CLJ-ka od środka: „Tanio skóry nie sprzedamy. Pokażemy górniczy charakter”

Jaką rolę odgrywa taktyka i przygotowanie analityczne pod rywala w Centralnej Lidze Juniorów? Jak trener juniorów powinien zareagować w szatni po porażce 0:5? Czy eksplozywność, krzyk i wytknięcie błędów w szatni to odpowiednie reakcje po takim spotkaniu? Czy młodym piłkarzom zawsze trzeba wskazywać pozytywy, nawet w meczach, gdzie przegrywa się wysoko? Rozmawiamy z Danielem Onyszko, trenerem Górnika Łęczna w CLJ U-17.

CLJ-ka od środka: „Tanio skóry nie sprzedamy. Pokażemy górniczy charakter”

Jak pan oceni start rundy wiosennej w wykonaniu swojej drużyny? Jesteście beniaminkiem ligi, zaczęliście od remisu 1:1 z AP TOP 54 Biała Podlaska, a następnie przegraliście 0:5 z Wisłą Kraków. Wyniki to tylko suche liczby, jak to wyglądało na boisku?

– W CLJ U-17 jest zupełnie inne tempo niż w lidze wojewódzkiej. Mam na myśli zachowania zawodników w fazie ataku i obrony. Wszystko dzieje się szybciej niż w rozgrywkach, których jeszcze graliśmy jesienią. Jakość piłkarzy w Wiśle Kraków jest dużo wyższa niż u nas i to można zauważyć na pierwszy rzut oka – wyszkolenie techniczne i znajomość założeń taktycznych wyznaczonych przez trenerów jest u nich na bardzo wysokim poziomie. Zobaczymy, co będzie dalej. My uczymy się tej ligi. Widoczne są duże różnice między I ligą wojewódzką a CLJ-ką. Zabolała nas wysoka porażka z Wisłą Kraków. Pierwsza połowa nie była zła w naszym wykonaniu, bo chłopcy realizowali nasze założenia. W drugiej odsłonie meczu nam się to trochę posypało i przegraliśmy wysoko.

Jak obecnie mentalnie wygląda pana zespół po tej porażce? Co trener powinien zrobić, żeby drużyna szybko pozbierała się po spotkaniu, gdzie dostaje „piątkę”?

– To, czy się szybko pozbierali po tej porażce, zobaczymy w najbliższym meczu z Hutnikiem Kraków. W poniedziałek przeprowadziliśmy analizę wideo ze spotkania z Wisłą. Powiedzieliśmy sobie, co było dobre, a co złe. Porozmawialiśmy o tym, co trzeba poprawić i zamknęliśmy temat tego starcia. Nie patrzymy za siebie. Wyciągnęliśmy wnioski i z optymizmem podchodzimy do kolejnego spotkania.

Mówi trener o tym, że przeprowadziliście analizę wideo i powiedzieliście sobie, co było dobre w przegranym meczu 0:5, a co złe. Trenerzy juniorów często po takich spotkaniach, wskazują swoim zawodnikom na momenty, które były dobre, żeby ich zbudować i pokazać, że wcale nie są tacy słabi, jak pokazuje wynik. Jak pan do tego podchodzi?

– Nie możemy chwalić chłopaków za przegraną 0:5. Gdy coś nie funkcjonuje w zespole, w takim wypadku trzeba to wyraźnie powiedzieć. To nie są dzieci, a młodzi mężczyźni, więc ten przekaz można budować w inny sposób, używając męskich słów. Gdy przegrywasz mecz 0:5, gdzie nie strzeliłeś ani jednej bramki, a tracisz, aż pięć to oznacza, że więcej było złych momentów niż dobrych. Oczywiście, mieliśmy swoje sytuacje bramkowe. W starciach z takimi rywalami jak Wisła Kraków trzeba wykorzystać to, co się ma, być skoncentrowany i realizować wszystkie założenia taktyczne. Dopóki mój zespół trzymał się planu, wyglądało to dobrze, bo mieliśmy swoje szanse. Jednak, gdy w takim meczu nie wykorzystujesz takich sytuacji to wtedy przegrywasz. Nie można się pieścić po porażce 0:5. Jeśli coś było źle, trzeba to głośno powiedzieć. Kilka dobrych momentów też było, ale zdecydowanie za mało, co jasno pokazuje wynik. To są na tyle dorośli chłopcy, że muszą sobie radzić z taki sytuacjami. Nie zawsze jest kolorowo. Powiedzieliśmy sobie, co należy poprawić i pracujemy teraz nad tym na treningach, a jednostka meczowa pokaże, czy to przyniesie efekty.

Czy reakcja trenera wyglądała jak z seniorskiej szatni, że wszystko było źle, a zawodnicy byli beznadziejni?

– Nie, nie w tym sensie, jeżeli było coś dobrego to też o tym mówię. Wisła Kraków miała dużą przewagę w tym spotkaniu, nie było za wiele momentów, w których realizowaliśmy to, co sobie założyliśmy. Aczkolwiek na analizach mówimy też o tym, co nam wyszło. Bo nie chodzi o to, żeby kogoś zdołować, a drużynie udowodnić, że do niczego się nie nadaje. Jednak nie możemy się łagodnie traktować po takim meczu, bo nie o to chodzi. Chłopcy muszą wiedzieć, że zarówno ja, jak i oni, bierzemy odpowiedzialność za wynik. Razem wygrywamy, remisujemy i przegrywamy. Zadaniem trenerów jest przygotowanie zawodników do gry na seniorskim poziomie centralnym. A takie sytuacje będą się zdarzały w przyszłości, więc to też jest dla nich cenne doświadczenie. To nie jest tak, że jestem szorstkim trenerem. Pokazuję im też to, co będzie ich czekać w piłce seniorskiej. Gdy są dobre momenty to należą się pochwały, a gdy coś nie idzie, trzeba o tym powiedzieć.

Czy przy tak wysokich porażkach w tej kategorii wiekowej wskazane są twarde, męskie słowa w szatni, a krzyk jest uzasadnioną reakcją? 

– Wychodzę z założenia, że trzeba stosować różne metody. Czasami trzeba zawodników pochwalić w najbardziej nieoczekiwanym momencie, gdy spodziewają się, że zostaną zganieni. Innym razem należy zganić, gdy oczekują pochwał. Aczkolwiek warto zaznaczyć, żeby to nie było podparte krzykiem i wulgaryzmami. Ważne jest konstruktywne zwracanie uwag: „słuchajcie to było złe i trzeba nad tym popracować, a to było dobre, więc to kontynuujmy w kolejnych spotkaniach”. Trener musi być dobrym psychologiem i wiedzieć, co i kiedy może powiedzieć, żeby to przyniosło efekt. To nie było tak, że wpadłem do szatni na analizę i krzyczałem, bo nie należę do takich ludzi. Była to konstruktywna krytyka i wyjaśnienie tego, co było źle, i jak można to naprawić. Na co dzień mam do czynienia z młodymi, ale bardzo świadomymi ludźmi, więc ten przekaz do nich dociera. Gdy trener z natury jest krzykaczem to jego zawodnicy z czasem przywykną do jego krzyku i nie będzie na nich robił wrażenia. Ważne jest ciągłe bodźcowanie i szukanie różnych sposób na komunikacje z zespołem, żeby to przynosiło określony skutek.

Jeżeli trener jest z natury spokojny i zawodnicy wręcz są przyzwyczajeni do jego zachowań i nagle po katastrofalnym jego reakcja w szatni będzie eksplozywna, będzie miało to dobry wpływ na drużynę? Coś na zasadzie terapii wstrząsu?

– Każdy trener zna swoją drużynę i to on musi wiedzieć, jak podchodzić do swoich zawodników. Tym bardziej, że jest to grupa ludzi, gdzie na jednego chłopaka krzyk może zadziałać motywująco, a drugiego deprymująco. Najważniejsze jest to, żeby nawzajem się wspierać. Niekonwencjonalna reakcja może nie przynieść oczekiwanego rezultatu. Dlatego trzeba uważać i pamiętać, jaki jest główny cel pracy z młodzieżą. Niech pan też zwróci uwagę, że ja cały czas mówiłem o analizie, która odbyła się dwa dni po meczu. Tu nie chodzi o to, żeby od razu po końcowym gwizdku wparować do szatni i uwypuklić, co nie zagrało. Bo na boisku towarzyszą nam emocje i ten mecz inaczej odbieramy. Dlatego ważne jest to, żeby sobie go obejrzeć na spokojnie w domu – dwa, trzy razy i dopiero wtedy powiedzieć, co było dobre, a co złe. Mam taką zasadę, że po spotkaniu nie rozmawiam o nim z drużyną, gdyż w emocjach można powiedzieć coś, co będzie się później żałowało, dlatego mocno stawiam na chłodną analizę.

Czyli w szatni po meczu jest cisza?

– Nie, zawsze w dwóch słowach podsumuje mecz, ale trudno o konstruktywne uwagi. Bo w trakcie spotkania towarzyszą nam emocje. A zawodnicy w trakcie meczu oczekują od nas cennych wskazówek, a nie krzyków. Na ocenę występu zawsze przychodzi odpowiednia pora, ale nigdy ona nie jest w trakcie wydarzenia ani krótko po jego zakończeniu.

Na samym początku naszej rozmowy zaznaczył pan, że tempo w CLJ-ce jest wyższe niż w ligach wojewódzkich. Czy nie można było się do tego przygotować w okresie zimowym? Czy zależało wam w okresie przygotowawczym na tym, żeby nauczyć się i dostosować do tego tempa, które jest w CLJ-ce? Czy po prostu sparingi to jest zupełnie coś innego niż liga, która jest świetnie opakowana, prestiżowa, co wiąże się z dodatkowym stresem, którego nie było wcześniej?

– My jako sztab szkoleniowy wiedzieliśmy, że tak będzie. Aczkolwiek zawodnik musi się o tym przekonać na własnej skórze. Co innego jest teoria, a inaczej wygląda to w praktyce i do tego trzeba przywyknąć. Gdy zawodnik straci w piłkę w CLJ-ce po szybkim doskoku przeciwnika, to dopiero wtedy dociera do niego, że w tej lidze nie ma za wiele czasu na opanowywanie futbolówki. Owszem, graliśmy sparingi z drużynami występującymi w CLJ-ce, ale to jest zupełnie coś innego. Gra kontrolna nigdy nie odwzoruje tobie spotkania ligowego. Stres i mniejsze doświadczenie w tych pierwszych kolejkach też odgrywa sporą rolę. Każdy błąd z takim mocnym rywalem jak Wisła Kraków kosztuje bardzo dużo. Bo w lidze wojewódzkiej często bywało tak, że nawet, gdy traciłeś kuriozalnego gola to zaraz odrabiałeś straty. W CLJ-ce jest zdecydowanie trudniej.

Podczas naszej ostatniej rozmowy mówił trener o tym, że w tej drużynie ma zawodników z doświadczeniem gry w CLJ U-17 i U-15…

– Tak, ale teraz mają nowe doświadczenie, gdyż wcześniej nie byli wiodącymi zawodnikami w drużynie. Wchodzili na poziom centralny, byli ogrywani, a tutaj mają być tymi, którzy będą ciągnąć wózek. Jednak pamiętajmy, że za nami dopiero dwa mecze, więc trudno o wnioski, bo może jeszcze to doświadczenie zaprocentuje w kolejnych starciach. Bardzo wierzę w tę drużynę. Pracuję z grupą bardzo świadomych ludzi, których nie trzeba dodatkowo motywować do działania.

Ostatnio zaznaczał trener, że będziecie chcieli pokazać górniczy charakter w CLJ-ce. Nie widziałem waszych spotkań, czy tego charakteru wam nie zabrakło?

– Mimo że przegraliśmy wysoko z Wisłą Kraków to nie mogę powiedzieć, żeby moi zawodnicy, w którymś momencie się poddali. Walczyli, próbowali i robili, co mogli. Nie udało się, ale nie odpuszczali żadnej piłki…

Nawet, w momencie, gdy przegrywali już trzy, cztery do zera?

– Tak, bo dla charakternego zawodnika ma znaczenie to, ile przegrał. Takie mecze też pokazują, kto ma ambicję do tego sportu. Bo nieraz możemy spotkać się z takimi sytuacjami, że dany chłopak powie: „to nie ja przegrałem, a oni”. W mojej drużynie nie pozwolę na to, żeby dochodziło do takich scen, gdyż zarówno razem wygrywamy, jak i przegrywamy. Każdego boli porażka, nikt nie chce przegrywać, dlatego trzeba walczyć do końca, być zaangażowanym i pokazywać na każdym kroku nasz górniczy charakter.

W jaki sposób chcecie grać w CLJ-ce? Co będzie wyróżniało Górnika Łęczna w tej lidze?

– Nie chcę o tym otwarcie mówić, gdyż chciałbym, żeby drużyny przeciwne dowiedziały się o tym na boisku podczas rywalizacji z nami. Zależy nam na tym, żeby zawodnicy, którzy są w naszej akademii, potrafili się odpowiednio zachować, zarówno w obronie, jak i w ataku. Nie chcę mówić o ustawieniach taktycznych, bo w ten sposób mógłbym ułatwić pracę trenerom, którzy z nami rywalizują w lidze. Chcemy zaskakiwać drużyny przeciwne. Czy to nam się uda? Mam nadzieję, że tak.

Czy i jaką rolę odgrywa taktyka w Centralnej Lidze Juniorów?

– Taktyka i analizy trenerów mają duże znaczenie w tej lidze. Jednak dla mnie ważniejsze od taktyki jest to, żeby drużyna potrafiła reagować i znać zasady gry w obronie i w ataku. Bo system jest mniej ważny niż zasady, które chcemy realizować podczas spotkań.

Kilku trenerów w cyklu „CLJ-ka od środka” mówiło o tym, że Centralna Liga Juniorów wygląda zupełnie inaczej niż jeszcze kilka lat temu, gdyż po prostu trenerzy mocno rozwinęli się pod kątem taktycznym. Kiedyś drużyny grały w jednym ustawieniu i miały zawsze jeden pomysł na mecz, a teraz każda ekipa ma uszykowane kilka wariantów taktycznych i rotuje nimi podczas spotkania. I obecnie beniaminkowie często mają z tym problem, bo przyzwyczaili się do ligi wojewódzkiej, gdzie dalej przeciwnicy grają w jeden określony sposób. Czy trener też tak to odbiera?

– W lidze wojewódzkiej wyglądało to tak, że głównie to my atakowaliśmy, a nasi rywale się bronili. I nigdy nie mieliśmy problemów z wyjściem spod własnej bramki. Teraz gramy w silniejszej lidze i często jest tak, że drużyny przeciwne są ustawione wysoko i dążą do tego, żeby odebrać piłkę jak najbliżej bramki przeciwnika. Kolejnym ważnym aspektem jest to, że trenerzy cały czas się kształcą, jeżdżą na kursy i chcą się po prostu rozwijać. Do tego dochodzą wszelkiego rodzaju nowinki techniczne np. możliwość nagrywania spotkań dronami. Pojawia się wiele możliwości do szczegółowych analiz i trenerzy z nich korzystają. Wielu jest ambitnych szkoleniowców, którzy przykładają się do swojej pracy i chcą jak najlepiej dla swojej drużyny. Dlatego wygląda to tak profesjonalnie, gdzie wiele elementów jest zbliżonych do piłki seniorskiej. Nie zawsze pierwotny plan na dany mecz się sprawdza, dlatego trenerzy reagują, zmieniają, bo od tego są, i w ten sposób próbują odmienić losy spotkania.

Jak pan podchodzi do analizy w CLJ-ce? Skupia się tylko na swojej drużynie? Czy przygotowuje trener plan w oparciu o analizę gry najbliższego przeciwnika?

– Patrzymy głównie na siebie. Aczkolwiek nie jesteśmy faworytami tej ligi, będziemy walczyć o utrzymanie, dlatego też będziemy szykować się pod konkretnych rywali. Jednak więcej o swoich przeciwnikach będziemy wiedzieć po rozegraniu pełnej rundy, gdzie każdy będzie miał nagrane spotkania i będzie mógł się lepiej przygotować pod konkretnego rywala. Jednak to też nie jest takie łatwe, gdyż ekipy w tej lidze grają w różnych ustawieniach taktycznych, dlatego ważne są zasady, których uczymy zawodników, żeby potrafili je realizować w meczu.

Reorganizacja rozgrywek CLJ U-17 to dobry ruch ze strony PZPN-u?

– Myślę, że tak, ale czas to zweryfikuje. Zadaniem trenerów, którzy prowadzą juniorów jest przygotowanie zawodników do wejścia w piłkę seniorską. Ta reorganizacja wpłynie na to, że CLJ U-17 swoim kształtem będzie przypominać ligi seniorskie, gdzie sezon jest ciągły. Wydaje mi się, że jest to dobre rozwiązanie. Aczkolwiek utrudnia się sprawa awansów do tej ligi, bo do tej pory można było do niej wrócić po pół roku absencji, a teraz takiej możliwości nie będzie. Myślę, że trenerzy będą mieli więcej spokoju, bo nie będą musieli mocno skupiać się na grze o wynik, żeby utrzymać się w lidze. Gdy rozgrywki trwają dłużej to więcej czasu będzie na pracę i osiąganie dobrych rezultatów. Bo w tym momencie wszystko dzieje się w ekspresowym tempie – w dwa i pół miesiąca załatwiamy całą rundę. Na papierze reorganizacja rozgrywek wygląda bardzo obiecująco, ale czy to się sprawdzi? Czas pokaże.

Do tej pory było tak, że Górnik Łęczna pojawiał się w CLJ-ce na pół roku, a później z niej znikał. Nie chcę być złym prorokiem, bo może teraz przełamiecie tę złą passę, ale może być tak, że na powrót do CLJ U-17 będziecie musieli dłużej poczekać, wiec niekoniecznie ta reorganizacja może być dobra dla waszego klubu.

– Jeżeli chodzi o CLJ U-17 to w ubiegłym sezonie byliśmy w tej lidze po raz pierwszy, a teraz to jest nasz drugi pobyt w tej kategorii wiekowej na tym szczeblu rozgrywek. Zatem to nie jest tak, że za pewnik trzeba uznać to, że zaraz spadniemy z CLJ-ki. Za nami dopiero dwa mecze. Tanio skóry nie sprzedamy. Nie takie drużyny już spadały z tych rozgrywek. Boisko zweryfikuje zarówno nas, jak i przeciwników. Ważne jak się kończy, a nie zaczyna.

Już nie pierwszy raz z pana ust słyszę zdanie: „tanio skóry nie sprzedamy”. Czy lubi pan używać też innych powiedzonek Mariusza Pudzianowskiego np. „cierpliwy to i kamień ugotuje”?

– Mariusz Pudzianowski nie był pierwszą osobą, która zaczęła używać tego powiedzenia. Lubię wspierać się w swojej pracy cytatami ludźmi ze świata sportu, ale nie tylko, żeby podkreślić swój przekaz w szatni i uzmysłowić pewne rzeczy swoim zawodnikom. Tego drugiego powiedzenia nie używam.

Cel jest jasny na tę rundę – utrzymanie?

– Tak, chcemy się utrzymać i będziemy robić wszystko, żeby ten cel zrealizować. Zarówno ja, jak i moi zawodnicy, wierzymy w to, że uda nam się tego dokonać.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix