Co powinno natychmiast zmienić się w polskim szkoleniu?

Temat szkolenia dzieci i młodzieży w Polsce powraca niczym bumerang. Jedni uważają, że wszystko robimy źle oraz Zachód stale nam ucieka, natomiast drudzy twierdzą, że w wychowywaniu zdolnych zawodników jesteśmy coraz lepsi. Co powinno jednak natychmiast zmienić się w szkoleniu nad Wisłą? Spytaliśmy o to ekspertów od piłki dziecięcej i młodzieżowej w naszym kraju.

Co powinno natychmiast zmienić się w polskim szkoleniu?

Każda z osób, którą poprosiliśmy o komentarz, miała odpowiedzieć co zmieniłaby w polskim szkoleniu, gdyby to zależało od niej. Chodziło oczywiście o pomysły realne do zrealizowania, nie o wybudowanie kilkuset pełnowymiarowych boisk z nawierzchnią trawiastą. Odpowiedzią, która padała zdecydowanie najczęściej, jest… usunięcie tabel i wyników z najmłodszych kategorii wiekowych. Dlaczego dzieciaki powinny skupiać się przede wszystkim na radości z gry w piłkę, a nie końcowym rezultacie?

– Należy natychmiast usunąć wyniki i tabele w rozgrywkach dzieci do 13. roku życia. Jako bezwzględny przepis do kategorii U-13 wprowadziłbym, że w każdym meczu, gdy zespół prowadzi 3:0, przeciwnik powinien wpuszczać na boisko dodatkowego przeciwnika i z każdą straconą bramką kolejnego – uważa Bartosz Lisowski, który odpowiada za oddział Akademii Wisły Kraków w Anglii.

– Pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to usunięcie wyników oraz tabel zarówno w młodziku, jak i w trampkarzu, co pozwoliłoby jeszcze bardziej skupić się na jednostkach, a nie grze na wynik. Obecnie prowadzę grupę orlika i zauważam kompletny brak koordynacji w dzieleniu drużyn na grupy w rozgrywkach związkowych. Pracując z zaawansowaną grupą, zdarzają się przypadki, że przyjeżdżają do nas chłopcy z drużyn, którzy nie wiedzą, jak się rozpoczyna grę ze środka – mówi nam Sebastian Radzio, szkoleniowiec w PSV Łódź.

– W najmłodszych kategoriach wiekowych, do U-12 włącznie, nie powinno być tabel. Kluby powinny skupić się na turniejach i lokalnym graniu, bez stresu o wynik – wyjaśnia Emil Kot, twórca projektu Ty Też Masz Szansę.

– Od jutra w całym kraju, bo wiem, że nie wszędzie to działa, do kategorii U-11 zakazałbym grania z tabelami oraz ujednoliciłbym wymiary boiska dla młodzika tak, jak to zrobiliśmy na Śląsku, gdzie wszyscy grają na zawężonym boisku. Wprowadziłbym również obowiązek gry dla wszystkich zawodników, którzy są na meczu, co najmniej przez połowę trwania spotkania, aby niektórzy trenerzy nie zabierali dzieci na „wycieczki” bez gry – odpowiada Wojciech Tomasiewicz, trener w Szczakowiance Jaworzno oraz Śląskim ZPN-ie.

– Zlikwidowałbym wyniki na wszystkich etapach rozgrywek, nawet w Centralnych Ligach Juniorów. Komu służy granie o mistrzostwo Polski U-15 czy U-17? Na pewno nie zawodnikom. Wielkie marki jak Lech Poznań czy Pogoń Szczecin grają w piłkę, natomiast jest gros drużyn, które jak się dostaną do CLJ-ki, robią wszystko, żeby w niej się utrzymać. Oczywiście wiadomo, jakim kosztem. Pewnego razu oglądałem mecz dwóch dużych polskich akademii. Jedna świetnie grała w piłkę, z rozmachem konstruowała ofensywne, chłopcy w każdej akcji podejmowali ryzyko, natomiast druga kopała tylko piłkę w kierunku swojego najlepszego zawodnika. Nie muszę chyba mówić, która z nich wygrała. Czy to prowadzi do rozwoju? Czy ciągłe bronienie się przed spadkiem, skłoni trenerów do podejmowania ryzyka? Czasami jednak ciężko się dziwić, bo trenerzy wiedzą, że jeżeli spadną z CLJ-ki, to spadną do… czeluści, czyli rozgrywek wojewódzkich. Cały czas mam też w pamięci finał Centralnej Ligi Juniorów U-18, gdy Wisła Kraków rozbiła 10:0 Cracovię. Gdzie są teraz ci chłopcy? Który z nich zrobił karierę? – pyta Tomasz Chludziński, szkoleniowiec z licencją UEFA A.

Warto podkreślić, że w tym aspekcie Polski Związek Piłki Nożnej poczynił kroki już we wrześniu 2021 roku, kiedy zdecydował się usunąć ewidencję wyników i tabel w kategoriach wiekowych G2 (skrzat) – E1 (orlik). „Jesienią rozgrywki będą odbywać się zgodnie z dotychczasowymi formami przyjętymi przez poszczególne Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej, lecz bez wyników i tabel. W praktyce oznacza to, że np. w ZZPN-ie nic się nie zmieni, natomiast w innych Związkach, w których nadal zwraca się uwagę na wyniki i tabele, dalej będą odbywać się mecze ligowe, lecz bez… wyników i tabel. Od rundy wiosennej wszystkie wojewódzkie ZPN-y, będą prowadzić już rozgrywki dziecięce według jednolitego systemu, ustalonego przez Departament Szkolenia i Reprezentacji Narodowych PZPN” – pisaliśmy na Weszło Junior.

Inną rzeczą, która dość często przewijała się w odpowiedziach, jest zbyt szybkie przechodzenie na duże boiska. Wielu trenerów uważa, że bardzo dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie rozgrywek wzorowanych na metodzie „Funino” Horsta Weina, która poprawia m.in.  decyzyjność oraz technikę młodego zawodnika.

– Obniżyłbym wiek przechodzenia na większe boiska. W praktyce wygląda to dziś tak, że np. 11-latkowie przechodzą na piłkę dziewięcioosobową, ale już rok wcześniej trenerzy ustawiają sparingi w tej formie, żeby lepiej przygotować się do ligi. Liga stała się celem nadrzędnym, nie rozwój, więc przytrzymałbym dzieci dłużej w piłce 5- oraz 7-osobowej. Tym bardziej że jeżeli obejrzymy dziś topowe drużyny na zachodzie, to ich mecze przypominają często małe gry jak w lidze szóstek, zawodnicy przesuwają się z jednego sektora w drugi. Zmienia się model piłki, gra na małej powierzchni, 1v1, błyskawiczne działanie – mobilność to podstawa – tłumaczy Marek Wawrzynowski.

– Wprowadziłbym suplement do unifikacji rozgrywek. Tę aktualną pozostawiłbym tylko dla zaawansowanych zawodników, z tym że w kategorii skrzat zacząłbym od gier 2v2 i 3v3 na cztery bramki. W grupach mniej zaawansowanych, czyli w przypadku większości dzieci, skorzystałbym np. z propozycji Horsta Weina. Uważam, że w piłce dziecięcej powinniśmy położyć nacisk na wszystkie dzieci, a nie jednostki, i szczególnie zadbać o to, by jak najdłużej czerpały frajdę z gry w piłkę nożną oraz miały jak najwięcej kontraktów z futbolówką. Dzięki temu również dzieci później dojrzewające lub rozpoczynające przygodę z piłką na późniejszym etapie, załóżmy 10 lat, miałyby większą szansę pozostać przy futbolu na poziomie młodzieżowym. Ogólnie rzecz biorąc, chodzi o to, by dzieci początkujące lub mniej zaawansowane nie grały od razu meczów po pięciu, siedmiu, dziewięciu albo jedenastu zawodników w drużynie – twierdzi Wojciech Falenta, trener w KSPN Pogoń Kraków.

– Byłbym za wprowadzeniem zmian w unifikacji współzawodnictwa dzieci i młodzieży. Aktualnie w Polsce obowiązuje dokument, który miał swoją premierę w 2013 roku, podczas gdy przez ten czas inne federacje wielokrotnie modyfikowały formę organizacji współzawodnictwa. Należy pochylić się również nad zmianą liczebności drużyn, w kategorii skrzata nawet 2v2, tak, jak w Belgii lub Niemczech oraz ewentualnym zastosowaniu metody „Funino” jako alternatywy wspierającej rozwijanie kreatywności. Program szkolenia powinien być oparty o tę metodę – uważa Marek Safanów, szkoleniowiec juniorów młodszych w FASE Szczecin, wcześniej związany z Zachodniopomorskim Związkiem Piłki Nożnej.

– Na wczesnym etapie szkolenia Związek powinien narzucać również dużo gier 2v2, 3v3 oraz 4v4. Uważam, że zawodnicy powinni przechodzić do piłki 11-osobowej dopiero w wieku 15 lat – mówi Emil Kot.

– Wprowadziłbym do nas przepis z Hiszpanii, który mówi o tym, że jeżeli zawodnik nie wystąpił w pierwszej połowie spotkania, to musi zagrać całą drugą połowę. W rozgrywkach od młodzika w dół wprowadziłbym też linię pressingową, ustawioną w pewnej odległości od pola karnego, żeby ułatwić otwarcie gry zespołom. Chciałbym również zmian w unifikacji rozgrywek, w kategorii skrzata powinno się grać 2v2 lub 3v3 na kilku boiskach – sądzi Mateusz Pelikański, trener UEFA A, menadżer Akademii MKS-u Iskra Pszczyna.

– Obserwując to, jak szybko przechodzimy na coraz większe boiska, mam duże wątpliwości, to na pewno jest właściwie działanie. Szczególnie nie podoba mi się kategoria młodzika, czyli granie 9v9. Uważam, że trzeba opóźnić wiek przechodzenie na duże boiska, a także wprowadzić format 7v7 ze stałą linią spalonego, jak ma to miejsce w Hiszpanii. Rozgrywki powinny być dopasowane do rozwoju dziecka, a nie odwrotnie. Dopuściłbym też drużyny dziewczęce do rozgrywek chłopięcych. Z tego, co się orientuję, w kilku województwach jest to praktykowane, ale nie we wszystkich. Umożliwienie gry z chłopcami np. w województwie podlaskim byłoby z korzyścią dla wszystkich drużyn. Piłka kobieca w wielu miejscach dopiero raczkuje, a granie w rozgrywkach razem z chłopcami byłoby dużym krokiem naprzód – zauważa Tomasz Chludziński.

Futbol niewątpliwie jest sportem drużynowym, jednakże w szkoleniu dzieci i młodzieży powinniśmy postawić na indywidualizację. Jeżeli jeden chłopak z danego rocznika będzie grał w przyszłości piłkę, to już jest sukces, jeżeli dwóch lub trzech – ewenement w skali całego kraju. Zawodnicy z Centralnej Ligi Juniorów U-18 w wielu przypadkach wcale nie zostają piłkarzami, a co dopiero… 10-latkowie.

– Od razu narzucają mi się trzy kwestie: większy nacisk na indywidualizację – technika indywidualna pozycyjna, postawienie na rozumienie gry oraz zwiększenie intensywności zajęć – tłumaczy Marek Brzozowski, dyrektor ds. szkolenia młodzieży w Wiśle Płock.

– Musimy zmienić sposób myślenia o piłce. Piłka dziecięca to sport mocno indywidualny. Dla przykładu, w „moim” roczniku, czyli 2011, zdecydowana większość drużyn gra już miniaturkę piłki seniorskiej, stosuje rozbudowaną taktykę grupową. Z moich wyliczeń wynika, że na 1700 zawodników… jeden z nich zostanie piłkarzem. Jeden zawodnik na 50 klubów w danym roczniku, czyli musimy skoncentrować się na rozwoju jednostek. Nacisk na grę drużynową powoduje, że zawodnicy są coraz słabsi, a gra staje się bardziej defensywna niż ofensywna – zauważa Marek Wawrzynowski.

W Polsce zmagamy się z problemem, który w większym lub mniejszym stopniu występuje w każdym cywilizowanym kraju. Jakim? Dzieci nie chcą już tak chętnie wychodzić na podwórka i biegać za futbolówką jak kiedyś, ponieważ na przestrzeni lat pojawiły się setki innych możliwości na spędzanie wolnego czasu. Trenerzy mają także zastrzeżenia co do zajęć z wychowania fizycznego, szczególnie w młodszych klasach, które raczej… nie zachęcają dzieciaków do żadnej dodatkowej aktywności fizycznej.

– Kluczem jest wszechstronne szkolenie ruchowe do 10. roku życia. Zbyt szybko specjalizujemy dzieci, dlatego później nie czerpią radości z piłki i czują wypalenie, przez co rezygnują ze sportu. Po drugie, należałoby się zastanowić, co zrobić, żeby dzieci grały samy z siebie, bez rodziców oraz innych dorosłych. Zwracam uwagę na ten problem już od wielu lat – mówi nam Radosław Bella, trener UEFA A, obecnie asystent pierwszego trenera w Miedzi Legnica.

– Uważam, że duże pole do popisu mamy o uprawianie sportu jako takie. Wielu zawodników ma braki w podstawowych wzorcach ruchowych. Kiedyś były podwórka, garaże i trzepaki, ale dziś tego nie ma i już nie będzie. Jako pokolenie, które jeszcze na tym wyrastało, możemy w jakimś stopniu, na bazie własnych doświadczeń, stworzyć dzieciom warunki takie jak kiedyś. Polski rząd wydaje sporo pieniędzy na sport. Myślę, że działania prozdrowotne i prosportowe dałyby wymierne korzyści. Jestem ojcem 5-latka. Na placach zabaw widzę sporo uzdolnionych ruchowo dzieci, których potem nie widać jednak w szkółkach piłkarskich. Nie chodzi mi o talent do uprawiania danej dyscypliny sportowej, ale o ruch sam w sobie. Sądzę, że dużo w tym aspekcie możemy zrobić w wieku wczesnoszkolnym. Kolejną rzeczą, która mogłaby pomóc, jest dotowanie szkół za prowadzenie dodatkowych zajęć sportowych lub pełnienie dyżurów np. od 15:00 do 17:00 na sali gimnastycznej, korcie czy orliku. Wiem, że teraz są w niektórych miejscach takie dyżury, ale nie wszędzie i jest to często robione po łebkach. Mając szerszą podstawę w postaci większej liczby potencjalnych sportowców, jakość sama z siebie będzie wyższa. Uważam, że największym wyzwaniem jest budowanie kultury sportu, jego ducha w społeczeństwie. Najłatwiej jest wybudować boiska czy zorganizować szkolenie, ale żeby odnieść sukces, trzeba mieć z czego wybierać – podkreśla Adrian Filipek, koordynator działu sportu w Akademii Wisły Kraków.

– Wprowadziłbym skandynawski system szkolenia wychowania fizycznego i aktywności fizycznej, różnorodności sportów oraz obowiązkowego uprawiania drugiego sportu. Ten drugi sport u nas dalej jest tylko atrakcyjnym dodatkiem w największych akademiach, nie rzeczą obligatoryjną. Zwiększyłbym współpracę klubów ze szkołami podstawowymi, ale nie tylko na zasadzie tworzenia klas sportowych, a na zasadzie szkoleń pań od edukacji wczesnoszkolnej, które prowadzą WF w najmłodszych klasach – wyjaśnia Mateusz Gontarz, szkoleniowiec trampkarzy starszych Talentu Warszawa.

– Jeżeli chodzi o zmiany w edukacji, w klasach 1-3 szkoły podstawowej wprowadziłbym obowiązkowe minimum sześć godzin WF-u z nauczycielem od wychowania fizycznego. Celem takiego działania byłaby poprawa sprawności ogólnej, określenie motorycznych deficytów i dysfunkcji ruchowych, multidyscyplinarność oraz budowanie i krzewienie pasji do sportu – uważa Łukasz Walczak, trener w Akademii Zagłębia Sosnowiec.

Kontrola – to słowo również często przewijało się w odpowiedziach. Nasi ankietowani uważają, że Polski Związek Piłki Nożnej powinien jeszcze wyraźniej oddzielić piłkę amatorską od profesjonalnej, a także w większym stopniu kontrolować, nadzorować oraz monitorować działania szkółek i akademii piłkarskich.

– Nic tak nie zwiększa jakości, jak kontrola. Po uzyskaniu uprawnień trenerskich za obecność na kilku zjazdach trenerzy zostają sami z pracą szkoleniową. Uczą się i popełniają błędy na dzieciach, które są naszą nadzieją, kolejnym pokoleniem. To właśnie na poziomie skrzatów, żaków i orlików kształtuje się najważniejsze fundamenty dla późniejszych etapów. Sposobem na to są okręgowi edukatorzy. Musieliby być to ludzie nieprzesiąknięci układami i znajomymi – bezkompromisowi w swoich działaniach, skupieni na misji, jaką jest szkolenie. Edukator powinien mieć prawo zawiesić, a nawet odebrać licencję. Byłby na stale zatrudniony w Związku, oglądał treningi oraz spotkania, starając się być niezauważonym. Następnie przekazywałby feedback trenerowi bezpośrednio po jednostce. Każdy szkoleniowiec, wiedząc, że został negatywnie oceniony, nie dopuści się nieprzygotowania do następnego treningu. To niesie za sobą same korzyści. Weryfikacja takiej osoby nastąpi dużo szybciej niż ma to miejsce obecnie. Każde województwo wymagałoby innej liczby edukatorów. Podzieliłbym ich na cztery kategorie: edukatorzy nowych trenerów z licencją UEFA C, edukatorzy nowych trenerów z licencją UEFA B, edukatorzy nowych trenerów z licencją UEFA A oraz edukatorzy związkowi. W tym momencie mamy do czynienia z masą ludzi nieprzygotowanych do tego zawodu. Każdy uczestnik jakiegokolwiek kursu powinien być kontrolowany, bo następstwem kontroli jest rozwój. Takie działanie naturalnie zwiększa jakość szkoleniowców. Jeżeli przez określony czas trener otrzymywałby pozytywne oceny za hospitacje, to broni swoich uprawnień i zostaje przejęty przez edukatorów związkowych, których obserwacje byłyby już zdecydowanie rzadsze. Edukatorzy mogliby np. zatrzymywać mecz, upominać trenerów za negatywne emocje, zatrzymywać spotkania, ostrzegając o konsekwencjach złego zachowania rodziców czy zatrzymywać trening, widząc rażące błędy organizacyjne czy motoryczne. Możliwości są nieograniczone. Myślę, że tego typu działania można wprowadzić z miejsca. Należy tylko dać edukatorom narzędzia do pracy, stworzyć szczegółowy projekt i przekazać klubom zasady. Wytyczne musiałyby oczywiście pochodzić z PZPN-u, który na pewno posiada środki na realizację takiego pomysłu. Kontrole mogłyby również mieć znaczenie przy przedłużaniu licencji. Kursokonferencje szkoleniowe czy różnego rodzaju warsztaty nie powinny mieć znaczenia. Najważniejsza jest praktyka i to, jakie treści przekazujemy w trakcie zajęć, a nie podpis pod godzinami na wykładzie – podkreśla Bogumił Bonisławski, dyrektor Akademii Talent Warszawa.

– Duńczycy wprowadzili u siebie proces licencjonowania akademii. Zawiera on wiele wymogów dotyczących infrastruktury, jakości trenerów i tak dalej, natomiast moim zdaniem kluczowy jest wymóg współpracy w terenie. Załóżmy, że duża akademia ma pod sobą 50 mniejszych klubów i musi z nimi współpracować na bardzo określonych zasadach, m.in. edukując trenerów. Wielkim plusem licencji jest także to, że nie ma spadków z odpowiednika naszej CLJ-ki. Licencja gwarantuje ci w niej miejsce. Oczywiście, ktoś może zarzucić, że nie jest to rozwiązanie sportowe, ale z drugiej strony proponuję obejrzeć dowolny mecz Centralnej Ligi Juniorów w Polsce. Jest to tępy, siermiężny futbol, gdzie zawodnicy nie chcą podejmować ryzyka, zwłaszcza ci ze słabszych drużyn. W 8-zespołowych ligach przez połowę sezonu toczy się walka o utrzymanie. W ten sposób nie wykształcimy piłkarzy – zaznacza Marek Wawrzynowski.

– Odseparowałbym małe szkółki od dużych, profesjonalnych akademii. Dla przykładu, na Mazowszu w kategoriach U12-U18 w jednej lidze grają Legia Warszawa, Polonia, Wisła Płock, Escola Varsovia, Znicz Pruszków i tak dalej. Żeby nie było tak, że np. Legia gra z małą, prywatną szkółką piłkarską, bo takie spotkania bardzo często kończą się wysokimi wynikami. Nie jest to dobre zarówno dla zespołu, który wygrał, jak i przegrał. Takie spotkania nie mają sensu. Dla kategorii U12-U19 stworzyłbym mini Puchar Polski oraz Puchar Województwa. Wtedy każdy miałby okazję zagrać z każdym, zarówno duże szkółki z małymi, jak i na odwrót. Zwycięzcy z danych województw spotykaliby się później na turnieju finałowym, gdzie wyławiany byłby zdobywca Pucharu Polski w danej kategorii wiekowej – tłumaczy Kot.

– Jeśli mówimy o polskim szkoleniu, to uważam, że każda wprowadzona modyfikacja powinna być systemowa. Moim zdaniem, szkolenie profesjonalne od szkolenia amatorskiego powinny zostać wyraźnie oddzielone. Cele tych dwóch oddziaływań nie są ze sobą spójne. Rozgraniczenie będzie skutkowało tym, że akademie profesjonalne będą miały zapewnioną systematyczną rywalizację na najwyższym poziomie. Będzie to pociągało dodatkowe korzyści, jeśli chodzi o skauting do odpowiedniej ścieżki dyrektorów, trenerów i zawodników, czego efektem miałoby być stworzenie wymagającego, sportowo-codziennego środowiska treningowego – uważa Bartosz Bąk, szkoleniowiec trampkarzy starszych w Akademii Wisły Kraków.

Wiele mogłoby się też zmienić w zakresie samej edukacji. Wszystkich. Zaczynając od zmian oraz ujednolicenia kursów trenerskich, a kończąc na uświadamianiu rodziców, że pewne zachowania wcale nie pomagają ich pociechom. Niektórzy chcieliby również, żeby Związek powrócił do współpracy z Akademiami Wychowania Fizycznego.

– Osobiście mocno poszedłbym w szkolenia i uświadamianie zarządzających klubami. Tu jest olbrzymi deficyt. Powinniśmy działać długofalowo oraz mieć koncepcję rozwoju zawodników i klubu. PZPN powinien opłacać obowiązkowe szkolenia/kursy dla prezesów lub członków zarządu. Wprowadziłbym też do mniejszych klubów wykształconych oraz wyedukowanych koordynatorów, którzy wpływaliby na jakość pracy w tych miejscach. Mogłyby to być nawet osoby z ramienia Związku, które pracowałyby również nad ewolucją i zmianami w Programie AMO – tłumaczy Paweł Zacharski.

– Jakość wiedzy przekazywanej na kursach jest, delikatnie mówiąc, słaba. Ktoś znowu powie: możesz się samemu doszkalać. No i tak robię, ale w takim razie zapytam: dlaczego mam płacić za kurs związkowy? Tylko dla licencji? Obok wynikomanii, edukacja trenerów to chyba największa bolączka naszej piłki. Za dużo żyjemy historią, gloryfikujemy postacie, które osiągnęły coś niecałe pół wieku temu. Postawmy im pomnik i ruszmy w końcu z prawdziwymi zmianami w polskiej piłce. Mam wrażenie, że to ostatni moment – twierdzi Chludziński.

– Myślę o rzeczach, na które możemy realnie wpłynąć. Robimy to także u siebie w akademii, czyli uświadamiamy rodziców i zawodników, że chcemy uczyć dzieci grać w piłkę, a nie wygrywać. Wszyscy powtarzają, że nie grają na wynik, a ja potem czytam na Facebooku: świetny występ naszych żaków, chłopcy wygrali 3:0 i roznieśli w pył przeciwnika. Zależy nam na tym, żeby każdy zawodnik sobie pograł, a sama gra w piłkę ma im sprawiać przyjemność. Na wygrywanie przyjdzie jeszcze czas, na początku nauczmy się po prostu grać. Postawiłbym na rozmowę z dziećmi oraz rodzicami. Spotykamy się z opiekunami i pokazujemy im, na czym polega konspekt treningowy i tak dalej. Nie chcę powiedzieć, że jako prezes akademii nie orientuję się, jakie osiągamy wyniki, ale mówiąc szczerze, niespecjalnie mnie to interesuje. Zawsze powtarzam zawodnikom, że na pewno nie pamiętają, jaki wynik osiągnęli pół roku temu, a daję głowę, że trenując tak, jak należy, na pewno są lepszymi piłkarzami niż wtedy – wszystko jedno czy wtedy wygrali, czy nie – wyjaśnia Grzegorz Jędrzejewski, prezes Turbo Football Academy.

– Kursy trenerskie powinny być ujednolicone w swoim programie i treści. Powinno zwrócić się uwagę na część praktyczną kursu i ocenę pracy trenera, żeby podpowiedzieć mu, gdzie popełnia błędy podczas samego treningu – uważa Mateusz Pelikański.

– Chciałbym przywrócenia roli AWF-ów. Wyobrażam sobie to tak, że po pięcioletnich studiach z uczelni wychodzą trenerzy z licencją UEFA A. Może to być robione na zasadzie kredytu studenckiego. Połączenie świata akademickiego i naukowego z piłkarskim to standard w Portugalii, zresztą już dziś w wielu polskich klubach, np. w Lechu Poznań, preferuje się trenerów po AWF-ach, ponieważ są oni znacznie lepiej przygotowani. Taki program dałby nam 120 trenerów rocznie, czyli 1200 trenerów w dekadę. To byłby skok jakościowy. Myślę, że fajną sprawą byłaby też edukacja rodziców. Jak do nich dotrzeć? W czasach technologicznych wydaje się to proste. Trzeba pamiętać, że świadomy rodzic to większa szansa na wychowanie piłkarza. PZPN mógłby promować wiele zachodnich rozwiązań, chociażby inne dyscypliny sportowe, które są fajne dla rozwoju, zdrowe odżywanie i tak dalej. Powinna być również zupełnie inna edukacja dla trenerów dzieci do 13. roku życia. Cały czas do pracy z najmłodszymi trafiają trenerzy edukowani pod pracę z… seniorami. Stąd też presja na wynik, szkoleniowcy często traktują ten etap na zasadzie, że jak zrobią wynik, to ich zauważą. Tymczasem do pracy z najmłodszymi powinni być kierowani głównie trenerzy mający przygotowanie pedagogiczne oraz psychologiczne. Samo podejście do dzieci, pozwolenie na popełnianie błędów, budowanie ich mentalnie, sprawienie, żeby poczuły się ważne oraz wyjątkowe, jest często ważniejsze niż sam trening – zaznacza Wawrzynowski.

Jakie inne aspekty szkoleniowe pojawiały się w odpowiedziach? Rozszerzenie Programu Certyfikacji Szkółek do kategorii trampkarza, zwiększenie znaczenia futsalu czy rezygnacja z kadr wojewódzkich. – Dla mnie interesującym pomysłem byłoby wdrożenie przepisu o wychowankach w kadrze pierwszego zespołu. Ten przepis pozwoliłby klubom skupić się na całości pionu sportowego, a nie jak obecnie w większości przypadków, że cały nacisk idzie tylko na seniorską drużynę – wyjaśnia Tomasz Fojut, trener z licencją UEFA Elite Youth.

– Trenerzy powinni być zatrudniani na etatach oraz otrzymywać wartościowe wynagrodzenie, pozwalające zajmować się tylko i wyłącznie pracą trenera, a nie jako dodatkowe zajęcie, często nawet trzecia-czwarta praca, bo w takich sytuacjach poniekąd „oszukujemy” zawodników, ponieważ nie jesteśmy w stanie odpowiednio przygotować się do treningu, gdy pracujemy do wieczora, a na zajęcia jedziemy prosto z innej pracy, przygotowując je w tramwaju na kolanie – mówi Patryk Kajderowicz, który jest związany z Wydziałem Szkolenia Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.

– Postawiłbym mocny nacisk na selekcję, edukację trenerów (w Polsce jest sporo mądrych ludzi, ale rozsianych po całym kraju, przekrojowo wygląda to bardzo słabo) oraz edukację kadr zarządzających. W akademiach powinna być strukturalna organizacja, czyli realny plan szkolenia, wizja, pomysł, jasny podział obowiązków i tak dalej – sądzi Łukasz Bagsik, współzałożyciel projektu Qualitas Coaching.

– Uważam, że wybudowanie kilkuset nowych boisk aż tak wiele nie zmieni, dopóki nie będziemy mieli planu, co chcemy realizować na tych boiskach, chociaż jasne jest, że infrastruktura w Polsce cały czas wymaga poprawy – szczególnie w zakresie całorocznych boisk z nawierzchnią sztuczną pod balonem lub w hali. W mojej opinii przedstawione poniżej rozwiązania mogą wpłynąć na jakość szkolenia: wprowadzenie w podręcznik licencyjny szczegółowych wymagań dla klubów na poziomie Ekstraklasy, I i II ligi dotyczących struktury oraz jakości szkolenia (sztaby szkoleniowe, warsztaty wewnętrzne, edukacja zewnętrzna), stworzenie centralnej bazy danych zawodników zawierającej dane, np. motoryczne, somatyczne, statystyczne ze spotkań, które pozwolą stworzyć określone wytyczne do szkolenia na danym etapie wiekowym, małe formaty gier dla najmłodszych (od 3v3 do 7v7) w kategoriach wiekowych U6-U11, wprowadzenie stałej linii spalonego dla piłki 7-osobowej oraz wprowadzenie minimalnego czasu gry dla zawodników, żeby ograniczyć granie wyłącznie wiodącymi na ten moment chłopcami do kategorii U-13, a może nawet U-15 – zaznacza Maciej Szymański, dyrektor Akademii Widzewa Łódź.

– Wprowadziłbym pełny przepływ zawodników między klubami – bez ekwiwalentów – w wieku U8-U12. Chłopak chce zmienić klub? Proszę bardzo. Żadnych problemów i blokad. Swoboda ruchu w trakcie okienek transferowych. Ekwiwalenty za wyszkolenie, czyli transfery od U-12 do U-19, mogą otrzymać wyłącznie te kluby, które w pełni pokrywają koszty utrzymania zawodnika, tzn. nie ma w nich składek od rodziców. Za zmuszanie rodzica do opłacenia ekwiwalentu (blokowanie/groźby) za wyszkolenie w przypadku, kiedy klub pozyskujący nie jest w stanie zapłacić całej kwoty, klub oddający zawodnika zostaje ukarany finansowo bądź wykluczony z rozgrywek. Ograniczyłbym też terminami podpisywanie deklaracji gry amatora. Tak, żeby kluby podpisywały zawodników w wyznaczonych datach, bez możliwości zrobienia tego wcześniej – tłumaczy Emil Kot.

– Rozszerzyłbym Program Certyfikacji Szkółek do kategorii trampkarza i wprowadził dla klubów cele w postaci wprowadzania zawodników na dany poziom rozgrywkowy – proponuje Paweł Zacharski.

– Zlikwidowałbym wszelkie programy selekcyjne PZPN-u: LAMO, WAMO, ZAMO, JAMO oraz szczególnie szkodliwy Talent Pro. Na razie, kompletnie nie potrafimy selekcjonować i jest to ogólnoświatowy problem, nie tylko w Polsce. Jest mnóstwo zawodników, którzy są teraz na światowym poziomie, a wcześniej byli regularnie pomijani przez wszelkich skautów czy selekcjonerów – klasycznym przykładem jest Robert Lewandowski. Odnośnie do samych kadr młodzieżowych, mam wątpliwości, czy powołujemy rzeczywiście najlepszych zawodników i zawodniczki. Należy stworzyć przejrzysty system powołań. Zlikwidowałbym też kadry wojewódzkie, one niczemu nie służą – podkreśla Tomasz Chludziński.

– Na pewno wprowadziłbym regularne rozgrywki futsalu dla dzieci. W tej chwili gramy przez pół roku, a kolejne pół roku jest niezagospodarowane. Przynajmniej cztery miesiące można byłoby przeznaczyć na futsal. Zawsze narzekaliśmy na to, że zima nie sprzyja, ponieważ boiska są pozamykane i nie ma gdzie trenować. Wykorzystujmy to, co mamy – w Polsce jest pełno sal gimnastycznych czy hal sportowych. Przez lata mówiono, że futsal niszczy kolana, ale nigdy nie zostało to udowodnione w naukowy sposób. Portugalczycy, Brazylijczycy, Hiszpanie czy Argentyńczycy uprawiają futsal masowo. O futsalu mówił Xavi, Andres Iniesta, Cristiano Ronaldo czy Leo Messi. U Neymara od razu widać zwody z futsalu, zresztą ciężko o Brazylijczyka, który nie grałby w futsal. Futsal poprawia mobilność, technikę i decyzyjność, a cięższa piłka sprawia, że grasz cały czas z głową w górze, musisz włożyć więcej siły w podanie lub strzał – wymienia Marek Wawrzynowski.

– Jestem zwolennikiem projektu FUTURE, na który kładzie się duży nacisk w Anglii, a teraz jest wprowadzany do Polski przez nasz Związek. Widzimy czasami, że jest duża dysproporcja pomiędzy zawodnikami z jednego rocznika, szczególnie w warunkach fizycznych. Nie wiem, czy bym nie poszedł w tę stronę, żeby pomóc właśnie tym późno dojrzewającym dzieciom. Chłopcy rywalizowaliby wówczas z zawodnikami o podobnych warunkach motorycznych i fizycznych, a nie konkretnie z danego rocznika. Widzę to po własnych synach. Z racji, że ich tata nie jest zbyt wysoki, to oni też na tym etapie dość mocno mocno różnią się motorycznie od swoich rówieśników. Uważam, że byłoby im zdecydowanie łatwiej, gdyby mierzyli się z zawodnikami o podobnych parametrach – twierdzi Damian Seweryn, prezes Akademii Kreatywnego Futbolu.

– Jako motywację dla zawodników do doskonalenia swoich umiejętności w wolnym czasie, wprowadziłbym ogólnopolskie testy, które byłyby dość łatwe w realizacji. W Niemczech uczestniczą w tym całe rodziny i mają z tego dużo radości. Wzorem projektu „Pierwsza piłka” i Zachodniopomorskiego ZPN-u, organizowałbym festyny piłkarskie dla najmłodszych w całym kraju – mówi Marek Safanów.

Drogi Polski Związku Piłki Nożnej, zebraliśmy dla was głosy wielu naprawdę cenionych osób ze środowiska szkoleniowego w naszym kraju. Teraz wasza kolej, żeby przynajmniej część z tych pomysłów przeanalizować, a w dalszej kolejności, być może, wprowadzić w życie.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix