CLJ-ka od środka: „W juniorach trzeba już chcieć i umieć wygrywać”

AP KGHM Zagłębie ma za sobą kapitalny sezon, jeśli chodzi o sukcesy sportowe – mistrzostwo Polski U-18 i U-17 oraz awans drużyny rezerw do II ligi. Co składa się na ten wynik? Czy te osiągnięcia mają jakieś znaczenie w kontekście przyszłości? Jaki plan na II ligę mają „Miedziowi”? Dalej będziemy oglądać w tej drużynie samych juniorów, czy zostaną wzmocnieni doświadczonymi piłkarzami? Rozmawiamy z Adamem Buczkiem, dyrektorem Akademii. 

CLJ-ka od środka: „W juniorach trzeba już chcieć i umieć wygrywać”

Czy przed sezonem zakładaliście sobie takie cele, żeby awansować do II ligi, wygrać CLJ U-18 i CLJ U-17? Jak wy podchodzicie do tych sukcesów? Traktujecie to jako zrealizowany plan marzeń na ten rok? Idealny sezon?

– Na pewno nikt z nas nie myślał o tym we wrześniu, że awansujemy do II ligi i zdobędziemy dwa mistrzostwa Polski juniorów. My koncertujemy się na tym, co będziemy robić w kolejnych mikrocyklach i etapach szkolenia tych młodych ludzi. Piłka nożna jest nieprzewidywalna, więc nawet trudno nam zakładać konkretne cele sportowe. Zawsze skupiamy się na tym, co tu i teraz, po kolei realizując plan. Wynik jest efektem  tygodniowej, miesięcznej, rocznej, wieloletniej pracy wykonywanej przez wielu ludzi w akademii. Taki sezon mogliśmy sobie wcześniej wymarzyć, a teraz cieszymy się z rezultatów. Ciekawostka, młodzieżowe zespoły Zagłębia Lubin ostatni raz osiągały tak wielkie sukcesy w sezonach 2009/10 i 10/11. W tamtym okresie zdobyliśmy dwukrotnie mistrzostwo Młodej Ekstraklasy i dwa razy sięgnęliśmy po tytuł mistrza Polski juniorów starszych.

Czy w głównym budynku akademii jest już zaznaczone na ścianach, że w sezonie 2021-22 Zagłębie Lubin sięgnęło po tytuł mistrza Polski juniorów starszych? Czy dopiero szykuje się mały remont?

– Jeszcze nie zostało zaznaczone. Aczkolwiek pewnie w niedługim czasie się to zmieni. Śmiejemy się w klubie, że czegoś nam brakuje na tych ścianach i trzeba coś w nich zmienić.

Czy jest pan w stanie powiedzieć, co zaważyło na tym, że ten sezon AP KGHM Zagłębie wyglądał tak, a nie inaczej? Co składa się na te sukcesy sportowe? Dlaczego akurat teraz udało się wam sięgnąć po dwa mistrzostwa i awans do II ligi? 

– Na pewno jest to efekt wieloletniej pracy Akademii. To nie jest tylko rok czy jeden sezon. Należy spojrzeć na to zjawisko nieco szerzej. Zawodnicy, którzy awansowali do II ligi, są z naszą akademią związani od kilku lat, a niektórzy jak Bartłomiej Kłudka stawiali tutaj pierwsze kroki z piłką i łączy ich silna więź z Zagłębiem. Oczywiście jedni trenują z nami krócej, drudzy dłużej, ale chcę podkreślić, że są pod naszymi skrzydłami dłuższy okres i teraz widzimy efekty w postaci wyników sportowych. Warto zaznaczyć, że te sukcesy to również zasługa trenerów, którzy pracowali z tymi chłopakami we wcześniejszych latach. Trzeba też docenić dział skautingu, który sprowadzał do nas tych zawodników. Teraz cieszymy się z osiągniętych sukcesów, ale musimy pamiętać, że to zasługa sporej grupy ludzi i ich wieloletniej pracy.

Często słyszymy od ludzi pracujących w akademiach, że wynik i mistrzostwa Polski juniorów nie są ważne, bo tym najważniejszym celem jest efektywne wprowadzanie młodych zawodników do drużyny seniorów. Jak wy podchodzicie do tego sezonu w wykonaniu juniorów starszych pod kątem ich rozwoju indywidulanego? Czy wszystko szło po waszej myśli? I jest to dobry prognostyk na przyszłość?  

– W tym przypadku mówimy już o chłopcach, którzy mają 17-18 lat. Wynik jest ważny, ale nie jest celem, a efektem pracy. W tych kategoriach wiekowych trzeba już chcieć i umieć wygrywać. Jeżeli chodzi o juniorów i ten rok to trzeba głównie myśleć o tym, jak wykorzystać potencjał danego zawodnika. Ważna jest dobra komunikacja między pierwszym a drugim zespołem oraz drugim z drużyną U-18, żeby najzdolniejsi chłopcy w każdym tygodniu występowali w jak największym wymiarze czasowym. W kontekście rozwoju indywidualnego najważniejsze jest to, żeby jak najwięcej grali w piłkę, a jak najmniej siedzieli na ławkach rezerwowych. To też nie jest łatwa sztuka, bo mecze naszych drużyn nieraz się ze sobą pokrywają i trzeba podejmować trudne decyzje personalne. Przechodząc do podsumowania CLJ U-18 to był naprawdę wyrównany sezon. Był taki moment w rundzie wiosennej, że osiem zespołów zaciekle walczyło o mistrzostwo Polski – różnice punktowe w tabeli były minimalne. Co zaważyło o złotym medalu? Końcówka rozgrywek, gdzie podopieczni Marcina Cilińskiego i Przemysława Zatwarnickiego punktowali regularnie, wygrywali minimalnie, ale zgarniali trzy punkty.

Filozofia waszej akademii jest taka, żeby młodych uzdolnionych zawodników przesuwać do starszych kategorii wiekowych. Chcecie, żeby odnaleźli się w bardziej wymagającym środowisku. Później efekt jest taki, że wasze zespoły młodzieżowe i drużyna rezerw mają niską średnią wieku. Jednak, gdy pojawia się możliwość osiągnięcia sukcesu sportowego to wtedy ważniejszy jest wynik od waszej filozofii? 

– Oczywiście tym pytaniem dąży pan do ostatnich meczów sezonu CLJ U-18 i CLJ U-17. Tak, w finale mistrzostw Polski juniorów młodszych zobaczyliśmy Kacpra Masiaka, Oliwiera Sławińskiego i Kacpra Terleckiego. Oni byli w treningu. Dlaczego mamy nie wykorzystać potencjału tych chłopaków i pokazać pełne oblicze tego, co mamy? Owszem, w tym sezonie częściej ich oglądaliśmy w zespole rezerw i U-18, bo ważniejszy jest ich rozwój indywidualny, dlatego występowali w innych drużynach. Jednak finał mistrzostw Polski z Wisłą Kraków odbył się po zakończonych rozgrywkach Ekstraklasy, III ligi i CLJ U-18, więc dlaczego nie pograć o złoto najlepszymi zawodnikami, jakich posiadamy w akademii? Podejrzewam, że każdy inny klub w Polsce zrobiłby to samo.

Kiedy pojawia się okazja na końcu sezonu, żeby zdobyć mistrzostwo Polski juniorów to wtedy w grę wchodzi filozofia „wszystkie ręce na pokład”?

– A dlaczego nie? Biorąc pod uwagę CLJ U-18, mamy ten sam casus. Gramy z Arką Gdynia ostatni mecz sezonu, który decyduje o losach mistrzostwa Polski, skoro mamy w kadrach zawodników, którzy mogą zagrać w tym spotkaniu, dlaczego z nich nie skorzystać? Każdy z tych chłopców chciał podjąć tego wyzwania. To jest naturalna rzecz. Ci młodzi zawodnicy chcą wygrywać i sięgać po trofea.

Z kolei, jak pan oceni poczynania drużyny U-17 w tym sezonie i jej rozwój? 

– Drużyna U-17 to zupełnie inny temat, z uwagi na format tej ligi. W rundzie jesiennej rywalizuje się po to, żeby utrzymać się w tych rozgrywkach, bo dwie ekipy spadają po pół roku gry. Mecze o stawkę pojawiają się dopiero wiosną. Ekipa prowadzona przez Tomasza Bożyczkę ma spory potencjał kadrowy. Widziałem wszystkie spotkania tej drużyny i uważam, że w każdym z nich byliśmy lepsi pod względem indywidualnym od przeciwnika. Owszem, starcia z Rakowem Częstochowa, Śląskiem Wrocław czy Wartą Poznań nie należały do najłatwiejszych, ale wyszliśmy z nich zwycięsko i wyglądaliśmy lepiej od rywali, jeśli chodzi o walory stricte piłkarskie.

A finał CLJ U-17 z Wisłą Kraków, jak pan podsumuje? 

– To był mecz o wszystko. Tak, jak wspomniałem wcześniej, na to spotkanie pojechali Oliwier Sławiński, Kacper Masiak i Kacper Terlecki, którzy wzmocnili zespół. Aczkolwiek trzeba też podkreślić, że ta drużyna ma też inne mocne ogniwa. To był zbiór najlepszych zawodników, jakich mamy w tym roczniku. Znajdziemy w tej ekipie też młodzieżowych reprezentantów Polski, którzy są ograni na arenie międzynarodowej patrz. Michał Matys, Igor Orlikowski. Co zadecydowało o tym, że zostaliśmy mistrzami Polski? Jakość piłkarska naszych zawodników i doświadczenie.

Mistrzostwo Polski w kategorii U-18 wiążę się z udziałem w następnej edycji Młodzieżowej Ligi Mistrzów. Czym będą dla was te rozgrywki?

– Na pewno ciekawym wyzwaniem, bo będzie to nasz debiut. Czekamy niecierpliwie na losowanie i zobaczymy, jak to się wszystko ułoży. Nie wychodzimy z takiego założenia, że czeka nas tylko jeden dwumecz, bo mamy nadzieję na dłuższą przygodę z tymi rozgrywkami. Dla nas jest to nowość. Na pewno od strony sportowej podejdziemy do tego bardzo poważnie.

To jeszcze niech pan powie kilka słów o III lidze, bo to rozgrywki, które wasza drużyna rezerw zna od podszewki. Wiele lat spędziliście na tym poziomie i wreszcie idziecie w górę. Jaki to był sezon?

– W poprzednim sezonie prowadziłem drużynę rezerw, ale z uwagi na fakt, że zostałem dyrektorem akademii, funkcję pierwszego trenera przekazałem Jarosławowi Krzyżanowskiemu, który wcześniej trzy lata ze mną współpracował. On wraz z Krzysztofem Ciuksą, Pawłem Sochackim i Tomaszem Królem doprowadzili do historycznego awansu do II ligi. Świetny, doświadczony sztab szkoleniowy i do tego drużyna, która była w pełni ograna na poziomie III ligi. Jednak, gdy rozpoczynał się sezon 2021/22 nie myśleliśmy o tym, że możemy awansować. To przyszło samo z siebie. Nasz zespół złapał dobrą passę pod koniec jesieni, co sprawiło, że schodziliśmy na przerwę zimową z punktem straty do LKS-u Goczałkowice-Zdrój. Zimą do naszego zespołu dołączyli Dawid Pakulski, Damian Oko i Jakub Sypek, którzy okazali się solidnymi wzmocnieniami. To było pierwsze zimowe okienko transferowe, w którym się nie osłabiliśmy, a przyszli do nas zawodnicy, którzy wnieśli dodatkową jakość. Kluczem do awansu okazała się bardzo dobra współpraca z pierwszym zespołem i umiejętne przesuwanie zawodników. To jest naprawdę duży sukces dla naszego klubu, którego się nie spodziewaliśmy, ale, gdy pojawiła się okazja to dążyliśmy do tego, żeby ziścić marzenia o awansie do II ligi.

Czy II liga zmieni coś w funkcjonowaniu AP KGHM Zagłębie?

– Przede wszystkim II liga stawia przed nami większe wymagania. To już jest poziom centralny, gdzie grają poważne zespoły, w większości mówimy o pierwszych garniturach klubów. Pamiętajmy, że do II ligi wchodzi KGHM Zagłębie II Lubin. We wcześniejszych latach pracowałem przy drużynie rezerw i muszę przyznać, że jest to specyficzna praca, bo trzeba połączyć codzienne treningi z dobrą komunikacją z pierwszym zespołem. Czeka nas duże wyzwanie, bo nowy sezon zaczyna się już 16 lipca, czyli za trzy tygodnie. Z kolei drugi zespół zakończył rozgrywki 15 czerwca. Mało jest czasu na odpoczynek i przeorganizowanie drużyny. Aczkolwiek cieszymy się z tego, że wchodzimy o poziom wyżej, bo na pewno jest to jeszcze lepsze miejsce do rozwoju naszych młodych zawodników.

Z tego, co pamiętam to przez większość sezonu w III lidze średnia wieku waszego zespołu wynosiła ok. 20 lat. Czy wraz z awansem do ligi wyżej to się zmieni i wasz zespół będzie starszy? Pójdziecie tą samą drogą, co Lech, który też w III lidze grał samymi młodymi, ale już wchodząc piętro wyżej, posilili się dwójką, trójką doświadczonych zawodników i ta średnia wieku poszła w górę? Gdy zobaczyłem, że ogłosiliście transfer Arkadiusza Woźniaka do Zagłębia Lubin to od razu pomyślałem sobie, że nie jest to wzmocnienie pierwszego zespołu, a drugiego. Woźniak swoim doświadczeniem na pewno przyda się w II lidze i będzie cennym wsparciem dla młodych piłkarzy.

– Myślimy o tym, żeby pojawiły się w naszej drużynie maksymalnie dwie, trzy starsze osoby, które swoim doświadczeniem wspomogą nas w II lidze. Jeżeli chodzi o Arkadiusza Woźniaka to na ten moment on trenuje z pierwszą drużyną. Jednak na pewno, kiedy nie będzie do dyspozycji trenera Piotr Stokowca to naszym chłopakom pomoże w II lidze. Znam Arkadiusza Woźniaka doskonale, pracowałem z nim wiele lat, wiem, jaki ma charakter i na pewno będzie wartością dodaną do drugiego zespołu, jeśli będzie do niego schodził. Inne osoby? Zobaczymy, co to będzie, na razie jeszcze się przyglądamy i przymierzamy do pewnych decyzji. W poniedziałek rezerwy wracają do treningów i będziemy myśleć, co dalej.

Jeżeli chodzi o poprzedni sezon to jesteście zadowoleni z tego, w jakim tempie rozwijają się wasi zawodnicy wchodzący do pierwszego zespołu? Czy tego się spodziewaliście? Czy oczekiwaliście więcej od swoich młodzieżowców?

– To jest trudny temat – jak w krótkim czasie wprowadzić młodego zawodnika na poziom seniorski. Ważna jest stabilność pierwszego trenera, żeby on miał czas na to, aby poznać młodych zawodników i obserwować ich na co dzień w treningu. Piotr Stokowiec ogląda, rozmawia i analizuje postępy poszczególnych młodych piłkarzy. To jest proces. Jestem przekonany o tym, że przy mądrej i odpowiedniej pracy są chłopcy, którzy mogą zaistnieć w niedalekiej przyszłości w pierwszym zespole w większym wymiarze czasowym. Trzeba zaznaczyć, że wiele zależy od nich samych. Owszem, my chcemy wychowanków w pierwszym zespole, ale ważne, żeby oni sami też tego chcieli i dążyli swoją pracą do tego, żeby dostać szansę od trenera.

W maju ubiegłego roku objął pan stanowisko dyrektora AP KGHM Zagłębie. Co od tamtego czasu zmieniło się u was, poza tym, że macie więcej medali mistrzostw Polski?

– Przede wszystkim jest to kontynuacja pracy, która była wykonywana tutaj przez wiele lat. W akademii jest sporo doświadczonych szkoleniowców, którzy długo pracują w jednym miejscu, znają bardzo dobrze realia klubu i wiele się nauczyli od poprzednich dyrektorów. Bazujemy na tym, co zostało wprowadzone kilka lat temu, holenderska myśl szkoleniowa, którą zapoczątkował Richard Grootscholten. Później był Krzysztof Paluszek, Ben van Dael i Henny Lee. Każdy coś wniósł od siebie, a ja to poukładałem w jedną całość. Nie robiłem żadnej rewolucji. Dopracowaliśmy szczegóły w sztabach szkoleniowych i kontynuujemy to, co zaczęli poprzednicy. Spory nacisk w kategoriach najmłodszych dalej stawiamy na technikę. Styl naszych zespołów się nie zmienia. Zwróciliśmy uwagę na objętość i intensywność treningów, żeby zawodników wznosić na jeszcze wyższy poziom. Od wielu lat funkcjonuje u nas trening pozycyjny i dalej to robimy. Akademia ma się dobrze, a w tym roku nasze zespoły osiągnęły spore sukcesy, które są następstwem wieloletniej pracy wszystkich trenerów, przy wsparciu prezesa klubu, Michała Kielana i dyrektora pionu sportowego, Piotra Burlikowskiego. Warto podkreślić też ogromny wkład właściciela KGHM-u, który od wielu lat zapewnia funkcjonowanie naszej Akademii. To dzięki niemu jesteśmy w stanie realizować nasze cele szkoleniowe i w pełni rozwijać młodych zawodników.

Jaki ma pan plan na dalsze funkcjonowanie akademii? Czy szykują się jakieś nowe projekty i zmiany?

– Cały czas idziemy do przodu i chcemy zwiększać naszą wiedzę. Dokonujemy zmian, które często są niewielkie, jak zwiększenie jednostek treningowych w tygodniu, ale dalej jest to krok ku rozwoju naszej akademii. Chcemy, żeby nasi zawodnicy w przyszłości trafiali do pierwszego zespołu i tam pokazywali swój talent. Czy będą duże zmiany? Nie, chcemy kontynuować naszą dotychczasową pracę. Zawsze można zrobić coś lepiej, ale trzeba z tym uważać, żeby czasem lepszego nie zmienić na gorsze (śmiech).

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix