CLJ-ka od środka: „Czasem należy jeść małą łyżeczką, iść krok po kroku do celu”

Marek Papszun otwarcie mówi, że Akademia Rakowa Częstochowa nie dostarcza młodych zawodników do pierwszego zespołu. Nie ma tam zdolnej młodzieży? Dlaczego do tej pory była tak posucha? Czy w niedalekiej przyszłości wychowankowie tego klubu pojawią się w Ekstraklasie? Centralna Liga Juniorów nie jest w stanie przygotować juniora do wejścia na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce? Rozmawiamy z Marcinem Salamonem, trenerem drużyny U-18 Rakowa Częstochowa. 

CLJ-ka od środka: „Czasem należy jeść małą łyżeczką, iść krok po kroku do celu”

Jak wyglądają przygotowania Rakowa do rundy wiosennej CLJ U-18?

– W trakcie przygotowań rozegraliśmy osiem gier kontrolnych. Dwie z nich odbyły się z zespołami juniorskimi, pozostałe to już starcia z zespołami seniorskimi. Za nami okres, którego efektywność zweryfikuje liga. W przyszłym tygodniu zaczynamy przygotowania do pierwszego meczu wyjazdowego z Wisłą Kraków. 

Jest trener zadowolony z przepracowanego okresu przygotowawczego? Na czym wam najbardziej zależało, żeby wypracować na treningach? Byliście na obozie przygotowawczym? 

– Nasze przygotowania to kontynuacja tego, co robiliśmy wcześniej. Różnica jest taka, że przerwa zimowa jest dłuższa niż okres letni, w związku z powyższym towarzyszyła nam większa objętość. Okres ten spędziliśmy w Częstochowie. Rywalizując z seniorami przytrafiły nam się urazy, które eliminowały zawodników z udziału w treningach oraz meczach. Nie jest to sytuacja nadzwyczajna. Dysponujemy kadrą, która mimo pojedynczych absencji, nie wpłynęła na jakość naszych działań. Mówiąc krótko: „liżemy rany i jedziemy dalej”.  

Czy są to stricte urazy mięśniowe?

– Są to urazy mięśniowe, jak i stawowe, wynikające głównie z bezpośredniego kontaktu z przeciwnikiem. 

Nie wynikają ze zmęczenia?

– Nie.

Zajmujecie 6. miejsce w tabeli, ale wasza strata do lidera wynosi zaledwie dwa punkty. Co więcej, macie jeszcze do rozegrania zaległy mecz z Legią Warszawa. Zatem, jeśli go wygracie, wskakujecie na czoło CLJ-ki. Jaka to była runda jesienna w wykonaniu waszej drużyny? Bo tym wstępem, wprost sugeruję, że jesteście bliziutko pierwszej lokaty, czyli po prostu dobrze wam szło w pierwszej części sezonu.

– Pozycja lidera jest bardzo blisko. Zarówno jest w naszym zasięgu, jak i kilku innych zespołów. Szkoda, że mecz z Legią nie odbył się jeszcze w ramach kontynuacji rozgrywek jesiennych. Byliśmy w dobrej dyspozycji, podobnie jak Legia, która w końcowej części sezonu systematycznie punktowała. Przy naszym zwycięstwie objęlibyśmy fotel lidera, przy zwycięstwie Legii – ona spędziła by zimę na pierwszym miejscu. Mówiąc krótko była szansa na dobry mecz, którego stawką była pozycja lidera. Rewanż zagramy w marcu po rozegraniu dwóch kolejek. Różnica jest taka, że to spotkanie będzie trzeba traktować w kategorii nowego rozdania, a nie kontynuacji rundy jesiennej. Bo my, jak i Legia będziemy już na innym etapie rozwoju i składzie personalnym. Aczkolwiek zwycięstwo w tym starciu będzie można rozpatrywać jako pozytywne zamknięcie pierwszej rundy.

Możemy wejść w detale? Bo była to naprawdę wyjątkowa runda jesienna, niech tylko o tym świadczy tabela, gdzie ósma MKS Polonia Warszawa ma tylko trzy punkty straty do lidera. To nam jasno pokazuje, że drużyny z czołówki są na porównywalnym poziomie. Jaka pan odbiera i ocenia pierwszą część sezonu?

– Ta runda była dla nas na pewno owocnym i potrzebnym doświadczeniem. Niejednokrotnie podczas transmisji spotkań na Łączy Nas Piłka podkreślałem, że poziom, który nas spotkał w tej lidze, pozwala nam efektywnie weryfikować umiejętności naszych zawodników oraz ewaluować i oceniać technologię szkolenia naszej akademii. Ten poziom był nam niezbędny do tego, aby móc funkcjonować w oparciu o jak najlepszą technologię szkolenia, która, docelowo, ma systematycznie gwarantować wynik sportowy, jak i szkoleniowy w postaci zawodników, którzy poprzez CLJ będą przygotowani do tego, żeby poczynić kolejny krok w stronę efektywnego zafunkcjonowania w piłce seniorskiej. W tym momencie mamy drużynę rezerw w IV lidze. Liczymy na to, że od przyszłego sezonu będziemy występować w III lidze i zawodnicy, którzy ukończą wiek juniora, będą mieli dobre warunki do ogrania się na poziomie seniorskim. Centralna Liga Juniorów U-18 była nam bardzo potrzebna. Cieszymy się, że tu jesteśmy, bo dzięki temu możemy efektywnie szkolić.

Odpowiadając na drugą część pytania, gdyby przenieść nasze wyniki z rundy jesiennej na wykres, moglibyśmy dostrzec sinusoidę. Pierwszy nasz mecz w tej lidze, mimo braku zwycięstwa (3:3 z Legią Warszawa – przyp. red.), pokazał, że możemy coś więcej znaczyć w CLJ-ce. I tak się stało, aczkolwiek zdarzały nam się słabsze momenty, które wykorzystywali nasi rywale. Cieszy nas to, że nie przydarzyły nam się dwie porażki z rzędu. Gdy przegraliśmy mecz to w następnej kolejce nie schodziliśmy już pokonani. Druga rzecz, która nas wyróżnia jako beniaminka to, że jesteśmy jedynym zespołem w lidze, który nie przegrał spotkania rozgrywanego u siebie. Uczyniliśmy z naszego boiska twierdzę i każdy zespół, który do nas przyjeżdża, musi się liczyć z tym, że czekać go będzie ciężka przeprawa. Jeżeli chodzi o personalia to warto zaznaczyć, że występowała u nas duża zmienność w składzie. Nie było takiej sytuacji, żebym wystawił dwie jednakowe jedenastki na mecz ligowy. Zatem to też było wyzwanie, żeby przygotować zespół do każdego kolejnego spotkania, kiedy masz do czynienia z ciągłą rotacją, a rywalizujesz w lidze, gdzie poziom jest wysoki.

Jaka to jest liga? Funkcjonuje w niej pan od początku tego sezonu, jakie wnioski?

– Mam szansę tę ligę porównać z okresem, kiedy byłem w sztabie reprezentacji Polski U-16 i U-17. Był to czas, kiedy jako drugi trener kadry jeździłem na mecze CLJ-ki i obserwowałem zawodników w kontekście ew. powołania do reprezentacji młodzieżowej. Miało to miejsce w latach 2017-2019. Jeszcze wcześniej też miałem styczność z tymi rozgrywkami, z uwagi na moją pracę w akademii Miedzi Legnica czy Lecha Poznań. Od pół roku jestem ponownie na tym poziomie rozgrywkowym i mogę powiedzieć, że ta liga stoi na coraz to wyższym poziomie, jeżeli chodzi o działania techniczno-taktyczne. Przygotowanie trenerów i wdrażanie coraz większej liczby akademii w działania modelowe, sprzyja temu, że ten poziom pod względem aspektów techniczno-taktycznych jest coraz wyższy. Bardzo dobrym rozwiązaniem będzie powrót do CLJ U-19, który nastąpi w przyszłym sezonie. To też wpłynie na wzrost poziomu tych rozgrywek. Rozumiem, czemu służyła poprzednia reforma CLJ-ki, miała zachęcić akademie do tego, żeby młodsi zawodnicy mogli funkcjonować na wyższym poziomie. Natomiast to wszystko musi wynikać z filozofii akademii. Jeżeli ta będzie chciała efektywnie podnosić poprzeczkę swoim zawodnikom to nie są do tego potrzebne żadne limity, musi to wynikać z intencji i codziennego funkcjonowania akademii, w związku z czym, będą zespoły, które mogą posiłkować się chłopakami z najstarszego rocznika w nieograniczonej liczbie. Z drugiej strony poziom i wymagania tej ligi dla młodszych zawodników, którzy będą wdrażani do CLJ-ki, będą wyższe.

Mam podobne zdanie, wręcz idę o krok dalej i podkreślam, że wprowadzenie formatu CLJ U-18 kosztem U-19, było niepotrzebne. Głównie z uwagi na szkołę, bo w ten sposób została zburzona harmonia, jaka występowała między edukacją a piłką nożną. Wcześniej koniec wieku juniora wiązał się też z maturą i zakończeniem edukacji, a CLJ U-18 wprowadził niektórych zawodników w spore zakłopotanie, bo tuż przed końcem liceum muszą myśleć o tym, czy zmieniać klub, czy szkołę, bo nie mogą już tego ze sobą łączyć. Rozumiem, że PZPN myślał głównie o najlepszych juniorach i akademiach ekstraklasowych, żeby wymusić szybsze wejście do piłki seniorskiej, ale  w tej lidze są inne kluby, które również wychowują przyszłych piłkarzy tj. Gwarek Zabrze czy UKS SMS Łódź. I im to wszystko zaburza, bo, co mają zrobić z 18-latkiem, który uczy się w Szkole Mistrzostwa Sportowego, gdy nie mają drużyny seniorskiej na odpowiednim poziomie?

– Osoby odpowiedzialne za organizację rozgrywek centralnych, wyciągnęły wnioski i wracają do tego, co było. Należy się cieszyć, że wracamy do formatu CLJ U-19, co też ułatwi polskim drużynom przygotowania do Młodzieżowej Ligi Mistrzów, gdzie występują zespoły U-19. Spójrzmy na Pogoń Szczecin, która miała okazję uczestniczyć w tym sezonie w tych rozgrywkach. To był zupełnie inny zespół od tego, który na co dzień funkcjonuje w CLJ U-18. W europejskich pucharach grali zawodnicy, którzy regularnie występują na poziomie III ligi lub trenują z pierwszą drużyną “Portowców”. Takie ruchy są ważne, bo poziom w tych rozgrywkach jest wysoki, zatem trzeba zrobić wszystko, żeby zafunkcjonować tam efektywnie. Aczkolwiek czym innym jest wzmocnienie kadry dwoma, trzema zawodnikami z seniorskiej ekipy, aniżeli budowa całkiem nowego zespołu, który na co dzień, w takim kształcie, nie funkcjonuje. CLJ U-19 sprawi, że polskie zespoły będą mogły lepiej się przygotować do Młodzieżowej Ligi Mistrzów i przystąpić do tych rozgrywek w optymalnym składzie.

Mówił pan o tym, że ważny jest dla akademii wynik sportowy. Zatem, w tym sezonie cel to mistrzostwo Polski CLJ U-18?

– Przed sezonem postawiliśmy sobie cel sportowy na te rozgrywki, że chcemy je zakończyć w czołówce tabeli. Będziemy walczyć o mistrzostwo Polski, bo to przede wszystkim wpisuje się w ramy naszych założeń. Sam pan zaznaczył, że w tym momencie jest osiem zespołów w czołówce, których dzielą maksymalnie trzy punkty. Myślę, że pierwsze cztery, może sześć kolejek, powie nam coś więcej o tym, kto będzie walczył o mistrzostwo Polski. Posługując się terminologią kolarską, mogę powiedzieć, że w tym momencie blisko siebie jedzie spora grupa kolarzy, a na następnych kilometrach wykrystalizują się nam dwie grupy: ucieczkowa i pościgowa. 

Młodzieżowa Liga Mistrzów to rozgrywki, które już teraz przydałyby się wam? Macie z tyłu głowy ten fakt?

– Myślę, że każdy zespół, które jest w grze o mistrzostwo Polski CLJ U-18, chce i dąży do tego, żeby na tym poziomie zagrać. Rywalizacja na naszym podwórku jest istotna. Aczkolwiek doświadczenia zagraniczne w największym stopniu weryfikują i pozwalają podnosić umiejętności i wskazywać na te obszary, które wymagają dużej uwagi u samych zawodników, jak i trenerów. Z uwagi na obecną sytuację pandemiczną trudno o sparingi z zagranicznymi rywalami, więc tych gier jest mniej. My też celowo takich sparingów nie planowaliśmy, bo pandemia mogłaby nam szybko te plany negatywnie zweryfikować. Dlatego w okresie przygotowawczym staraliśmy się grać z drużynami seniorskimi.

Czy Centralna Liga Juniorów jest w stanie odpowiednio przygotować do wejścia w piłkę seniorską?

– To jest bardzo ogólne pytanie, które należy doprecyzować. Czy nie uważa pan, że to pytanie, które słusznie Pan stawia, należy rozbić na kilka obszarów: mentalny, motoryczny i techniczno-taktyczny? Co pan ma na myśli przez użycie słów: “piłka seniorska”? Czy mówimy o poziomie Ekstraklasy, I i II ligi, czy niższym? Należy do tego pytania podejść bardzo analitycznie, uwzględniając wszystkie te elementy.

W takim razie, niech trener rozłoży to pytanie na czynniki pierwsze i przedstawi swój punkt widzenia.

– Czy Centralna Liga Juniorów jest w stanie przygotować zawodników pod kątem motorycznym? Tak, ale nie do najwyższego poziomu. Uważam, że CLJ-ka powinna przygotować zawodnika do rozgrywek od II do IV ligi, tak, że ten może tam skutecznie zafunkcjonować. Moim zdaniem żadna akademia funkcjonująca przy zespole ekstraklasowym nie jest w stanie w pełni przygotować młodego zawodnika do wejścia w piłkę seniorską, jeżeli mówimy o poziomie Ekstraklasy. Temu procesowi musi towarzyszyć stopniowe doświadczanie. Podam przykład Jakuba Kamińskiego, z którym miałem okazję współpracować w akademii Lecha Poznań. On dołączył do klubu, dzięki działaniom selekcyjno-skautingowym, które miałem okazję przeprowadzać w latach 2013-2015 w Lechu. Kamiński uczestniczył w konsultacjach szkoleniowych przez 1,5 roku i dołączył do akademii w 2015 roku. Dziś już jest związany siedem lat z klubem. Spójrzmy na jego początki w “Kolejorzu”. Gdy zaczynał wchodzić do Ekstraklasy w jego grze były błędy, czasami skutkujące stratą punktów, natomiast czas i zaufanie umożliwiły mu pełna adaptację. 

Młodzi zawodnicy, którzy wchodzą na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce, doświadczają nie tylko pozytywnych momentów, ale i tych negatywnych. Na bazie tych doświadczeń może wykształtować się świetny zawodnik, jakim niewątpliwe jest Jakub Kamiński. On już nie popełnia tych samych błędów, co wtedy. Dlaczego? Bo już ograł się na tym poziomie, zebrał doświadczenie, a wcześniej zapłacił „frycowe”. To wszystko wynikało z jego ścieżki, jaką przeszedł. Najpierw grał w III lidze, później II, a następnie wchodził do Ekstraklasy. Zauważmy, że ten chłopak w tym momencie jest kapitanem zespołu, jasną postacią ligi, a nadal ma status młodzieżowca. Jego przykład pokazuje, że można przebrnąć przez CLJ U-15, U-17, U-18 i ligi seniorskie na poziomie III oraz II ligi, żeby efektywnie zaistnieć w Ekstraklasie. 

A pod względem techniczno-taktycznym?

– Myślę, że pod tym względem CLJ-ka przygotowuje do piłki seniorskiej na najwyższym poziomie. Wiedza i świadomość zawodników jest zdecydowanie większa niż jeszcze kilka lat temu. To wszystko wynika z systemu, w którym ci chłopcy funkcjonowali na poziomie CLJ U-15, U-17 i U-18. Ci najlepsi mają też doświadczenie piłki reprezentacyjnej i rywalizacji z rówieśnikami z innych krajów. Pod tym względem ten poziom jest w stanie przygotować zawodników do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jeżeli chodzi o przygotowanie mentalne, należy je rozbić na kilka innych czynników, bo jest to bardzo ogólne pojęcie. Na pewno wejście do szatni seniorskiej nie jest tym samym, co funkcjonowanie na co dzień z juniorami, stąd też okres adaptacji do nowego środowiska wymaga czasu. CLJ-ka w sposób kompletny przygotowuje zawodnika do wejścia na poziom III, IV ligi, gdzie z marszu powinien on zaistnieć w drużynie i być mocnym punktem zespołu – tak postrzegam poziom i cel, do którego powinna prowadzić ta liga. 

W takim razie, w jakich kategoriach należy traktować Centralną Ligę Juniorów U-18? To jest nadal piłka młodzieżowa, przedsionek piłki seniorskiej czy już poziom seniorski? Bo trenerzy różnie określają te rozgrywki. Jak pan postrzega CLJ-kę? Mówił też pan o tym, że młody zawodnik potrzebuje okresu przejściowego przed wejściem do Ekstraklasy. Znalazłbym kilka przykładów piłkarzy, którzy bezpośrednio z CLJ weszli do Esy. Pierwszy z brzegu – Dariusz Stalmach, który w tym sezonie grał w CLJ-ce, a teraz widujemy go w pierwszym zespole Górnika.     

– Jednak mówi pan o zawodniku, który jest w kadrze Górnika Zabrze, ale nie jest podstawowym graczem. On dopiero się ogrywa na tym poziomie. 

Tak, aczkolwiek z Legią Warszawa czy Pogonią Szczecin wyszedł w pierwszym składzie, czyli na mecze z mocnymi, renomowanymi rywalami.

– Jednak, czy w każdym meczu wychodzi w pierwszym składzie? Nie, on uczestniczy w pewnej ścieżce. Nie można wymagać od zawodnika, żeby od razu wszedł na ten poziom, bo to wiąże się z innymi obciążeniami. Mówimy o młodym organizmie, a w tym przypadku o 16-latku. On może już wyglądać jak dorosły facet, ale nie jest w pełni ukształtowany. I te obciążenia trzeba wziąć pod uwagę w przypadku jego funkcjonowania, bo, gdy wrzucimy go do grupy zawodników, którzy już są doświadczeni, możemy sprawić, że go przeciążymy. Bo intensywność i nagromadzenie wysiłku, któremu wcześniej nie był poddawany, może skutkować urazami, a te mogą mu utrudnić dalsze wejście do piłki seniorskiej. Nie jestem w stanie wskazać juniorów z CLJ-ki, którzy z dnia na dzień weszli do Ekstraklasy, grali w każdym meczu od deski do deski i stanowili o sile zespołu, który walczy o najwyższe cele w lidze. Raków Częstochowa to jest drużyna, która aktualnie walczy o najwyższe cele. Inaczej zespół funkcjonuje, którego istotą jest walka o mistrzostwo Polski i Puchar Polski, od tego, który oscyluje w środku tabeli. To też należy wziąć pod uwagę przy prowadzeniu zawodnika i oczekiwań względem niego.

Rozumiem, że to taka delikatna szpileczka w stronę Górnika, że nie walczy o najwyższe cele, tak?  

– Nie wiem, o jakie cele walczy Górnik Zabrze. Pracuję w Akademii Rakowa Częstochowa i na niej skupiam swoją uwagę i proszę mojego stanowiska nie odbierać jako „szpilki” w stronę Górnika Zabrze, ale wiem, że inaczej wygląda wprowadzanie zawodników na najwyższym poziomie, gdzie te aspiracje są wysokie, a inaczej na niższym poziomie. Podam przykład londyńskiej Chelsea, gdzie miałem okazję być na stażu w 2014 roku. Od długiego czasu uznaje się tę akademię za jedną z najlepszych na świecie. Są jedyną drużyną w historii, która dwa razy z rzędu sięgnęła po triumf w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. Z tego, co się orientuje akademia w zeszłym roku wygenerowała z transferów 100 milionów funtów. Ilu wychowanków gra w pierwszym składzie Chelsea? 

Mason Mount, Reece James, a do tego w obwodzie są Callum Hudson-Odoi, Trevoh Chalobah i Ruben Loftus-Cheek.

– Podaje na Pan nazwiska zawodników, którzy aktualnie poprzez Akademię zasilają szeregi pierwszego zespołu. I to jest sytuacja, która obecnie ma miejsce, bo jeszcze kilka lat temu próżno było szukać tych zawodników w takiej liczbie i z występami na poziomie Premier League czy europejskich pucharów. 

Jednak obecnie nie wygląda to tak źle, jak jeszcze kilka lat temu. Jednak w pierwszym składzie Chelsea są wychowankowie. Na ławce i w szerokiej kadrze znajdziemy następnych. Do tego należy spojrzeć na wypożyczonych piłkarzy, którzy grają na wysokim poziomie jak Ethan Ampadu czy Billy Gilmour.  Warto doliczyć też piłkarzy, którzy zostali sprzedani z Chelsea, a grają w topowych klubach, patrz. Tammy Abraham AS Roma czy Fikayo Tomori AC Milan.  

– Obecnie widoczne są efekty gruntownych zmian, jakie zostały wykonane w akademii Chelsea kilkanaście lat temu pod względem zarządzania, organizacji szkolenia i infrastruktury. W 2007 roku powstało kompleksowe centrum szkoleniowe Cobham, na którym trenuje nie tylko pierwszy zespół, ale i cała akademia. Gdy byłem w akademii Chelsea to ci zawodnicy, którzy teraz funkcjonują w pierwszym zespole, mieli wtedy 12-14 lat. Temu wszystkiego towarzyszy nie tylko dobra praca akademii, ale i umiejętność wprowadzania zawodnika do pierwszego zespołu, co zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem. Ważna jest optymalizacja tego ryzyka. Wszystko zaczyna się od debiutu wychowanka na najwyższym poziomie. Jeżeli zawodnik jest gotowy tam grać, będzie stopniowo wprowadzany do zespołu i łapał doświadczenie – casus Jakuba Kamińskiego. Jednak ta ścieżka rozwoju i wejścia do pierwszej drużyny może być inna jak np. u Kamila Jóźwiaka, który potrzebował wypożyczenia. Każdy zawodnik jest inny. Spójrzmy szerzej na akademię Lecha Poznań, do której się odwołuję, gdyż miałem okazję tam dłużej popracować, Dawid Kownacki czy Karol Linetty? Nie potrzebowali wypożyczeń. Jan Bednarek, Robert Gumny czy Kamil Jóźwiak wchodzili do pierwszego składu Lecha poprzez grę w innych seniorskich drużynach na wysokim poziomie. Filip Szymczak przechodzi podobną drogę teraz, bo jest na wypożyczeniu w GKS-ie Katowice, a już ma za sobą debiut w Ekstraklasie i gola strzelonego w europejskich pucharach. Istnieją alternatywne ścieżki, które mogą pomóc zawodnikom w przyszłości efektywnie zafunkcjonować w pierwszym zespole, klubu, w którym dorastali.

Za kilka miesięcy skończy się sezon CLJ U-18 i część zawodników z pana zespołu będzie już seniorami. Jak daleko mają do Ekstraklasy? Czy będą gotowi, żeby rywalizować o miejsce w składzie w Rakowie? Czy ma trener takie przekonanie, że ta młodzież zaraz będzie pukać do Ekstraklasy? Czy to jeszcze nie jest ten rocznik i nie ten etap ich rozwoju, że będzie trzeba na nich dłużej poczekać?

– Jeżeli mówimy o zawodnikach, którzy zaraz skończą wieku juniora, czyli rocznik 2003 to oni w tym sezonie CLJ U-18 mogą występować w ograniczonej liczbie, bo tak stanowią przepisy rozgrywek, że w jednym momencie na boisku może przebywać czterech takich chłopaków. Przed nimi trzy ścieżki: kontynuacja dalszej pracy na poziomie drużyny rezerw, wypożyczenie lub transfer definitywny. Przed nami 14 kolejek i zobaczymy czy realizacja wyniku sportowego będzie szła w parze z realizacją celu szkoleniowego. Bo to pomoże nam określić pewną prognozę w kontekście ich najbliższej przyszłości. 

Czy ma trener takie wewnętrzne przekonanie, że ktokolwiek z tej grupy, bez nazwisk, w niedalekiej przyszłości, chociażby zadebiutuje w Ekstraklasie? Już nie mówię o tym, że zafunkcjonuje na dłużej, ale chociaż debiut.

– Nie mam takiej pewności i nie mogę mieć. Bo jest kilka czynników, które mogą ten proces zakłócić. Nie używając personaliów i konkretnych liczb, mogę powiedzieć o potencjale, a ten jest wystarczająco wysoki. Jeśli oni będą cierpliwi i zaufają zaproponowanej ścieżce rozwoju, pozwoli im to w przyszłości zafunkcjonować na tym poziomie.

Trener Marek Papszun w kilku wywiadach podkreślał i wręcz trochę narzekał na młodych zawodników z akademii Rakowa: “nie ma dopływu młodych piłkarzy z akademii do pierwszego zespołu”, “kolejny rok czekam na plony akademii”.  Dlaczego jeszcze nie oglądamy wychowanków Rakowa w Ekstraklasie, a rolę młodzieżowców mają piłkarze z innych akademii? 

– Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć. Nie jestem przy pierwszym zespole, więc trudno mi się odnieść. Trener Marek Papszun ma takie zdanie, a nie inne. Mogę powiedzieć w swoim imieniu, jak i akademii, że będziemy robić wszystko, żeby ten stan rzeczy się zmienił w niedalekiej przyszłości.       

Czy są przesłanki ku temu, żeby to się zmieniło w niedalekiej przyszłości? 

– Oczywiście, że są. W zeszłym sezonie drużyna juniora młodszego doszła do półfinału mistrzostw Polski U-17. Drużyna juniora starszego jest beniaminkiem CLJ U-18 i znajduje się w czołówce tabeli. Zespół czwartoligowych rezerw jest liderem ligi i mocno kroczy w stronę awansu do III ligi. Budujemy fundamenty pod to, żeby ten proces szkoleniowy od CLJ U-15, po U-17, U-18 i drużyny rezerw, na jak najwyższym poziomie, przygotowywał zawodników do efektywnego wejścia do pierwszego zespołu. Dziś musimy się jeszcze posiłkować rozwiązaniami przejściowymi. Spójrzmy na Oskara Krzyżaka, który jest z rocznika 2002. To jest chłopak, którego już obserwowałem za czasów pracy w reprezentacji Polski U-16, gdzie był regularnie powoływany. Jak wygląda jego ścieżka seniorska? Zaczynał w Akademii i poprzez doświadczenia treningowe w zespole seniorskim Rakowa został wypożyczony do Bytovii Bytów, gdzie występował w II lidze. Rundę jesienną tego sezonu spędził w pierwszoligowej Skrze Częstochowa, gdzie zbierał wysokie noty. Wrócił do Rakowa i liczę na to, że ta ścieżka spowoduje, że zadebiutuje w pierwszym zespole. 

Czy trener Marek Papszun wnikliwe obserwuje pana zespół i ogląda wszystkie mecze?

– Nie sądzę, aby takie działania były wskazane i realizowane przez pierwszego trenera. Z ramienia sztabu pierwszego zespołu osobą uczestniczącą w meczach zespołu rezerw jak i drużyny CLJ U-18 jest trener Dariusz Skrzypczak.  

Dlaczego w ostatnich latach nie było wychowanków Rakowa w Ekstraklasie? Z czego to mogło wynikać? Nie byli zdolni? 

– Moja osoba związana jest z Akademią Rakowa od niespełna roku, więc w tym zakresie nie jestem wstanie udzielić obiektywnej odpowiedzi. Akademię Rakowa – w takim tego słowa brzmieniu – należy oceniać od momentu, w którym stery i de facto jej budowę objął w 2017 roku dyrektor Akademii Marek Śledź. Przed jego przyjściem nie było zespołu juniora starszego – po 4 latach – gra w najwyższej klasie rozgrywkowej. W dalszym ciągu jest to stosunkowo młody projekt. 

Czy jest pan przekonany, że praca, jaką wykonujecie, przyniesie owoce w postaci wychowanków na poziomie Ekstraklasy?

– Tak, jestem przekonany, że praca, którą wykonuje akademia i zawodnicy, którzy do nas dołączają, zwiększając środowisko rywalizacji, siłą rzeczy będzie przyczyniało się do lepszego przygotowania piłkarzy do jak najbardziej efektywnego zafunkcjonowania w pierwszym zespole. Nie mam, co do tego żadnych wątpliwości. To tylko kwestia czasu. Wszystko jest zależne od tego, jak ta ścieżka rozwoju będzie kontynuowana poprzez ich funkcjonowanie w pierwszym zespole. Ważne jest też to, żeby zawodnik mógł doświadczyć wejścia do ekstraklasowej drużyny, które pozwoli mu w nim zafunkcjonować. Najpierw w mniejszym, a później większym stopniu. 

W wywiadzie dla portalu sportslaski.pl powiedział pan: “Żadna akademia nie jest jednak w stanie tak przygotować zawodników, by byli oni całkowicie ukształtowani i właściwie z miejsca zafunkcjonowali efektywnie w drużynie seniorskiej. Proces przygotowywania tych piłkarzy wymaga komunikacji i oddziaływania na wielu płaszczyznach”. Jak to? Akademia nie jest w stanie przygotować zawodnika, który z marszu wszedłby do seniorów? Niech pan to wyjaśni i sprecyzuje.

– W piłce młodzieżowej zawodnicy rywalizują z osobami starszymi maksymalnie o trzy lata. A my mówimy o chłopaku, który ma 16, 17, 18 lat i wchodzi do szatni seniorskiej, gdzie przychodzi mu rywalizować z zawodnikami, którzy mogą być od niego dwukrotnie starsi. To jest pierwsza oczywistość, która wskazuje na znaczące różnice między piłką juniorską a seniorską. Owszem, te różnice widać już w młodszych zespołach. W mojej drużynie jest  zawodnik z rocznika 2006, który przy wejściu do zespołu juniora starszego, gdzie grają zawodnicy starsi o trzy lata, potrzebował czasu, żeby efektywnie zafunkcjonować w tej ekipie. Fundamentem są oczywiście umiejętności indywidualne – one muszą stanowić istotny wyróżnik. Natomiast ocena działań pod kątem intensywności i wyższej świadomości techniczno-taktycznej wymaga czasu. Chodzi mi o to, że z miejsca zawodnik nie wejdzie na taki poziom. Aczkolwiek pewnie znajdziemy jakiś wyjątek, który potwierdza regułę. Choć trudno znaleźć mi w głowie zawodnika, który bezpośrednio z drużyny juniorskiej, bez ogrania na niższym poziomie seniorskim, z przytupem i na stałe wszedłby do pierwszego składu drużyny, która występuje na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Owszem, znajdziemy takich piłkarzy, którzy nagle weszli z juniorów do seniorów i pokazali się ze świetnej strony, a później świat już o nich nie usłyszał, gdzieś przepadli. Wejście w piłkę seniorską to zupełnie coś innego niż przechodzenie z jednej kategorii wiekowej do drugiej, bo różnice w przygotowaniu motorycznym nie są aż tak drastyczne. Tutaj mówimy o tym, że 16-18 latek zaczyna nagle pracować na takich samych obrotach, co 30-latek. To jest istotny przeskok.  

Pan stawia taką tezę, że junior bez doświadczenia na poziomie seniorskim jest w stanie zadebiutować i dobrze wypaść w Ekstraklasie. Aczkolwiek nie jest możliwe to, żeby z marszu był pierwszoplanową postacią i podstawowym zawodnikiem na dłuższy czas?

– Możliwe, ale mało realne. Te pojedyncze kroki i debiuty są po to, żeby zawodnika oswoić z tą myślą, że wchodzi do piłki seniorskiej. Musimy mieć też taką świadomość, że świat dorosłych szybko może popsuć młodego chłopca. “Sodówka” może uderzyć do głowy, jeśli określimy go mianem przyszłej gwiazdy. Obecnie mamy jeszcze inne zagrożenia, których nie było kilkanaście lat temu tj. świat mediów i portali społecznościowych. To są zagrożenia, które mogą wyhamować karierę młodego chłopaka. Wizualizacja kariery może być tym czynnikiem, który sprawi, że młody zawodnik osiądzie na laurach i nie będzie miał potrzeby samodoskonalenia oraz uwierzy, że jest już gotowy do regularnej gry w piłce seniorskiej. A takich przykładów młodych zawodników, którzy mocno wyhamowali z rozwojem, jest bardzo dużo. To też pokazuje, że ten debiut może był za wcześnie? Albo nie był tak efektywny, jakbyśmy sobie tego życzyli?

Wspomniał po tym, że to media i portale społecznościowe mają w tych czasach wpływ na to, że młodym zawodnikom odbija “sodówka”. 

– Nie mam Instagrama, nie śledzę na bieżąco Facebooka, aczkolwiek spędzam dużo czasu z młodzieżą i widzę jak często ich nos znajduje się przy telefonie, w jaki sposób się komunikują i z jakich aplikacji korzystają. To są nadal młodzi chłopcy i treści, które przeczytają, potrafią na nich oddziaływać. Gdy młody chłopak zetknie się z takimi opiniami, że jest świetny i wielka kariera przed nim, może to źle wpłynąć na jego dalszy rozwój.  

Uważam, że to, co pan powiedział to jest mit. I na “sódówkę” ma wpływ coś innego, a nie media i portale społecznościowe. Mam na myśli pierwszy profesjonalny kontrakt, menedżera, który mówi zawodnikowi, jakie kluby są nim zainteresowane, działając na jego wyobraźnię, i środowisko, które go otacza. To ma największy wpływ na to, że zawodnikowi może odbić “sodówka”. 

– Media i portale społecznościowe nie są jedynym czynnikiem zagrożenia. Pan słusznie wspomina o kontraktach i środowisku menedżerskim, który ma duży wpływ na to, jak ci chłopcy później funkcjonują i jakie ścieżki obierają. Nie wszystkie ścieżki, w których ci zawodnicy uczestniczą, są optymalne. Czasem należy jeść małą łyżeczką i krok po kroku iść do celu. Drogą na skróty można dojść do celu, ale należy sobie zadać pytanie, czy ta ścieżka pozwoli utrzymać się na szczycie? Jeżeli była to droga na skróty i odbyła się kosztem odpowiedniego treningu i jego poziomu, to na pewno nie da się na tym szczycie utrzymać. 

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix