Gdy pani zaczynała grać w piłkę, odbywały się jakiekolwiek turnieje dla dziewczynek? Czy tylko jedyną opcją była rywalizacja z chłopcami?
– Z chłopcami grałam tylko i wyłącznie na podwórku. Nie brałam z nimi udziału w turniejach. Jeżeli chodzi o zawody piłkarskie dla dziewcząt to nie przypominam sobie, żeby takie były. Jedynie, o czym mogę wspomnieć to rozgrywki w tzw. „halówkę” czyli o młodzieżowe mistrzostwa Polski w piłce halowej , które cyklicznie odbywały się od dłuższego czasu. Na pewno nie było za wiele opcji, jeśli chodzi o turnieje dla dziewcząt. Zimą zdarzało się, że miały miejsce okolicznościowe wydarzenia piłkarskie np. turniej mikołajkowy, ale graliśmy głównie na hali, bo nie było wtedy takich możliwości, żeby grać na sztucznych boiskach czy pod balonem.
Jak wyglądały pani początki z piłką? Większość obecnych reprezentantek Polski swoje pierwsze kroki z futbolem stawiało w drużynach chłopięcych, bo w ich miejscowościach nie było żeńskich sekcji. Pani zaznaczyła, że nie miała za dużej styczności z rywalizacją z chłopakami, więc, jak to się wszystko zaczęło?
– Do pierwszego klubu dziewczęcego trafiłam mając 14 lat. Nie oszukujmy się, jest to dość późny wiek, niektóre dziewczyny zaczynają trenować teraz w wieku 5-6 lat. Jednak w moim przypadku wynikało to z niewiedzy. Nie miałam wtedy takiej świadomości, że istnieją sekcje żeńskie piłki nożnej. Dowiedziałam się o tym przypadkowo podczas rozmowy z kolegą, który wspomniał, że w miejscowości oddalonej o 30 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, czyli Tomaszowie Mazowieckim, funkcjonuje piłka kobieca. I to nie było też tak, że od razu tam pojechałam. Minęło trochę czasu, kiedy to udałam się z reprezentacją szkoły na turniej… siatkówki do Tomaszowa Mazowieckiego. Tam popytałam o sekcje piłki kobiecej, dostałam namiary na trenera tego klubu i wtedy zaczęła się moja przygoda z profesjonalnymi treningami.
Wcześniej nie miała pani styczności z treningami piłki nożnej?
– Nie miałam. Grałam w piłkę z chłopakami na podwórku, ale nie było mowy o żadnych treningach, lidze czy turniejach. Ewentualne treningi odbywały się czasami w szkole, kiedy zbliżały się zawody w piłkę nożną . Dopiero, gdy dowiedziałam się, że kobiety też mają swoje drużyny, udało mi się dostać do MUKS-u Tomaszów Mazowiecki. Wcześniej nie trenował a m, bo nie miałam takiej możliwości w mojej rodzimej miejscowości.
W Sulejowie nie było drużyn dziecięcych i młodzieżowych? Nie mogła pani trenować z chłopakami?
– W Sulejowie jest klub, który nazywa się Skalnik. W tamtym okresie funkcjonowała tylko drużyna seniorska. Nie przyszło mi nawet przez myśl, żeby pójść do nich i zapytać się, czy nie mogłabym z nimi pokopać. Raz, że byłam bardzo młoda, a dwa, że były to jeszcze czasy, gdzie w ogóle nie dochodziło do takich sytuacji, żeby kobiety z facetami grały w jednej drużynie.
Dlaczego jako czynna piłkarka wzięła się pani za organizacje turniejów dla dziewczynek tj. Szpilki Cup? Chodzi tylko o dodatkowy zarobek? Czy to wynika z tego, że dziewczyny nie mają za wiele opcji, żeby rywalizować w dedykowanych dla nich turniejach i chce pani im pomóc w rozwoju?
– Nie upatruję w tym dodatkowego zarobku. Nie tylko gram w piłkę, ale jestem też przedstawicielem handlowym w firmie sprzedającej odzież i sprzęt sportowy AP-SPORT . Mój szef oprócz tej działalności, zajmuje się również organizacją turniejów branżowych dla firm i instytucji . Wiedząc, że gram w piłkę, zapytał o… rozgrywane turnieje dla dziewczynek, jak często się odbywają i czy nie warto byłoby się tym zająć. Zagłębiałam się mocno w ten temat i szczegółowo prześledziłam rynek. Owszem, jest dużo turniejów, ale głównie dla chłopców. Trenerzy sekcji męskich mają naprawdę wiele opcji, bo praktycznie co tydzień odbywają się turnieje w całej Polsce w różnych rocznikach. Z kolei u dziewczyn jest tego bardzo mało. Stwierdziliśmy, że możemy wejść w ten obszar. Dziewczynki potrzebują grania, a nie mają takich możliwości . Chcieliśmy wyjść z taką opcją dla młodych zawodniczek, żeby mogły rozegrać więcej spotkań. Mając tę świadomość, że pomagam w rozwoju tych młodych dzieciaków, robię to bardzo chętnie.
Pani zdaniem, dlaczego tak mało jest turniejów dla dziewcząt? Z czego to wynika? Wciąż za mało jest sekcji kobiecych i samych chętnych do gry w piłkę?
– Liczba dziewczynek grających w piłkę ciągle rośnie, ale nie jest to zatrważający poziom, gdy spojrzymy na sąsiednie kraje. Turniejów jest coraz więcej. Do tego w Polsce odbywa się największy turniej w Europie dla chłopców i dziewczynek – Turniej “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Natomiast ten rynek piłki kobiecej jeszcze nie jest na tyle duży i pewny, żeby organizacja turnieju dla dziewczynek wiązała się z pewnym zyskiem finansowym. Myślę, że jest to jeden z głównych powodów, dlaczego tych turniejów nadal jest tak niewiele. Inna przyczyna – wciąż jest mało drużyn kobiecych w poszczególnych województwach. Przy organizacji turniejów zależy mi na tym, żeby przyjeżdżały do nas drużyny z całej Polski. Jednak mam świadomość, że nie każdy żeński klub w Polsce może pozwolić sobie na takie koszty. Teraz organizujemy turniej w Tychach, ekipa choćby z Gdańska ma naprawdę daleko, żeby do nas przyjechać, musi zadbać o całą bazę noclegowo-transportową. Mimo, że turniej zorganizowany jest kompleksowo, ponieważ jest opcja noclegu i wyżywienia, zdaję sobie sprawę, że całe koszty wyprawy nieraz są budżetami na kilka miesięcy i prezesi nie chcą ich przeznaczyć na jednorazowy wyjazd. Trenerzy nieraz wolą jechać na turniej w swoim województwie, gdzie dziewczyny zagrają z chłopakami niż na drugi koniec Polski, aby zmierzyć się z rówieśniczkami.
Co jest dla pani najważniejsze podczas organizacji turniejów dla dziewczynek? Rywalizacja najlepszych zawodniczek w kraju? Dobra zabawa i danie możliwości gry w piłkę wszystkim dzieciom, bez względu na ich poziom sportowy? Jaka główna myśl przyświeca wydarzeniom, za którym stoi Katarzyna Daleszczyk?
– Główna myśl – dobra zabawa. Turniej zawsze jest kojarzony ze współzawodnictwem i rywalizacją, ale nie powinien w tych rocznikach. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby dziewczyny przyjechały pograć w piłkę, przy tym dobrze się bawiły i wyjechały z turnieju z uśmiechem na twarzy i nagrodami za udział. Z perspektywy organizatora priorytetem jest dla mnie zebranie odpowiedniej liczby zespołów i bezpieczeństwo.
Co jest najtrudniejsze w organizacji turnieju dla dziewczynek?
– Szczerze mówiąc to ja dopiero raczkuję w organizacji turniejów dla dziewczynek. W tym momencie wszystko jest dla mnie trudne i nowe. Uczę się tego fachu. Mam duże wsparcie od szefa i ekipy, którzy mają wieloletnie doświadczenie w organizacji turniejów. Podchodzę do tego z dużym spokojem i dbam o szczegóły. Bo zależy mi na tym, żeby było to dobrze zorganizowane a osoby, które wezmą udział w turnieju, miały z nim same dobre wspomnienia i chciały tu wrócić. Ciężko mi wymienić tylko jedną rzecz, która sprawia mi szczególną trudność, bo wszystko, co nowe jest zawsze trudne.
Jaką rolę w rozwoju piłki kobiecej odegrał Turniej “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” ? Kolosalną czy marginalną?
– Myślę, że ma kolosalne znaczenie w rozwoju piłki kobiecej. Spójrzmy, chociażby na seniorską reprezentację Polski. W niej jest już spora grupa piłkarek, która w przeszłości brała udział w tym Turnieju. Moim zdaniem te rozgrywki są pomostem do rozwoju dalszej kariery piłkarek. Tam można się pokazać i zostać zauważonym, bo wiele osób bacznie obserwuje ten Turniej. Każda piłkarka rozwija się i gra po to, żeby trafić do seniorskiej reprezentacji Polski. Zobaczmy, w jakim miejscu jest teraz Paulina Dudek, a niegdyś wygrała Turniej “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” (w 2007 roku – przyp. red.). To może być trampolina do dalszej kariery.
Nadal pani gra w piłkę, a co po zakończeniu kariery sportowej? Posiada pani licencję trenerską i prowadzi m.in. treningi indywidualne w projekcie Catch the Dream . Od jakiegoś czasu zajmuje się również organizacją turniejów. Zatem, jaki jest plan na przyszłość? Na czym będzie chciała się skupić Katarzyna Daleszczyk, gdy zawiesi korki na kołek?
– Mam już w głowie zarys tego, co będę robić po karierze. Jednak wszystko kręci się wokół piłki – organizacja turniejów czy prowadzenie grup treningowych, z uwagi na fakt, że mam licencję trenerską. Nie są to zbieżne tematy, więc można to ze sobą połączyć. Na nic się nie zamykam. To są alternatywy, których się trzymam, bo mam takie możliwości. Mam już wiedzę i doświadczenie, które zbieram, w momencie, gdy dalej czynnie gram w piłkę. Nie wiem, co jeszcze przyjdzie mi do głowy w przyszłości (śmiech). Aczkolwiek wszystko oscyluje wokół piłki. To ona sprawia mi ciągle największą radość.
ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI
Fot. Newspix
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ