Z UKS 6 Jasło do Ligi Mistrzów. „Kamil Piątkowski to nasza perełka”

Kamil Piątkowski to przykład piłkarza, który z małego uczniowskiego klubu dotarł niemal na szczyt. W wieku niespełna 22 lat ma za sobą debiut w reprezentacji Polski, gra w najlepszym klubie Austrii i właśnie szykuje się do meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. – Nie wiem, czy to wszystko nie dzieje się za szybko, ale trafił do drużyny, w której stawia się na młodzież. Mam takie małe marzenie, że zagra przeciwko Robertowi Lewandowskiemu, jednemu z najlepszych zawodników na świecie i zajdzie mu za skórę – mówi Artur Tomaszewski, pierwszy trener Piątkowskiego.

Z UKS 6 Jasło do Ligi Mistrzów. „Kamil Piątkowski to nasza perełka”

Rzeczywiście kariera wychowanka UKS 6 Jasło w pewnym momencie nabrała tempa. Jeszcze w 2019 roku grał w trzecioligowych rezerwach Zagłębia Lubin. Dwa lata później zaliczył 50. występ w ekstraklasie Rakowa Częstochowa. Wtedy już wiedział, że w kolejnym sezonie będzie zawodnikiem Red Bull Salzburg, a do tego miał za sobą debiut w reprezentacji Polski – w marcu 2021 roku zagrał z Andorą. Potem wystąpił też przeciwko Rosji i San Marino.

A wszystko zaczęło się w UKS 6 Jasło, a właściwie w szkole podstawowej nr 8 w tej miejscowości. – To był chyba 2008 rok. Właśnie postanowiłem założyć Uczniowski Klub Sportowy, bo akademie wtedy nie były jeszcze tak popularne. Najpierw trenowaliśmy tenis stołowy, ale przerzuciliśmy się na piłkę nożną. Szukaliśmy dzieci, bo szkolimy tylko do 13. roku życia i w szkole zrobiliśmy turniej. Tam wypatrzyłem kilku chłopaków, w tym Kamila. Już wtedy wyróżniał się wzrostem. Przez kilka lat był napastnikiem. Był wyższy od rówieśników, dobrze grał głową i strzelał sporo bramek – wspomina trener Tomaszewski.

Choć było to niespełna 15 lat temu, to warunki do trenowania piłki nie były tak dobre, jak teraz. Na Podkarpaciu brakowało turniejów, w których dzieci mogłyby mierzyć się rówieśnikami. – Szukaliśmy okazji, by wyjeżdżać, ale całe finansowanie spoczywało na barkach rodziców. Pamiętam, że tata Kamila się też mocno angażował. Jak trzeba było jechać dalej na turniej, to brał w auto kilku zawodników, inny rodzic kolejnych i jakoś dojeżdżaliśmy. To były początki, więc często dostawaliśmy lanie – wspomina trener Tomaszewski.

Jednym z turniejów, w którym wykuwała się kariera Piątkowskiego był „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. UKS startuje w nim regularnie, ale wtedy debiutował. Zespół z Jasła dotarł do finału województwa podkarpackiego. Tam zmierzył się ze Stalą Rzeszów. – Mecz był bardzo wyrównany, ale o awansie rywali przesądził Maksymilian Sitek, który teraz gra w ekstraklasie [w Stali Mielec – przyp. red.]. To było duże przeżycie dla naszych zawodników – przyznaje trener Tomaszewski. – Dwa lata później poszło nam lepiej. Wtedy w naszym zespole grał Michał Rakoczy. Wygraliśmy rozgrywki w gminie, powiacie i województwie. Pojechaliśmy na finały do Warszawy i dotarliśmy do półfinału. Kamil i Michał to takie dwie nasze perełki – podkreśla.

W ostatnich roku w UKS 6 Jasło Piątkowski trafił pod skrzydła trenera Pawła Kasprzyka, obecnie także wiceprezesa klubu. – Widać było, że bardzo chciał zostać piłkarzem. Rodzice bardzo go wspierali i mu pomagali, a przy tym podchodzili do piłki nożnej bardzo rozsądnie. Przestawiłem go z ataku do pomocy i też mieliśmy z niego pożytek. Cieszymy się, że w uczniowskim klubie udało się wychować reprezentanta Polski – zaznacza.

Po ukończeniu 13 lat, Piątkowski został wypożyczony do Karpat Krosno. Tam wypatrzyło go Zagłębie Lubin, a potem był Raków, reprezentacja Polski i Red Bull Salzburg. 22-letni stoper nie zapomina o korzeniach. W grudniu był w Jaśle w odwiedzinach u rodziny i spotkał się też ze swoimi następcami z UKS 6 Jasło. Został honorowym członkiem klubu i dostał koszulkę. Zrewanżował się trykotem Red Bull Salzburg. – Kiedyś sam kibicował reprezentacji Polski, teraz zobaczył jak to jest po drugiej stronie, kiedy dzieci wpatrują się w niego. Opowiedział w swojej karierze, odpowiedział na liczne pytania, a potem rozdawał autografy i robił zdjęcia – dodaje wiceprezes Kasprzyk.

Piątkowski wrócił do Austrii i walczy o miejsce w składzie. Na razie ten sezon jest dla niego słodko–gorzki. Zadebiutował w Bundeslidze i Lidze Mistrzów (z Sevillą), ale doznał kontuzji kostki, która wykluczyła go na ponad dwa miesiące. Dość szybko ją wyleczył i w grudniu jeszcze przed krótką przerwą zimową w lidze zdążył jeszcze zagrać w dwóch meczach. – To był dla mnie trudny okres, bo doznałem pierwszy raz poważnej kontuzji. I właściwie nie wiedziałem, jak będzie wyglądać leczenie i powrót na boisko. Pracowałem z fizjoterapeutą i udało się wrócić szybciej niż oczekiwałem. Miałem też sesje z psychologiem. Martwiłem się, czy po powrocie będę wszystko pamiętał i kontrolował. Czy kontuzja wpłynie na moją kondycję fizyczną, która jest ważna na boisku. Po kilku sesjach poczułem się pewniej – przyznał Piątkowski na oficjalnej stronie klubu.

W sparingach podczas przygotowań czasem był w pierwszym składzie, czasem wchodził jako zmiennik. Pierwsze spotkanie po wznowieniu rozgrywek w Pucharze Austrii obejrzał z ławki rezerwowych. W piątek Red Bull czeka mecz ligowy, a już w środę podejmie w 1/8 finału Bayern Monachium. – Wszystko toczy się szybko w karierze Kamila i czasem mam wrażenie, czy nie za szybko. Na szczęście trafił do klubu, w którym wiedza jak obchodzić się z młodzieżą – uważa trener Tomaszewski. – Mam nadzieję, że zagra przeciwko Bayernowi i Robertowi. To zawodnik klasy światowej, ale chciałbym, by Kamil chociaż trochę zaszedł mu za skórę – kończy.

Fot. i za: zpodworkanastadion.pl