CLJ-ka od środka: „Fizyczność odgrywa ogromną rolę w CLJ-ce”

UKS SMS Łódź to aktualny mistrz Polski w kategorii juniora młodszego. Jednak rocznik 2004, który tego dokonał, nie radzi sobie już tak dobrze w CLJ U-18. Obecnie znajdują się w strefie spadkowej i wygląda na to, że wiosną przyjdzie im walczyć o utrzymanie. Dlaczego tak słabo sobie radzą? Czy w tej grupie są zawodnicy, którzy za niedługi czas wypłyną na szersze wody? Dlaczego powrót do formatu CLJ U-19 to jedyne słuszne rozwiązanie? Rozmawiamy z Mariuszem Soleckim, trenerem zespołu juniora starszego, który występuje w Centralnej Lidze Juniorów.

CLJ-ka od środka: „Fizyczność odgrywa ogromną rolę w CLJ-ce”

Czy oglądał trener ostatni mecz Wisły Płock?

– Nie oglądałem, ale wiem, do czego pan zmierza, że Igor Drapiński zadebiutował w Ekstraklasie. Wszedł na boisko na ostanie 13 minut spotkania z Rakowem Częstochowa (0:2 – przyp. red.). Dla niego, jak i naszej akademii to na pewno spory sukces.

Jeszcze pół roku temu sięgał po mistrzostwo Polski juniorów młodszych z UKS-em SMS-em Łódź, a ostatnio zadebiutował w Ekstraklasie. 

– Tak, ale warto sprecyzować jeden fakt, że Igor Drapiński w ubiegłym sezonie był zawodnikiem drużyny występującej w CLJ U-18. On cały czas grał w roczniku starszym, a wzmocnił nas na dwa ostatnie spotkania – półfinał i finał mistrzostw Polski. Zaznaczmy, że był już to czas, gdzie junior starszy zakończył swoje rozgrywki, a Drapiński miał już dogadany transfer z Wisłą Płock. Nie musiał z nami grać, ale chciał i nam pomógł. Należą mu się spore słowa uznania. I ma w swoim CV tytuł mistrza Polski juniorów młodszych.

Ten debiut w Ekstraklasie to początek owocnej kariery? Jak można scharakteryzować tego piłkarza?

– Tak, to dopiero początek jego kariery. Myślę też, że docelowo będzie występował na środku obrony, a nie po lewej stronie defensywy, jak jest na razie ustawiany w Wiśle Płock. Na pewno jest to topowy zawodnik w tym roczniku na tej pozycji w naszym kraju. Mając 16 lat był wyróżniającą się postacią w CLJ U-18. Było widać po nim, że ma papiery na większe granie – dobrze ułożony taktycznie oraz technicznie. Sądzę, że Wisła Płock to tylko przystanek w kontekście jego rozwoju. Największy atut Drapińskiego to lewa noga, tym bardziej, zważywszy na fakt, że w Polsce jest to towar deficytowy. Świetnie podaje – długie, średnie czy krótkie podanie ma bardzo dokładne i na wysokim poziomie. Ponadto, jest to chłopak zadziorny, nieustępliwy. Dobrze gra głową, a do tego jest jeszcze szybki. Jedynie brakuje mu centymetrów.

Czy pod względem sportowym odczuwacie brak Igora Drapińskiego w CLJ U-18? 

– Tabela wskazuje, że nie idzie nam za dobrze w tym sezonie. Aczkolwiek uważam, że w tym zespole jest trzech, czterech zawodników z dużym potencjałem, którzy mają spore szanse na to, żeby zaistnieć w seniorskiej piłce. Jednak musimy brać pod uwagę to, że podczas trwania rundy jesiennej borykaliśmy się ze sporymi problemami kadrowymi. Prawda jest taka, że tylko jeden mecz zagraliśmy w optymalnym składzie z Zagłębiem Lubin w 1. kolejce (2:2 – przyp. red.). Później musieliśmy łatać dziury w składzie, które wynikały z licznych kontuzji naszych zawodników. Karol Łysiak wypadł nam na całą rundę. Miał teraz wrócić po naderwaniu łękotki, ale tym razem naderwał mięsień w łydce. I znowu jest na etapie powrotu do zdrowia. Mam nadzieję, że wiosna będzie zupełnie inna dla naszego zespołu. Nie mamy takiej głębi składu, jak inne drużyny w CLJ-ce. U nas wypada jeden, dwóch zawodników i nie mamy zastępców na tym samym poziomie. Jesienią wyglądało to u nas tak, że chłopcy, którzy nie łapali się do drużyny U-17, nagle grali w większym wymiarze czasowym w CLJ U-18. Stąd też takie niskie miejsce w tabeli. Jednak nie poddajemy się i na pewno będziemy chcieli spokojnie utrzymać się w tej lidze.

Przez całą rundę jesienną dręczyły wasz zespół kontuzje. Jak to wygląda teraz? Wszyscy zdrowi i gotowi na powrót CLJ-ki w ten weekend?

– Nie do końca, bo już wspomniałem Karola Łysiaka, który stracił ostatni miesiąc na leczenie kolejnej kontuzji. Dopiero w tym tygodniu zaczęliśmy go wdrażać w trening i jeszcze nie podjęliśmy decyzji, czy wystąpi w sobotnim meczu ligowym z Pogonią Szczecin. Marcel Lachowicz, czyli nasz najlepszy strzelec ostatnio przechodził koronawirusa i jeszcze nie jest w optymalnej dyspozycji. Poza tym okres przygotowawczy odbył się bez większych zakłóceń.

Jak wyglądał wasz okres przygotowawczy do rundy wiosennej? Na czym się skupialiście? Co będzie kluczowe w walce o utrzymanie?

– Zaczęliśmy przygotowania 10 stycznia i trenowaliśmy na własnych obiektach. W czasie ferii wyjechaliśmy na tygodniowy obóz do Jagniątkowa (niedaleko Jeleniej Góry – przyp. red.), gdzie zagraliśmy bardzo pożyteczny sparing ze Slovanem Liberec. Raz w tygodniu rozgrywaliśmy mecz kontrolny, który pokazywał nam, w jakim miejscu jesteśmy. Oczywiście, patrzyliśmy głównie na siebie. W pierwszym miesiącu mocno pracowaliśmy nad poprawą organizacji gry w defensywie, gdyż to był element, który mocno u nas kulał w pierwszej rundzie. Jeśli chodzi o ofensywę to o nią jestem spokojny, w momencie, gdy będę miał do dyspozycji kluczowych zawodników. Chcieliśmy też zmienić mentalność naszych zawodników, bo często grając do przodu, zapominaliśmy o defensywie, przez co powstawały luki w naszej obronie. Na tych elementach skupiliśmy najwięcej uwagi.

Czy dokonaliście jakichś transferów zimą? Ktoś przyszedł? Ktoś odszedł?

– Nikt nie odszedł. Za to przyszedł do nas jeden zawodnik, zabrzmi kontrowersyjnie, gdyż jest to Rosjanin. Przyjechał do nas na początku lutego, chce się uczyć i jest to na pewno chłopak, który podniesie poziom rywalizacji w zespole. Zobaczymy, jak się rozwinie.

Jak wygląda u niego proces adaptacji? Jak drużyna go przyjęła? 

– Jest już z nami miesiąc, był na obozie i chłopaki dobrze go przyjęli. Normalny gość, który przyjechał do Polski, żeby się uczyć i spełnia swoje marzenia. Temat wojny jest dla niego trudny, ale staramy się z nim o tym rozmawiać.

Przed sezonem mogliśmy przypuszczać, że UKS SMS Łódź będzie mocnym zespołem w CLJ U-18, który powalczy o najwyższe cele, gdyż jest aktualnym mistrzem Polski juniorów młodszych. Runda jesienna wykazała, że przyjdzie wam walczyć o utrzymanie. Mówi trener o licznych kontuzjach, a do tego kilku kluczowych zawodników odeszło od was latem w tym m.in. Igor Drapiński. 

– Przed startem tego sezonu, gdyby ktoś powiedział nam, że będziemy walczyć o utrzymanie, to kazalibyśmy takiej osobie popukać się w czoło. To był dla nas abstrakcyjny scenariusz. Mieliśmy duże ambicje, mimo tego, że kilku zawodników opuściło nasz zespół przed sezonem. Jesteśmy mistrzem Polski, ale były takie mecze w tym sezonie, gdzie tylko dwóch zawodników z kadry mistrzowskiej występowało w CLJ U-18. Nie graliśmy w optymalnym zestawieniu. Nie ma co się oszukiwać, nie mamy zawodników, którzy byliby w stanie zastąpić tych kluczowych w stosunku jeden do jednego. Niestety, było to widać na boisku. Mistrzostwo Polski juniorów młodszych zdobyliśmy 15-16-osobową kadrą, gdzie obyło się bez większych kontuzji. W CLJ U-18 było zupełnie inaczej. W okresie przygotowawczym mocno skupiliśmy się na rozwoju indywidualnym naszych zawodników, żeby ci rezerwowi też wnosili jakość na boisku, gdy będą mieli okazję pokazać się w tych rozgrywkach. Dla naszej akademii bardzo ważne jest to, żeby utrzymać CLJ U-18, tym bardziej, że od przyszłego sezonu będzie funkcjonować w formacie U-19. Dlatego ważne jest to, żeby zadbać o głębię składu. Mam nadzieję, że w tej rundzie kontuzje będą nas omijały.

„Ta drużyna zasługuje na grę w CLJ” – to są pańskie słowa, które były cytowane na łamach klubowych mediów społecznościowych. Skąd to przekonanie?

– Uważam, że gdybyśmy grali cały czas w optymalnym składzie, bylibyśmy w zupełnie innym miejscu w tabeli. Moje przekonanie wynika też z tego, jak wyglądał nasz pierwszy mecz w tym sezonie, gdzie miałem do dyspozycji wszystkich zawodników. Graliśmy z Zagłębiem Lubin, jak równy z równym i mogliśmy pokusić się nawet o zwycięstwo w tym starciu. Wierzę w tę drużynę, bo jest w niej sporo jakości. To grupa zdolnych zawodników o wysokich umiejętnościach indywidualnych. Jeśli będą zdrowi to uważam, że pokażą to w lidze i spokojnie się utrzymamy. UKS SMS Łódź jako klub nie ma seniorów na wysokim poziomie, więc CLJ-ka to jest jedyne miejsce, gdzie zawodnicy mogą się wypromować do lepszych klubów. Chłopacy będą zmobilizowani do tego, żeby jak najlepiej wypaść, nie tylko indywidualnie, ale i zespołowo, bo wynik sportowy na tym etapie też jest istotny. Jestem spokojny o utrzymanie UKS-u SMS-u Łódź w CLJ U-18. Budowaliśmy ten zespół od zera. Nikt nie wierzył w to, że zdobędziemy mistrzostwo Polski w kategorii juniora młodszego. I teraz też nikt w nas nie wierzy w kontekście utrzymania w CLJ U-18. Aczkolwiek ja mam takie przekonanie, że spokojnie się utrzymamy. To nie będzie bój do ostatniej kolejki o pozostanie w lidze. Jednak to są tylko słowa, a trzeba przejść do czynów i zawodnicy muszą wziąć odpowiedzialność za wynik na swoje barki. Ciężko wszyscy pracujemy na to, żeby w tej lidze pozostać.

Od przyszłego sezonu wraca CLJ U-19. Rozumiem, że dla was jest to bardzo dobra wiadomość?

– Tak, bo w takiej sytuacji będziemy mieli w pełni skorelowaną piłkę nożną z edukacją. Chłopcy nie będą musieli zmieniać szkoły i klubu, z uwagi na fakt, że ich wiek nie pozwala im na grę w CLJ-ce. Teraz nie będzie takiej sytuacji, jeśli utrzymamy się w Centralnej Lidze Juniorów. Moim zdaniem nie powinien w ogóle zostać wprowadzony format rozgrywek U-18. Dlatego też cieszę się, że wracamy do tego, co było dobre. Tym bardziej, że w ostatnich latach poziom CLJ-ki się nie podnosił. Nie mówię, że jest niższy, ale nie idzie w górę. Głównie mam na myśli wyszkolenie indywidualne młodych piłkarzy. Gdy popatrzymy z bliska na mecze CLJ-ki to widzimy, że ogromną rolę odgrywa fizyczność. Mało jest wyróżniających się zawodników. O wyniku często decyduje dyspozycja dnia zespołu, a nie poszczególni piłkarze. Dobrze, że wraca CLJ-ka U-19, bo ci młodzi chłopcy będą mieli więcej czasu, żeby okrzepnąć i przywyknąć do poziomu tej ligi. Mogą się wiele nauczyć przez ten jeden dodatkowy rok. Z kolei przeskok między juniorami a seniorami jest naprawdę spory i młodzi gracze mają czasem olbrzymi problem, żeby przebić się seniorskiej ekipy. Często chłopcy mają takie przekonanie, że jest to prościzna, a później zderzają się ze ścianą. Sam przechodziłem ten etap jako piłkarz i wiem, z czym to się je.

W kontekście ostatnich kilku lat mocno wam to przeszkadzało, że nie ma CLJ U-19?

– Zawodnicy odchodzili z naszego klubu, bo nie chcieli grać w lidze okręgowej. Ci lepsi pouciekali do drużyn z III ligi. Mimo wszystko uważam, że w CLJ jest wyższy poziom niż w III lidze. Nie chodzi mi o kwestie sportowe, bo te są na zbliżonym poziomie, ale o możliwości, jakie daje CLJ-ka. To jest okno na świat i łatwiej jest się wybić na szersze wody, grając w tej lidze. Chłopak, który ma 18 lat i nie ma możliwości gry w CLJ-ce, chce okrzepnąć w seniorach, a my mamy drużynę na niskim szczeblu, dlatego od nas odchodzi. Gdy pojawia się opcja CLJ U-19 to taki zawodnik u nas zostanie, bo na co dzień będzie miał styczność z wysokim poziomem rywalizacji sportowej i przede wszystkim nie musi zmieniać szkoły tuż przed maturą.

Czy zawodnicy, którzy musieli zmieniać szkołę i klub, bo nie mogli grać w CLJ U-19, mogą czuć się poszkodowani? Gdyby zostali, to lepiej rozwinęliby się w SMS-ie?

– Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, gdyż każda jednostka jest inna. W seniorach na poziomie III ligi mamy do czynienia z grą zachowawczą, bardziej taktyczną. W juniorach jeszcze sporą uwagę poświęca się na technikę, a w seniorach musi to być już gotowy zawodnik do gry. Trenerzy tam nie patrzą, czy ktoś ma jakieś braki. W akademiach patrzy się na jednostkę i jej deficyty, które można jeszcze poprawić. W juniorach jest jeszcze czas na to, żeby wyrobić nawyki, które pomogą przy wejściu w piłkę seniorską. Jeśli zawodnik ze złymi nawykami będzie wchodził do zespołu seniorskiego na niższym poziomie, będzie miał olbrzymi kłopot z tym, żeby się przebić.

Czy jesteście w stanie w swojej akademii tak przygotować zawodnika, żeby ten z marszu wszedł w seniorską piłkę i tam funkcjonował przez lata? Marcin Salamon, szkoleniowiec Rakowa Częstochowa w CLJ U-18 w zeszłym tygodniu postawił taką tezę: „żadna akademia funkcjonująca przy zespole ekstraklasowym nie jest w stanie w pełni przygotować młodego zawodnika do wejścia w piłkę seniorską, jeżeli mówimy o poziomie Ekstraklasy. Temu procesowi musi towarzyszyć stopniowe doświadczanie”. 

– Mam takie samo zdanie. Musiałoby to być naprawdę wybitna jednostka, żeby z marszu weszła na poziom Ekstraklasy i w niej zafunkcjonowała, wcześniej grając tylko w juniorach. To jest proces. Do tego też każdy zawodnik inaczej adaptuje się do nowego zespołu. Spory jest też przeskok pod względem fizycznym, gdzie młody zawodnik potrzebuje min. dwa, trzy miesiące, żeby przywyknąć do cięższych obciążeń i wejść w rytm drużyny seniorskiej. Z marszu nie ma takiej możliwości. Akademie ekstraklasowe, które mają drużynę rezerw na poziomie II lub III ligi, są w idealnej sytuacji, bo mogą młodych zawodników stopniowo wprowadzać i przyzwyczajać do warunków, jakie panują w piłce seniorskiej. Aczkolwiek patrząc na nasz klub, to muszę powiedzieć, że wolę, gdy nasi zawodnicy przechodzą do drużyn seniorskich, a nie zespołów młodzieżowych akademii ekstraklasowych, gdzie muszą zaadaptować się do nowego środowiska, walczyć o skład w juniorach i ta droga do seniorów im się przedłuża. Zachęcam naszych wychowanków do tego, żeby po CLJ U-18 szukali seniorskiego klubu, gdzie będą mogli powalczyć o skład, gdy już zaadaptują się do nowego miejsca i obciążeń treningowych.

Przejście z wieku juniora do seniora jest piekielnie trudne dla niektórych zawodników. Robert Prochownik był gwiazdą CLJ U-18, a jego proces wchodzenia do piłki seniorskiej jest bardzo długi. Wydawało się, że nie będzie potrzebował dużo czasu, żeby przebić się na poziom Ekstraklasy lub I ligi. Tymczasem od trzech sezonów jest głębokim rezerwowym. Nie grał za wiele ani we Widzewie ani w Sandecji Nowy Sącz.

– Robert Prochownik był moim podopiecznym. To jest chłopak o dużym potencjale technicznym. Niestety, to nie jest jedyny element, który decyduje o tym, że ktoś zostaje profesjonalnym zawodnikiem. Piłkarz nie może być tylko od pasa w dół. Bardzo ważna jest głowa. Prochownik myślał, że gdy odejdzie z SMS-u do Widzewa, to tam wszystko będzie podporządkowane pod to, że będzie tam grał. Póki nie zmieni swojego myślenia, a wychodzi z założenia, że powinien dostawać szansę na grę od trenera, to się nie przebije. Nikt nie musi mu niczego dawać. On swoją ciężką pracą, determinacją i cierpliwością powinien dać do myślenia trenerowi, żeby ten na niego postawił. Ciągle wierzę, że wejdzie na odpowiednie ścieżki i przebije się w seniorach, bo ma potencjał.

Dlaczego przejście z wieku juniora do seniora jest tak piekielnie trudne dla niektórych zawodników? Nieraz jest tak, że niezwykle utalentowani młodzi chłopcy po prostu przepadają w seniorach. Pan jako piłkarz też przechodził taką drogę i może podzielić się swoimi doświadczeniami.

– Największym problem tkwi w mentalności. Gdy jesteś juniorem i grasz w lidze młodzieżowej, to wszystko jest ułożone pod ciebie, wchodząc do seniorów jesteś jednym z wielu. Do tego dochodzi presja, pieniądze i konsekwencje wynikające z błędów indywidualnych. W juniorach stracisz gola, przegrasz mecz to nic wielkiego się nie dzieje, bo trener na ciebie postawi w kolejnym meczu. W zespole seniorskim możesz już nie wrócić do składu, bo zostały wyciągnięte konsekwencje z twojej postawy na boisku. Młody zawodnik też inaczej się czuje, gdy nagle starsi faceci na niego krzyczą i mają uwagi, bo dla nich liczy się wynik. Taki chłopak musi okrzepnąć i przyzwyczaić się do presji i warunków, jakie panują w seniorskiej szatni. Nie każdy zawodnik przejdzie łagodnie przez ten przeskok mentalny. Do tego też dochodzi szybsze granie i większa fizyczność. Aczkolwiek uważam, że najtrudniejsze jest przestawienie się mentalne z gry juniorskiej na seniorską.

Czy w tej grupie są zawodnicy, którzy za niedługi czas wypłyną na szersze wody?

– W tej grupie mam trzech, czterech zawodników, którzy mogą w przyszłości zagrać w Ekstraklasie, ale czy tak będzie? Niewiadomo, bo na to wpływ ma wiele czynników, o których już mówiliśmy w tym wywiadzie.

ROZMAWIAŁ ARKADUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. UKS SMS Łódź/Facebook