to, żeby zamykać się w skorupie i z niej nie wychodzić. Każdy potrzebuje nowych impulsów w swojej pracy, dlatego dochodzi do ruchów, coś ma się zmienić w tej codzienności. Nigdy też nie jest tak, że jeden trener i ta sama grupa zawodników trenują ze sobą osiem czy dziewięć lat. Potrzebne są zmiany, co jakiś czas, żeby rozwijał się zawodnik i trener. Nieraz też robimy tak, że szkoleniowiec, który prowadził przez długi czas starsze grupy, przechodzi później do młodszych. Staramy się dbać o to, żeby dostarczać nowe bodźce zawodnikom, jak i trenerom. Chcemy wprowadzić taką zasadę w akademii, że każdy trener pracuje z daną grupą maksymalnie dwa, trzy lata.

Jakie cele stawiacie sobie na rundę wiosenną?

MM: – Najważniejsze jest dla nas wprowadzenie modelu gry. Chcemy, żeby nasze drużyny miały swój styl i pracowały w określony przez nas sposób. Na wiosnę w CLJ U-17 chcielibyśmy się utrzymać. W Lidze Makroregionalnej U-19 chcemy podjąć rękawice i powalczyć o CLJ-kę. Czy to nam się uda? Zobaczymy, ale taki nakreślamy sobie plan.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Stomil Olsztyn