Mamczak: Będzie nowa uchwała ws. punktów do licencji trenerów!

Polski Związek Piłki Nożnej w najbliższym czasie zmieni zasady dot. przedłużania trenerskich licencji. Uchwała w tej sprawie pojawi się już w kwietniu.

Mamczak: Będzie nowa uchwała ws. punktów do licencji trenerów!

Na dzień dzisiejszy każdy trener przedłuża swoją licencję na podstawie punktów, które „zbiera” na kursokonferencjach. Ostatnie lata przyniosły jednak wiele zamieszania wokół tego procederu. Zasady przyznawania punktów wciąż są szalenie niejasne.

Kiedyś mówiło się, o godzinach. Piętnaście godzin szkoleń w trzy lata, to była norma, którą każdy musiał wyrobić. Z czasem godziny w systemie PZPN24 przestały być przeliczalne na równowartość tego, co pokazywał zegarek, czego nikt szczegółowo nie potrafił wytłumaczyć. Za Akademię Grassroots (konferencję, która trwała siedem godzin) otrzymać można było więc dwie „godziny”, a za trwające całe popołudnie szkolenie Mobilnej AMO – „godzinę”. Gdzieś indziej z kolei – pięciogodzinne szkolenie dawało pięć „godzin” – zależności próżno było szukać w jakichkolwiek wytycznych. Ktoś, na oko, oceniał coś, i tak to sobie żyło. Swoim życiem.

Maciej Mateńko, Marcin Dorna i Paweł Grycmann powoli porządkują jednak związkowe dokumentacje. I już w kwietniu kwestię przedłużania licencji zamierzają ustandaryzować. Przy Bitwy Warszawskiej kształtują się właśnie zasady, które niebawem poznamy wszyscy. PZPN zaczął te prace jednak bardzo nietypowo. Zaczął od tego, że do dyskusji… zaprosił organizatorów szkoleń dla trenerów. Tych „komercyjnych”, nie tych związanych wyłącznie z Wojewódzkimi Związkami Piłki Nożnej, co było naturalnym kierunkiem przez wiele ostatnich lat. Aktualnie nasze wnioski oraz przemyślenia poddane zostały analizom.

Jako że sam uczestniczę w tym wszystkim dość czynnie, poświęciłem się tematowi dość mocno. Gdzie w ogóle jest dzisiaj problem, zapytacie?

Otóż WZPN-y mają na tę chwilę istny raj. Wszelkie wydarzenia, które organizują, są punktowane, w przeciwieństwie do wielu inicjatyw firm zewnętrznych, określanych „komercyjnymi”.

Ale o komercyjności szkoleń trudno mówić, gdy na rynku dla trenerów darmowych wydarzeń praktycznie nie ma. Ok, wyjątkiem są niektóre ruchy, np. Śląskiego Związku Piłki Nożnej, ale w każdym innym województwie za udział w kursokonferencjach po prostu się płaci. Mało tego, nie płaci się mniej niż u innych podmiotów: ceny są do siebie bardzo podobne.

To zmieniło się przez lata. Pamiętam jeszcze czasy, gdy opłata za konferencje związkowe była symboliczna i wynosiła 30 czy 40 złotych. Dziś jest inaczej.

Prawdziwą patologię obserwować mogliśmy w grudniu. Po dwóch latach pandemicznej zawieruchy kumulacja trenerów, którzy do przedłużenia licencji potrzebowali większej niż zwykle liczby punktów, była największa w historii naszej piłki. Posiadające więc monopol związki wojewódzkie szybko odnalazły się w tej rzeczywistości i naprędce zorganizowały kilkadziesiąt eventów. Każdy na kilkaset osób.

Z jednej strony – trenerzy tych spotkań potrzebowali. Z drugiej – ich jakość wielokrotnie pozostawiała bardzo wiele do życzenia, na co wcale nie wskazywała cena wejściówki.

Związkowe kasy przed końcem roku zostały więc w znaczący sposób zasilone gotówką z terenu, co nie spodobało się (i bardzo dobrze) w centrali.

Jest wielu trenerów, którzy śledzą nasze działania i korzystają z inicjatyw, których się podejmujemy, ale którzy jednocześnie żalą mi się, że kosztem naszych szkoleń wybierać muszą te, na których zdobędą punkty.

A trenerzy nie mają wiele czasu. Większość z nich w swojej roli występuje przecież po godzinach, a trzy zapełnione popołudnia w tygodniu oraz turniejowa sobota to dla nich cholernie duże wyzwanie. Nie tylko z perspektywy motywacji czy chęci pracy, ale przede wszystkim – w spojrzeniu na życie rodzinne. Jeżeli do tego dodamy, że trenerzy nie zarabiają za dobrze oraz że środowisko to nie bardzo przywykło jeszcze do samorozwoju, efekt jest naturalny: większość szkoleniowców wyjeździ niezbędne minimum, by przedłużyć licencję i móc prowadzić swój zespół w lidze. Kierując się na te szkolenia, na których punkty są przyznawane.

Spirala absurdu nakręca się, pędzimy w kozi róg. Wielokrotnie (piszę wielokrotnie, bo widziałem też kilka dobrych konferencji organizowanych przez WZPN-y – nie piszę o wszystkich wydarzeniach) na punktowanych konferencjach organizacja stoi na bardzo niskim poziomie, a zaproszeni goście nie porywają publiczności. Jakości nikt jednak nie weryfikuje, bo przyznane punkty powodują, że „klient” i tak wróci. Bez względu na jakość „produktu” – wrócić musi. Bo WZPN-om punktów nikt nie odmawia. Rynek więc nie ocenia tego, co trenerzy wyciągają ze szkoleń. Rynek nie weryfikuje czy rozwijają tam swój warsztat. Rynek nie pozwala wybierać miejsc obiektywnie najlepszych, tych, gdzie jest po prostu ciekawiej, gdzie otoczka powoduje, że chce się tam przebywać. Gdzie ludzie dyskutują i szukają rozwiązań, które można byłoby przenieść na swój lokalny grunt. W tym samym czasie o jak najwyższy poziom gimnastykują się firmy zewnętrzne (jak moja), jednak zawsze są one poszkodowane, będąc postawionym przeciw nieuczciwej konkurencji. Ani czas, ani portfel trenera nie są z gumy. Coś odbywa się kosztem czegoś.

Poszkodowani są jednak nie tylko organizatorzy, ale i ludzie, którzy chcieliby się u nich szkolić. – Przemek, jak to możliwe, że po dziesięciu godzinach spędzonych u was, na TAKIM szkoleniu, my nie możemy tego dopisać do swojej aktywności?! – słyszałem to setki razy (nie przesadzam!).

Bo wiedzieć musicie, że ludzie, których ja spotykam, szukają rozwiązań. Stawiają na rozwój, chcą poświęcać swój prywatny czas oraz oszczędności na to, by stawać się lepszymi trenerami. To nowa krew w żyłach polskiego futbolu. Osoby z głowami pełnymi marzeń i wielką pasją oraz chęcią do działania. Pomimo tego wszystkiego jednak, oni za udział w szkoleniach punktów do przedłużenia licencji nie otrzymują. Bo wybierają te szkolenia… z których wyciągają najwięcej.

Błędne koło. Najambitniejsi i najbardziej wartościowi ludzie w środowisku dziś, aby przedłużyć ważność swojej licencji, mają największy kłopot.

Trudno traktować mój tekst obiektywnie, bo przecież całe serce wkładam w to, co robię. Być może zabrzmi to nieskromnie, ale jestem przekonany, że zarówno ja (grupa EkstraTrener), jak i wielu innych pasjonatów na rynku – napędzamy go, angażując często nietypowych ludzi, często bardzo niedostępnych, mobilizując ich jeszcze do przekazania konkretnej wiedzy, na konkretne tematy, według konkretnej koncepcji. I wchodząc w to wszystko głębiej.

Widzimy po środowisku, że ludzie nasze działania doceniają, tym bardziej nie wiemy co odpowiadać im, gdy pytają dlaczego regularnie korzystając z naszych usług, mogą… utracić swoje licencje.

Punkty do przedłużenia licencji w konwencji UEFA występują dlatego, że trendy w szkoleniu się zmieniają. Chodzi o to, by trener, który zdobędzie „papier”, nie spoczął na laurach i każdego roku szukał nowej wiedzy. Dowiedział się czegoś, o czym jeszcze nie słyszał. Przemyślał kierunek swoich działań, by ten ewoluował. Skonfrontował go z innymi. Chodzi o to, by ktoś za trzydzieści lat nie wspominał tego, co na kursie usłyszał w 2021 roku, ale był w stanie odnieść się też do zmian w światowym futbolu, do nowych sposobów nauczania gry w piłkę, opierając się o nowe odkrycia, idee czy badania.

I sęk jest w tym, że szkolenia „komercyjne”… idealnie wpisują się w tę konwencję. Wymiana myśli szkoleniowej, zdefiniowana przez UEFA, to nasza codzienność, to to, czym zajmujemy się w mniejszym lub większym stopniu. Jakiekolwiek różnicowanie wydarzeń ze względu na podmiot je organizujący – dzisiaj więc nie ma żadnego sensu.

Kursy organizuje PZPN, który ma stuprocentową kontrolę nad tym, w jaki sposób licencje przyznaje oraz jacy trenerzy te kursy kończą. To tam związek ma szerokie możliwości: na przekonanie do swojej wizji, dokładne jej przedstawienie, wykształcenie myślących jednostek, które później decydować będą jak najlepiej dla polskiej pliki. Licencjonowany trener musi jednak nie tylko potrafić zdecydować czy bliżej mu do Guardioli czy do Ancelottiego, ale również gdzie dalej poszukiwać chce wiedzy.

Sposobów na rozwój może być wiele, o czym pisałem już kiedyś. Rozbicie jednak tego wszystkiego i ustandaryzowanie w tak szeroki sposób to wyzwanie, które wymagałoby nie tylko dużych pieniędzy, ale i sztabu ludzi, który by się tym zajmował. Jasnym jest, że znacznie prościej jest pójść w kierunku tym, który wybiera związek: utrzymania przyznawania punktów za udział w kursokonferencjach. Przy jednoczesnej standaryzacji zasad, według których to się odbywa, może mieć to sens, pytanie tylko, o jakich standardach usłyszymy niebawem.

Nad czym dziś myśli związek?

  • nad wymogami organizacyjnymi (standardami), jakie musi spełnić podmiot zewnętrzny, aby uzyskać punkty do przedłużenia licencji;
  • nad opłatami dla administratora systemu Extranet;
  • nad terminem zgłoszenia wydarzenia w systemie Extranet z agendą oraz wszelkimi sprawami organizacyjnymi;
  • nad standaryzacją opłat;
  • nad ew. dodatkowymi profitami za umieszczanie tematów i prelegentów przedstawiających kanony merytoryczne PZPN;
  • nad zaliczaniem wydarzeń edukacyjnych.

Swoje stanowisko i propozycje, które przesłałem do PZPN-u, przedstawiam też (w dużym skrócie) wam. Nie uważam, by była to tajemnica, dlatego poniżej również moje propozycje stawek i opłat zaproponowanych w mailu (a nuż któryś z was uargumentuje mi w wiadomości prywatnej – za wszystkie nadsyłane regularnie serdecznie dziękuję! – inną koncepcję i spojrzenie):

1. My od zawsze wychodzimy z założenia, że w szkoleniu nie ma jednej drogi, a jak widać po popularności podcastu „Jak Uczyć Futbolu” – najbardziej wartościowa część naszego środowiska myśli podobnie. Występują u nas ludzie o często skrajnych opiniach, nie skreślamy trenerów ze względu na różnice w patrzeniu na szkolenie (np. formy treningowe). Dlatego poszlibyśmy w kierunku maksymalnego uproszczenia ścieżki wnioskowania o przyznawanie punktów do licencji wszystkim podmiotom, które oferują treści związane z treningiem piłkarskim, treści edukacyjne dla trenerów.

2. Naszym zdaniem jedynym słusznym rozwiązaniem jest standaryzacja dotycząca stałej kwoty powiązanej z jednym wprowadzonym do systemu Extranet nazwiskiem i postawienie na to, by była to wyłącznie prosta praca, za którą płacimy tyle, ile zapłacilibyśmy za wykonanie podobnych czynności osobie na wolnym rynku. Bez dodatkowych opłat / podatków nakładanych na organizatorów przez wojewódzkie związki, które odciążamy w ich obowiązkach, a które przez wiele lat odnosiły z tego tytułu duże korzyści finansowe. Dość powiedzieć, że niektóre konferencje, żeby funkcjonować w zastałych realiach, potrafiły związkom wojewódzkim płacić kwoty…. pięciocyfrowe!

Nie jest tak, że organizujemy szkolenia, wpływamy pozytywnie na rozwój polskich trenerów, a przez to oczekujemy, że związek będzie nas w tych działaniach mocno wspierał. Nie, nie mamy takich oczekiwań, utrzymanie takich podmiotów jak nasz nie powinno spoczywać na barkach PZPN-u, dlatego osoby delegowane do np. wprowadzania nazwisk trenerów uczestniczących w naszych szkoleniach, powinny być naszym zdaniem przez nas opłacane.

Ale z drugiej strony warto byłoby przeanalizować realia i to, ile nazwisk efektywny pracownik jest w stanie wprowadzić w system np. w ciągu godziny (bo zakładamy, że realizacja tej czynności przez nas nie jest możliwa ze względu na RODO itd.). Bazując na naszych wewnętrznych systemach i dokumentach, wiemy jaka jest to praca. Możemy założyć, że kilkadziesiąt nazwisk w ciągu godziny to powinna być norma. W takim wypadku, trzymając się np. liczby 50 nazwisk w godzinę – czyli „na wprowadzenie każdego trenera jest ponad minuta” (jeżeli ten czas jest dłuższy, to naszym zdaniem trzeba coś zmienić w systemie PZPN24, bo przy kilkudziesięciu tysiącach nazwisk rocznie zasoby związku są przez te działania po prostu marnotrawione) – w takim przypadku za dobrą stawkę uznalibyśmy 2 zł / osoba. Wtedy człowiek wprowadzający obecności w system otrzymuje 100 zł brutto za godzinę pracy, co jak na takie działania (odtwórcze i nie wymagające większych kompetencji) jest chyba stawką adekwatną (mało tego, znajdziemy w środowisku mnóstwo chętnych na dorobienie sobie w ten sposób; taka praca przez rynek wyceniona zostałaby maksymalnie na 20-30 zł / h)?

Dodatkowo każdy z podmiotów organizujących szkolenia powinien naszym zdaniem zapłacić za wniosek o przyznanie punktów. Tutaj odpowiednią opłatą według nas byłaby kwota rzędu 100-150 zł. Postawilibyśmy na prosty wniosek, będący formalnością, którą jednak ktoś musi „klepnąć”, za co właśnie otrzymuje swoją gażę.

Nie będziemy oczywiście głusi na argumenty, jeżeli usłyszymy dlaczego to wcale nie jest takie proste i że za te 100 zł/h ktoś pracować nie może. Natomiast jesteśmy przekonani, że ostatecznie wyliczenia trzeba mocno oprzeć na realiach. Kiedy nasz własny dochód podzielimy przez liczbę poświęconych na organizację np. Kongresu Wiedzy o Szkoleniu Piłkarskim godzin, będziemy bardzo dalecy (a nawet bardzo, bardzo dalecy) od stawki 100 zł/h. Myślę, że będziemy też dalecy od stawki o połowę niższej. Dlatego będąc po drugiej stronie, odpowiedzialnym zadaniem jest zastanowić się, czy faktycznie pieniądze pobierane przez osoby, które wprowadzać listę obecności z danego wydarzenia będą do systemu, będą aby na pewno takie, jak być powinny.

3. Jeżeli PZPN potrzebuje dwóch tygodni na odpowiedź na wniosek, o czym powiedziano na naszym spotkaniu, to jest to wg nas bardzo komfortowe rozwiązanie. Proponujemy ograniczenie do złożenia wniosku o patronat PZPN na minimum sześć tygodni przed datą szkolenia. Unikamy w ten sposób tworzonych naprędce (np. w końcówce grudnia, bo jest zapotrzebowanie) wydarzeń, nie ma też konferencji-duchów, a PZPN spokojnie na dane wydarzenie może oddelegować swoich przedstawicieli.

4. By maksymalnie uprościć wszystkie ścieżki, nad którymi dywagujemy, naszym zdaniem warto byłoby podzielić wydarzenia szkoleniowe na wyłączenie dwie koncepcje:

  • WYKŁADOWA
  • WARSZTATOWA

W koncepcji wykładowej nie potrzebne są żadne ograniczenia liczby osób – zarówno dla wydarzeń stacjonarnych, jak i tych online. W takiej formie wykładowca przekazuje swoją wiedzę ze sceny / ze studia poprzez prezentacje, fragmenty swoich treningów, fragmenty i analizy meczów w profesjonalnym futbolu, rysunki taktyczne, schematy i rysunki środków treningowych, animacje. Do części wykładowej zaliczylibyśmy też sesję pytań i odpowiedzi (Q&A).

Koncepcja warsztatowa mogłaby być punktowana podwójnie, ale tutaj z założenia maksymalna liczba uczestników wydarzenia musiałaby zatrzymać się na 30 osobach, a minimum 50% czasu szkolenia powinno opierać się na ich pracy własnej: czyli albo prowadzą trening, albo wykonują jakieś zadanie, prezentują środki treningowe itd.

Uproszczona ścieżka definicji poszczególnych wydarzeń i realne punktowanie czasu spędzanego na konferencjach (np. 1 godzina na sali wykładowej = 0,25 punktu, czyli każdego roku każdy trener powinien odbyć 20 godzin szkoleń rozłożonych przez siebie w dowolny sposób, a wśród możliwości ma też wydarzenia online) spowodują, że każdy wybierze to, co uważa za najlepsze. W najodpowiedniejszym dla siebie czasie.

Pozwoliliśmy sobie też sprawdzanie obecności na poszczególnych wydarzeniach nazwać kolokwialnie „przedszkolem”. Ale swoje zdanie podtrzymujemy. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i skoro ktoś płaci za szkolenie oraz odbiera pakiet startowy bądź loguje się na starcie szkolenia (naszym zdaniem wystarczy komentarz „obecny”, który później weryfikują tylko organizatorzy), to możemy uznać, że jest obecny. Nie analizujmy czy ktoś w trakcie konferencji przegląda telefon czy jest skupiony w stu procentach. Czy ktoś przyjechał wyspany, czy „wczorajszy”? Czy ktoś z zaciekawieniem analizuje to co dzieje się na scenie, notuje każde zdanie, czy jednak ze znudzeniem rozgląda się wokół? A przecież może ktoś nie notuje, bo jest na tyle oczytany, że to wszystko już wie i wcale notować nie potrzebuje? Przyszedłeś = masz obecność. Jeżeli wyjdziesz w trakcie, nikt nie będzie cię za to ganiał, sam sobie szkodzisz.

***

Z naszego całego maila wybrzmiał kilka razy ten sam wniosek: proponujemy otwarty rynek na wydarzenia z przejrzystymi zasadami dla wszystkich. Wtedy trenerzy będą jeździć tam gdzie chcą i kiedy chcą. Ale będą jeździć i się rozwijać. A to chyba główny cel PZPN. Rynek musi dopasować się do tego, co jakościowe, trenerzy to myślący ludzie i sami wybiorą miejsca, gdzie wiedza będzie najlepiej podana oraz gdzie znajdą najliczniejsze inspiracje. Ich droga będzie się zmieniała w czasie, w miarę kolejnych doświadczeń, to naturalne. Powstaną nowe podmioty, inne zakończą szkoleniową działalność. Jeśli ta sama liczba spędzonych godzin wszędzie dawać będzie jednak tyle samo punktów – cel zostanie osiągnięty poprzez… samo(auto)organizację. Nie ma innej możliwości.
Cieszy nas, że PZPN zrobił krok w kierunku tych, którzy od lat funkcjonują tuż obok niego. Mocno liczymy, że nasz głos zostanie wzięty pod uwagę i że koncepcja podwyższenia poziomu naszego środowiska nie legnie w gruzach po starciu z partykularnym spojrzeniem wojewódzkich ośrodków piłkarskich. Tych ośrodków, przez których wieloletnią indolencję nawet licencje UEFA straciły swoją magię.
PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Chcesz podyskutować o szkoleniu? O najnowszym artykule? Nie zgadzasz się ze mną lub chciałbyś coś dodać? Napisz koniecznie – przemek.mamczak@gmail.com.