Zmiany w Szkole Trenerów PZPN. „Chcemy organizować UEFA PRO częściej”

Na przestrzeni ostatnich dziewięciu miesięcy aż pięć uchwał zarządu PZPN dotyczyło tematów szkoleniowych. Ostatnia z nich do góry nogami wywróciła dotychczasowe realia naborów na kursy trenerskie UEFA PRO. Z czego dokładnie wynikają kwalifikacje? Co powoduje, że nie będzie już możliwości załatwiania tych nominacji „na telefon”? Jak wyglądały egzaminy na elitarny kurs, który rozpocznie się w połowie sierpnia? Z dyrektorem Szkoły Trenerów PZPN Pawłem Grycmannem rozmawiamy o punktach do licencji trenerskich, kształceniu edukatorów, kursie PRO oraz… kilku lukach w systemie, które wraz z naszymi czytelnikami zauważyliśmy, a które warto byłoby skorygować przed kolejnymi naborami.

Zmiany w Szkole Trenerów PZPN. „Chcemy organizować UEFA PRO częściej”

Co się nie spotykamy, to wychodzi z tego wywiad. Wciąż dużo dzieje się w Szkole Trenerów PZPN…

Paweł Grycmann: – Sporo się dzieje, ponieważ jest grupa ludzi, która widzi potrzebę zmian. Diagnozujemy problemy. Nie będziemy udawać, że jest bardzo dobrze, ale po to właśnie zostaliśmy powołani: żeby wprowadzać zmiany. Takie zmiany, które będą widoczne. Postanowiliśmy, że to, co dzieje się w Szkole Trenerów PZPN w Białej Podlaskiej, będziemy pokazywać ludziom. Ukończył trener kurs UEFA A, ale od tego czasu minęło już kilka lat. Chcemy, by takie osoby jak pan, znały standardy, wiedziały, co dzieje się w szkoleniu na całym świecie. Jeździmy do innych federacji, korzystamy z tego, co pokazuje nam UEFA. Nasz cel jest taki, żeby dotrzeć do 25 tysięcy trenerów, których mamy. Żeby każdy z nich bezpłatnie mógł sobie coś pobrać, zobaczyć. Kto chce, to skorzysta. My robimy to właśnie dla tych, którzy chcą.

Od kilku osób usłyszałem, że mieliście do mnie żal za felieton o godzinach do licencji trenerskich. Co, z tego co napisałem, nie było zgodne z prawdą?

– Przekaz tego felietonu był taki, że Wojewódzkie ZPN-y nie będą miały już monopolu na organizację szkoleń. To wybrzmiało, a ta nadinterpretacja naszego spotkania…

…komuś się nie spodobała?

– W środowisko poszła informacja, że teraz już nie Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej, tylko podmioty zewnętrzne będą organizować konferencje. A my o tym nie mówiliśmy. Mówiliśmy, że to musi iść w parze. Mówiliśmy, że musimy wyznaczyć standardy, jakie musi spełnić organizator konferencji, by ta była punktowana. Musi to być jednak w kooperacji z Wojewódzkimi ZPN-ami. Taka nadinterpretacja doprowadziła do tego, że nie wszystkim się to spodobało.

Moim zdaniem koniec monopolu na organizację szkoleń po stronie wojewódzkich związków, równa się właśnie z tym, że „to pójdzie w parze”, ale myślę, że najlepiej zapoznać się z powyższym tekstem i samemu ocenić sobie jego interpretację…

– Przez rok naszej pracy powstało już pięć uchwał zarządu PZPN, które dotykają w mniejszym lub większym stopniu kształcenia trenerów. Myślę, że jak na taki okres czasu, to naprawdę bardzo dużo. Za chwilę chcemy przedstawić zarządowi propozycję uchwały o licencjach trenerskich. 

Zaczęliście od edukatorów.

– Pamiętam naszą rozmowę z września. Padło pytanie czy zamknęliśmy drogę dla nowych edukatorów. Dziś, nowa uchwała mówi, że na kurs przychodzą tylko nowi, a ci, którzy już są w naszych strukturach, muszą każdego roku zdobyć aż 15 punktów szkoleniowych! Dziesięć na szkoleniach dedykowanych edukatorom i pięć jak wszyscy inni trenerzy. W skali trzech lat to 45 punktów, 30 dla licencji edukatora, 15 dla głównej ścieżki (UEFA A lub PRO). W żadnym innym kraju edukatorzy nie są zmuszeni do tak intensywnej pracy na rzecz doskonalenia swojego warsztatu. Otworzyliśmy się więc na nowych ludzi, a pozostałym poświęcamy więcej czasu. Organizujemy też bardzo dużą liczbę spotkań w makroregionach czy województwach. Robimy to po to, żeby edukatorzy byli po prostu lepsi. Im większa rywalizacja na tym rynku, tym większa jakość. Dlatego mamy 16 wojewódzkich koordynatorów, a oni mają wybierać najlepszych. 

Drugim naszym krokiem były specjalistyczne kursy szkoleniowe. Moim odpowiednikiem w Angielskiej Federacji Piłki Nożnej, dyrektorem ds. kształcenia trenerów, jest kobieta, która wywodzi się z krykieta. Wcześniej zarządzała innym związkiem i robiła to na tyle dobrze, że stwierdzili, że rozwinie obszar trenerów w piłce nożnej. To pokazuje, że przede wszystkim liczą się kompetencje, a nie „papier”. Idziemy z czasem, uruchamiamy kursy na dyrektorów sportowych, dyrektorów akademii, analityków, skautów i trenerów przygotowania motorycznego. Trener powinien mieć wokół siebie ludzi kompetentnych, federacja ma w tym pomagać, wyznaczać standardy i ułatwiać właścicielom klubów wybór właściwych osób. Zmieniamy także programy kursów trenerskich. Wysłaliśmy już do UEFA programy kursów UEFA C oraz UEFA Youth B, które rozpoczną się jesienią. Zupełnie zmieniliśmy ich formułę. Mikrogrupy, wyjazdy studyjne, tzw. sucha teoria w formie online, zminimalizowaliśmy teorię przy tablicy. Na ukończeniu jest też platforma e-learningowa, na której pojawią się na początek kursy UEFA C, Grassroots Leader (kurs dla opiekunów dzieci) i UEFA B. Grupa robocza pracuje już również nad kursami UEFA A. Kursy trenerskie staja się nowocześniejsze, dopasowane do nowego pokolenia odbiorców, ale również wymogów współczesnej piłki nożnej. Należy pamiętać, że wielu z nas musi się przestawić, to nie jest łatwe. Trzeba mieć otwarty umysł, właśnie takich ludzi szukamy.

Spotykamy się jednak, żeby porozmawiać o ostatnim ruchu, czyli małej rewolucji dotyczącej naborów na kurs UEFA PRO.

– UEFA w nowej konwencji określiła standardy, a my podnieśliśmy poprzeczkę. W media wkradło się nieporozumienie, bo padło hasło, że pierwsi trenerzy mają pierwszeństwo w naborze, a asystenci nie mogą być na kursie. To po prostu nieprawda. 

Ktoś nie doczytał waszej uchwały. Każdy może zdobyć 100 punktów i dwudziestu trenerów z najlepszym dorobkiem dostaje się na kurs?

– Tak, maksymalnie 50 punktów można zdobyć za doświadczenie trenerskie (w tym awanse i tytuły), 20 za karierę piłkarską, 15 za test wiedzy, a 5 za środek treningowy. Do tego na egzaminie odbywa się rozmowa kwalifikacyjna, za którą maksymalnie uzyskać można 10 punktów. Bardzo mocno promujemy doświadczenie, by ktoś, kto funkcjonował przez ostatnie lata na najwyższym poziomie, był o krok od kwalifikacji na UEFA PRO. Spośród wszystkich, którzy spełnili wymogi, ujawniliśmy arkusz ocen. Każda osoba, jeszcze przed egzaminem, otrzymała arkusz egzaminacyjny: tak naprawdę siedemdziesiąt ze stu punktów mogła policzyć sobie sama. Mamy pierwszy feedback od trenerów i wnioski: otrzymaliśmy nawet maile od ludzi, którzy się nie dostali, że było transparentnie. My kwadrans po zakończeniu egzaminu znaliśmy już wyniki…

„Taryfikator” PZPN dot. naboru na kurs UEFA PRO

Patrząc na nazwiska, poziom grupy będzie szalenie wysoki.

– To są ludzie kreatywni, średnia ich wieku wynosi 37 lat. Ale nie chodzi o to, że to są młodzi ludzie, tylko o to, że widzimy w nich ogromny potencjał. Za każdym stoi jednak inna historia, dlatego chciałbym uniknąć polemiki, kto jest ważniejszy: ten, który jest pięć lat w Ekstraklasie czy ten, który prowadził przez kilka lat drużynę w III lidze. Z jednej strony to pierwszy trener, ale z drugiej – trener, który pracuje w sztabie Rakowa przez lata dostał od trenera Marka Papszuna tyle wiedzy, zdobył takie kompetencje… Nigdy nie znajdziemy idealnego rozwiązania, ale wydaje nam się, że daliśmy jasny sygnał: jeżeli chcesz się dostać na kurs UEFA PRO, musisz funkcjonować w piłce. Co najmniej półprofesjonalnej. 

Jak wyglądał egzamin na kurs UEFA PRO?

– Każdy miał przygotować środek treningowy. Na bazie sytuacji meczowej trzeba było zidentyfikować problem i na jego podstawie zaproponować rozwiązanie. Niektórzy tu mocno zaplusowali, a inni dużo stracili. Nie będę jednak podawał konkretnych nazwisk. Do tego było 15 pytań testowych – z Narodowego Modelu Gry PZPN i jego suplementów. To jedyne oficjalne publikacje federacji. Chcieliśmy też, żeby każdy miał do nich dostęp. Punktów za egzamin nie było jednak tak dużo, bo nie chcieliśmy, żeby wystarczyło nauczyć się na pamięć książek i dostać się na kurs UEFA PRO. Nie o to nam chodziło. No i rozmowa kwalifikacyjna z komisją w składzie: Paweł Janas, Adam Łopatko, Wojciech Tomaszewski, Sławomir Kopczewski, Leszek Cicirko i Dariusz Gęsior.

Co was zaskoczyło? Na co zwróciliście uwagę?

Adam Łopatko: – Ta grupa trenerów już dziś ma wysokie kompetencje, co było słychać na egzaminach. Poziom merytoryczny był bardzo wysoki, co jest również wyzwaniem dla nas: bo musimy zapewnić im treści, by jeszcze bardziej się rozwinęli.Kilka osób nas zaintrygowało. Pokazało swój pomysł na to, jak chcą grać w piłkę. Mamy duże nadzieje wobec zakwalifikowanych. Przede wszystkim chodzi nam jednak o to, by poza jakością, którą prezentują, prowadzili też ligowe drużyny. A docelowo, by polscy trenerzy zaczęli pracować także zagranicą.

O czym rozmawialiście podczas rozmowy kwalifikacyjnej?

Adam Łopatko: – O piłce, o tym, co dzieje się na boisku. Ale też o relacjach, które powinny być stworzone między trenerem a zawodnikami oraz trenerem a sztabem, czy o planach, które są przed nimi. Głównymi aspektami naszych rozmów były jednak taktyka i kompetencje miękkie.

Co to znaczy „I asystent pierwszego trenera”?

– Wiem, o co panu chodzi, to rzecz do ustandaryzowania, już zgłosiliśmy taką uwagę. W protokole sędziowskim po pierwszym trenerze najważniejszy jest pierwszy asystent, a nie drugi trener. I on jest brany przez nas pod uwagę. Żeby zdobywać doświadczenie pod kurs UEFA PRO, musisz być „I asystentem”. Mieliśmy z tym problem, bo niektóre kluby wpisywały dwóch asystentów i dopiero oficjalne pisma, o które je prosiliśmy, wyjaśniały, kto pełnił, którą funkcję.

W wielu klubach to przecież fikcja. Rzadko spotyka się sztaby, o których prezes czy sam pierwszy trener nie mówi jak o „jednej drużynie”.

– Jeśli jesteś drugim asystentem, nie jesteś brany pod uwagę. Kluby muszą mieć jakąś filozofię, bo jeśli ktoś, kto ma UEFA PRO, jest „I asystentem”, to może warto pomyśleć, żeby wpisywać w to miejsce tego, w kogo chce się zainwestować?

Nie uważa pan, że to zbędny problem, który na siebie nakładacie? Kluby będą tracić czas na papierologię, wy na weryfikację tego wszystkiego, a przecież kiedy spojrzymy dziś na sztaby Legii, Lecha czy Rakowa, trudno odmówić im jakości. Maciej Skorża w jednym z wywiadów zapytany o swój mistrzowski sztab powiedział: „u mnie asystenci są równorzędni”. Czyli to, że Lech na piśmie do was za „I asystenta” uznał trenera Macieja Kędziorka, znaczy że zamknął drogę do UEFA PRO Dariuszowi Dudce i Wojciechowi Makowskiemu?

– Na jednym z najbliższych spotkań z Komisją Rozgrywek chcemy podyskutować o tym, żeby w protokole meczowym poza polem „pierwszy trener”, można było zmienić pozostałe. Tak, by drugie pole było konkretnie zdefiniowane: np. „I asystent”.

Dochodzimy jednak do tego, że Dawid Szwarga w sztabie Marka Papszuna zdobywa fenomenalne doświadczenie, o czego wartości mówił pan przed momentem, a dopóki w klubie był Goncalo Feio, ten czas w ogóle pod kątem UEFA PRO nie był mu „naliczany”… 

Dawid Szwarga punktował w GKS Katowice. To są rzeczy, które są trudne. Jeśli powiemy, że tak możemy zrobić, to wszyscy wszystkich asystentów będą wpisywali jako pierwszych. Mało tego, zacznie się wpisywanie w te miejsca przypadkowych osób, bo przecież jako asystent „punktować” może też wtedy kierownik itd. Mam świadomość, że to nie jest świat idealny. Dzwoniliśmy do wszystkich, bo niektóre kluby nie były świadome tego, jakie są przepisy, w kontekście różnicy między „II trenerem” a „I asystentem”. Być może warto byłoby pochylić się nad tym, żeby np. w Ekstraklasie „punktować” dwóch asystentów, a w I lidze jednego… Zajmowałem się tą rekrutacją osobiście. Wybrałem taką drogę, żeby rozmawiać z ludźmi. Dzwoniłem, starałem się tłumaczyć, np. dlaczego odrzuciliśmy ich wnioski formalne.

Wasza tabela z punktami zaczyna się od dwóch lub trzech sezonów doświadczenia.

– Dwóch na poziomie II lub III ligi, trzech w roli asystenta lub w CLJ.

Co, jeśli ktoś pracował krócej? Na przykład półtora sezonu?

– Zaliczamy pełne rundy.

Czyli trzy miesiące pracy w jakimś klubie są tak samo traktowane jak praca poza piłką?

– Tak. Niektórzy na tym stracili, ale myślę, że runda jest dobrym wyznacznikiem. Czekaliśmy też do końca sezonu i rundę wiosenną 2021/22 zaliczaliśmy wszystkim zgłoszonym.

No dobrze, ale co w przypadku zwolnienia dwa miesiące przed końcem sezonu? Prowadzę klub w II lidze przez pełen sezon, a w drugim wypadam w marcu…

– Zacząć należy od tego, czy trener spełnia jeden z wymogów z tabeli, o której cały czas rozmawiamy. Żeby być w ogóle branym pod uwagę w kontekście naboru na UEFA PRO, trzeba spełnić któryś z wymogów i legitymować się ciągłością pracy. Z dostępnych wymogów wybieramy ten najkorzystniejszy dla trenera i za to otrzymuje on punkty. Do nich dodajemy całe pozostałe doświadczenie.

W polskiej piłce ciągłość pracy to nie lada wyzwanie… Czyli jak rozumiem, mogę pracować przez całe ostatnie siedem lat, zmieniając kluby co półtora roku, pracować wtedy na zmianę jako asystent w Ekstraklasie i pierwszy trener w drugiej lidze, ale na kurs się zapisać nie będę w stanie?

– W takiej abstrakcyjnej sytuacji nie będzie mógł pan się zapisać na UEFA PRO. Ale musimy się nad tym również pochylić, ponieważ były dwa przypadki, że brak sumowania właśnie zablokował trenerom możliwość udziału w egzaminach. Był też trener, który pracował w CLJ-ce, awansował do III ligi, do drużyny rezerw, a według naszych zasad ta zmiana nie była dla niego korzystna… Natomiast to jeden przykład na 104 wnioski, czyli wyjątek, który potwierdza regułę. Algorytm działa, ale zawsze będziemy szukać możliwości, by go doszlifować.

Asystent w II lidze i trener drużyny w IV lidze nie punktują w ogóle?

– Nie, IV liga to jest piąty poziom rozgrywkowy… To nie jest UEFA PRO. A do pracy w II lidze wystarczy licencja UEFA A.

A trener tymczasowy? Np. w I lidze?

– Trener asystent po zwolnieniu pierwszego trenera może prowadzić zespół w trzech meczach. Kiedy do końca rundy zostaje kilka kolejek, kluby piszą do PZPN-u pismo i zazwyczaj do końca rundy szkoleniowcy mogą spokojnie pracować. Wtedy, pod kątem kursu UEFA PRO, punktują jako „I asystenci”. Osoby na kursie UEFA PRO natomiast mogą warunkowo prowadzić swoje drużyny. Chcemy też iść za ciosem i podobną zasadę wprowadzić w przypadku kursów UEFA A, np. na poziomie IV ligi.

Czy spotkaliście się z takimi „taryfikatorami” w innych krajach? Algorytm rozwiązał za was chyba sporo problemów…

– Analizowaliśmy jak w innych krajach wyglądały wymogi dot. kwalifikacji na kurs UEFA PRO. Przykładowo w Niemczech – są wyższe wymogi. Ale tam liga też jest na innym poziomie. Problemy rozwiązała uchwała, której nikt nie złamie, właśnie dzięki temu było transparentnie i bardzo przejrzyście. 

Na liście kursantów są osoby w przeszłości zamieszane w tematy korupcyjne. Jak to się ma do zaświadczanie o niekaralności, które jest jednym z wymogów przyjęcia na kurs?

– Wszystko zależy od tego, jaka była kara. My oczywiście sprawdzamy każdego pod tym kątem – w dniu aplikacji na kurs musi mieć on „czyste” KRK. Mamy świadomość, że niektórzy kursanci mieli wcześniej sprawy korupcyjne, ale to jest już temat przedawniony. Działamy zgodnie z prawem i wytycznymi. Oświadczenie o niekaralności jest dla nas najważniejszym dokumentem formalnym w procesie naboru.

Kiedy możemy spodziewać się decyzji UEFA o czterech dodatkowych miejscach na kurs UEFA PRO w Polsce? 

– Myślę, że na dniach. Natomiast bardziej zależy nam na tym, żebyśmy mogli robić te kursy częściej. Napisaliśmy w tej sprawie pismo do UEFA. Konwencja mówi, że możemy organizować kurs co dwa lata, ale kurs trwa około 14 miesięcy, więc jeżeli udałoby nam się otrzymać zgodę na organizację kursów choćby co półtora roku, to w ciągu sześciu lat otrzymujemy w zasadzie jeden dodatkowy kurs. Z naszej perspektywy byłoby to lepsze.

Nabór na najnowszy kurs wyglądał naprawdę dobrze. Jak oceniacie swój „taryfikator” patrząc na efekty, do których doprowadził?

– Jako komisja stwierdziliśmy, że to jest najlepsza dwudziestka. U niektórych widzieliśmy duży potencjał, ale troszeczkę zabrakło im doświadczenia. Widzieliśmy, że to są bardzo fajni ludzie, ale np. dwa lata był na poziomie III ligi i nawet dobrą rozmową kwalifikacyjną nie był w stanie nadrobić punktów. Powiedziałbym, że nie jest to idealne rozwiązanie, ale jest to olbrzymi krok do przodu. Dopóki nie będziemy mieć jeszcze większej liczby ustandaryzowanych rzeczy, dopóty nie możemy zwiększyć proporcji na korzyść pytań zamkniętych i otwartych. Myślę, że pytania, które padły w rozmowie kwalifikacyjnej, były pytaniami takimi, które wchodziły w zakres kompetencji trenera UEFA PRO. Mówiliśmy o zarządzaniu sztabem, o określonych sytuacjach, o tym, że ktoś gra w jakiś sposób i jak można na to zareagować. Trudno było jednemu dać jeden punkt, a innemu dziesięć, w zasadzie balansowaliśmy między trójką a ósemką i te pięć punktów to właśnie wartość naszej subiektywnej oceny, jako komisji. Bardzo mocno punktowaliśmy trenerów pewnych siebie, przekonanych do tego, o czym mówią, którzy nie mieli problemu z komunikacją, w jakby nie patrzeć stresującej sytuacji.

Obaliliśmy też pewne mity, że np. na kursie nie może być dwóch trenerów z jednego klubu. Dlaczego nie, skoro obaj prezentują wysoki poziom? Mamy np. ciekawą mieszankę z Pogoni Szczecin, bo jest trener ze sztabu pierwszego zespołu, trener drużyny rezerw, która gra w III lidze oraz szkoleniowiec najstarszej CLJ-ki. Niby jeden klub, a tak naprawdę trzy osoby, które funkcjonowały w zupełnie innych środowiskach. Nie możemy doczekać się już 15 sierpnia, kiedy rozpoczyna się kurs. Chcemy pokazać ten kurs trenerom w Polsce. Obalić trochę mitów o szkoleniu w naszym kraju. Pokazać, kto wykłada, jakie wnioski wypływają z poszczególnych sesji. Zademonstrować przykładowe środki treningowe, kluczowe punkty, na które zwracamy uwagę. Szkoła Trenerów PZPN to nie tylko odbywające się sesje, ma z niej wypływać myśl szkoleniowa i właśnie to chcemy pokazać. Jesteśmy przekonani, że jakość kursantów pozwoli nam wszystkim wejść na wyższy poziom, bo tylko wtedy, w globalnym znaczeniu, zrobimy krok do przodu.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK