Piłkarsko? Przepaść. Na boisku walka do samego końca. Polska przegrywa z Holandią na Euro U-17

Polacy zakończą Euro U-17 na fazie grupowej. Po klęsce 1:6 z Francją przyszła porażka z Holandią 1:2. Przez większość spotkania Polacy bronili się całą drużyną, ale w kluczowych momentach meczu popełnili karygodne błędy w defensywie. Przegrali, ale walczyli do samego końca. Byli w stanie doprowadzić do remisu i stworzyli też dogodną sytuację, która mogła dać nam zwycięstwo i marzenia o wyjściu z grupy… W niedzielę zagramy ostatni mecz na mistrzostwach Europy U-17 z Bułgarią. 

Piłkarsko? Przepaść. Na boisku walka do samego końca. Polska przegrywa z Holandią na Euro U-17

Podopieczni Dariusza Gęsiora mistrzostwa Europy do lat 17 zaczęli od wysokiej porażki z Francją 1:6. Już po pierwszym spotkaniu wiedzieliśmy, że przyjdzie nam walczyć o pozostanie w turnieju z piekielnie mocną reprezentacją Holandią tzw. mecz o wszystko. Nastroje kibiców przed tym starciem były bardzo pesymistyczne i nie ma, co się temu dziwić, gdy Polacy byli kilka razy gorsi od „Trójkolorowych” w każdym elemencie gry.

Co można zrobić przez trzy dni przygotowań do kolejnego starcia po tak dotkliwej porażce? Przede wszystkim spróbować zadbać o przygotowanie mentalne. To jest kluczowe, bo, było wiadome, że, jeśli „Biało-Czerwoni” wyjdą na mecz bez wiary w zwycięstwo to skończy się to kolejną wysoką przegraną.

W porównaniu z meczem z Francją selekcjoner dokonał czterech zmian w składzie. W bramce Antoniego Mikułkę zastąpił Jakub Murawski. W środku defensywy Mikołaj Tudruj wszedł w miejsce Bartosza Tomaszewskiego. Dawid Drachal, czyli strzelec jedynego gola z Francją rozpoczął mecz z Holandią w pierwszym składzie kosztem Kacpra Terleckiego. Z kolei Kacper Śmiglewski, który w pierwszym spotkaniu pauzował za kartki, zastąpił Marcela Kalembę.

Pierwsze minuty starcia z „Oranje” wyglądały na pewno lepiej niż z Francją. Jednak to nie oznacza, że graliśmy dobrze. Od razu cofnęliśmy do głębokiej defensywy i staraliśmy się stosować średni pressing. Rywale cały czas mieli piłkę przy nodze i rozgrywali akcje na naszej połowie. Polacy próbowali odbierać  futbolówkę w środkowej strefie boiska i wyprowadzać kontry, ale Holendrzy szybko neutralizowali nasze zamiary.

Podobnie jak w starciu z Francją gołym okiem były widoczne różnice w wyszkoleniu technicznym. Nam piłka przeszkadzała, odskakiwała, a Holendrzy mieli klej w nodze. Po 10. minutach pełnej dominacji i kontroli „Oranje”, Polacy podeszli wyżej i dłuższą chwilę spędzili na połowie rywali. W 17. minucie spotkania stuprocentową okazję do zdobycia gola miał  Mikołaj Tudruj, który z kilku metrów nie trafił w bramkę po wrzutce z rzutu rożnego.

Nasi rywale pierwszą groźną sytuację stworzyli w 20. minucie. Gabriel Osei Misehouy w sprytny sposób zwiódł naszego obrońcę i oddał mocny, celny strzał z 18. metrów. Aczkolwiek Jakub Murawski popisał się kapitalną interwencją w bramce, z trudem posyłając piłkę nad poprzeczką. Niestety, dla nas, w kolejnych minutach Holendrzy dochodzili do kolejnych sytuacji podbramkowych.

Polacy zaczęli grać nerwowo. Nasi obrońcy wybijali piłki na ślepo, nieraz zagrywając do zawodników drużyny przeciwnej, a ci z tych prezentów próbowali skorzystać. W 30. minucie jeden z Holendrów oddał strzał z pierwszej piłki, z kilku metrów, który wylądował na poprzeczce. Z kolei piłkarz Ajaksu, Gabriel Osei Misehouy miał w czwartek chrapkę na to, żeby zdobyć gola z dystansu. Gdy miał trochę miejsca w okolicach dwudziestego metra to oddawał strzał na bramkę Murawskiego. Na nasze szczęście czujny między słupkami był golkiper Legii Warszawa, nie dawał się zaskoczyć.

Wynik lepszy niż gra – w taki sposób można podsumować pierwszą część spotkania. Udało się nam zachować czyste konto, ale z przodu nie kreowaliśmy żadnych sytuacji podbramkowych. Wyglądaliśmy blado na tle Holendrów. – Z Francją wszystko wyglądało źle. W pierwszej połowie z Holandią dobrze u nas wyglądała gra bez piłki, broniliśmy blisko siebie. Rywale nie radzili sobie z naszą defensywą. Do poprawy gra po odbiorze piłki, bo to u nas nie funkcjonowało. Nie zasłużyliśmy na stratę gola –  mówił w przerwie meczu w studiu TVP Sport, Jakub Wawrzyniak, były reprezentant Polski.

Czy faktycznie „nie zasłużyliśmy na stratę gola” w pierwszej połowie, jak mówi Wawrzyniak? Można z nim polemizować, bo Holandia dochodziła do klarownych sytuacji, może nie mieli ich kilkanaście jak Francuzi, ale mogli spokojnie prowadzić w tej fazie meczu. Jednak najistotniejsze było to, że Polacy byli bezzębni w ataku i z pewnością nie zasłużyli na gola w tym spotkaniu.

W 50. minucie Miłosz Kurzydłowski położył się na jednym z holenderskich zawodników w polu karnym, powalił go na ziemię, a sędzia z Islandii nie miał wątpliwości i wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł obrońca Juventusu Turyn, Dean Huijsen i pewnie pokonał Jakuba Murawskiego.

Ten gol sprawił, że Polacy się nieco otworzyli i ruszyli do przodu. Nie bronili się już całą drużyną, licząc na kontrataki. Aczkolwiek przy każdej akcji ofensywnej naszego zespołu, czegoś nam brakowało – niedokładne podania lub niechlujne przyjęcia piłki, które kończyły się stratą. Nie oddawaliśmy strzałów na bramkę Tristana Kuijstena.

Z uwagi na fakt, że Polacy chcieli grać bardziej ofensywie, byli narażeni na kontrataki rywali. Stworzyli kilka groźnych akcji, ale na nasze szczęście dobrze dysponowany tego dnia był Jakub Murawski. Bramkarz był najjaśniejszą postacią reprezentacji Polski.

W 80. minucie tego starcia Oliwier Sławiński wszedł w pole karny, przewrócił się, ale czy był faulowany? Wydaje się, że tak, ale na usprawiedliwienie sędziego możemy powiedzieć, że nie był dobrze ustawiony i mógł to widzieć nieco inaczej. Dlatego też pokazał żółtą kartkę napastnikowi Zagłębia Lubin za symulkę.

Trzeba przyznać, że Polacy się nie poddawali, próbowali iść do przodu. Te ataki był nieco niezdarne, ale dzielnie walczyli. I w 88. minucie Kacper Masiak posłał świetną wrzutkę w pole karne, a Tomasso Guercio kapitalnie przyjął piłkę i posłał ją do siatki. „Biało-Czerwoni” doprowadzili do wyrównania i było widać, że chcą ten mecz wygrać. Poczuli oddech i wiarę w to, że mogą uzyskać korzystny rezultat w tym spotkaniu.

W doliczonym czasie gry Szymon Doba, który pojawił się na boisku w 85. minucie, miał znakomitą sytuację do zdobycia gola. Dostał świetną piłkę w polu karnym od Kacpra Terleckiego, przyjął i oddał strzał lewą nogą w długi róg, ale bramkarz końcówkami palców obronił jego uderzenie.

Gdy wydawało się, że uda się nam utrzymać wynik 1:1, Tomasso Guercio z bohatera stał się antybohaterem tego meczu. Stracił piłkę na połowie boiska w ostatniej minucie doliczonego czasu gry, Holendrzy wyszli z kontrą i w sytuacji 2 na 1 z naszym bramkarzem, zamienili ją na gola. Gwoździa do naszej trumny wbił Yoram Boerhout. „Biało-Czerwoni” w niedzielę o godz. 16:30 zagrają swój ostatni mecz na Euro U-17 z Bułgarią.

Polska 1:2 Holandia

Guercio 88′ – Huijsen 51′, Boerhout 90+4′

Skład Polaków: Murawski – Guercio, Kurzydłowski, Magnuszewski, Tudruj, Lewicki (72′ Terlecki) – Śmiglewski (46′ Kalemba), Staniszewski (85′ Doba), Drachal (85′ Wójcik), Tkacz (66′ Masiak) – Sławiński (k).

Fot. Newspix