„Nie spodziewałem się, że Kamil aż tak się rozwinie. Byli lepsi od niego”

To może być jedna z ciekawszych dróg w polskim futbolu od wielu lat. Kamil Piątkowski, młody obrońca Rakowa Częstochowa, latem zostanie piłkarzem austriackiego potentata z Salzburga. Trafi do klubu, który stanowi prawdziwą trampolinę do wielkiej kariery oraz dysponuje świetnymi warunkami rozwoju. Czy 20-latek skorzysta ze swojej szansy?

„Nie spodziewałem się, że Kamil aż tak się rozwinie. Byli lepsi od niego”

Można narzekać i psioczyć na naszą ligę, ale opinia, że z Ekstraklasy nie da się wybić, jest już raczej melodią przeszłości. Naprawdę, grono zainteresowanych nie zamyka się na przeciętnych klubach z Serie B, czego potwierdzeniem są transfery Jakuba Modera, Michała Karbownika czy właśnie ten „najświeższy” – Kamila Piątkowskiego.

Urodzony w Jaśle zawodnik może czuć się wyróżniony – Red Bull Salzburg posiada skautów na całym świecie i jeżeli ci nie dostrzegliby w nim prawdziwego potencjału i materiału na klasowego piłkarza, to… nie wydaliby na niego 6 milionów euro. Musiał ich do siebie czymś przekonać, a jego ostatnie miesiące w Ekstraklasie potwierdzają, że nie ma tutaj mowy o przypadku.

Zanim będziemy analizować, czy liga austriacka jest dla niego stworzona lub zastanawiać się, z kim będzie musiał walczyć o miejsce w pierwszym składzie (nie będziemy), odpowiemy na pytanie: jak to się wszystko zaczęło?

– Miał 8 lat, gdy zacząłem go trenować. Jestem prezesem oraz założycielem UKS-u 6 Jasło, a także nauczycielem wychowania fizycznego. Kolega z innej szkoły zorganizował kiedyś u siebie turniej w Sobniowie, gdzie Kamil mieszkał wówczas z rodzicami. Prosił mnie, żebym przyjechał go zobaczyć. Przyjechałem, no i zobaczyłem (śmiech) – tłumaczy Artur Tomaszewski.

Kamil Piątkowski pochodzi z Podkarpacia, czyli z regionu… niekonieczne kojarzącego się z bardzo wysokim poziomem szkolenia. Zaczęło się od szkolnego turnieju, po którym rozpoczął treningi w UKS-ie 6 Jasło. Wyróżniał się warunkami fizycznymi, Tomaszewski wspomina także, że jak na ten wiek, dysponował dobrym uderzeniem z dystansu oraz świetnie grał głową.

– To była piłka dziecięca, grali na mniejszych boiskach, więc nie zawsze był stricte obrońcą, chociaż jak zaczęliśmy grać później w lidze podkarpackiej, to ustawiałem go raczej z tyłu. Przegraliśmy wtedy tylko ze Stalą Rzeszów – byłem bardzo zły z tego powodu. Jako trener widziałem w nim rozgrywającego, ale dzisiaj z powodzeniem gra na środku obrony – mówi jego pierwszy szkoleniowiec.

Młodzieżowy reprezentant Polski cechuje się szybkością, dobrze gra obiema nogami, od małego brylował warunkami fizycznymi. Nie można się dziwić, że początkowo widziano w nim napastnika. Kiedy zmieniono mu pozycję? W Krośnie Marek Adamiak zrobił z niego środkowego pomocnika, a Kamil zaczął dawać więcej korzyści drużynie.

20-latek sprawia wrażenie spokojnego i poukładanego zawodnika. Już jako nastolatek pracował z psychologiem. Czy takie samo zdanie ma o nim jego pierwszy trener?  – Bardzo spokojny chłopak, zawsze się uśmiechał. Dobrze żyliśmy też z jego rodzicami, bo wiadomo, że w takiej szkółce, jeżeli nie ma się dobrych relacji z rodzicami, to nic z tego nie będzie. Jego tata grał w piłkę, może nie profesjonalnie, ale coś tam trenował. Różne sytuacje losowe wpłynęły na to, że nie poszedł gdzieś dalej. Cała rodzina jest bardzo fajna, jak teraz Kamil przyjeżdża do Jasła, to zawsze zadzwoni, pogada…

„Tata grał w piłkę” – ile razy to ostatnio słyszeliśmy? Praktycznie za każdym razem, jak wspominamy czyjeś początki z futbolem, dowiadujemy się, że jego ojciec również miał jakąś styczność ze sportem. Tata Mikołaja Tudruja był trenerem koszykówki, ojcowie Tymoteusza Puchacza, Tomasza Kędziory i Bartosza Białka grali amatorsko w niższych ligach.

Co jeszcze łączy całą piątkę? Udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” – z różnymi sukcesami, jednym udało się wygrać, drudzy szybko odpadli, ale każdy z nich występował. Kamil Piątkowski startował ze swoim UKS-em w X edycji. W internecie można znaleźć nawet relacje zawodów sprzed 11 lat. Chłopcy z Jasła na stadionie Stali Stalowa Wola w fazie grupowej bez problemu poradzili sobie z przeciwnikami z: Woli Mieleckiej (6:1), Huciska (7:1) oraz Stubna (12:0). Jeżeli wierzyć tamtym zapiskom, 20-latek strzelił w tych meczach sześć goli.

– Czy pamiętam nasz udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”? Pamiętam, będę pamiętał go do końca życia… Dlaczego? Przegraliśmy w finale ze Stalą. To zawsze był turniej tylko dla UKS-ów, ale to nie była do końca prawda. Nasz klub lał wszystkich, rocznik 2000 wygrywał na różnych zawodach, ale tam nazbierali chłopców z całego miasta i udało im się wygrać – wspomina ze smutkiem trener UKS-u 6 Jasło.

Chociaż Piątkowski był wyróżniającym się chłopakiem w Jaśle, to jako dzieciak… wcale nie był ogromnym talentem na większą skalę, wtedy jeszcze nie interesowały się nim największe szkółki w kraju. Ba, Tomaszewski uważa, że nawet w UKS-ie było dwóch zdolniejszych chłopaków od Kamila. – Pierwszy z nich gra dzisiaj w A-klasie, drugi w Gliniku Gorlice. To jest ta różnica (śmiech). Był wyróżniającym się zawodnikiem na Podkarpaciu, ale tamta dwójka miała jeszcze większy potencjał. Spodziewałem się, że może uda mu się zagrać w Ekstraklasie, ale nie, że aż tak się rozwinie… – wyjaśnia.

Młody obrońca zamienił potem Jasło na Krosno, a jego nowym szkoleniowcem został wspomniany już wcześniej Marek Adamiak. On także uważa, że początkowo chłopak nie był materiałem na wielką gwiazdę, ale cały czas się rozwijał. Kiedy nastąpił przełom?

– Byliśmy na zgrupowaniu w Kolbuszowej jako kadra Podkarpacia U-15. Niedaleko, w Woli Chorzelowskiej, zgrupowanie miała reprezentacja Polski w tej samej kategorii wiekowej. Trenerzy zadzwonili z propozycją sparingu. Kamil zagrał koncert. W środku pola dominował, był klasę wyżej od rywali. Jeśli dobrze pamiętam, wygraliśmy 1:0. Zaraz potem trafił do kadry narodowej, pojawiło się zainteresowanie ze strony największych polskich klubów – wybrał ofertę Zagłębia Lubin – powiedział Adamiak w rozmowie z Markiem Wawrzynowskim z WP Sportowe Fakty.

Można zaryzykować stwierdzenie, że ten jeden mecz zmienił jego życie. Czy inaczej trafiłby do Zagłębia Lubin? Pewnie nie, chociaż niewykluczone, że i tak trafiłby później do jakiejś czołowej akademii. „Miedziowi” dali mu szansę w CLJ-ce, występował w jednej drużynie z Bartoszem Białkiem. Obaj zdążyli już zapracować sobie na transfer za granicę, ale ich historia z Zagłębiem jest zgoła odmienna. Kamil Piątkowski, w poszukiwaniu minut, odszedł do Rakowa Częstochowa, za to Białek z impetem wszedł do pierwszej drużyny i wystarczył mu jeden dobry sezon, żeby trafić do Bundesligi.

Rekord transferowy „Medalików” i trzeci najdrożej sprzedany zawodnik w historii polskiej ligi. 20-latek trafi do szalenie interesującego projektu, w którym będzie miał zapewnione najlepsze możliwe warunki do dalszego rozwoju. Nie był najzdolniejszym chłopcem nawet w UKS-ie 6 Jasło. Nigdy nie zadebiutował w pierwszej drużynie Zagłębia Lubin. Na pierwszym treningu u Marka Papszuna wypadł beznadziejnie, popełniał błąd za błędem. Siła charakteru oraz ciężka praca, czyli cechy podkreślane przez jego trenerów od najmłodszych lat, doprowadziły jednak do tego, że dzisiaj wyjeżdża z ligi jako najzdolniejszy środkowy obrońca młodego pokolenia w kraju.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix