CLJ-ka od środka: „Kadra trenerska to najważniejszy element budowania mocnej akademii”

Wisła Płock znaczącym ośrodkiem szkoleniowym w Polsce? Nigdy nie było im blisko do tego miana, ale dwa lata temu doszli do takiego wniosku, że warto postawić na szkolenie dzieci i młodzieży. Zainwestowali większe pieniądze, zatrudnili specjalistów i powoli widzimy pierwsze efekty ich działań. W poprzednim sezonie dwie drużyny “Nafciarzy” po raz pierwszy w historii wywalczyły awans do CLJ U-17 i U-15. Rozmawiamy z Markiem Brzozowskim, dyrektorem akademii Wisły. 

CLJ-ka od środka: „Kadra trenerska to najważniejszy element budowania mocnej akademii”

W dwóch kategoriach wiekowych awansowaliście do Centralnej Ligi Juniorów – U-15 i U-17. To jest ogromny sukces waszej akademii? 

– Oczywiście, że tak, gdyż Wisła Płock tylko raz w całej swojej historii miała drużynę na poziomie centralnym w rozgrywkach młodzieżowych. Mowa o CLJ U-19, kiedy jeszcze funkcjonował podział na dwie grupy – wschód i zachód. Aczkolwiek był to tylko jednoroczny pobyt w tej lidze. Jednak w ostatnich latach zmieniła się koncepcja klubu, gdzie inwestujemy w młodzież i szkolenie. Prezes klubu Tomasz Marzec, władze miasta oraz Stowarzyszenie Sportu Młodzieżowego Wisła Płock mocno wsparli ten projekt, dzięki temu możemy postawić na szkolenie młodzieży. Zwiększył się budżet na akademię, pieniądze przeznaczyliśmy na sprofesjonalizowanie naszego podmiotu, zatrudniliśmy wielu trenerów i fachowców, którzy w pełni poświęcają się Wiśle Płock. Awanse do Centralnych Lig Juniorów są pierwszymi efektami naszej wspólnej pracy. Cieszymy się, że tak szybko udało nam się osiągnąć ligi centralne. Nasz długofalowy plan zakładał, że zajmie to trochę więcej czasu, a zrealizowaliśmy częściowo nasze cele w ciągu ostatnich dwóch lat. Działamy dalej, chcemy gonić najlepsze akademie w Polsce, dążymy do tego, żeby być znaczącym ośrodkiem szkoleniowym na piłkarskiej mapie.

Jaki to był sezon dla waszej akademii?

– Półtora roku temu zmieniliśmy metodologię szkolenia i program przygotowania motorycznego. To wszystko zostało usystematyzowane. Sądziliśmy, że pierwsze efekty naszych zmian będą widoczne po dwóch, trzech latach. Dzięki dobrej pracy trenerów udało się nam to zrealizować dużo szybciej. To był dla nas bardzo dobry sezon, nie tylko z uwagi na dwa awanse do CLJ-ek, ponieważ nasze drużyny pokazywały się ze świetnej strony też w innych kategoriach wiekowych. Można powiedzieć, że dominowaliśmy w  rozgrywkach wojewódzkich i okręgowych. Ważne jest też to, że nasi wychowankowie powoli wchodzą do drugiego czy nawet pierwszego zespołu. Od początku tego sezonu w pierwszym zespole oglądamy trzech wychowanków Wisły, rodowitych płocczan patrz. Bartłomiej Gradecki, Aleksander Pawlak i Łukasz Sekulski. Na pewno jest to powód do dumy dla całej akademii. Aczkolwiek pamiętajmy, że to nie jest tylko efekt ostatnich dwóch lat. Na ten sukces też pracowano dużo wcześniej. Obecnie jesteśmy w takiej sytuacji, gdzie klub chce bardziej postawić na szkolenie, dlatego to się tak dynamicznie rozwija.

Czy przed tamtym sezonem waszym celem było wywalczenie dwóch awansów do CLJ-ek? Czy ten wynik przyszedł przy okazji?

– Jeżeli chodzi o kategorię juniora młodszego, to myśleliśmy o awansie do CLJ-ki i można powiedzieć, że był to nasz cel. Jednak, w przypadku drużyny U-15 raczej podchodziliśmy do tego w taki sposób, że może uda się nam zostać czarnym koniem” rozgrywek. Nie mieliśmy wygórowanych oczekiwań wobec tego zespołu, ale widzieliśmy, jak się rozwijają i prezentują w poszczególnych spotkaniach, co było dobrym prognostykiem na przyszłość. Przed sezonem nie mieliśmy żadnej CLJ-ki, a teraz mamy dwie. Brakuje nam tylko CLJ U-19. W minionym sezonie nie mieliśmy żadnych szans na awans do tej ligi, ponieważ nie zgłosiliśmy drużyny juniora starszego do rozgrywek. Aczkolwiek teraz się to zmieni i spróbujemy powalczyć też o awans do najstarszej CLJ-ki. 

Jak wyglądała wasza droga do Centralnych Lig Juniorów?

– W minionym sezonie rocznik 2005 prowadził duet trenerski Paweł Śpiegowski i Jarosław Berliński. Gdyby ktoś spojrzał tylko na nasze wyniki i tabelę Ekstraligi Mazowieckiej to mógłby stwierdzić, że ten awans przyszedł łatwo, gładko i przyjemnie. Dlatego, że nasz zespół wygrał wszystkie mecze w lidze, gdzie tracił mało bramek i mnóstwo ich strzelał – w każdej statystyce byliśmy na pierwszym miejscu. Jednak wcale to nie było takie łatwe zadanie. Pamiętajmy, że ci chłopcy nie walczyli o awans do CLJ-ki dla siebie, a dla rocznika młodszego. Trenerzy stanęli przed sporym wyzwaniem – zmotywowanie zawodników do gry  na rzecz innego zespołu. To się im udało, bo o tym, że ta drużyna jest mocna, wiedzieliśmy dużo wcześniej. W rundzie wiosennej tylko to potwierdzili. 

Jeśli chodzi o rocznik 2008, to jego największą mocą jest to, że jest zbudowany w 90% z stuprocentowych wychowanków. Mowa tu o chłopcach, którzy przyszli do akademii w wieku 6-7 lat i przechodząc przez kolejne szczeble naszej drabinki szkoleniowej, dotarli do drużyny trampkarzy. W tej grupie są zawodnicy utalentowani i z charakterem do piłki. Dużą rolę odegrał też Mateusz Lewandowski, który owszem, jest początkującym trenerem, ale szybko złapał dobry kontakt z drużyną i wprowadził ją na odpowiednie tory. Aczkolwiek nie był to łatwy sezon, co pokazuje sama tabela I ligi wojewódzkiej, gdzie zajęliśmy drugie miejsce za Polonią Warszawa. Przystąpiliśmy do baraży tylko dlatego, że Czarne Koszule” mają już na tym poziomie drużynę i będą dziedziczyć po nich miejsce w CLJ-ce. Warto podkreślić jeden fakt, że wywalczyliśmy awans do CLJ U-15 z bardzo silnej Ekstraligi Mazowieckiej. Zespoły, które tam grały, będą z nami rywalizować również w CLJ-ce – UKS Varsovia, Polonia Warszawa, Legia Warszawa.

Jakie cele stawiacie sobie na sezon 2022/23, jeśli chodzi o drużyny młodzieżowe?

– Czekają nas bardzo ciekawe rozgrywki w kategorii juniora młodszego. Reforma CLJ U-17 sprawi, że będzie nam dane spędzenie całego sezonu na poziomie centralnym. Do tego dochodzą dalsze wyjazdy, z uwagi na format ligi, gdzie mamy do czynienia z dwoma grupami szesnasto zespołowymi. Na pewno będzie to ciekawe i wartościowe doświadczenie dla naszych zawodników. Chcemy jak najlepiej przygotować się do tych rozgrywek. Wzmacniamy nasz rocznik 2006, bo nie chcemy tylko walczyć o utrzymanie. Chcemy pokazywać wszystko to, co wypracowaliśmy w ostatnich latach w akademii. Mamy swój styl i model gry. Cały czas dążymy do tego, żeby nasze drużyny wyróżniały się na tle innych zespołów i pokazywały wiślackie DNA. To są nasze główne cele. Rocznik 2005, który wywalczył awans do CLJ U-17, przystąpi do rywalizacji w kategorii juniora starszego. Wzmocnimy ich kilkoma zawodnikami, dając im bodziec do dalszej pracy. Będą starać się o to, żeby awansować do CLJ U-19. Chcemy mocno zaznaczyć swoją obecność w CLJ U-15 gdzie mamy bardzo ciekawą i perspektywiczną drużynę z kilkoma świetnie rokującymi indywidualnościami. Świetną pracę wykonał dział skautingu z dyrektorem Arkiem Stelmachem na czele. Trafiło do nas sporo ciekawych i perspektywicznych zawodników dzięki czemu podnieślismy jakość oraz rywalizację we wszystkich zespołach od 2009 do 2005.Jeżeli chodzi o młodsze roczniki, to najważniejsza jest praca u podstaw. Modyfikujemy nasz system szkolenia, gdzie zwiększamy nacisk na wyszkolenie indywidualne, rozumienie gry oraz model przygotowania motorycznego. Przez ostatnie dwa lata pracowaliśmy z firmą Betterway i trenerami, którzy współpracują z młodzieżowymi reprezentacjami Polski(przede wszystkim z Michałem Naulewiczem ). Jesteśmy bardzo zadowolenie z tej współpracy, bo uporządkowała nam pracę, jeżeli chodzi o przygotowanie motoryczne. Natomiast przez ten czas udało nam się wykształcić trenerów, którzy są gotowi kontynuować to, co wykonywał dla nas Betterway, co pozwoli nam wejść na jeszcze wyższy level.

Dlaczego w tym sezonie nie będzie już pan prowadził drużyny rezerw? Skąd taka decyzja?

– Powiem szczerze, że trudno było mi pogodzić ze sobą te dwie funkcje – dyrektora akademii i trenera drużyny rezerw. Czekają nas nowe wyzwania – dwie drużyny w CLJ-kach. Trzeba się skupić na jednej pracy i wykonywać ją jak najlepiej, bo na tym zyska cała akademia. Drużynę rezerw poprowadzi Bartłomiej Kondracki, który wcześniej pracował w akademii GKS-u Bełchatów. To jest młody szkoleniowiec, który sporo czasu spędził przy piłce młodzieżowej, choć też miał okazję pracować jako trener asystent pierwszego zespołu Brunatnych”. Myślę, że to dobry ruch, na którym zyskają nasi młodzi zawodnicy.

Cel na ten sezon to III liga?

– To, o co będziemy walczyć w tym sezonie, okaże się po rundzie jesiennej. To jest zespół, który jest budowany na nowo. Doszło do wielu zmian, mamy teraz sporo młodszą kadrę niż w poprzednim sezonie. Trzeba poczekać z wyznaczaniem sobie celów. Czas zweryfikuje nasze plany.

Czy IV liga to odpowiednie miejsce do rozwoju młodych zawodników i wprowadzania ich do piłki seniorskiej?

– Myślę, że nie jest to złe miejsce do tego, żeby postawić tam swoje pierwsze kroki w piłce seniorskiej. Jednak taki klub jak Wisła Płock na pewno chce mieć drugi zespół na poziomie III ligi. Bo to nie tylko lepsze miejsce do rozwoju młodych graczy, ale też zawodnicy pierwszego zespołu, którzy nie są w rytmie meczowym, mogą złapać minuty w bardziej wymagających rozgrywkach niż IV liga. Rozwój akademii i dostarczanie młodych, utalentowanych zawodników do drużyny rezerw prędzej czy później przyniesie efekt w postaci awansu do III ligi.  Jeżeli chodzi o samo wprowadzanie młodych chłopaków do piłki seniorskiej przez IV ligę, jest to jak najbardziej wykonalne. Spójrzmy na kilka przykładów: Tomasz Walczak, Aleksander Pawlak, Igor Drapiński, Dawid Krzyżański, Fryderyk Gerbowski, Beniamin Czajka, Kacper Rogoziński, Adrian Szczutowski. Co ich wszystkich łączy? Każdy z nich przetarł swoje pierwsze szlaki z piłką seniorską w IV lidze. Fakt, droga każdego z nich jest inna, ale dzięki efektywnej pracy w rezerwach, szli wyżej. Pawlak jest teraz podstawowym zawodnikiem Wisły Płock, a  jeszcze w tamtym sezonie występował w IV lidze.

Czy w tym miesiącu odbędzie się kolejna edycja projektu Back to the Roots”?

– Niestety, w tym roku nie odbędzie się kolejna edycja, z uwagi na problemy covidowe i wojnę na Ukrainie, co mocno utrudnia organizację takiego dużego przedsięwzięcia. W ubiegłym roku nasz zespół (Arek Stelmach i Emil Kot) dopiął do końca ten projekt, ale pracowali nad nim wiele miesięcy i mierzyli się z wieloma problemami organizacyjnymi, z uwagi na procedury covidowe. Trudno coś zaplanować z długim wyprzedzeniem, jeżeli chodzi o takie inicjatywy, gdzie przyjeżdżają do Polski zawodnicy z całego świata. Uznaliśmy, że w tym roku odpuścimy organizację tego wydarzenia, ale znając ambicję i zapał naszego dyrektora ds. skautingu młodzieżowego, Arkadiusza Stelmacha, jestem przekonany, że temat projekt Back to the Roots” jeszcze wróci.

Jak pan ocenia pierwszą edycję tego projektu?

– Było to ciekawe doświadczenie dla nas wszystkich w klubie. Przyjechali do nas chłopcy z różnych kultur. Każdy z nich miał polskie korzenie, niektórzy mają nasze obywatelstwo. Dwóch zawodników, których mogliśmy oglądać  podczas tego projektu, zostało z nami na dłużej i do dziś trenują z zespołem rezerw. Minął rok, myślę, że mają już za sobą okres aklimatyzacji i pokażą w niedługim czasie swoją wartość, bo to zdolni zawodnicy, którzy potrzebowali czasu na oswojenie się z nowym miejscem i panującymi tu warunkami. Sądzę, że Wisła Płock będzie miała z nich sporo pożytku. Nie żałujemy tego projektu. Warto wrócić do niego w przyszłości. 

Wiele lat pracował pan w Escoli. Jakie pan widzi różnice między akademią Wisły a Escoli?

– Podstawowa różnica jest taka, że Escola szkoli, ale głównie dla innych klubów. Wisła Płock buduje akademię po to, żeby jakichś procent zawodników, z którymi pracują na co dzień,  trafił do pierwszego zespołu. Escola szkoli bardzo dobrze, ale ich celem jest dostarczenie zawodników do klubów zagranicznych lub z Polski, ale poziomu centralnego. Kierunek rozwoju jest zupełnie inny. Wisła Płock głównie szkoli dla siebie, a Escola dąży do tego, żeby promować swoich zawodników i wypuszczać w świat. 

Czy z uwagi na różne kierunki rozwoju tych akademii, ma to również wpływ na inne codzienne funkcjonowanie?

– Tak, jeżeli klub jest nastawiony na to, żeby promować swoich zawodników to często dąży do tego, aby wysyłać ich na testy do innych zespołów w trakcie sezonu. Z kolei w Wiśle jest tak, że tym głównym celem jest pierwszy zespół. Oczywiście, młodzi zawodnicy, którzy kończą wiek juniora często udają się do innych klubów na wypożyczenie. Aczkolwiek wypożyczasz młodego piłkarza do innego zespołu po to, żeby się ograł i w przyszłości mógł wejść do pierwszej drużyny. W tym aspekcie Escola i Wisła Płock mocno się różnią, ale jeśli spojrzymy na samo szkolenie to widać wiele podobieństw, choćby moja osoba. Wiele lat spędziłem w warszawskiej akademii, która odcisnęła na mnie spore piętno. Praca u boku takich fachowców jak Wojciech Stawowy czy Carlos Alos Ferrer dała mi naprawdę sporo. To, co teraz budujemy w programie szkolenia Wisły Płock jest w pewnym stopniu zbieżne z tym, co było w Escoli, Aczkolwiek różnice są już teraz dość widoczne, bo zależy nam na tym, żeby nasza akademia miała swoje DNA.

Czy ma pan teraz takie przekonanie, że pańskim przeznaczeniem jest szkolenie dzieci i młodzieży? Czy w przyszłości będzie chciał pan spróbować jeszcze swoich sił w roli trenera seniorskiej drużyny? Nie tak dawno pracował pan przecież w III-ligowym Świcie Nowy Dwór Mazowiecki. 

– Praca trenerska jest moją ogromną pasją. Jednak rola dyrektora akademii też sprawia mi ogromną satysfakcję, gdy widzę swój wpływ na pracę innych szkoleniowców. Nie ukrywam, że potrzebowałem przerwy od prowadzenia zespołu, żeby móc w pełni skupić się na głównym zadaniu, czyli rozwijaniu akademii. Poświęcam teraz też więcej czasu na samorozwój. Jednak nie rezygnuję ze swoich marzeń i nie zamknąłem jeszcze tego etapu w swoim życiu pt. zawód trenera”.

Uznaje pan swoją przygodę w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki za udaną?

– Uznaję za bardzo udaną, bo to było dla mnie świetne doświadczenie. Głównym problemem był lockdown, bo mieliśmy wtedy bardzo dużą szansę na awans do II ligi. Radziliśmy sobie naprawdę dobrze, ale przedwczesne zakończenie sezonu sprawiło, że nie mogliśmy zrealizować swojego marzenia. Kto wie, co by się stało, gdyby rozgrywki były kontynuowane? Może nigdy nie trafiłbym do Wisły Płock? Najwidoczniej tak musiało być. Bardzo cenię sobie spędzony czas w Świcie, bo z CLJ U-18 przeniosłem się do III ligi. Spędziłem półtora sezonu w Świcie, gdzie wiele się nauczyłem. To doświadczenie staram się dalej wykorzystywać. Piłka seniorska wciąga. Mam nadzieję, że wcześniej lub później do tego wrócę, bo praca trenerska to moja wielka pasja, której poświęcam zawsze całe swoje serce. Owszem, teraz jestem dyrektorem akademii, ale chcę się dalej rozwijać, żeby móc w przyszłości wrócić do piłki seniorskiej jako lepszy trener.

Czego się pan nauczył w III lidze? Czy tę wiedzę i doświadczenie można przełożyć na pracę z młodzieżą?

– Na pewno zupełnie inaczej pracuje się z doświadczonymi zawodnikami, jakich miałem w Świcie, aniżeli z młodzieżą. Jednak, dzięki temu doświadczeniu, jestem w stanie jako osoba zarządzająca akademią wiele przekazać młodym zawodnikom. Sporo z nimi rozmawiam, wiem, przed czym ich ostrzec, gdy będą wchodzić do piłki seniorskiej. Pierwsze zderzenie z szatnią seniorską bywa brutalne i może młodego zawodnika zniechęcić do dalszej pracy. Ważna jest cierpliwość i pokora. To są dwa kluczowe słowa, jeśli chodzi o dwa pierwsze sezony w seniorach, nawet na niższym poziomie. Trzeba być otwartym na rozmowy z tymi chłopcami. Cały czas ich ukierunkowywać, inspirować i im doradzać, żeby nie zrezygnowali z piłki przy pierwszym niepowodzeniu. 

Co jest pana zdaniem najważniejsze w pracy z młodzieżą?

– To jest praca bardzo złożona. Zawsze głównym celem jest wychować profesjonalnego piłkarza, ale i też dobrego człowieka. Te dwie rzeczy zawsze muszą iść w parze.

A jak to zrobić?

– To jest temat, na który możemy dyskutować bardzo długo. Można przeczytać wiele książek, ale najistotniejsze jest to, że każdy chłopak jest inny. Trener grup młodzieżowych czy dyrektor akademii musi żyć blisko ze swoimi zawodnikami, znać ich problemy, żeby móc im pomóc. Do każdego można trafić, to nie jest łatwe, ale trzeba być przy tym bardzo cierpliwym i wyrozumiałym człowiekiem. Trener musi inspirować i wspierać młodych zawodników i czasami być jak drugi ojciec. Współpraca z młodymi zawodnikami musi opierać się na szczerości i sprawiedliwości.

Co zmieniło się w akademii Wisły Płock od momentu przyjścia Marka Brzozowskiego? Co udało się zrobić przez ten czas? 

– Pierwszą rzeczą, jaką się zająłem, to zmodyfikowanie metodologii i systemu szkolenia, który cały czas ewaluuje. Po każdym pół roku zastanawiamy się nad tym, gdzie popełniliśmy błędy i co możemy poprawić. Program szkolenia dzielimy na kilka części. Jeśli chodzi o te najmłodsze grupy szkoleniowe, które grają w piątkach i siódemkach, to tam opieramy nasz system nie tylko na grach i zabawach, ale i fundamentach gry. Wcześniej mieliśmy osiem fundamentów, a ostatnio zmodyfikowaliśmy program i bazujemy już na czterech, po to, żeby dzieci miały łatwiej i czerpały jeszcze większą frajdę z gry. Pierwsze elementy naszego modelu wprowadzamy w siódemkach i dziewiątkach, gdzie ważne jest dla nas rozumienie gry. Kluczowym elementem jest dalej technika użytkowa i rozwijanie indywidualne zawodników, natomiast rozumienie gry jest wprowadzane po to, żeby nasi zawodnicy wiedzieli, które działania techniczno-taktyczne, i w jakich sytuacjach, mają stosować. 

Myślę, że pierwsze efekty naszej pracy nad tym elementem są już widoczne. W drużynach jedenastoosobowych mamy swój model gry, który zbudowaliśmy na systemie 1-3-5-2 z modyfikację do 1-3-4-3. Od półtora roku w nim funkcjonujemy, gdzie mamy określone zasady i wspólne założenia, które realizują wszystkie roczniki. Struktura gry i styl jest bardzo zbieżny i różnice wynikają tylko z kreatywnych rozwiązań poszczególnych trenerów.  Gdy przesuwamy zawodnika z młodszego rocznika do starszego, to nie ma problemu z przystosowaniem się do systemu gry, bo w takim już funkcjonował. Ważnym krokiem w kierunku rozwoju akademii było sukcesywne zatrudnianie specjalistów tj. trenerzy od przygotowania motorycznego, trenerzy bramkarzy czy psycholog sportu. Od roku współpracuje z nami trener od przygotowania lekkoatletycznego, który skupia się głównie na technice biegu. W akademii otworzyliśmy gabinet fizjoterapii. Wprowadziliśmy też program żywieniowy i spotkania z rodzicami, gdzie specjaliście wyjaśniali, jak młodzi sportowcy powinni się odżywiać. Dodatkowo, wprowadziliśmy program dla najbardziej utalentowanych naszych zawodników, którzy mają okazję popracować indywidualnie pod okiem trenerów nad deficytami podczas treningów tzw. Top Grupy – na tych treningach często pojawiają się zawodnicy z 1 drużyny Wisły Płock. Te treningi ukierunkowane są głównie na technikę indywidualna i dedykowaną do poszczególnych pozycji . 

Czy wcześniej nic nie funkcjonowało w tej akademii? Stąd te liczne i gruntowne zmiany?

– Tu nie o to chodzi, bo wiele rzeczy funkcjonowało bardzo dobrze w akademii Wisły Płock. Po prostu teraz osoby zarządzające klubem chciały postawić mocniej na szkolenie. Zwiększyły się możliwości do rozwijania akademii. Prezes Wisły, Tomasz Marzec powierzył mi funkcję dyrektora, moje pomysły zostały zaakceptowane i od dwóch lat je realizujemy. Fundamenty były już wylane. To nie jest tak, że Brzozowski przyjechał do Płocka i wywrócił wszystko do góry nogami. Do dobrze działającej akademii dołożyliśmy kolejne rzeczy, które przyczyniają się do dalszego rozwoju. Dzięki temu pod względem organizacyjnym i metodologii pracy jesteśmy w stanie gonić najlepsze ośrodki szkoleniowe w kraju. Wierzę, że jesteśmy na dobrej drodze. Wiele pracy jeszcze przed nami. Uważam, że mam świetną grupę ludzi w całym klubie. Moi trenerzy są pełni pasji, ambitni, dociekliwi, których nie zadowala jeden mały sukces, chcą dążyć dalej. Mają świetny kontakt z zawodnikami. Atmosfera i wszystko, co dzieje się w tym klubie, napawa optymizmem, że Wisła Płock za niedługi czas stanie się ważnym ośrodkiem szkoleniowym w  Polsce.

Czy zmiany, które pan wprowadził w Wiśle Płock, są inspirowane tym, z czym się pan mierzył na co dzień w Escoli? To, co trybiło w warszawskiej szkółce, chciał dyrektor przełożyć na akademię “Nafciarzy”?

– Najlepsze sprawdzone rzeczy, które funkcjonowały w Escoli, zostały w jakimś stopniu przeniesione do Wisły Płock. Aczkolwiek to nie jest tak, że stworzyłem kopię warszawskiej szkółki w Płocku. Escola od wielu lat działa w oparciu o system 1-4-3-3. Natomiast my gramy w ustawieniu 1-3-5-2, choć przymierzamy się do tego, żeby wprowadzić alternatywny system 1-4-3-3, dlatego, że pierwszy zespół Wisły z niego korzysta. Na pewno w naszej pracy widoczne są pewne inspiracje z Escoli np. to ,że Wisła również stara się ,,grać w piłkę’’, ale tak, jak powiedziałem wcześniej, najważniejsze jest dla nas zbudowanie swojego DNA, dlatego pracujemy nad tym, żeby wprowadzić jak najwięcej swoich rzeczy do akademii. Moim zdaniem już teraz na poziomie CLJ pokażemy nasz wiślacki styl.

Czy pracujecie teraz nad wprowadzeniem nowego projektu w akademii? Szykują się jakieś zmiany?

– Ważny jest dla nas rozwój trenerów. Nie tylko prowadzimy wewnętrzne szkolenia dla naszych szkoleniowców, ale staramy się szukać ciągłych inspiracji i nowego spojrzenia. Kilka miesięcy temu organizowaliśmy szkolenie z trenerami z Niemiec, które trwało kilka dni, gdzie oprócz wykładów i samej wiedzy dochodziło do wielu ciekawych dyskusji. Na pewno chcemy iść dalej w tym kierunku i będziemy dążyć do organizacji kolejnych takich szkoleń. Chcemy inspirować naszych trenerów. Kadra szkoleniowa to najważniejszy element budowania mocnej akademii. Mamy świetnych ludzi, którzy chcą się rozwijać. Będziemy starać się również o to, żeby wyjeżdżali na staże zagraniczne i pogłębiali swoją wiedzę. 

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. akademia Wisły Płock