CLJ-ka od środka: „Za nami 10 lat ciężkiej pracy i mnóstwo wyrzeczeń”

Żaki Szczecin to szkółka, która powstała 9 czerwca 2012 roku, zatem dzisiaj świętują dziesięciolecie istnienia. Co przez ten czas udało im się zrobić? Jakie mają perspektywy i plany na przyszłość? Jak oceniają swoją półroczną przygodę w Centralnej Lidze Juniorów U-17? Co im dała rywalizacja na poziomie centralnym z najlepszymi akademiami w Polsce? Co dalej z chłopakami z Żaków, którzy niejednokrotnie ucierali nosa renomowanym rywalom w tym sezonie? Rozmawiamy z Grzegorzem Bartoszem, prezesem tego klubu.

CLJ-ka od środka: „Za nami 10 lat ciężkiej pracy i mnóstwo wyrzeczeń”

Czy czujecie w klubie jeszcze spory niedosyt i smutek związany ze spadkiem z Centralnej Ligi Juniorów U-17?

– Na pewno czujemy spory niedosyt. Smutek? Trochę tak, ale wiedzieliśmy, że o utrzymanie w tej lidze będzie niezwykle trudno. Walczyliśmy do ostatniej kolejki o ligowy byt, choć wielu skazywało nas na pożarcie i szybki, pewny spadek. Szkoda, że doszło do derbów z FASE w ostatniej kolejce (2:3 na boisku – przyp. red.), bo mogliśmy utrzymać się wcześniej i oszczędzilibyśmy sobie nerwów, które towarzyszyły w tym meczu.

Do ostatniej kolejki walczyliście zaciekle o utrzymanie. Gdybyście wygrali u siebie z FASE to pozostalibyście w CLJ.

– Zabrakły nam dwa punkty do utrzymania i mogliśmy już wcześniej zapewnić sobie ligowy byt na przyszły sezon. Zabrakło nam doświadczenia na tym poziomie. I liga wojewódzka to nie jest CLJ-ka i ten poziom gry jest dużo wyższy. Do tego dochodzą dalekie wyjazdy, noclegi, czyli coś, z czym nie mieliśmy wcześniej do czynienia. To wszystko miało wpływ na to, co widzieliśmy na boisku.

Jeżeli chodzi o ten ostatni mecz w sezonie to wasi zawodnicy nie wytrzymali presji i ciężaru gatunkowego tego spotkania? Nie dość, że były to derby, trzeba było je wygrać, żeby się utrzymać. Chłopcy nie wytrzymali trudów i ciśnienia tego meczu?

– Nie, bo uważam, że to był bardzo dobry mecz w wykonaniu naszych zawodników. Myślę, że nawet jeden z najlepszych w tym sezonie. Aczkolwiek derby rządzą się zawsze swoimi prawami i tak też było w tym przypadku.

Jaka to była runda wiosenna dla Żaków Szczecin? Jesteście zadowoleni ze swojego pobytu w CLJ-ce? Jakie to było dla was doświadczenie?

– Bardzo duże doświadczenie, bo tutaj mówimy o zupełnie innym graniu w piłkę na wyższej intensywności. Zawodnicy, żeby móc rywalizować na równi z rywalami z CLJ, weszli na wyższe obroty, jeśli chodzi o treningi. Bardzo im zależało na tym, żeby dobrze się pokazać i utrzymać w lidze. Weszliśmy na pięć jednostek treningowych w tygodniu. To na pewno była duża przygoda dla naszych podopiecznych. Tylko dwóch zawodników miało wcześniej styczność z CLJ-ką. To było dla nas coś nowego. Stawialiśmy też na młodszych chłopaków, żeby też łapali doświadczenie na tym poziomie. My jako klub na pewno nie zapomnimy tej przygody w CLJ U-17. Myślę, że nasi zawodnicy też zapamiętają ten epizod na długo. Oliwer Smuniewski został królem strzelców naszej grupy, zdobywając tyle samo goli, co napastnik Warty. Na pewno był jednym z najlepszych zawodników w tej lidze. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie znajdzie sobie odpowiedni klub, gdzie dalej będzie mógł się rozwijać. Aktualnie przebywa na testach w Arce Gdynia wraz z Maciejem Badowskim, Gracjanem Matuszakiem i Hubertem Mełechem. Myślę, że już za moment rozpocznie się taki czas, gdzie nasi zawodnicy ochoczo będą zapraszani na testy do renomowanych akademii. Maciej Badowski ma dodatkowo zaproszenie na testy do Pogoni Szczecin.

Jaki jest dalszy na tę drużynę, która grała w CLJ U-17? To już koniec ich przygody? Czy zamierzacie kontynuować treningi tego rocznika?

– Chcemy dalej kontynuować pracę z tym rocznikiem. Aczkolwiek chcielibyśmy, żeby nasi najlepsi zawodnicy trafili w miejsca, gdzie będą mogli jeszcze bardziej się rozwinąć. Mam na myśli poziom rozgrywkowy, bo nam już nie będzie dane grać w CLJ-ce w przyszłym sezonie i jest to nasz najstarszy rocznik, nie mamy też drużyny seniorów. Jednak to nie koniec przygody tej grupy zawodników, bo jest ona liczna i na pewno będziemy mieli ludzi do tego, żeby móc rywalizować w wojewódzkiej lidze juniorów starszych.

Rozumiem, że znacząco wzrosło zainteresowanie waszym zawodnikami po CLJ-ce?

– Tak, ale nasi zawodnicy wzbudzają zainteresowanie już od roku. Sporo propozycji otrzymaliśmy zimą tuż po awansie do CLJ U-17. Aczkolwiek chłopcy nie chcieli odchodzić w tym okresie. Cieszymy się, że nam zaufali i chcieli pomóc drużynie na poziomie centralnym. Teraz jesteśmy świadomi tego, że dla niektórych zawodników skończył się czas w Żakach i to odpowiedzi moment na poszukanie nowych wyzwań.

Czym była dla Żaków Centralna Liga Juniorów?

– Centralna Liga Juniorów była nagrodą za pracę, jaką włożyliśmy w tę grupę, dla nas oraz samych zawodników i trenerów. Ta drużyna powstała osiem lat temu. Na początku pieczę nad nią sprawował trener Szymon Adamczyk. Później przejął tę ekipę trener Leszek Muskała, z którą pracował trzy lata i po tym czasie rolę pierwszego szkoleniowca objął Mariusz Kuras, który doprowadził ich do baraży i awansu do CLJ U-17. To była duża przygoda. Dzięki CLJ-ce udało nam się też pozyskać kilku nowych sponsorów, co sprawiło, że zminimalizowaliśmy koszty za udział w tych rozgrywkach. Uważam, że to był bardzo fajny i owocny czas. Żałujemy spadku z tej ligi. Szkoda, że nasz rocznik 2006 nie będzie miał już okazji w przyszłym sezonie rywalizować na tym poziomie. Z uwagi na reorganizację CLJ U-17 nie ma takiej opcji, żeby po półroczu z powrotem awansować do tej ligi.

Co pan sądzi o reorganizacji CLJ U-17? Nie będzie już spadków i awansów, co pół roku – gramy cały sezon, dwie grupy po szesnaście zespołów, więcej drużyn i meczów oraz dalsze wyjazdy.

– Na pewno wnioski zostaną wyciągnięte po rozegranym sezonie, dwóch. Na pierwszy rzut oka już widzimy, że trudniej będzie się tu dostać i jest to spory minus dla mniejszych ośrodków. Jeżeli chodzi o plusy to na pewno należy wymienić liczbę spotkań i to, że będzie więcej zespołów na wyższym poziomie. Warto zwrócić uwagę na pieniądze, które PZPN przeznaczy klubom grającym w CLJ-ce. Zespołów w lidze będzie dwa razy więcej. Do tego podróże będą dwa razy dłuższe, gdzie niektóre ekipy będą musiały jechać z północy na południe lub odwrotnie. Do tego też trzeba wliczyć noclegi. Wydatki mocno się zwiększą. Owszem, PZPN przeznaczy klubom dwa razy więcej pieniędzy niż do tej pory, ale dalej to będzie za mało, żeby pokryć wszystkie koszty wynikające z gry w tej lidze. Niektóre zespoły będą musiały się mocno postarać o to, żeby spiąć budżet na CLJ-kę. Jeżeli chodzi o naszą sytuację w tym sezonie to maksymalnie wykorzystaliśmy budżet od PZPN-u na grę w tej lidze, a dodatkowo musieliśmy podeprzeć się sponsorami i rodzicami, bo bez tego nie dalibyśmy rady finansowo utrzymać zespołu w lidze. Wsparcie otrzymaliśmy również od gminy Miasta Szczecin oraz Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście.

Czy awans i gra w CLJ-ce to największy sukces w historii Żaków Szczecin?

– Wymieniłbym dwa takie sukcesy – awans do CLJ-ki i rozwój kariery Emilii Szymczak. W tym drugim przypadku mówimy o wychowance naszego klubu, która jest zawodniczką Górnika Łęczna, z którym sięgnęła po wicemistrzostwo kraju. I mówimy tu o seniorkach, choć ma 16 lat. Od roku występuje w reprezentacji Polski do lat 17. To jest nasza największa perełka. Jeszcze rok temu była w naszym klubie, a ten sezon kończyła jako podstawowa piłkarka Górnika Łęczna.

Gdy spytałem Mariusza Kurasa, co składa się na sukces Żaków, powiedział: – Za tym wszystkim stoi jedna osoba, Grzegorz Bartosz, czyli prezes klubu, który dba, żeby wszystko było idealnie zorganizowane. Zapał prezesa przechodzi na pozostałych ludzi. Zatem moje pytanie brzmi, jak pan to robi?

– Staram się być cały czas sobą. Organizacyjne sam wszystko dopinam, tak, aby trenerzy skupili się na swojej pracy. Najważniejsze było dla mnie zbudowanie dobrej atmosfery w klubie. Dzisiaj obchodzimy dziesięciolecie istnienia naszego klubu. Przez ten czas nie odszedł od nas żaden trener, a mamy ich w klubie już 19, co świadczy o tym, że atmosfera jest u nas dobra. Nikt nie narzeka, a szkoleniowcy chcą u nas pracować. W tej chwili przygodę z CLJ-ką zakończył trener Mariusz Kuras, który od nowego sezonu będzie prowadził seniorów Świtu Szczecin, ale prawda jest też taka, że jego akademia „MarioGol” nadal zostaje klubem partnerskim Żaków Szczecin. Z kolei Mariusz Kuras dalej będzie nas wspierał, nie rozstajemy się na stałe. Największym moim sukcesem jest to, że zbudowałem świetny zespół specjalistów, w którym panuje dobra atmosfera. Praca ma nam sprawiać satysfakcję. Dla nas to jest pasja. Jest jeszcze Prezes AP Żaki Szczecin, która mocno wspiera Uczniowski Klub Sportowy, Pan Jarosław Bawelski, bez którego sam bym sobie na pewno nie poradził.

Gdy ostatnio rozmawialiśmy, podkreślał pan, że zatrudnienie Mariusza Kurasa było brakującym elementem do awansu do CLJ. Niech prezes rozwinie tę myśl. Gdyby nie on, nigdy nie zagralibyście na tym poziomie?

– Brakowało nam elementu seniorskiego. Nasi trenerzy mają doświadczenie na ławce trenerskiej głównie przy piłce dziecięcej i młodzieżowej. Potrzebowaliśmy szkoleniowca, który troszkę dorzuci chłopcom seniorskiej piłki i wprowadzi nowe elementy do treningów, osobę z większym boiskowym doświadczeniem. Dlaczego? Bo mówimy tu o 17-letnich chłopakach, którzy powinni już powoli wchodzić w ten świat seniorskiej piłki. Mariusz Kuras był tym brakującym elementem. Dlaczego padło na niego? Ponieważ pracował już w naszym klubie i ma ogromne doświadczenie w piłce seniorskiej. Wspólnie z trenerami stwierdziliśmy, że warto przekazać rocznik 2005 Mariuszowi Kurasowi. To był dobry wybór, bo udało nam się awansować do CLJ-ki i było blisko utrzymania. Wierzyliśmy do końcowych minut, że tego dokonamy. Nie udało się, ale nie traktujemy tego jako porażkę. 

A propos Mariusza Kurasa muszę zadać jedno pytanie dot. jego przeszłości. Dlatego, że z uwagi na jego powrót na trenerską ławkę w Świcie Szczecin, powróciły tematy z zamierzchłych czasów. Chodzi o prawomocny wyrok sądu, który dotyczył korupcji. Pojawiły się takie głosy, że nie powinien wykonywać tego zawodu. Czy to etyczne, żeby osoba skazana za korupcję pracowała z dziećmi i młodzieżą? Czy rodzice zgłaszali jakieś swoje obiekcje, gdy zatrudniał pan w Żakach Szczecin Mariusza Kurasa?

– Znam Mariusza już od dłuższego czasu. Wiem, jakim jest człowiekiem. To fantastyczny gość o wielkim sercu i bardzo dobry trener. Rodzice nie zgłaszali żadnych obiekcji, szybko dostrzegli, jaki Mariusz jest naprawdę. Z resztą nie tylko on, bo jego żona Ewa też miała swój wkład w Żaki. Pomagała nam w organizacji obozów sportowych, mimo, że na co dzień porusza się na wózku inwalidzkim to zawsze nas wspierała i nam pomagała. Gdy zatrudniałem Mariusza Kurasa, miałem z tyłu głowy to, że był karany. Aczkolwiek jego dyskwalifikacja już minęła, a licencja trenerska została mu przywrócona. Uznałem, że warto go zatrudnić i to był dobry wybór. 

Jaka historia stoi za Żakami Szczecin? Od czego to się wszystko zaczęło? Dokładnie dziesięć lat temu powstał ten klub, więc jest to znakomita okazja do tego, żeby przedstawić tę drużynę szerszej publice.

– Zaczęło się to wszystko od tego, że Szymon Adamczyk postanowił założyć swoją szkółkę piłkarską, którą nazwał Zico Szczecin. Prowadził treningi w Dąbiu przez 1,5 roku. Na tyle fajne były te zajęcia, że zainteresowanie nimi znacznie wzrosło. To był czas, kiedy mój syn uczestniczył w tych treningach. Szymon Adamczyk wyszedł z taką inicjatywą i propozycją do rodziców, żeby przekształcić szkółkę w Uczniowski Klub Sportowy. I tak powstał klub Żaki Szczecin. Nazwa i logo to pomysł rodziców, którzy mocno zaangażowali się w ten projekt. Z roku na rok stopniowo zaczęliśmy się rozrastać. W tym momencie mamy w klubie ponad 220 zawodników i zawodniczek. Dziewczynki nie mają swoich grup, trenują z chłopcami. Wychodzimy z założenia, że jest to dobry kierunek rozwoju dla zawodniczek, żeby grały z chłopcami, a przykład kariery Emilii Szymczak tylko nas w tym utwierdza. Trenujemy w pięciu, sześciu lokalizacjach. We wtorek został ogłoszony przetarg na budowę pełnowymiarowego boiska z oświetleniem w Dąbiu, z którego będziemy mogli korzystać. To też byłby przełomowy krok dla naszego klubu, gdyż nie musielibyśmy już się tułać po tylu różnych lokalizacjach z całym sprzętem. Liczymy na to, że znajdzie się wykonawca, który wykona to boisko i w przyszłym roku będziemy mogli już z niego korzystać i tam zadomowić się na dłużej.

Co was wyróżnia jako szkółkę w regionie? Co sprawia, że możecie rywalizować, jak równy z równym z najlepszymi drużynami w Polsce?

– Na pewno ludzie, którzy są w tym klubie. Jesteśmy pasjonatami. My jako zarząd nie pobieramy żadnych wynagrodzeń. Jestem prezesem tego klubu, a moja firma, którą na co dzień prowadzę jest… sponsorem Żaków. Kochamy piłkę i przekładamy to na te dzieci. Skupiamy się na szkoleniu, nie angażujemy się w piłkę seniorską. Najważniejsi są dla nas dzieci i młodzież. To wszystko przekłada się na to, w jakim miejscu aktualnie jesteśmy, jeśli chodzi o piłkę młodzieżową w naszym województwie.

Jak pan podsumuje dziesięcioletnią działalność klubu Żaki Szczecin? Jakie są perspektywy na dalsze lata?

– Za nami dziesięć lat ciężkiej pracy i mnóstwo wyrzeczeń. Jesteśmy wynagradzani w sposób sportowy. Naoczny rozwój naszych zawodników daje nam motywację do dalszej pracy. Czasy są bardzo ciężkie. Jesteśmy obciążeni sporymi wydatkami, które hamują nasz rozwój. Aczkolwiek nie poddajemy się, bo zależy nam mocno na szkoleniu. Boisko, które powstanie na pewno nam w tym pomoże. Chcemy skupić się jeszcze mocniej na rozwoju tych najmłodszych zawodników. Zależy nam na relacjach z innymi klubami, wielkimi Akademiami jak Pogoń czy FASE, jak również tymi mniejszymi jak Kasta Szczecin Majowe z którą mamy podpisaną umowę partnerską. Będziemy dążyć do tego, żeby współprace z nimi przynosiły obopólne korzyści. Najważniejsze jest dla nas szkolenie dzieci i młodzieży. Chcemy, żeby nasi podopieczni szli w świat i rozwijali się w renomowanych akademiach. My jesteśmy małym ośrodkiem, ale dbamy o to, żeby spod naszych skrzydeł wychodzili utalentowani zawodnicy i zawodniczki.

ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. archiwum prywatne Grzegorza Bartosza